Kielecka policja traci grunt pod nogami – kibice Korony idą na wojnę

redakcja

Autor:redakcja

31 maja 2013, 00:50 • 7 min czytania

Do tej pory można było wyłącznie narzekać, wypominać nadgorliwość oraz krytykować sposób, w jaki policja traktuje kibiców. Ciężko jednak było stawiać jakiekolwiek poważne zarzuty – policjanci kieleckiej komendy specjalizujący się w uprzykrzaniu życia kibicom Korony działali bowiem zgodnie z prawem. Nadgorliwie, dobierając zbyt wysokie kary do błahych przewinień, „czepiając” się wykroczeń, które w normalnych, poza-meczowych warunkach przeszłyby bez jakichkolwiek konsekwencji, ale wciąż w zgodzie z wszelkimi kodeksami i wytycznymi.
Były więc mandaty za plucie, za używanie słów powszechnie uważanych za wulgarne, za zmianę miejsca na sektorze, za śmiecenie w miejscu publicznym i szereg innych, właśnie tej wagi. Kieleccy kibice mogli czuć się wyjątkowo bezpiecznie, gdy kolejne kary dosięgały nawet sympatyków nazywanych „piknikami” – słynna stała się sprawa sądowa przeciwko ojcu, który wraz z dzieckiem opuścił sektor na dziesięć minut przed końcem, co zostało zinterpretowane przez policję jako zmiana miejsca przypisanego do biletu. Każdy człowiek wyposażony w zdrowy rozsądek oponował, ale protesty mogły dotyczyć wyłącznie sposobu działania policji, jej sztucznej bezwzględności, która w żaden sposób nie pasowała do dyscyplinowania bluzgających na słabą grę kibiców.

Kielecka policja traci grunt pod nogami – kibice Korony idą na wojnę
Reklama

Teraz wszystko się zmieniło. Policja już nie działa „w sposób dyskusyjny”, policja zwyczajnie kłamie. Poza udowodnionym kłamstwem, mamy również manipulowanie, wypieranie się owych kłamstw oraz brnięcie w coraz dziwniejsze ślepe zaułki. Przyjrzyjmy się najnowszym wieściom z frontu kieleckiego.

1. Kibice utrudniali interwencję strażaków

Reklama

Cofamy się do słynnego meczu z Jagiellonią, podczas którego kibice Korony rozrzucili konfetti, a następnie odpalili saletrę, co spowodowało pożar. Kibice poprosili o pomoc strażaka, pomogli mu w interwencji, ugasili ogień, wrócili do dopingowania. – Kilka minut po tym, gdy strażak zakończył akcję, na sektorze pojawili się policjanci – opowiada nam jeden z kibiców Korony Kielce. – Nikt do końca nie wie, dlaczego policja zablokowała sektor. Z tego co mi wiadomo ich zadaniem było tylko umożliwienie interwencji strażakom, potwierdził to prezes Korony w rozmowie z dziennikarzem Gazety Wyborczej – opowiada nasz rozmówca. Tyle że… strażaków już na sektorze nie było, ich akcja została zakończona. Co na to policja? W swoim oświadczeniu na stronie komendy obwieszcza:

Wczoraj o godzinie 17 na stadionie w Kielcach odbył się mecz ekstraklasy pomiędzy Koroną Kielce a Jagiellonią Białystok. W drugiej połowie meczu pseudokibice w górnej części trybun odpalili petardy i race, od których zapaliło się konfetti. Pożar próbowali ugasić pracownicy służb porządkowych, ale nie zostali dopuszczeni do miejsca w którym on zaistniał. Grupa pseudokibiców skutecznie im to utrudniała. W związku z zaistniałą sytuacją do sektora weszli policjanci, którzy ostatecznie umożliwili strażakom ugasić ogień.

Cóż, zerknijmy jak wyglądają fakty…

Filmik kontra oświadczenie: 1:0. Policjanci przyłapani na – nomen omen – gorącym uczynku.

2. Gniazdowy podżega do zamieszek

To nie koniec incydentów po meczu z Jagiellonią. Do liczonych w dziesiątkach mandatów, tym razem doszło bowiem również do jednej „grubszej” sprawy. Dotyczącej gniazdowego, jak mówią kibice Korony – jednego z nielicznych, który zachował podczas całego blokowania sektora zimną krew. Zacznijmy od początku – po wydarzeniach na powyższym filmiku, gdy policja zamknęła po interwencji strażaków cały sektor, zakazując z niego wychodzić, zaistniało spore niebezpieczeństwo regularnej zadymy, między przepychającymi się do wyjścia, a policjantami uniemożliwiającymi opuszczenie „młyna”. – Po końcowym gwizdku policja zaczęła legitymować kibiców przebywających na Młynie. Mieli do tego prawo, ale po co to robić, skoro każdy z fanów posiada kartę kibica? – przypomina kibic Korony, który opowiedział nam o całej sytuacji. Tak czy owak atmosfera delikatnie się zagęściła. Tutaj pauza i paragraf.

Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe organu administracji rządowej, innego organu państwowego lub samorządu terytorialnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
» § 2.
Tej samej karze podlega, kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego albo osoby do pomocy mu przybranej do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej.

Właśnie ten fragment użyto przy stawianiu zarzutów wobec… gniazdowego Korony Kielce. Dotarliśmy do przyczyn jego zatrzymania. Według policji kibic „podżegał kibiców do przemocy wobec funkcjonariuszy SPPPP w Kielcach w celu zaniechania przez nich czynności służbowych związanych z zabezpieczeniem bezpieczeństwa na stadionie Korony Kielce”.

– Tak, gniazdowy krzyczał: „zachowajcie spokój”, „nie dajcie się sprowokować!”, „nie awanturujcie się!”. Potem jeszcze: „Za co nas zatrzymaliście? Niech jeden policjant się wypowie na ten temat! Takie jest nasze prawo!” czy „Wypuśćcie naszych kibiców i… zawodników Korony Kielce”, w momencie, gdy na sektorze byli już z nami piłkarze. Jeśli to jest podżeganie to w jakim kraju my żyjemy? – relacjonuje kibic Korony będący blisko tych wydarzeń. Według naszej wiedzy policja otrzyma za moment kolejny strzał, w postaci nagrań, potwierdzających wersję kibiców i jednocześnie podważających zarzuty policji. Drugie kłamstwo w tydzień?

Ale to jeszcze nie koniec sprawy gniazdowego. Został on bowiem zatrzymany z uwagi na niebezpieczeństwo mataczenia (?!), a policja sześciokrotnie odwiedzała jego dom w Kielcach. „Bandyta” przebywał bowiem przez kilka dni w Nowym Sączu, skąd zresztą telefonicznie poinformował Komendę, że stawi się na posterunku, gdy tylko wróci do Kielc. Mimo to funkcjonariusze raz jeszcze odwiedzili jego dom. Potem, mimo tego, że prowadzący doping samodzielnie stawił się na komendzie, przetrzymali go tam przez jeden dzień. Ostro.

3. Prawo równe dla wszystkich

Kolejna spośród licznych wpadek policji, jednocześnie pokazująca jaką bujdą na resorach są zapewnienia o tym, że ich interwencje to przede wszystkim chęć „zapewnienia bezpieczeństwa”. Cyrk na Jagiellonii, zamknięte sektory, na trybunach siedzą piłkarze, dzielni policjanci nikogo nie wypuszczają. Jednym z najaktywniej walczących o wypuszczenie kibiców jest Zbigniew Małkowski. Biegnie do centrum dowodzenia policji, po chwili wraca.

„Byłem u gościa i gadałem, powiedział, że wypuszczą ludzi bez legitymowania” – mówi Małkowski do jednego z policjantów. Jak to? Bramkarz klubu piłkarskiego zna się na ochronie bezpieczeństwa LEPIEJ, niż dowódca policji? Wystarczy, żeby przyszedł ktoś o nieco bardziej znanej twarzy i wstawił się za kibicami, by policja zmieniła plan działania?! A jeśli zamiast Małkowskiego przyszedłby tam Jan Nowak z Pinczowa – czy on też mógłby wpłynąć na decyzję policji? Gra toczy się o umożliwienie interwencji strażakom, gra toczy się o bezpieczeństwo ludzi na sektorze, a policjant de facto zrzeka się swojego przywództwa, pozwalając na decyzję Małkowskiemu?

Bramkarz Korony zachował się fenomenalnie, rozładowując sektor, rozluźniając atmosferę i pokazując prawdziwy charakter. A efektem ubocznym jego zachowania jest obnażenie jak bezsensowne jest policyjne zapewnianie, że ich wejście na sektor miało jakikolwiek cel poza prowokacją.

4. Ale oświadczenie. Ale oświadczenie. Ale oświadczenie.

Kłamstwo policji, póki co jedynie w kwestii interwencji strażaków, szybko rozniosło się po mediach, więc rzecznik rozpoczął mgliste tłumaczenia. Świetna robota dziennikarza Radia Plus, który kompletnie zniszczył policjanta, powtarzającego w kółko: „to pańska interpretacja”. Panie władzo, film, który obrazuje wasze kłamstwo to nie jest dzieło Jima Jarmuscha, które wymaga kilkugodzinnych dyskusji w celu ustalenia jak najbardziej trafnej interpretacji. Interpretacja jest jedna: skłamaliście.

Zapraszamy do wysłuchania. Swoją drogą – wiecie, że czasem autoryzowane są nawet materiały dźwiękowe? Jeśli – czysto teoretycznie, nie możemy przecież o tym wiedzieć – rzecznik policji autoryzował ten wywiad i nadal pozostawił w nim takie kompromitujące wypowiedzi – co zalecił wyciąć?

Kieleccy znajomi streścili rozmowę w ten sposób:

„Rzecznik policji: Wydaliśmy oświadczenie
Dziennikarz: W którym kłamiecie, co jest podparte dowodami…
Rp: Ale wydaliśmy oświadczenie…
Dz: Tak, w którym mijacie się z prawdą.
Rp: Ale oświadczenie…”

Reakcja policji na tę szopkę, zdemaskowaną przez Stowarzyszenie Kibiców Korony Kielce? Rozesłanie wezwań do zapłaty mandatu w wysokości 500 złotych za używanie wulgaryzmów podczas imprezy masowej dla wszystkich kibiców zasiadających w młynie. Fani otrzymują wezwania do stawienia się w charakterze „podejrzanego” w sprawie o wykroczenie z art. 141.
Art. 141. Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1.500 złotych albo karze nagany.

W danych policji obok „stu mandatów dla pseudokibiców na łączną kwotę ponad 10 tysięcy złotych” mogą się więc pojawić kolejne, równie ambitne osiągnięcia. Swoją drogą, wczoraj rzecznik policji w rozmowie z „Faktem” zapowiedział, że Ojrzyński i jego podopieczni też nie mogą się czuć bezpieczni. Jeśli będą przeklinać, policja może rozdać im mandaty….

5. Młyn zamknięty, sektor za bramką zablokowany

W reakcji na chuligańskie wybryki kibiców Korony podczas meczu z Jagiellonią, wojewoda Bożentyna Pałka-Koruba zamknęła sektor „Młyn”. Przypomnijmy to jak traumatycznych scen doszło podczas starcia z białostoczanami (od 12 minuty).

Tajemnicą poliszynela jest fakt, że decyzja wojewody była inspirowana i lobbowana przez kielecką policję. Kibice oczywiście uznali, że wobec tego przenoszą się na drugą stronę stadionu, czyli… tuż pod sektor gości. Sprzedaż biletów na trybunę za bramką zablokował jednak klub, słusznie obawiający się zadymy z siedzącymi za skromnym buforem widzewiakami. W efekcie dzięki policji pusty był zarówno młyn, jak i sektor za bramką. Ale nie ma co współczuć kibicom Korony – przecież mogli przepuścić tego strażaka i wtedy policja nawet nie ruszyłaby się z miejsc…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama