Adrian Liberacki z Regginy: – Jest jeszcze za szybko, żebym wracał do Polski

redakcja

Autor:redakcja

05 czerwca 2013, 10:39 • 12 min czytania

– Wydaje mi się, że jest jeszcze za szybko, żebym wracał do Polski. Miałem jedną propozycję z Wisły Kraków, ale nie była zadowalająca i nie było to takie pewne. Do Polski zawsze jest łatwo wrócić, ale chciałbym się jeszcze ograć przez 2-3 lata na poziomie seniorskim i później zobaczę, jaką decyzję podejmę. Chciałbym zostać za granicą. – mówi obrońca włoskiej drużyny Serie B, Regginy Calcio, Adrian Liberacki. Obecnie przygotowuje się do eliminacji mistrzostw Europy U-19, które odbędą się w dniach 5-10 czerwca.
Nie jesteś zazdrosny o to, że w mediach częściej wspomina się o Piotrku Zielińskim i Wojtku Pawłowskim z Udinese albo Igorze فasickim z Napoli? Z młodszych zawodników jest przecież jeszcze Dawid Smug w Interze i ty w Regginie.
– Nie, nie. Wydaje mi się, że to są po prostu większe kluby i dlatego częściej przewija się ich temat w mediach. Najważniejsze, żebym na boisku robił swoje i cieszę się, że jestem w miejscu, w którym jestem.

Adrian Liberacki z Regginy: – Jest jeszcze za szybko, żebym wracał do Polski
Reklama

Rozumiem, że nie wychylasz się do mediów tak jak Pawłowski? Swoją drogą – esensej they casa czy parli Italiano?
– Si, parlo Italiano. Wojtek to mój dobry kolega, ale… No, nie wyszło mu (śmiech).

A ty? Zgodziłbyś się na taki wywiad?
– Myślę, że tak. Włoski już ogarnąłem, dość szybko mi to poszło. Śmieszny język, dość łatwy. Nie mam problemów, żeby dogadać się we Włoszech.

Reklama

Obecnie jesteś w Gniewinie i przygotowujesz się z młodzieżową kadrą Polski do eliminacji mistrzostw Europy U-19. Jak idą przygotowania? Trafiliście do mocnej grupy z Hiszpanią, Chorwacją i Grecją.
– Wszystkie przygotowania zbliżają się ku końcowi. Teraz będziemy się przeprowadzać do hotelu w Gdańsku. Brakuje nam dwóch zawodników, bo Milik poszedł do U-21, a Zieliński do pierwszej kadry, ale na pewno nie będziemy się z tego powodu usprawiedliwiać. Mamy ciekawą drużynę i myślę, że są jakieś szanse, żeby osiągnąć dobry wynik w tych eliminacjach.

Na kogo trener Sasal najbardziej zwraca uwagę? W barwach La Roja wystąpi m.in. Jose Rodriguez, który zaliczył w tym sezonie debiut w Realu Madryt.
– Analizowaliśmy już Hiszpanów, oglądaliśmy ich mecz z Niemcami. Nie chcę zdradzać szczegółów taktyki, ale trener Sasal powiedział, że nie możemy się cofnąć, tylko mamy grać swoje i to my mamy ich zaatakować. Wiadomo, że będzie ciężko, ale nie możemy dać im za dużo pola do popisu, bo później może być problem.

Patrząc na skład waszej reprezentacji i zespoły, w których występujecie, można odnieść wrażenie, że prezentuje się to lepiej niż w seniorskiej kadrze – Werder, Bayern, Bayer, Napoli, Inter, HSV, Hertha, Reggina.
– Jest dużo ciekawych zawodników. Mieliśmy trochę mało czasu, żeby się przygotować, ale w Gniewinie wszystko wychodzi jak najlepiej. Nie było żadnych kontuzji i wydaje mi się, że jesteśmy optymalnie przygotowani do tych eliminacji.

Pochodzisz z małej miejscowości pod Słupskiem. Można powiedzieć, że Jezierzyce to mała kuźnia talentów. Stamtąd pochodzą Wojtek Wilczyński (Warta Poznań), śp. Jarosław Giszka (niegdyś Wisła Kraków) oraz śp. Kamil Wereszczyński (Górnik Zabrze). Jednak w porównaniu do nich, ty ominąłeś w swojej karierze Gryfa Słupsk. Z Jezierzyc poszedłeś od razu do juniorów Arki Gdynia.
– Były rozmowy, żebym przeszedł z juniorów Stali Jezierzyce do juniorów Gryfa, ale tata odradzał mi to przejście. Jeżeli bym tam poszedł, to miałbym potem większe problemy z odejściem do lepszego klubu, bo mogliby żądać większych pieniędzy. Wiesz, jak to się załatwia na wsi… W Jezierzycach miałem kartę na ręku, dobrych trenerów, którym dużo zawdzięczam. Nie było sensu przechodzić do Gryfa. U siebie stawiałem pierwsze kroki i dużo trenowałem z tatą indywidualnie. Temat przejścia do juniorów Arki Gdynia pojawił się po turnieju Wielgusa, w którym występowałem razem z moją szkolną drużyną – Orlik Jezierzyce. Trener Dziubiński zadzwonił do mojego ojca, czy nie chciałbym zmienić barw. Wówczas występowałem również w kadrze Pomorza, w której zagrałem parę dobrych meczów i odezwał się trener juniorów Arki, pan Janczak. W ramach sprawdzenia pojechałem z nimi na turniej do Belgii. Zagrałem na lewej pomocy, strzeliłem dwie bramki i po wakacjach do nich przeszedłem. Można powiedzieć, że to w Arce zrobili ze mnie obrońcę, bo wcześniej występowałem na ataku.

Obecnie trenujesz i grasz w zespole Regginy występującym w Primaverze. Dlaczego akurat Reggina? To był przemyślany wybór? Wcześniej w tym klubie był Sebastian Białas, który również trafił z Arki Gdynia, ale po roku wrócił do Polski.
– Tak, zgadza się. Rozmawiałem o tym z Sebastianem, ale jego roczny pobyt w Regginie nie był związany ze sprawami czysto piłkarskimi, tylko nie dogadał się z menedżerem i tak to się ułożyło. Nie chcę się zagłębiać w tę sprawę. A dlaczego Reggina? Grałem turniej z młodzieżową kadrą Polski w La Mandze, po którym miałem jedną propozycję z Niemiec, ale zdecydowałem się na Regginę. To są jednak Włochy, tu się szkoli obrońców. „Zielu” przeszedł do Udinese i widzisz, że radzi sobie całkiem nieźle.

Masz jakiś kontakt z chłopakami – Zieliński, Pawłowski? Odwiedzacie się w wolnej chwili?
– Nie, nie, raczej nie ma czasu. Poza tym, ja jestem ulokowany prawie na samym południu Włoch. Chłopaki załapali się do Serie A i jeżdżą z pierwszym zespołem na mecze. Dużo rozmawiamy przez Skype’a i tylko tak się kontaktujemy. Był jednak czas, kiedy lataliśmy razem z „Zielkiem” na młodzieżówkę, to łapaliśmy się na lotnisku w Rzymie.

Przed Regginą byłeś na testach w Fulham i w Boltonie. Dlaczego ten temat upadł?
– Wydaje mi się, że do Boltonu nie byłem przygotowany fizycznie. Wiadomo, w angielskiej piłce dużą wagę przykłada się do siły fizycznej. Na pewno byłem zaangażowany w treningach, ale brakowało siły i nie podołałem. Byłem takiej wątłej budowy, miałem wtedy z 16 lat. W Fulham był już lepszy temat. Pojechałem tam po półtora roku od wizyty w Boltonie i wypadłem znacznie lepiej, ale kluby nie dogadały się co do kwoty transferu.

Ale miałeś też problemy z przejściem do Regginy.
– Tak, zgadza się. Arka nie chciała mnie puścić do Włoch, bo przez rok miałem jeszcze z nimi ważny kontrakt, ale bardzo dużo pomógł mi dyrektor sportowy, pan Andrzej Czyżniewski oraz pan Rybicki, żeby wyciągnąć mnie z Gdyni. Chciałem zrobić krok do przodu, a widać jak jest w Arce. Nie stawiają raczej na młodych, na wychowanków, a jakbym został, to zrobiłbym krok w tył. Razem z tatą zdecydowaliśmy się o moich przenosinach do Regginy. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, powiedziałem, że jak nie chcą mnie puścić, to wysyłamy pismo do FIFA. Na szczęście udało mi się stamtąd odejść w ostatniej chwili, tuż przed zakończeniem okienka transferowego. A to, że nie grałem na początku w Regginie, spowodowane było papierkową robotą w UEFA. Klub musiał załatwić moje papiery, że chodzę do szkoły, jakie dostaję wynagrodzenie i dlatego tak długo czekałem. Podobna sytuacja była z Zielińskim z Udinese, bo obaj czekaliśmy ponad osiem kolejek, aż zagramy w nowych barwach. Wszystko jest jednak załatwione i cieszę się, że mogę grać.

Z tymi transferami masz trochę pecha. W zeszłym roku mogłeś przejść do innego klubu, ale dość pechowo złamałeś kość śródstopia.
– Tak, tak, był temat Catanii, ale złamałem kość śródstopia na turnieju eliminacyjnym z kadrą Polski U-18, ale to było półtora roku temu. W moje miejsce sprowadzili innego obrońcę i transfer upadł. Chciałbym teraz jednak pójść na wypożyczenie do innego klubu, ogrywać się na poziomie seniorskim. Nie wiem, jaki to będzie kierunek, ale zobaczymy po tych eliminacjach. Może pojawią się jakieś ciekawe oferty.

Co było dla ciebie największym szokiem lub problemem, kiedy trafiłeś do Regginy?
– Na pewno dużym szokiem była ta bariera językowa. Do Regginy przyleciałem sam, ale po czterech dniach dolecieli do mnie rodzice. Na początku miałem takie myśli, że co ja tu robię, nie podołam, że gdzie taki chłopak z małej wioski pasuje. Jednak chłopaki z drużyny dobrze mnie przyjęli. Aż sam się zdziwiłem, bo ktoś mi mówił, że Włosi są oschli, a na treningach zadziorni i może być trochę problemów. Przydzielili mnie do pokoju w internacie z czarnoskórym kolegą i to właśnie on mnie tak najbardziej wprowadził do szatni, do drużyny. Bardzo dużo mi pomagał. Język opanowałem dość szybko, chodziłem do szkoły i miałem sporo lekcji.

A jak wyglądają treningi i ile razy w tygodniu trenujecie?
– Treningi wyglądają tak, że jak nie mam szkoły, to trenuję dwa razy dziennie. Z rana pracuję nad swoimi minusami, czyli nad prawą nogą czy nad szybkością, a po południu trenujemy ponad 2 godziny i potem mamy siłownie. W tygodniu mam około dziesięciu jednostek treningowych.

A jak prezentuje się baza treningowa w porównaniu z polskimi warunkami?
– Wszystko prezentuje się bardziej profesjonalnie. Nawet nie muszę nosić torby na treningi, bo wszystko jest już przygotowane w szatni. Niby takie małe detale, ale czuć profesjonalizm. Dużym plusem są boiska, bo teraz trenuję na trawiastej murawie. W Gdyni mieliśmy zajęcia na sztucznej nawierzchni, przez co miałem problemy z kolanami. W Regginie mamy trzy boiska trawiaste i około siedem sztucznych. Na sztucznej jednak rzadko trenujemy, chyba że nie sprzyjają warunki pogodowe i boisko trawiaste jest zalane, ale rzadko się to zdarza. W tym roku jeszcze mi się to nie zdarzyło. Mieszkam też w internacie, mam dosłownie dwa kroki do stołówki i do boisk, także można powiedzieć, że śpię na boisku.

Masz jakieś szanse, żeby zadebiutować w Serie B?
– Miałem szansę, żeby zadebiutować w ostatnich czterech kolejkach, ale wyjechałem na młodzieżową kadrę Polski i wcześniej odwiedziłem rodzinę. Moich dwóch kolegów zdążyło jednak w tym czasie zadebiutować, bo Reggina już o nic nie walczyła, ponieważ utrzymała się w Serie B. Stety, niestety, ale wolałem dobrze przygotować się do występów w kadrze Polski. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się jeszcze zadebiutować w Regginie, chyba że pójdę na wypożyczenie. Wtedy chciałbym tam jednak wrócić i coś udowodnić.

Trenujesz z pierwszym zespołem pod okiem trenera Pillona?
– Tak, tak. Przez cały tydzień trenuję z pierwszym zespołem, ale głównie gram w Primaverze, choć parę razy zdarzyło mi się pojechać z pierwszym zespołem na mecz ligowy, ale jako ten „19″ zawodnik w kadrze. Na razie spokojnie wprowadzają mnie do drużyny. Wiadomo, my tam inaczej trenujemy, bo gramy w ustawieniu z trójką obrońców i ciężko było mi się przestawić. Teraz jest mi trochę łatwiej, często podpatruję Juventus, bo grają takim systemem i na nich staram się najbardziej wzorować. Na mojej pozycji gra Di Bari, ale on jest akurat wypożyczony. Jest jeszcze Bergamelli i zobaczymy, jakie będę miał szanse w przyszłym sezonie, bo doszedł jeszcze jeden Brazylijczyk z Milanu, Rodrigo Ely. Czekam na ruchy transferowe klubu i moją przyszłość w Regginie.

Reggina to zespół dość anonimowy dla polskiego fana piłki nożnej, choć niegdyś występowali tam Andrea Pirlo czy Simone Perrotta. W najbliższych latach nie grozi wam chyba awans do Serie A, bo w tym sezonie zespół ledwo się utrzymał w Serie B.
– No, jakoś w tym roku to wszystko tak się potoczyło. Mówiło się trochę o planach powrotu do Serie A, ale skład nie był tak optymalny, żeby móc awansować. Odeszło paru dobrych zawodników, jeden odszedł do Pescary, chociaż ona też spadła, drugi do Palermo, Missiroli awansował teraz z US Sassuolo do Serie A i trochę się to posypało. Może Reggina postawi teraz na młodzież, coś się ruszy i będzie lepiej.

Jak ci się mieszka w Reggio?
– No, pierwszy rok był dość ciężki. Prawie wcale nie wychodziłem z internatu, ale teraz poznałem już trochę miasto, mam paru znajomych, sprowadziłem ze sobą auto. Staram się wychodzić, spędzać czas ze znajomymi, żeby głowa ciągle nie była w internacie. Wiadomo, jakieś spotkania z kumplami czy z koleżankami na jakąś kawę.

Czyli po mieście poruszasz się swoją Audi A3?
– No, tak… Chociaż ostatnio przytrafiła mi się śmieszna sytuacja z autem. Wjechałem do tunelu z wodąâ€¦ Nie wiem, co ja sobie wtedy pomyślałem. Chyba, że przepłynę przez tę wodę samochodem i zalałem silnik. Ale wszystko jest już naprawione (śmiech).

Miałem zadać ci pytanie, czy nie przychodzą ci jakieś głupoty do głowy, ale widzę, że mnie wyprzedziłeś.
– Z autem była jeszcze jedna przygoda. W internacie nie było żadnego trenera, ale wiedzieliśmy, gdzie są kluczyki od samochodu. Wzięliśmy auto magazyniera, a było to rok temu, nie miałem prawa jazdy. Pomyliłem sprzęgła, a miałem na wstecznym i samochód pojechał z dużą siłą do tyłu. Urwałem drzwi i wjechałem prawie do siłowni (śmiech).

Jaka była odpowiedź klubu?
– Cały internat jeździł samochodem, ale tylko Polaczkowi się oberwało i przez tydzień trenowałem z rocznikiem 2000. Z takimi maluszkami… Na szczęście skończyło się na śmiechu i czasami jeszcze usłyszę jakąś docinkę w stylu: „Kubica” (śmiech).

Nie lubisz poimprezować? Nie miałeś takich akcji jak Filip Modelski, kiedy był w West Hamie i uciekał przez okno, żeby wyrwać się na imprezę?
– Takie misje jeszcze mi się nie zdarzyły (śmiech). Wiadomo, zdarzyły się jakieś wyjścia po wygranym meczu, ale na siłę nie będę robił z siebie jakiegoś świętego. Wychodzimy na miasto i mamy określony czas z Primaverą, określony godziny, o której mamy wrócić do internatu. Przez okno jeszcze nie zdarzyło mi się wychodzić, choć miałem paru kolegów, którym podawałem drabinę, bo nasz internat jest dość wysoki. Ja jednak tego nie próbowałem, nie chciałem ryzykować i narażać się trenerom, żeby później mieć jakieś problemy. Nie robię jednak z siebie świętoszka. Jak jest jakaś okazja i mogę wyjść, to wychodzę. Ale sodówka mi nie grozi. Tata krótko mnie trzyma, dużo czasu z nim spędziłem i dużo mu zawdzięczam. Mojej mamie też, rzuciła pracę, żeby przeprowadzić się ze mną do Gdyni, bo nie mogłem mieszkać sam w mieszkaniu, ponieważ byłem wtedy niepełnoletni. Z tatą spędziłem trochę czasu na ciekawych rozmowach i nawet gdy dobrze zagram, to nie pozwoli mi na to, żeby moja głowa się zagrzała.

Oby nie zagrzała się tak jak w przypadku samochodów.
– No, z autem trochę się nie popisałem, ale będzie co opowiadać (śmiech).

Za rok kończy ci się kontrakt z Regginą. Podobno myślisz o zmianie klimatu. Jaki kierunek? Niemcy, Anglia czy może jednak zostaniesz we Włoszech? Bo rozumiem, że do Polski nie chcesz wracać.
– Wydaje mi się, że jest jeszcze za szybko, żebym wracał do Polski. Miałem jedną propozycję z Wisły Kraków, ale nie była zadowalająca i nie było to takie pewne. Do Polski zawsze jest łatwo wrócić, ale chciałbym się jeszcze ograć przez 2-3 lata na poziomie seniorskim i później zobaczę, jaką decyzję podejmę. Chciałbym zostać za granicą. Może pojawią się jakieś oferty po tych eliminacjach mistrzostw Europy U-19. Bardziej rozważałbym jednak kierunek na Niemcy, ale we Włoszech również chciałbym powalczyć o skład.

Rozmawiał FILIP KÓNICZUK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama