Analizując miniony sezon pod kątem transferów dokonywanych przez kluby Ekstraklasy, można wyciągnąć jeden pozytywny wniosek. Stosunkowo niedużo, przynajmniej porównując z latami ubiegłymi, mieliśmy tym razem świeżego zagranicznego szrotu. Pseudopiłkarzy, którzy przyjechali do Polski na zasadzie ślepego strzału – tani, na DVD wygląda dobrze, więc a nuż coś z niego będzie. Nie da się takich historii uniknąć, szczególnie w biednej polskiej lidze. Mieliśmy więc japońskiego wojownika Saito, który przybył do Korony z Singapore Armed Forces i wyjechał tak szybko, że chyba nie zdążył nawet założyć korków. Lebediewa w Widzewie, który miał strzelać gole, ale okazało się, że jednak nie jest do tego stworzony albo Rahoui w Lechii – zwanego przez Bobo Kaczmarka „Rachujem”. Ale mimo wszystko skala zjawiska w tym roku nie była aż tak wielka jak bywało to w przeszłości. Dużo bardziej zawiedli ci, których CV już znaliśmy z występów w Ekstraklasie albo mieli je na tyle dobre, że należało na nich liczyć.
Poniżej nasz ranking 26 transferowych niewypałów sezonu 2012/2013, w którym – z zasady – nie uwzględnialiśmy tych zagranicznych wynalazków, po których i tak nie należało spodziewać się zbyt wielu prostych kopnięć piłki. Oczywiście wzięliśmy pod uwagę kilku takich jak Zahorski, Bonin, Sikora czy nawet Oziębała, na których może nie liczyliśmy, ale jednak kiedyś coś, przynajmniej odrobinę w swojej piłkarskiej przygodzie pokazali. No to startujemy. Niekoniecznie należy sugerować się kolejnością.
1. Isidoro do Polonii Warszawa – facet z wieloletnią przeszłością w Betisie Sewilla. Do tego ciągle stosunkowo młody, 26-letni. Na papierze – jeden z tych, którzy do Polski mogą wybrać się najwyżej turystycznie. Kompletny niewypał – 4 mecze w lidze, 171 rozegranych minut.
2. Ireneusz Jeleń do Podbeskidzia Bielsko-Biała – wszystko, co mieliśmy o jego pobycie w Bielsku napisać, to już napisaliśmy. Między innymi TUTAJ.
3. Tomasz Zahorski do Jagiellonii Białystok – z piłkarza została tylko koszulka i nazwisko. Nawet jego obecny pobyt w Zabrzu nie jest aż taką klapą jaką zaliczył w Białymstoku. W Jadze szybko doszli do wniosku, że atakowanie „Zahorem” to jak straszenie rywali strachem na wróble i niechętnie wypuszczali go z ławki na boisko.
4. Marko Suler do Legii Warszawa – zacytujemy tylko Bogusława Leśnodorskiego z wywiadu dla Weszło: „Pytam – kto go widział? Nikt. To jak mogliście zakontraktować gościa za taką kasę? A Jóźwiak, na poważnie: „Janek Urban go widział”. Pytam Janka: „Widziałeś go?”. „Tak, mówiłem Markowi, że widziałem go przed Mistrzostwami Europy trzy lata temu”. Słowo daję, prawdziwa historia! A Jóźwiak całkiem poważnie tłumaczył mi, że go widzieli. To nie są jaja. I gość zarabia 150 tysięcy miesięcznie”. W całym sezonie Ekstraklasy rozegrał 333 minuty.
5. Grzegorz Bonin do Pogoni Szczecin – casus Zahorskiego w Jadze. Klub X łudzi się, że zawodnik Y odbuduje formę, którą kiedyś – dawno temu – przez moment prezentował. Kończy się zupełną klapą i szybkim pożegnaniem.
6. Jorge Salinas do Legii Warszawa – paragwajski czarodziej z Trencina. Niestety na dłuższą metę potrafił czarować jedynie fryzurą. Dostawał pojedyncze szanse, wchodził na ogony, a przy tym jego transfer definitywny miał kosztować tyle, że łatwiej było się po prostu pożegnać.
7. Andreu do Lechii Gdańsk – ostateczny upadek zawodnika, którego Kaczmarek próbował przywrócić do świata żywych po okresie tułaczki po ligach Gruzji i Nowej Zelandii. Bezskutecznie. Trudno się spodziewać, że jeszcze kiedyś zagra w naszej Ekstraklasie.
8. Maciej Sadlok do Ruchu Chorzów – to miał być wielki powrót do byłego klubu i dawnej, dużo wyższej dyspozycji. Skończyło się słabiuteńką rundą jesienną i kontuzją na wiosnę.
9. Eric Mouloungui do Śląska Wrocław – transfer tani, bez ryzyka, ale między hucznymi zapowiedziami o przyjściu do Śląska potencjalnej gwiazdy, a tym jaką „gwiazdą” się okazał, widać jednak gigantyczny rozdźwięk. Łukasz Gikiewicz ciągle ostatnią nadzieją białych…
10. Daniel Sikorski do Wisły Kraków – umieszczamy go stosunkowo nisko, ale to kwestia oczekiwań, których wobec niego po prostu nie mieliśmy. Wszystko, co mieliśmy o nim do napisania, to już napisaliśmy. Jeden z gorszych „napastników” w ostatnich latach.
11. Jan Frederiksen do Wisły Kraków – gość bez wielkich osiągnięć w CV, ale jednak doświadczony piłkarz sprowadzany z ligi duńskiej. Miał być obrońcą, okazał się pierwszym napastnikiem każdego rywala Wisły, siejącym spustoszenie pod własnym polem karnym.
12. Julien Tadrowski do Pogoni Szczecin – chłopak ciągle młody. Można by pisać, że ma jeszcze czas, ale fakty są takie, że w fatalnej Pogoni kompletnie przepadł. Mimo oczekiwań, że szybko zdoła się zadomowić w składzie i prezentować tak jak w pierwszej lidze. Zagrał dwa mecze, w międzyczasie przyplątała się kontuzja, później kopał częściej w Młodej Ekstraklasie.
13. Wojciech Trochim do Zagłębia Lubin – jeden z niewielu zawodników typowanych przez ekspertów do płynnego przejścia między pierwszą ligą a Ekstraklasą. Rozegrał w Zagłębiu dokładnie minutę i wczoraj własnie rozstał się z klubem.
14. Filip Modelski do Jagiellonii Białystok – grał w miarę regularnie, ale zwykle nieodpowiedzialnie i po prostu słabo. Zdecydowanie poniżej oczekiwań i tego, co prezentował wcześniej w Bełchatowie.
15. Marcin Baszczyński do Ruchu Chorzów – kiepska runda weterana. Tylko dziewięć meczów i sporo indywidualnych błędów. Idealnie wpasował się do chorzowskiego krajobrazu – Stawarczyków i Szyndrowskich.
16. Marcin Ł»ewłakow do Korony Kielce – podobnie jak w przypadku Baszczyńskiego. Przez dwa poprzednie sezony w Bełchatowie zdołał jeszcze ustrzelić 12 goli, ale końcówka kariery w Kielcach wypadła – delikatnie to ujmując – niezbyt okazale.
17. Jakub Świerczok do Piasta Gliwice – sezonu zupełnie zmarnowany przez poważną kontuzję. Zagrał jeden mecz w Ekstraklasie – 31 sierpnia ubiegłego roku i do dziś tylko się leczył.
18. Antoni Łukasiewicz do Górnika Zabrze – nasz „internacjonał” ze skromną przeszłością w Hiszpanii i Portugalii zjeżdża po równi pochyłej. W sezonie 2011/2012 jeszcze jakoś ratował się w ŁKS-ie, ale w Górniku trener Nawałka zupełnie postawił na nim krzyżyk.
19. Przemysław Oziębała do Górnika Zabrze – niemal identyczna sytuacja. Sprowadzony do Zabrza, później tułał się głównie po śląskich peryferiach i kopał w drużynie rezerw, mimo że w ofensywie Górnika zdążyli w tym czasie zagrać Bonin, Zahorski, Jeleń, Łuczak czy Zachara.
20. Piotr Grzelczak do Lechii i Polonii – w obu klubach równie nieprzydatny. Miotał się w ofensywie bez nadziei na to, że piłka po jego strzale w końcu może znaleźć drogę do bramki.
21. Mouhamadou Traore do GKS-u Bełchatów – z roku na rok słabszy. Niezły kiedyś w Zagłębiu, bardzo słaby w Pogoni, ostatnio fatalny w Bełchatowie. Należało oczekiwać, że przy absolutnym braku konkurencji, pomoże GKS-owi trochę bardziej, ale dziś trudno go wymieniać w gronie inżynierów wiosennych wyników.
22. Adrian Sikora do Piasta Gliwice – potwierdził, że to, co działo się z nim w Podbeskidziu, nie było przypadkiem. W kolejnym klubie nie wywalczył miejsca w składzie. Jedna z bardziej marginalnych postaci w ekipie Piasta w ostatnim sezonie.
23. Bartosz Ł»urek do GKS-u Bełchatów – nadzieja rodem z Legii. Oczywiście chwalony przez komentatorów za to, że taki młody, a już gra w Ekstraklasie. Niestety przez większość rundy notował niechlubną passę samych złych wyborów i nieudanych zagrań.
24. Janos Szekely do Korony Kielce – kiedy zimą napisaliśmy, że Korona powinna go odpalić, wśród czytelników zrobił się wielki raban „jak to?”. A no tak to. Może nie był to kompromitująco słaby piłkarz, ale dawał niewspółmiernie mało w stosunku do tego, czego od niego oczekiwano.
25. Kamil Poźniak do GKS-u Bełchatów – pora przestać uważać go za młody talent, bo ani z niego talent, ani już tym bardziej młody. Niemal całą wiosnę przesiedział w Młodej Ekstraklasie. Jeśli to miał być punkt zwrotny w jego kar… przygodzie z piłką, okres, który pozwoli mu się utrzymać na poziomie najwyższej ligi, to nie wróżymy sukcesów.
26. Łukasz Teodorczyk do Lecha Poznań – prawdziwa truskawka na torcie. Chłopak, który z jednego z najbardziej utalentowanych polskich napastników stał się jednym z najgorszych napastników ligi. Oczywiście jest jeszcze za wcześnie, by go skreślać, ale do tej pory przygoda „Teo” z Poznaniem budzi raczej politowanie.