We wtorek wieczorem przez Wiedeń do Krasnodaru poleciał Artur Jędrzejczyk. Biorąc pod uwagę, że to chłop jak dąb, jego testy medyczne są tylko formalnością. Legia zarobi na transferze około dwa miliony euro, ale straci najlepszego obrońcę. Samemu piłkarzowi trudno się dziwić – wedle naszych informacji, w Rosji zarobi sześć razy więcej niż Warszawie. Próbowano go umieścić też w lidze włoskiej, ale żaden klub z Serie A nie był w stanie zaproponować chociażby zbliżonych warunków. Z kryzysu odczuwalnego w innych ligach, w Rosji mogą się tylko śmiać… Ruch Legii można określić tylko jednym słowem: kontrowersyjny.
Dwa miliony euro za 26-letniego obrońcę to nie jest mało, jednak za sam awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów UEFA płaci ponad 8,6 miliona euro, później dodatkowo dorzucając milion euro za każde zwycięstwo i pół miliona euro za każdy remis. To dopiero są prawdziwe pieniądze, pozwalające zrobić różnicę na polskim rynku. I wydawałoby się, że właśnie ten „jackpot” powinien być celem Legii. Tymczasem gra o Ligę Mistrzów wygląda jak w latach poprzednich: zaczyna się od wyprzedaży, później będą modlitwy o szczęśliwe losowanie.
Jędrzejczyk był w sezonie 2012/2013 najlepszym obrońcą w ekstraklasie. Nie trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym Legia przegrywa decydujący mecz o awans do Champions League na skutek błędu nowego, niezgranego z resztą defensywy środkowego obrońcy. Prawdziwa kasa leży jednak na boisku i przy przedwczesnych transferach trudno się po nią schylić. Czas pokaże, czy Legia zrobiła rozsądny ruch, ale przeczucie podpowiada, że nie. Zimą sprzedała Wolskiego, teraz Jędrzejczyka. Zgarnęła za nich łącznie około 20 milionów złotych. Jeszcze raz podkreślamy: sam awans do fazy grupowej Champions League gwarantuje 35 milionów. Kolejne sumy można wywalczyć meczami. A i piłkarze po promocji w tych rozgrywkach byliby warci więcej.
Legia połakomiła się na łatwy szmal – tak to trzeba ująć. Łatwy, pewny szmal. A przecież mawia się: kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Na Legii chyba dalej wiśniówka, nie szampan.
* * *
Samemu piłkarzowi nie ma się co dziwić. Sześć razy lepsza kasa w sześć razy lepszej lidze. Eto’o, Kerżakow i Kuranyi, a nie Demjan i Ślusarski.
Dopiero co Jędrzejczyk mówił o chęci zaistnienia w pucharach, marzeniach o grze w Serie A i o tym, że na kasie specjalnie mu nie zależy. Ale że los to figlarz – został wystawiony na ciężką próbę. I prędko zmiękł, przestawił zegarek o dwie godziny do przodu i odleciał do Krasnodaru. Jeśli ktoś puka się w głowę, co robi ten chłopak w Rosji – może już przestać. Rozwikłaliśmy fenomen jego sześciokrotnej podwyżki w stosunku do Legii w klubie uformowanym raptem przed… pięcioma laty.
2008 rok. Metalowe barierki, kamienne siedzenia, wyżłobiony napis z nazwą lokalnego rywala („Kubań”) złożony z białych krzesełek… Tak przed remontem prezentował się obiekt, na którym wkrótce już zacznie biegać „Jędza”. Dziś wokół dawnego, odrestaurowanego komunistycznego rupiecia na ponad 30 tysięcy widzów mienią się kolejne boiska. A w Krasnodarze jest ich na horyzoncie mniej więcej tyle, co pałaców kultury w Moskwie: 6 obiektów pierwszego zespołu, kolejne 12 akademii. Wszystko na życzenie człowieka, którego majątek Forbes wycenił na 8,2 miliarda dolarów…
A prezydent Siergiej Galicki to po prostu – daleko nie przemierzając – antonim Ireneusza Króla. Gość, który na wnioskach licencyjnych tylko wygrywał i wywindował przed komisją klub najpierw do II, a potem do I ligi, m.in. kosztem upadających: Saturna Ramienskoje i Amkara Perm. Człowiek, który nie robił draki i sumiennie dbał o to, by jego do niedawna raczkujący twór dosięgnął elity, choćby dzięki kruczkom prawnym. Nie stworzył może jeszcze potęgi na miarę firmy „Magnit” (potężna sieć hipermarketów), której jest współwłaścicielem, ale jego klub jest na spokojnym dziesiątym miejscu w Rosji. W końcówce rozgrywek potrafił jednak zmiażdżyć m.in. magnatów z Anży aż 4:0. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia…
Jędrzejczyk trafia na idealne warunki, bo Krasnodarowi towarzyszy zresztą lekka atmosfera absurdu: brak tradycji, ale wsparcie ponad 20 tysięcy widzów na trybunach. Wspomniany brak presji, ale niemal nieograniczony budżet. American Dream po rosyjsku. Jędza zamiast jeść ulubione kebaby, od dziś będzie mógł przestawić się na coś bardziej ekskluzywnego – całe tiry czerwonego kawioru…
A co więcej, chwytając ofertę z FK, później można nawet dalej. Bo jeśli najlepszy stoper ekstraklasy marzy o Lidzę Mistrzów – niech tylko nie schodzi poniżej pewnego poziomu, a z trampoliny wybije się do najmożniejszych. Najlepiej ten przykład potwierdza Jura Mowisjan z Armenii, który jeszcze na jesieni huknął do siatki 9 razy w barwach FK, a a dziś kibice Spartaka chóralnie kibice skandują jego nazwisko po transferze za 7,5 bańki euro.
Jeśli mielibyśmy naszemu graczowi na odchodne jeszcze czegoś życzyć, to tylko, aby jak najprędzej dołączył do latynoskiego duetu. Joazinho – najlepszy w klasyfikacji MPV, bramek i asyst (19) i najlepszy lewoskrzydłowy sezonu wg Sports.ru i Wanderson (hat-trick przeciwko Anży, 13 goli w lidze). Obaj powtarzają, że w Krasnodarze czują się znakomicie, bo w ponad 700-tysięcznym miasteczku mają na tyle luzu, że uczą się tańczyć lambadę, pomiędzy lekcjami rosyjskiego. Już wkrótce kolejnym gościem do tańca i do różańca może być Jędrzejczyk.
Pisaliśmy jeszcze wczoraj, że najbardziej przyjaznym miejscem Polaków na wschodzie jest Grozny. Po odejściu trenera Czerczesowa nabieramy powoli wrażenia, że szybko w naszych rodakach zakocha się Slavoljub Muslin. Zwłaszcza, że były trener Lokomotiwu, Szachtara czy Lokeren akurat na pozycji stoperów nie mógł się do tej pory specjalnie nikim pochwalić. A na tle nierównych Martynowycza, Tubicia czy Teikeu „Jędza” nie powinien wypadać blado.
Cofnijmy się raptem o kilka dni, kiedy rozmawialiśmy z bohaterem ewentualnego tranfseru.
Na razie nie mam jednak pieniędzy by poważniej inwestować w nieruchomości, więc szukam jednego mieszkania tutaj i ograniczyłem się do zakupu jednego w Dębicy.
Dla rodziców?
Rodzice swoje już mają, więc siłą rzeczy nie potrzebują następnego. Brata tam pewnie wcisnę, bo ożenił się z dziewczyną, która dzień w dzień dojeżdża do pracy w Dębicy trzydzieści kilometrów. Więc po co mają tam siedzieć, skoro będzie stało coś wolnego?
(….)
Gdybyś teraz dostał ofertę z Tereka na takie pieniądze, jakie zarabia Rybus?
Po Lidze Mistrzów pewnie bym odszedł.
A gdyby się zgłosiła Genoa, na której – nigdy tego nie ukrywałeś – bardzo ci zależało?
Włoska liga dla obrońców jest najlepsza. Chciałbym spróbować swoich sił tam.
OK, to masz do wyboru Ligę Mistrzów i Serie A – obojętnie czy to Genoa, czy Torino.
Nie wiem, zastanawiałbym się. Miałbym dylemat. Ale jeżeli trafia się okazja, to chyba warto spróbować… Chyba nigdzie nie dostanie się takiej kasy jak w Rosji, bo tymi dolarami to oni rzucają na prawo i lewo. Z drugiej strony Europa… Sam nie wiem, naprawdę. Dla Legii, wydaje mi się, dużo zrobiłem, ale jeszcze coś mi zostało do osiągnięcia.
***
Do niedawna jego priorytetem pozostawało kupić mieszkanie w Warszawie. Teraz, jeśli ostatecznie podpisze kontrakt, będzie mógł sobie na to pozwalać – lekką ręką – z raz w miesiącu, a w rodzinnej Dębicy nawet co tydzień. Ciekawe tylko, czy starczy mu braci do zapełnienia lokali…

