Jaga chce Pawłowskiego, dziś umiera Polonia, Borussia nie chciała Krychowiaka

redakcja

Autor:redakcja

28 maja 2013, 08:33 • 10 min czytania

Zapraszamy na wtorkowy przegląd prasy. Tomasz Frankowski pisze dziś dla Faktu, prezes Leśnodorski ocenia powrót Ljuboi do zespołu, poza tym mamy rozmowę z Wawrzyniakiem, dużo gorszą z Krychowiakiem i nowym dyrektorem akademii piłkarskiej Zagłębia Lubin.

Jaga chce Pawłowskiego, dziś umiera Polonia, Borussia nie chciała Krychowiaka
Reklama

FAKT

Tomasz Frankowski dla „Faktu”: Legia wcale nie zdominuje ligi

Reklama

Legia zdobyła mistrzostwo Polski jak najbardziej zasłużenie i z tego miejsca składam im szczere gratulacje. Już w rundzie jesiennej prowadziła z pięcioma punktami przewagi. Zespół z Łazienkowskiej grał równo, miał szeroką kadrę, dobrego trenera i najwyższy budżet. Jeśli to wszystko nie złożyłoby się na tytuł, to można by mówić o klęsce. Legioniści stanęli na wysokości zadania, a trzeba też pamiętać, że do mistrzostwa dołożyli Puchar Polski. Dublet w Polsce nie przytrafia się często. Lech Poznań w pewnym momencie sezonu złapał wiatr w żagle i deptał warszawianom po piętach, ale w końcówce jadą już na „oparach”, choć pewnie kibice w stolicy Wielkopolski są zadowoleni z wyniku Kolejorza. W drugim sezonie pracy przy Bułgarskiej trener Mariusz Rumak wywalczył wicemistrzostwo. Ten szkoleniowiec wykonuje kawał dobrej roboty i miejmy nadzieję, że na tym nie poprzestanie, jak kilku jego starszych kolegów w ostatnich sezonach. Głównym atutem Legii była wyrównana kadra. Jako jedyny zespół w lidze mieli 20 zawodników o bardzo podobnych umiejętnościach. W środku pomocy bardzo dobrze radzili sobie Vrdoljak, فukasik i Furman, a w odwodzie był jeszcze Gol czy Radović. Podobnie wyglądała defensywa, gdzie w razie potrzeby na ławce siedziało czterech równorzędnych partnerów. Atak też stał na wysokim poziomie, bo każdy z napastników strzelił co najmniej pięć goli.

Prezes Legii: Powrót Ljuboji to dobry pomysł

Oglądał pan mecz Lecha z Podbeskidziem?
– Nie, byłem w drodze do Londynu na finał Ligi Mistrzów. Dostałem informację, że zespół z Poznania przegrywa 0:2 i wtedy zaczęły się nerwy. Później była już tylko wielka radość.

To pierwszy dublet Legii od osiemnastu lat. Zaliczył pan mocne wejście do klubu.
– Ja bym powiedział, że nawet potrójna korona. Mistrzostwo wywalczyła też przecież Młoda Legia. To wielki sukces, gratuluję tym chłopakom. Poza tym ciągle walczą nasi juniorzy. Szkoda tylko, że zawieszono mecz o Superpuchar. No ale w sumie możemy zagrać sami ze sobą (śmiech).

Umowa z trenerem Janem Urbanem kończy się w czerwcu. Jesteście już dogadani?
– Kilka miesięcy temu ustaliliśmy, że usiądziemy do stołu po zakończeniu sezonu. Teraz wszystko jest rozstrzygnięte, więc pewnie odczekamy kilka dni i porozmawiamy. Powinniśmy się dogadać bez problemu.

RZECZPOSPOLITA

Lewandowski w drodze do Bawarii

Odchodzący trener Bayernu Jupp Heynckes po meczu nie ugryzł się w porę w język i przejście Roberta Lewandowskiego ogłosił jako przesądzone. „Wszyscy wiedzą, że Mario Goetze już jest kupiony, a i Lewandowski nie każe na siebie długo czekać” – to zdanie z konferencji prasowej zwycięzców, pierwszy oficjalny głos z Bayernu w sprawie przejścia Polaka, raczej atmosfery między finalistami nie poprawi. Ale Bayern i Borussia muszą usiąść do negocjacji, żadnego innego sensownego wyjścia dziś nie widać. Piłkarz i jego menedżer Cezary Kucharski nie chcą komentować informacji o transferze. Ale wiadomo nie od dziś, że Lewandowski jest już myślami w innym klubie – niemieckie i angielskie media informowały nawet, że jego menedżerowie, Kucharski i jego szwajcarski wspólnik Maik Barthel, byli gośćmi na fecie Bayernu. To nieprawda, bawili się na przyjęciu Borussii w londyńskim National History Museum. Ale i napastnik, i jego otoczenie są nastawieni na zmianę klubu i Borussia może zostać na najbliższy sezon ze sfrustrowanym piłkarzem, na którym w dodatku za rok nie zarobi, bo Polakowi skończy się kontrakt. Robert nie ma klauzuli odstępnego, którą miał Mario Goetze, więc Bayern nie uniknie bezpośrednich targów z Borussią. Za tydzień, najpóźniej dwa, wszystko ma być już jasne.

GAZETA WYBORCZA

Richard Grootscholten dyrektor Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębie.

Można powiedzieć o panu „latający Holender”?
– Chyba tak (śmiech ). Swoją karierę trenerską rozpocząłem ponad 20 lat temu w Holandii i przeszedłem wszystkie szczeble: od trenera młodzieży do członka sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu Sparty Rotterdam, czyli małego klubu pośród wielkich. Pracowałem też w Kanadzie i Rosji. Jako przedstawiciel Holenderskiej Federacji Piłkarskiej jeździłem po świecie, organizując kilkutygodniowe kursy szkoleniowe w RPA i w Mozambiku. Ostatnio miałem oferty pracy z Rosji, Indii i Irlandii, ale zdecydowałem się na przyjęcie propozycji Zagłębia Lubin.

Dlaczego człowiek z Holandii, czyli fabryki piłkarskich talentów, zdecydował się na pracę w Polsce, która pod tym względem może uchodzić prawie za pustynię? I to jeszcze w klubie z jednego z najmniejszych miast w ekstraklasie.
– Dla mnie nie liczą się nazwy klubów czy wielkość miast. Chcę za to brać udział w projektach ambitnych, wspólnie coś budować i tworzyć. Chcę pracować z ludźmi, którzy tak jak ja są pochłonięci pasją futbolu i starają się podnieść swój poziom. Chodzi zarówno o zawodników, trenerów, jak i wszystkich, którzy są w danym klubie. W Zagłębiu Lubin właśnie takich ludzi spotkałem. Rozmawialiśmy kilka miesięcy, osobiście sprawdzałem, czy za budową Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębia stoją czyny, czy tylko słowa. Wiadomo bowiem, że wiele klubów tylko deklaruje inwestycje w młodzież, bo takie hasło dobrze się sprzedaje, a naprawdę niewiele za tym stoi. W Zagłębiu jest inaczej. Tu naprawdę możemy wspólnie zrobić duży postęp i wejść na nowy poziom.

Przed przyjazdem do Polski z kimś się pan konsultował?
– Dobrze znam Leo Beenhakkera, Roberta Maaskanta czy Stana Valckxa, którzy tu pracowali. Rozmawiałem z nimi o polskiej piłce i Zagłębiu.

Inaki Astiz: Chcę zostać w Legii

– Jestem tu szczęśliwy. Mam nadzieję, że się dogadamy – mówi Inaki Astiz, filar defensywy Legii, któremu 30 czerwca kończy się kontrakt. Astiz, 29-letni obrońca, który w Legii gra od sześciu lat, to najważniejszy piłkarz Legii z wygasającą umową. Kontrakty kończą się także Danijelowi Ljuboi, Michałowi Ł»ewłakowowi i Dicksonowi Choto, ale każdy z nich, choć z różnych względów, nie jest już potrzebny Legii na boisku. 30 czerwca upływa też ważność umowy Marka Saganowskiego, ale to, że napastnik ją przedłuży, jest pewne. Astiz? – Z Inakim już były rozmowy, ale nie za bardzo wyszły – powiedział w niedzielę w TOK FM prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Wcześniej pojawiły się doniesienia, że Hiszpan może odejść do Rosenborga Trondheim. Co na to Astiz? – Czasami mam wrażenie, że wszyscy wiedzą więcej niż ja. W najbliższych dniach mój menedżer pojawi się w Warszawie po to, aby negocjować mój kontrakt. Chcę tu zostać – zapewnił po poniedziałkowym treningu.

SPORT

Zieliński o szpalerze: Korona nam z głowy nie spadnie

Ani trener ani piłkarze Ruchu Chorzów nie mają problemu z tym, że będą musieli w czwartek oddać szacunek Legii Warszawa. – Później musimy ją za to stłamsić, zdusić – mówi Marek Szyndrowski. – Jest to wymóg regulaminowy, więc oczywiście my się dostosujemy i wypełnimy go. Korona nam z głowy nie spadnie jeśli w ten sposób uhonorujemy mistrzowską Legię – mówi Jacek Zieliński, trener Ruchu Chorzów, o szpalerze, w jaki będą się musieli ustawić piłkarze Ruchu przed czwartkowym meczem. Jego zawodnicy też nie mają z tym problemu. – Mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie – mówi Marcin Malinowski. – Jeśli trzeba będzie oddać szacunek Legii, to naturalnie go oddamy. Nie będziemy mieli z tym problemu – dodaje فukasz Janoszka. Podobnie twierdzi Marek Szyndrowski. Z tym, że później… – Będziemy starali się ją pokonać i odesłać z kwitkiem do domu. Co tam zresztą będziemy się starali… My musimy Legię stłamsić, zdusić, wyrwać jej z gardła trzy punkty. Nie mamy innego wyboru – podkreśla.

„Ktoś w Chorzowie dobrał po prostu nieodpowiedni zestaw ludzi”

Podbeskidzie i Bełchatów, które wiosną szaleńczo gonią bezpieczną strefę, na dwie kolejki przed końcem ligi wciąż mają szanse na utrzymanie. To cieszy Marcina Adamskiego, byłego obrońcę m.in. Rapidu Wiedeń, a obecnie eksperta Polsatu. – Oba zespoły plasują się obecnie w czołówce tabeli. Chodzi oczywiście o tabelę rundy wiosennej. Ich degradacja oznaczałaby, że spadają drużyny na tę chwilę wcale nie najsłabsze. Szkoda byłoby każdej z nich. Cieszę się, że obie wciąż mają szanse na uratowanie miejsca w ekstraklasie – przyznaje. Co natomiast były reprezentacyjny defensor sądzi o „Niebieskich”, którzy wciąż jeszcze nie utrzymali się w lidze? – Ruch to drużyna bardzo specyficzna. Zmieniła się wraz z odejściem trenera Waldemara Fornalika, czołowego obrońcy Rafała Grodzickiego i najlepszego strzelca Arkadiusza Piecha. Od tego momentu piłkarze Ruchu nie potrafią się pozbierać. Konstruują składne akcje, zdobywają bramki, ale w defensywie spisują się katastrofalnie. Strzelić w Gdańsku cztery gole i nie wygrać to duża sztuka. Ktoś w Chorzowie po prostu odbrał nieodpowiedni zestaw ludzi. Dlatego mówimy teraz o zespole, który zaliczył chyba najbardziej spektakularny „zjazd”- nie ukrywa Adamski.

POLSKA THE TIMES

Krychowiak: Nie było żadnej oferty z Borussii Dortmund. To plotka

Na następny sezon zostaje Pan w Stade Reims, czy zmienia Pan klub?
– Na dziś ciężko mi jest na to pytanie odpowiedzieć. Na razie nie dostałem żadnej konkretnej oferty z żadnego klubu, więc jeśli jakiś zespół będzie zainteresowany moją osobą, to wtedy taką ofertę rozważę. Umówiony jestem z klubem, że w razie dostania dobrej propozycji z innej drużyny, która będzie zadowalająca, będę mógł odejść.

Nie tak dawno francuski dziennik „L’Equipe” pisał, że Borussia Dortmund jest zainteresowana Pana osobą i podobno złożyła ofertę.
– Nic mi o tym nie wiadomo, żadnej oferty z Borussii dotąd nie dostałem. Obecnie mało jest prawdopodobne, że dołączę do Roberta, Kuby czy Łukasza. Możliwe, że jest to plotka dziennikarska.

Powrót do Girondins Bordeaux, Pana byłego klubu, jest mało prawdopodobny?
Myślę, że coś takiego nie będzie miało miejsca. Sprawa z Bordeaux jest jak na razie zamknięta.

SUPER EXPRESS

Dziś umrze Polonia Warszawa?

To może być najczarniejszy dzień w ponadstuletniej historii Polonii Warszawa. Dziś mija termin spłaty wielomilionowych długów, jakie ma ten zasłużony klub. Jeśli komisja licencyjna nie dostanie dowodów, że „Czarne Koszule” uregulowały zobowiązania, to po raz kolejny odmówi Polonii prawa do gry w Ekstraklasie w przyszłym sezonie, a to będzie oznaczało koniec klubu w obecnym kształcie. – Ireneusz Król po raz kolejny obiecał, że ureguluje zaległości. Dziś do godz. 16 ma przelać pieniądze niezbędne do tego, aby Polonia mogła jednak licencję dostać – powiedział nam Grzegorz Popielarz, przedstawiciel stowarzyszenia próbującego ratować klub. Tyle że ani on, ani nikt inny nie wierzy, że Król dotrzyma obietnicy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wawrzyniak: Wymagajcie od nas Ligi Mistrzów

Zawsze najładniej opowiadał pan o porażkach. Teraz może w końcu powiedzieć pan o sukcesie.
– Mamy najlepszą drużynę w Polsce. Pod każdym względem. Zawsze byli w niej liderzy. Jak komuś słabiej szło, to znalazł się taki, który ten zespół ciągnął. Mamy Kubę Koseckiego, Danijela Ljuboję, Miro Radovicia, Artur Jędrzejczyk dał dużo spokoju w tyłach, DuŁ¡an Kuciak zrobił swoje. I nasza młodzież. Rok temu Daniel فukasik był anonimową postacią. Dziś to reprezentant Polski.

A Jakub Wawrzyniak?
– O sobie nie chcę mówić. Wolę o kolegach, bo naprawdę dobrze grali.

Młodzi zawodnicy pytani o liderów drużyny, zawsze wymieniają także pana.
– Wymieniają, bo trochę gram w tym klubie, mam doświadczenie, za sobą mecze w reprezentacji Polski. Tyle że ostatnio za dużo nie dałem naszej drużynie. Jak już mówiłem, byli inni, którzy pociągnęli ten zespół. Zimą przyszło do nas czterech zawodników, każdy z nich dołożył swoją cegiełkę do tytułu, transfery były bardzo trafione. Dlatego w mojej ocenie mistrzostwo jest jak najbardziej zasłużone. Teraz trzeba jeszcze skupić się na dwóch pozostałych meczach, aby być najlepszym pod każdym względem. Czyli wygrać najwięcej meczów, zdobyć najwięcej bramek, a stracić najmniej w lidze. A przecież jeszcze doszedł kolejny sukces Młodej Legii, która także sięgnęła po mistrzostwo kraju. Jeszcze tylko musimy wykreować króla strzelców i wszystko będzie ekstra.

Zamieszanie wokół transferu Bartłomieja Pawłowskiego.

W Jagiellonii Białystok liczą, że Bartłomiej Pawłowski wróci z Widzewa po zakończeniu wypożyczenia. W styczniu Jagiellonia i Widzew podpisały umowę o wypożyczeniu Bartłomieja Pawłowskiego do końca 2013 roku. W kontrakcie wpisano kwotę odstępnego, za którą łodzianie mogą wykupić piłkarza. Jeśli wpłacą na konto Jagiellonii 50 tys. euro, Pawłowski stanie się ich zawodnikiem. Jednak po decyzji komisji licencyjnej, która nałożyła na Widzew zakaz transferów gotówkowych, pojawiła się wątpliwość, czy łódzki klub będzie mógł wykupić napastnika. Rozwiał ją rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski, stwierdzając: – Prawo nigdy nie działa wstecz. Zakaz więc nie dotyczy Pawłowskiego. Taką wykładnię dostałem z departamentu rozgrywek. Umowa o wypożyczeniu piłkarza została zawarta w styczniu, kiedy Widzew nie miał zakazu, więc nie ma przeszkód, aby Pawłowski pozostał w zespole z al. Piłsudskiego. Po świetnej rundzie wiosennej 21-latka chciałyby mieć także inne kluby. Zainteresowana jego pozyskaniem jest Legia Warszawa.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama