Trudno dziś znaleźć bardziej irytującą drużynę w Ekstraklasie niż Zagłębie Lubin, choć oczywiście nie liczymy w tym gronie turystów z Białegostoku, którzy już dawno przerzucili się na nordic walking. Lubinianie natomiast coraz bardziej zbliżają się do tego – wydawać by się mogło – nieosiągalnego levelu. Dość powiedzieć, że w ostatnich pięciu ligowych kolejkach, zgromadzili całe… dwa punkty, szczęśliwie remisując z Podbeskidziem i Polonią. A przypomnijmy, że mowa o zawodnikach, którzy chwilę wcześniej, z uśmiechem na ustach, cztery razy przeczołgali defensywę Śląska Wrocław i którym w Lubinie nie brakuje ptasiego mleka.
Piłkarze Hapala, od kiedy tylko stracili realną szansę na skuteczny pościg za czołówką tabeli, z wysiłkiem mają niewiele wspólnego, co weekend odprawiając bezwstydną, ligową chałturę. Zresztą, jeśli cofniemy się o sześć lat – aż do roku 2007, w którym Zagłębie sięgnęło po mistrzostwo – i przeanalizujemy każdy kolejny sezon, zauważymy prostą zależność. Otóż ani jeden trener inaugurujący rundę jesienną, nie doczekał na stołku do początku kolejnych rozgrywek. Ani jeden z dziewięciu (plus dwukrotnie tymczasowy Marcin Broniszewski) – bo właśnie tylu szkoleniowców liczyło, że uda im się zapanować nad rozbestwioną lubińską szatnią. Wyjątkiem ma szansę być zatrudniony w październiku 2011 Pavel Hapal…
Początkowo związek Czecha z Zagłębiem rokował nie najgorzej. Idąc ramię w ramię, obie strony przetrwały kryzys, który powstał w czasach „późnego” Urbana i rykoszetem uderzył w nowozatrudnionego Hapala. Później jednak, po kapitalnej wiośnie ubiegłego roku, ktoś albo pomylił kroki, albo z impetem wyrżnął o umiejętnie podstawioną nogę. Już mocno przeciętna jesień, zakończona bilansem 6-3-6 dawała do myślenia, że z tego zespołu, przy takich warunkach, powinno się wycisnąć chyba jednak odrobinę więcej. Działacze przedłużyli wówczas kontrakt ze szkoleniowcem do końca sezonu 2013/14. Efekt? W kończącej się właśnie rundzie rewanżowej, lubinianie wytruchtali wynik 4-4-6. W 14 meczach zdobyli całe 16 punktów, czyli aż 11 mniej niż przed rokiem. A wtedy ligowych kolejek było tylko 13…
Warto więc zadać kilka podstawowych pytań.
1. Czy Hapal korzysta z wychowanków niezłej przecież akademii?
Zagłębie buduje kolejne boiska, dyrektor Wojtala dumnie wieszczy, że już za moment wyjściowa jedenastka Miedziowych będzie oparta na wychowankach, w czym dzielnie wtóruje mu zatrudniony kilka dni temu szef akademii rodem z Holandii. Tyle że na gadaniu się kończy… W 29 dotychczas rozegranych kolejkach, Hapal dał szansę występu tylko dwóm zawodnikom, mającym mniej niż 21 lat. Kowalczyk rozegrał w sumie 90 minut, a Kowalski-Haberek pół godziny mniej. Z ponad 43 godzin, które można było spędzić na boisku, wspomniany duet wykorzystał dwie. To się nazywa stawianie na młodzież.
Mamy również przekonanie, że Hapal nie wycisnął z Rakowskiego, Błąda czy Woźniaka tego, na co ich stać. To zawodnicy, zżyci z kibicami i regionem, całkiem dobrzy zresztą, którym przebłyski zdarzały się częściej, niż takiemu Jeżowi, a czasu mieli mniej, bo we trójkę nałapali niewiele więcej minut od reprezentanta Słowacji… Nie rozumiemy również, dlaczego tak łatwo oddano na wypożyczenie do Cracovii Damiana Dąbrowskiego, który za Urbana był jedną z czołowych postaci w drużynie i wydawało się, że zahaczy się w Ekstraklasie na lata. Gdyby cała ta czwórka – Rakowski, Błąd, Woźniak, Dąbrowski – występowała dziś w Zagłębiu, to może i wyniki nie byłyby znacząco lepsze (choć pewnie by były), ale na pewno braku zaangażowania nikt by tej drużynie nie zarzucił. A dziś jest to jeden z największych problemów w Lubinie. Obcokrajowcy zarabiający krocie poruszają się w tempie porównywalnym do Dalibora Stevanovicia. Czyli w zasadzie się nie poruszają.
2. Czy w takim razie Hapal dokonuje właściwych transferów?
Nie chcemy opisywać każdego piłkarza z osobna – będzie przejrzyściej, jeśli podzielimy ich na grupy. Wzmocnienia: Papadopulos, (mimo wszystko) Banaś. Uzupełnienia: Widanow, Bilek, Godal. Rozczarowania: Jeż, Hodur, Sloboda, Lira. Strzały w stopę: Gliwa, Trochim. Bez oceny: Kozioł. Skuteczność godna Piotra Grzelczaka.
3. Czy o którymś piłkarzu Zagłębia można powiedzieć, że odkrył go Hapal?
Być może za jakiś czas będzie można tak stwierdzić o młodym Kowalczyku, choć piszemy to zdecydowanie na wyrost, trochę lepiej niż u poprzedników radzi sobie Rymaniak, ale i on – mówiąc kolokwialnie – dupy nie urywa. Kto w takim razie rozkwitł za Hapala? Kilka niezłych momentów miał przywrócony z Zawiszy Błąd, ale i on został cofnięty na ławę, nie najgorzej w destrukcji prezentował się Bilek, Papadopulos pokazał, że jest klasowym snajperem, ale – nie licząc tego ostatniego – to wszystko jest doszukiwaniem się komplementów na siłę. I naprawdę – trzeba się przy tym wysilić jak podczas spaceru farmera. Fakt, że Zagłębiu odjęto trzy punkty za aferę korupcyjną, ale nawet gdyby je doliczyć, to nie zmieściłoby się w górnej połówce tabeli Ekstraklasy.
Trudno dziś tak naprawdę podsumować pracę Hapala w 2013 roku innym słowem niż „rozczarowanie”. Dalecy jesteśmy od apelów, by zwalniać trenera, tym bardziej, że – jak wspomnieliśmy – na początku Czechowi ewidentnie „żarło”, ale dziś jest on jakoś dziwnie odporny na jakąkolwiek krytykę w mediach. Na Hajcie pół Polski wiesza psy, Kulawik obrywa raz za razem, natomiast szanowny Pavel pozostaje nietknięty. A Zagłębie anno domini 2013 to drużyna zblazowana, nieruchawa, bezstylowa i do bólu irytująca każdego kibica. I z chęcią wysłuchalibyśmy, co na ten temat ma do powiedzenia sam Hapal. Czy znalazłby na swoją obronę jakiekolwiek argumenty. Bo jeśli tak – to byłby absolutnie niewiarygodny. Koń jaki jest, każdy widzi.