Duża, ale niezbyt silna konkurencja. Co w Norymberdze czeka Stępińskiego?

redakcja

Autor:redakcja

03 czerwca 2013, 10:04 • 3 min czytania

Trudno dziwić się Mariuszowi Stępińskiemu, że już nie ma go w Polsce i że zdecydował się na Norymbergę. Wyjeżdżając za granicę, nie ryzykuje właściwie nic. Może tylko zyskać, i to naprawdę sporo. Czy może też stracić? Tak, może stracić czas, siedząc z boku i jedynie patrząc jak grają inni, ale przecież i tak zawsze chłopaka przyjmą w kraju z otwartymi rękoma. Dziś możemy gdybać, czy w Niemczech Mariusz pójdzie śladami Roberta Lewandowskiego czy zeżrą go tam jak Mateusza Klicha, ale jedną sprawę można rozstrzygnąć już teraz – wiemy, czego Stępiński w Norymberdze może się spodziewać.
– Mają problem z napastnikami i w tym upatruję swojej szansy. W Werderze trudniej byłoby się przebić do pierwszego składu. Ja naprawdę widzę same zalety, jeśli chodzi o Norymbergę – mówił w niedawnym wywiadzie dla Weszło (całość dostępna tutaj). Wymieniał obecność w klubie Adama Matyska, znajomość języka polskiego przez pierwszego bramkarza, determinację nowego klubu, ale kluczowe jest to, co powiedział na początku: problem z napastnikami.

Duża, ale niezbyt silna konkurencja. Co w Norymberdze czeka Stępińskiego?
Reklama

– Norymberga od razu zajmuje się problemem, z którym zmagała się przez cały miniony sezon: słaba siła ofensywna i tylko 39 zdobytych goli. Zresztą, wśród najlepszych strzelców są obrońca Per Nilsson, pomocnik Timmy Simons i jeden napastnik Sebastian Polter. To nie są statystyki, które przemawiają za napadem i brzmią optymistycznie – napisali kilka dni temu dziennikarze „Kickera”. Transfer Polaka do Norymbergi skomentowali tytułem „Stępiński do intensywnej rywalizacji”.

No właśnie, Robert Lewandowski jechał do Niemiec jako bezpośredni konkurent Lucasa Barriosa lub piłkarz grający za jego plecami, Artjoms Rudnevs jako piłkarz do pierwszego składu, a Arkadiusz Milik jako – jak pisała tamtejsza prasa – „kopia zapasowa dla Kiesslinga”, gdzie musi walczyć o pozycję pierwszego wchodzącego. A Stępiński? W Norymberdze ciężko mówić o hierarchii napastników, a jeśli już, to jest ona bardzo zachwiana. W minionym sezonie najczęściej na szpicy grał Tomas Pekhart, nieco rzadziej Sebastian Polter, ale i zdarzało się, że rolę jedynego napastnika pełnił np. Alexander Esswein, pomocnik. A statystyki wyglądają tak:

Reklama

Polter – 1087 minut w Bundeslidze, pięć goli
Pekhart – 2007 minut w Bundeslidze, cztery gole

Jest jeszcze trzeci napastnik, 20-letni Roussel Ngankman, ale on nie zagrał ani razu. Tylko trzecioligowe rezerwy, nic więcej. Sami widzicie, nic strasznego…

Norymberga jeszcze przed zakończeniem sezonu – tylko trzy drużyny w Bundeslidze zdobyły mniej bramek – zaczęła szukać wzmocnień w ataku. Wraz ze Stępińskim przychodzi do klubu Daniel Ginczek (zostały do ustalenia tylko szczegóły), młodzieżowy reprezentant Niemiec, który w minionym sezonie był wypożyczony z Borussii Dortmund do FC St. Pauli. I w drugiej lidze, to trzeba mu oddać, odnalazł się świetnie: trzydzieści meczów i siedemnaście bramek. Zarówno Ginczek, jak i Stępiński Norymbergę kosztowali bardzo niewiele, obaj łącznie mniej, niż dwa miliony euro. Dlatego klub zamierza pójść za ciosem i… ściągnąć jeszcze jednego napastnika.

– Wygląda na bezczelnego i aroganckiego chłopaka. Myślę, że jest gotów do pracy z nami – powiedział o Stępińskim trener Michael Wiesinger. A pracy przed polskim napastnikiem będzie teraz co nie miara: idzie do miejsca, w którym jest wielu konkurentów, ale żaden nie ma mocnej i ugruntowanej pozycji. Walka – tym bardziej, że w drużynie dojdzie do małej rotacji – wydaje się otwarta. Wiesinger też nie boi się stawiać na młodzież, wprowadza do zespołu zawodników w wieku 18 czy 19 lat. Pytanie, kiedy da szansę Stępińskiemu.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama