Pierwsza liga roztrzaskała system, co za kolejka!

redakcja

Autor:redakcja

01 czerwca 2013, 20:01 • 4 min czytania

Mogą przez siedemdziesiąt pięć minut przynudzać. Mogą być nieporadni piłkarsko, mogą grać w kratkę przez cały sezon, mogą mieć wahania formy, które z lidera w miesiąc robią outsidera. Możemy na nich narzekać, że wygrywając swoją ligę wcale nie wzmocnią Ekstraklasy, wręcz przeciwnie, zaniżą jej poziom. Ale to co tworzą właśnie czterej jeźdźcy apokalipsy, zasługuje na zachwyt, czołówki gazet i parę powtórek na antenie Orange Sport. W ostatnich dziesięciu minutach dwóch meczów, w których udział brały trzy spośród czterech zespołów walczących o Ekstraklasę, padły cztery gole, w tym jeden zdobyty przez bramkarza.
Mało? Dodajmy w takim razie jeszcze słupek w wyśmienitej sytuacji w końcówce, dodajmy do tego fatalne warunki w Niecieczy, gdzie piłka stawała w wodzie przy każdym dłuższym i krótszym podaniu, dodajmy dramaturgię budowaną przez Orange Sport, transmitującą jednocześnie dwa mecze, dodajmy do tego porażkę Cracovii z GKS-em Tychy w meczu dwóch klubów, których kibiców łączy silna przyjaźń. To wszystko tworzy razem obrazek, którego nie widzi się za każdym włączeniem telewizora. Tym bardziej, że przecież wszystko przed meczem zdawało się takie proste.

Pierwsza liga roztrzaskała system, co za kolejka!
Reklama

Zawisza miał pokonać Flotę, Termalica Olimpię Grudziądz, wreszcie Cracovia GKS Tychy, zresztą przy aplauzie kibiców z obu miast. O wszystkim miała decydować ostatnia kolejka, determinacja niecieczan w meczu z Flotą oraz krakusów na wyjeździe w Legnicy. Nic z tego. Już od osiemnastej minuty rozgrywanych o jednej porze spotkań było wiadomo, że ktoś nie czytał scenariusza. Tyscy wyszli na prowadzenie w meczu z Cracovią i zaczęła się nerwówka. Nie tylko u podopiecznych Stawowego – drużyny Zawiszy i Termaliki zyskały bowiem szansę na uzyskanie awansu już po dzisiejszych starciach. Obie podeszły do sprawy wyjątkowo poważnie – ustalając prawdopodobnie w ramach jakiegoś niepisanego paktu, że w takim wypadku najrozsądniej będzie uśpić rywali, kibiców, komentatorów oraz widzów przed telewizorami. Bydgoszczanom wychodziło to sprawniej, ich katowanie stawało się nie do zniesienia już po kilkunastu minutach. Niecieczanie mieli ciężej – nawet chcąc grać jak najnudniej, widowisko robiły ogromne kałuże, które stanowiły w tym meczu jakby odrębny trzeci zespół. Dodajmy, że był to jednocześnie zespół grający najefektowniej i najbardziej składnie.

Po przerwie coś drgnęło – Termalica wyszła na prowadzenie po golu Biskupa, a kilka minut później również w Bydgoszczy padł gol. Tyle że dla… skreślanej i lekceważonej Floty. A warto przypomnieć, że cały czas prowadził również tyski GKS, co zresztą aż do końca nie uległo zmianie. Naturalnie Zawisza rzucił się do ataku (z dynamiką mniej więcej taką, jak zespół kałuż na Arena Auf Nieciecza) lecz przez następne kilkanaście minut na wszystkich murawach był względny spokój. Cały akapit ułożyliśmy tak, by móc użyć na jego koniec słowa: wtem!

Reklama

Wtem Zawisza zdobył wyrównującego gola i sytuacja w całej tabeli uległa drastycznej zmianie. Termalica w takim układzie mogła już powoli odpalać fajerwerki, chować krowy do stajni i przywrócić na ulicę (jedną) odpustowe dekoracje z procesji sprzed paru dni. Jeszcze ciekawiej zrobiło się kilkaset sekund później, gdy gola bezpośrednio z rzutu rożnego zdobył Piotr Petasz. Czołówka: Termalica 65, Zawisza 65, Cracovia 61, co oznaczało awans pierwszych dwóch ekip do Ekstraklasy i pozbawienie kibiców jakichkolwiek emocji w ostatniej kolejce. Okazało się jednak, że pierwsza liga jak już rozgniata system, to po całości, więc w końcówce wyrównujące gole zdobyli Arkadiusz Aleksander (w Bydgoszczy) i Michał Wróbel, bramkarz Olimpii Grudziądz w Niecieczy. Człowiek, który ma swój własny portal michalwrobel.pl, człowiek, który gra z numerem 69 i który poza tymi dwiema rzeczami niewiele w piłce osiągnął, dziś został nieomal ozłocony przez wszystkich wrogów piłki z mniejszych miejscowości. Kto wie, czy tym swoim strzałem (chyba odbitym jeszcze przez jednego z obrońców Niecieczy) nie pozbawił 800-osobowej społeczności niecieczan własnego reprezentanta na najwyższym krajowym szczeblu. Czy kogoś po tych wszystkich stroboskopach, jakie świeciły tego dnia w pierwszej lidze zaskoczyła sytuacja na 3:2 dla Zawiszy, którą strzałem w słupek zakończył Petasz?

Gdy sędziowie gwizdnęli po raz ostatni, słychać było wyłącznie westchnienie ulgi. Prawdopodobnie gdyby przedłużony czas gry trwał nie cztery, ale osiem, albo dziesięć minut, w Niecieczy gola zdobyłby masażysta wprowadzony do gry za kontuzjowanego bramkarza, a w Bydgoszczy karnego za faul na samym sobie wyegzekwowałby sędzia Tomasz Musiał. Taka to była kolejka, że na murawie nie zdziwiłoby nas nawet UFO, albo inwazja zmutowanych szynszyli.

Efekt tych wszystkich anomalii? Bardzo ciekawa ostatnia kolejka, w której Zawisza pojedzie do Bytomia, Flota przyjmie u siebie Termalikę, a Miedź Cracovię. Będzie się działo, bo każdy z wojowniczych żółwi ninja wciąż ma szansę (i po dzisiejszych meczach również chrapkę) na Ekstraklasę.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama