Zapraszamy na środowy przegląd prasy. Dziś między innymi rozmowa z mamą Łukasza Piszczka, wywiady Juergenem Kloppem czy Mariuszem Lewandowskim i kilka mniejszych tekstów, do których warto zajrzeć.
FAKT
Rozmowa z mamą Łukasza Piszczka.
Mechanik samochodowy, asystenka farmaceuty, budowlaniec, przedszkolanka. Handlowiec, ogrodnik, instruktor nauki jazdy, ekonomistka, ochroniarz i kosmetyczka. Takie zawody zdobyli koledzy z podstawówki Łukasza Piszczka, którego losy potoczyły się nieco inaczej niż rówieśników i w sobotę wieczorem zagra w finale Ligi Mistrzów. Jak to się stało, że najmniejszy w klasie chłopak wyrwał się ze swojej śląskiej wsi i dotarł aż tak daleko? Najlepiej wie to jego matka, która nigdy nie wypowiadała się na temat syna, ale teraz zrobiła wyjątek specjalnie dla czytelników Faktu. – Właśnie szykujemy się do wyjazdu na Wembley! Już jesteśmy praktycznie spakowani. Bardzo to przeżywamy, ale cieszymy się, że tam będziemy. I to całą rodzinką, z braćmi i siostrzeńcem. Siedzimy już na walizkach i nie możemy się doczekać – mówi cała w skowronkach Halina Piszczek. Do Londynu najchętniej pojechałyby całe Goczałkowice. To właśnie w tej dużej wsi pod Pszczyną zawodnik Borussii stawiał pierwsze, nie tylko, piłkarskie kroki. – Był naprawdę dobrym dzieckiem. Nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. Nauczycielki nigdy się na wywiadówkach na niego nie skarżyły. Wiadomo, że mógłby się troszeczkę lepiej uczyć, ale piłka zajmowała mu mnóstwo czasu. Od małego spotykał się z kumplami ze swojej ulicy (Kopernika) i grali w piłkę już jak był w przedszkolu.
Co dalej z Polonią? Stowarzyszenie ma swoje pomysły.
Fani Polonii Warszawa nie dają za wygraną i robią wszystko, aby drużyna nie przestała po sezonie istnieć. Stowarzyszenie Klubu Sportowego Polonia Warszawa zorganizowało we wtorek konferencję, na której przedstawiono oświadczenie. Znalazł się w nim apel do Ireneusza Króla (49 l.) zrobił wszystko, co możliwe, żeby otrzymać licencję na grę w ekstraklasie. Stowarzyszenie zapowiedziało, że jeśli prezes wykaże dobrą wolę, pomogą w rozmowach z wierzycielami. Jeśli jednak klub z Konwiktorskiej nie zostanie dopuszczony do rozgrywek w elicie, to stowarzyszenie będzie starało się znaleźć inwestora na własną rękę i wystartować w którejś z niższych klas rozgrywkowych. Czarne Koszule są jedynym klubem, który nie otrzymał 15 maja licencji na grę w ekstraklasie. Do końca miesiąca wyjaśni się, czy ostatecznie nie wystartuje w przyszłorocznych rozgrywkach. – Naszym głównym celem jest ratowanie klubu przed upadkiem. Drugie spotkanie z mediami planujemy po zakończeniu procesu licencyjnego – powiedział podczas wtorkowej konferencji prasowej prezes stowarzyszenia Grzegorz Popielarz. Jednym z pomysłów na ratowanie Polonii, jeśli ta nie otrzyma licencji, jest odkupienie licencji w I lidze. Na łamach Faktu pisaliśmy już, że prezes Kolejarza Stróże Stanisław Kogut jest gotów podjąć rozmowy ze stołecznym klubem.
RZECZPOSPOLITA
Tekst o transferowej karuzeli z Mourinho w tle.
W Anglii trenerów zmienią wszystkie kluby, które są już pewne gry w Lidze Mistrzów, Manchester United, City i Chelsea. We Włoszech dwie z trzech najlepszych w tym sezonie, Napoli i Milan, a i Inter, największy utracjusz futbolu w czasach przed Abramowiczem, stracił wiarę w Andreę Stramaccioniego i będzie pewnie próbował wrócić do wielkości pod innymi rządami. W Hiszpanii zmiana warty u wicemistrza Realu i w czwartym w tabeli Realu Sociedad, rewelacji tego sezonu (trener Philippe Montanier właśnie ogłosił, że przechodzi do Rennes), w Niemczech nowego szefa dostanie mistrz Bayern, we Francji mistrz PSG. Zmieniają trenerów, z własnej woli albo z konieczności, aż cztery kluby z pięciu najbardziej dochodowych na świecie: Real, United, Bayern, Chelsea, „pas” mówi tylko Barcelona. Zmienia trenerów trzech z czterech najgłośniejszych w ostatnich latach nuworyszy, czyli PSG, City i Anży. Czwarty nuworysz Monaco (właśnie się okazało, że oprócz Falcao z Atletico Madryt za 60 mln euro kupi też Joao Moutinho i Jamesa Rodrigueza z Porto za 70 mln), na razie zostaje przy Claudio Ranierim. Pewnie do pierwszego potknięcia, jak to było kiedyś z Chelsea po przejęciu jej przez Romana Abramowicza, gdy Ranieri musiał ustąpić miejsca Mourinho. Niektóre zagadki już są wyjaśnione. Wiadomo, że za Aleksa Fergusona będzie w Manchesterze United David Moyes, za Roberto Manciniego w City Manuel Pellegrini, a Bayern już dawno wyjaśnił najbliższą przyszłość swoją i Pepa Guardioli. Ale i tak europejski futbol wygląda dziś jak szachownica, którą ktoś wywrócił do góry nogami i rzucił na odchodne: „Macie kilka tygodni, żeby to poukładać od nowa”.
GAZETA WYBORCZA
Mariusz Stępiński: Nie powiem źle o Widzewie
Coraz więcej ludzi krytycznie ocenia twój wybór. Michał Probierz powiedział, że jeżeli miałbyś trochę godności i honoru, to nie powinieneś odchodzić za darmo. Zbigniew Boniek też jest zdziwiony twoją decyzją.
– Ale nikt z tych ekspertów nie zna do końca sytuacji, jaka była w klubie. Nikt nie zna sedna tej historii. A ja nie zamierzam się negatywnie wypowiadać o klubie. Zostawię to dla siebie. Jeżeli ktoś ma ochotę mnie krytykować, to proszę bardzo.
Nie masz choćby najmniejszego poczucia winy, że najlepiej dla obu stron byłoby, gdybyś przedłużył umowę z wpisaną sumą odstępnego?
– Powiem tak: gdy Michał Wlaźlik [dyrektor zarządzający sportem w Widzewie – przyp. red.] rozpoczął rozmowę na ten temat, Sylwester Cacek wszedł mu w słowo. Powiedział, że nie ma w ogóle o czym mówić, o żadnym transferze gotówkowym. Mówił, że nikt za mnie nie zapłaci więcej pieniędzy. Podał przykład, że jeżeli idziesz do sklepu i kupujesz bułkę za 30 groszy, to nie zapłacisz za nią 30 zł. Po słowach prezesa Cacka w gabinecie zapadła cisza i na tym się skończyło. Widzewowi zawdzięczam bardzo dużo, trenerowi Radosławowi Mroczkowskiemu również. Poszedłem do niego i podziękowałem za wszystko. Powiedziałem, że jestem mu wdzięczny. Chciałbym, żebyśmy kiedyś do siebie zadzwonili i pogadali jak człowiek z człowiekiem i nie rozstawali się w niemiłej atmosferze. Czasami tak bywa, że trzeba się pożegnać…
Jak uważasz: czy to Widzew i trener Mroczkowski wypromowali cię, czy sam na to zapracowałeś, grając w młodzieżowych reprezentacjach?
– Jeszcze raz powtórzę, że bardzo dużo zawdzięczam trenerowi Mroczkowskiemu. Ale wydaje mi się jednak, że trochę się szkoleniowcowi odpłaciłem. Nie sądzę, że tę szansę dostawałem na wyrost. Starałem się, jak mogłem, strzelałem gole i asystowałem. Wiadomo, że zdarzały się też słabsze spotkania, podobnie jak wszystkim.
Cwetan Genkow – obrażony napastnik na wydaniu
– Czy Genkow jest w stanie się u nas odbudować? Zostały jeszcze trzy mecze, po nich zobaczymy – ucina trener Tomasz Kulawik. Oficjalnie w klubie temat szerokim łukiem obchodzą niemal wszyscy, a Bułgar milczy. Wiele jednak wskazuje na to, że jego czas przy Reymonta powoli dobiega końca. – Cwetan nie zarabia mało, a w Wiśle się nie przelewa, więc pewnie wkrótce będziemy rozmawiali o jego przyszłości – przyznaje Emil Danczew, menedżer Genkowa. Od pewnego czasu Bułgar w Krakowie nie czuje się dobrze. Nie jest duszą zespołu, często wraca do ojczyzny, a do tego wiele czasu spędza w gabinetach lekarzy. W ekstraklasie zagrał 18 z 28 spotkań i zdobył cztery bramki, co plasuje go na 34. miejscu klasyfikacji strzelców. Ex aequo z 17 innymi zawodnikami, np. pomocnikiem Łukaszem Gargułą, obrońcą Tomaszem Jodłowcem (Śląsk) czy napastnikiem Edim Andradiną (Pogoń). W piątek we Wrocławiu Genkow wszedł na pół godziny, pierwszy raz od ponad miesiąca. – Za dużo do gry nie wniósł, nie miał żadnej sytuacji. Ale ważne, że wrócił, bo kontuzja się przedłużała – podkreśla trener Kulawik.
SPORT
„Dawniej po takich błędach posądzanoby, że sprzedali mecz”
– Dawniej takie błędy, jakie teraz przytrafiają się obrońcom Ruchu, kończyłyby się posądzeniami o sprzedaż meczu. To nie żart lecz szczera prawda. W tej chwili współczuję trenerowi Jackowi Zielińskiemu, jest mi go autentycznie żal. Jakąkolwiek bowiem podejmie decyzję personalną, a ona „nie wypali”, jego obwinią za niepowodzenie. Cała czwórka obrońców w meczu z Pogonią zagrała katastrofalnie. – podkreśla Marian Piechaczek. I sugeruje, że dobrym rozwiązaniem mogłoby być przesunięcie do obrony Marcina Malinowskiego. – Jestem pewien, że Ruch nie spadnie z ekstraklasy – rozpoczyna Jan Benigier, były napastnik chorzowian. – Mam jednak sporo zastrzeżeń do gry piłkarzy, a zwłaszcza postawy obrońców. Zresztą strata siedmiu goli w ostatnich dwóch meczach mówi sama za siebie. Nie chcę operować nazwiskami, ale wszyscy chyba się zgodzimy, że trzy bramki stracone w meczu z Pogonią mają na sumieniu stoperzy Ruchu. Oczywiście można było zaradzić nieszczęściu. Jeżeli widzimy, że nasi koledzy z obrony są słabo dysponowani, to trzymamy piłkę jak najdalej od własnej bramki, w środku pola, a najlepiej na połowie rywala. Tego cwaniactwa i mądrości mi brakowało – nie ukrywa.
DZIENNIK POLSKI
Głowacki: Bez wzmocnień czeka nas walka o utrzymanie
– To nie była kwestia braku jednego zawodnika – mówi piłkarz o meczu we Wrocławiu. – Wisła miała po prostu słaby dzień. Organizacja gry wyglądała kiepsko. Tego dnia nie potrafiliśmy być zespołem, a że w dodatku trafiliśmy na niekonwencjonalnie i kombinacyjnie grającego przeciwnika, to skończyło się tak, jak widzieliśmy. O młodych zawodnikach, dla których Głowacki jest wzorem, mówi natomiast: – Wszyscy młodzi chłopcy mają jeszcze dużo nauki przed sobą. Po meczu z Koroną ktoś mnie zapytał, czy na tych chłopakach można budować taką Wisłę, która będzie walczyła o mistrzostwo. Pewnie na niektórych tak, ale ta drużyna musi być też wzmocniona doświadczonymi, dobrymi zawodnikami, żeby młodzi mogli uczyć się od starszych. A co do meczu ze Śląskiem, to takie spotkania są też dobrą szkołą dla młodzieży. Trochę sprowadzają ją na ziemię. W dłuższej perspektywie ta dobra lekcja im się przyda. Głowacki podkreśla, że nie można budować drużyny tylko na młodych zawodnikach, bo to w kolejnym sezonie może zakończyć się katastrofą. Piłkarz mówi również, że drużynie nie służy obecna sytuacja, w której nikt nie wie, jak zespół będzie wyglądał za dwa miesiące.
SUPER EXPRESS
Prezes Śląska między innymi o komentarzach na temat trenera Levego.
Nie za szybko podpisaliście nową umowę z trenerem Stanisławem Levym? Internet aż huczy od wpisów wyśmiewających Czecha.
– O jakie wpisy chodzi?
Dotyczące domniemanych alkoholowych inklinacji trenera.
– Ich autorom trzeba przypomnieć, że granica pomiędzy nieszkodliwym żartem a zniesławieniem jest bardzo cienka. My nie mamy nic do zarzucenia szkoleniowcowi. Trener nie musi mieć urody modelki i wszystkim się podobać! Ma dobrze pracować. A z pracy pana Levy’ego jesteśmy bardzo zadowoleni.
Chciałby pan, żeby Sebastian Mila został w Śląsku?
– Bardzo! To piłkarz, który ma istotny wpływ na postawę zespołu, kreuje jego poczynania. Ale chcieć i móc to dwie różne sprawy. Są rozbieżności w oczekiwaniach finansowych Sebastiana i naszych możliwościach. Rozmawiamy z jego menedżerem, niebawem przedstawimy mu nową propozycję umowy, ale dziś nie zagwarantuję, czy Sebastian będzie do dyspozycji trenera w przyszłym sezonie.
Drobiazg o podgrupach w reprezentacji Fornalika.
Jeśli mowa o grupkach, jakie utworzyły się w narodowym zespole, to w sumie są trzy. Pierwsza to Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek, trzymający się ze sobą i na boisku, i poza nim. Druga to Robert Lewandowski i Wojtek Szczęsny, od dawna darzący się dużą sympatią, spędzający nawet wakacje ze sobą. Trzecia to cała reszta, stojąca niżej w hierarchii szatni. I to głównie z tej trzeciej grupki dochodzą głosy, że atmosfera nie jest, delikatnie mówiąc, najsilniejszą stroną tego zespołu. Są opinie, wśród samych piłkarzy, że Błaszczykowski ze swoim specyficznym charakterem nie jest dobrym kapitanem, że powinien zastąpić go ktoś inny. Do zmiany noszącego opaskę w najbliższym czasie jednak nie dojdzie, ale reprezentanci muszą coś zrobić, aby atmosfera się poprawiła. Nie muszą się uwielbiać, jednak dla dobra kadry muszą się pogodzić!
PRZEGLĄD SPORTOWY
Klopp: Jestem zachwycony Piszczkiem
Co pan zrobił z Robertem Lewandowskim, a zwłaszcza z Jakubem Błaszczykowskim, którzy rozgrywają najlepszy sezon w życiu?
– Pracowałem z nimi tak, jak z innymi zawodnikami Borussii. Po prostu Robby i Kuba są świetnymi piłkarzami, którzy pokazują teraz, jak wielkie mają możliwości i potencjał.
A który z Polaków z BVB miał największy wpływ na grę Borussii w tym sezonie?
– Każdy miał olbrzymi, tak jak każdy korzystał z niesamowitej formy pozostałych moich piłkarzy. Ale najwspanialszy i najlepszy sezon rozgrywa zdecydowanie Łukasz Piszczek. Nie znam zbyt wielu zawodników, którzy mając takie problemy, jakie ma Łukasz, byliby w stanie grać na tak wysokim poziomie. Nie chcę bawić się w lekarza i tłumaczyć, co mu dolega, ale naprawdę nie ma wielu piłkarzy na świecie, którzy przy takich kłopotach ze zdrowiem cały czas zaciskaliby zęby i jeszcze przekonywali trenera, że nic im nie jest. Wracając do całej trójki, muszę jednak podkreślić, że nie jest tak, że tylko Polacy wygrywają nam mecze. Ale z pewnością Błaszczykowski, Lewandowski i Piszczek są najlepszymi ambasadorami, jakich ma teraz wasz kraj.
Czy Robert Lewandowski powinien przejść pana zdaniem do Manchesteru United czy jednak do Bayernu Monachium?
– Nie ma w tej chwili takiego tematu. Robert, ja i reszta zespołu myślimy tylko o finale. Dopiero kiedy mecz na Wembley się skończy, będzie można pomyśleć o innych sprawach i na spokojnie usiąść do rozmów. Ja jednak wychodzę z założenia, że Robert nie odejdzie z Borussii i w przyszłym sezonie w dalszym ciągu będzie do mojej dyspozycji. Dlatego nawet nie chce mi się zastanawiać, do którego klubu bardziej pasuje.
Rozmowa z Mariuszem Lewandowskim.
W czerwcu wygasa panu kontrakt. Co dalej?
– Zobaczymy. Kiedy umowa wygaśnie, wtedy pomyślę co dalej. O zakończeniu kariery nie myślę, czuję się na siłach zagrać na przyzwoitym poziomie jeszcze nie jeden sezon. Jak będą mnie młodzi obiegali na treningach, wtedy pomyślę co dalej. Ale na razie nie obiegają.
O powrocie do polskiej ligi myślał pan?
– O powrocie do kraju myślę cały czas. Jestem Polakiem. Mam tutaj dom. A jeśli chodzi o grę w piłkę w Polsce, już wielokrotnie powtarzałem, że szansa na to wynosi około pół procenta. Co ja mówię, mniej niż pół procenta.
Pan ma za duże wymagania finansowe, czy może ekstraklasa jest dla pana nieodpowiednim miejscem?
– Nie przyciąga mnie sposób zarządzania w polskich klubach. Dodatkowo, jeśli spojrzeć na powroty po latach gry za granicą, zazwyczaj pod względem sportowym nie wyglądają one dobrze. Jednym z nielicznych jest Michał Ł»ewłakow. On karierę zakończy z podniesioną głową. Nie twierdzę, że mój powrót byłby klapą, ale na dziś zostaję na Ukrainie i zobaczymy co wydarzy się w najbliższym czasie.
Kolejarz Stróże może sprzedać licencję Polonii Warszawa.
Jeśli 28 maja Komisja Odwoławcza ogłosi, że Czarne Koszule ostatecznie nie otrzymują licencji na grę w ekstraklasie, to możliwe, że następny sezon rozpoczną one w I lidze, a nie z automatu w B-klasie. – Być może uda się kupić licencję od innego klubu z wyższej klasy rozgrywkowej – informuje Grzegorz Popielarz, prezes stowarzyszenia, które prowadzi w tej sprawie rozmowy. Zainteresowane taką transakcją są dwa kluby, jednym z nich jest Kolejarz Stróże. Popielarz przyznaje, że na poziomie ekstraklasy byłoby to niemożliwe. Co innego w I lidze. Z pewnością pomógłby prezes PLP Michał Listkiewicz, członek stowarzyszenia, które zrzeszyło 25 osób. Priorytetem jest dla nich otrzymanie prawa do barw i loga klubu. Obiecali, że jeśli obecny prezes zadeklaruje, że przekaże je stowarzyszeniu, to pomogą w rozmowach z wierzycielami. – Chodzi o to, by niezależnie od tego, co zrobi pan Król, pozostały one przy Konwiktorskiej – tłumaczy Popielarz.