Jak prezenty na Dzień Dziecka, to tylko od Probierza. Dla najmłodszych!

redakcja

Autor:redakcja

01 czerwca 2013, 10:30 • 3 min czytania

Świadkami bardzo przyjemnego i naprawdę fajnie zorganizowanego Dnia Dziecka byliśmy na Legii. Bardzo korzystnie oceniamy akcję działu marketingu Cracovii, która poprosiła najmłodszych, by ci przygotowali karykatury zawodników Pasów, w efekcie czego gdy przed meczem dzieciaki wyczytywały skład, obok imienia i nazwiska piłkarza, zamiast zdjęcia pojawiał się rysunek. W zasadzie w każdym klubie coś przygotowano, co cieszy. Ale nic nie cieszy nas tak bardzo, jak zachowanie Michała Probierza. To właśnie on zrobił swoim podopiecznym najlepszy prezent z okazji ich święta.

Jak prezenty na Dzień Dziecka, to tylko od Probierza. Dla najmłodszych!
Reklama

Nie zawsze liczby są odzwierciedleniem rzeczywistej sytuacji. Tyle że jeśli szkoleniowiec posyła do boju wyjściową jedenastkę, której średnia wieku nieznacznie tylko przewyższa 22 lata, mimo obecności w składzie 31-letniego Rafała Grzyba czy 28-letniego Giorgiego Popchadze.I co robi nasz ulubiony Pep Michel, gdy do przerwy jego zespół przyjmuje w czapkę dwiema bramkami? Ściąga z boiska bezbarwnego Pawła Drażbę, zamieniając skrzydłowego na napastnika. A precyzyjniej – na 16-letniego od miesiąca Przemka (bo nie Przemysława) Mystkowskiego. To prawda, cieszyliśmy się, że koniec końców białostoczanie, grając akurat w takim zestawieniu, doprowadzili do wyrównania.

Probierz upiekł w ten sposób dwie pieczenia na jednym ogniu. Po pierwsze, dał do zrozumienia, że w metrykę nie zagląda, lecz – czekamy niecierpliwie, aż sam tom powie, a powie na pewno – że czynnikiem decydującym są umiejętności. Tym samym dobitnie przedstawił swój plan: ja jestem Misiek i nie boję się grania tymi, którzy jeszcze niedawno bawili się pluszakam, a od oglądania ligowych meczów w nc+ woleli pewnie kreskówki na Cartoon Network.

Reklama

W środku tygodnia Probierz uczynił Bartka Drągowskiego najmłodszym bramkarzem XXI wieku w Ekstraklasie. Parę dni później wyciągnął Mystkowskiego i zrobił go najmłodszym piłkarzem z pola.

Kiedy ktoś w przyszłości zapyta Probierza, co osiągnął w Białymstoku, nawet gdyby temu jakoś powinęła mu się noga, może od razu szykować się do błyskawicznej kontry ze strony impulsywnego trenera. Kiedy ktoś zapyta za parę lat Przemysława już wtedy, o jego ulubionego szkoleniowca, odpowiedź będzie oczywista. Tak to działa. Kupił młodego swoją odwagą i zyskał kolejnego gościa, który skoczy za nim w ogień. Bo że Mystkowski nie odstawi nogi za Probierza, możemy być pewni.

Było „po pierwsze”, czyli aspekt indywidualny. „Po drugie” dotyczy całego klubu. Zachowanie Probierza jest przy okazji idealną zagrywką Jagiellonii względem rodziców zdolnych zawodników, którzy szukają odpowiedniego miejsca dla swoich pociech. Coś w stylu: może i nie mamy akademii z prawdziwego zdarzenia, ale selekcjonujemy największe talenty, prowadzimy je indywidualnie i szybko dajemy grać na najwyższym szczeblu. W Legii czy Lechu w wieku gimnazjalnym trudno zahaczyć się chociażby o drugi zespół…

Opanujcie wzruszenie, daliście się nabrać na sprytny myk Probierza, który o nic konkretnego nie walczy, więc postanowił nie najlepsze wyniki wytrzeć ogrywaniem młodych – ktoś może powiedzieć. Ale nam przecież o to chodzi. W tym roku liga ułożyła się w taki sposób, mimo reformy, że stosunkowo szybko karty zostały rozdane. I właśnie takiej reakcji oczekiwaliśmy od trenerów. Niech najzdolniejsi mają pamiątkę z dnia dziecka. Ekstraklasa pilnie potrzebuje kolejnych nastolatków, żeby zastąpili tych, co wkrótce odfruną.

Nie ma żadnych Targinów ani innych Rajalaksów, ponieważ są nasi, na których trzeba stawiać. Nie wszyscy wykorzystają szansę – to jasne – niech wystrzeli co trzeci, a i tak będzie dobrze. Takie motto chcielibyśmy zobaczyć na ścianach w gabinetach dyrektorów sportowych, przygotowujących kadry swoich drużyn na nowy sezon.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama