Slomka chwali Sobiecha, Kulesza myśli o Pasiece, Wisła chce gracza Zawiszy

redakcja

Autor:redakcja

21 maja 2013, 08:24 • 11 min czytania

Zapraszamy na wtorkowy przegląd prasy, w której mamy między innymi rozmowę z Arkadiuszem Milikiem czy informacje o tym, że Wisła interesuje się Masłowskim, a Jagiellonia Pasieką. Znajdujemy też rozmówki z Mirko Slomką i Mateuszem Makiem.

Slomka chwali Sobiecha, Kulesza myśli o Pasiece, Wisła chce gracza Zawiszy
Reklama

FAKT

Tekst pod tytułem „Legia bierze gwiazdy”.

Reklama

Zarząd i trenerzy Legii już teraz myślą o wzmocnieniach na przyszły sezon. Stołeczny zespół jest o krok od zdobycia mistrzostwa Polski, dlatego jeszcze przed rozpoczęciem eliminacji do Ligi Mistrzów na Łazienkowską ma trafić kilku nowych zawodników. – Myślimy przede wszystkim o młodych, perspektywicznych piłkarzach, głównie z naszej ligi. Mają to być zawodnicy w rodzaju Bartosza Bereszyńskiego. Oczywiście mogą się zdarzyć wyjątki od reguły, ale zasadniczo to jest nasz plan na wzmocnienia – mówił niedawno w rozmowie z Faktem prezes Legii, Bogusław Leśnodorski (38 l.). Z naszych informacji wynika, że sztab szkoleniowy stołecznego zespołu przygląda się uważnie kilku piłkarzom z naszej ekstraklasy. Są wśród nich bardzo młodzi zawodnicy, jak chociażby Seweryn Michalski (19 l.) z GKS-u Bełchatów. Na celowniku Legii znalazł się również bramkarz tej drużyny, Emilijus Zubas (23 l.). Prezes Leśnodorski i jego współpracownicy bardzo uważnie monitorują sytuację w innych klubach. Dlatego też możliwy jest transfer do Legii Bartłomieja Pawłowskiego (21 l.) z Widzewa, ale pod warunkiem, że klub z Łodzi nie będzie miał 50 tysięcy euro, by wykupić skrzydłowego z Jagiellonii.

Gołaszewski dla Faktu: Polonia nie zginie!

To już koniec Polonii?
– Cały czas upatruję jakieś szansy. Dopóki jest światełko w tunelu, trzeba walczyć. Wierzę, że prezes Król doprowadzi do tego, by licencja jednak została przyznana. Nie jest łatwo rozłożyć na łopatki taki klub. Polonia to historia, to tradycja. Przeżyliśmy Niemców, przeżyliśmy socjalizm. Teraz też nie zginiemy. W ogóle to powiem panu, że gdybym miał odpowiednie pieniądze, to na pewno wyłożyłbym je na Polonię. Ale niestety takich środków nie posiadam.

Czy tylko Ireneusz Król jest odpowiedzialny za obecną sytuację klubu?
– Po zdobyciu mistrzostwa w 2000 roku Polonia przechodziła z rąk do rąk. Na pewno za całą sytuację nie ma co winić prezesa Wojciechowskiego. Przyszedł człowiek z pieniędzmi i chciał tu coś zbudować. Prowadził klub, ale w pewnym momencie miał po prostu dosyć. Pan Król wiedział, w co się pakuje. Oczywiście Wojciechowski otaczał się złymi ludźmi, naciągaczami. Zabrakło długofalowego planu, dobrej pracy.

A jak ocenić postawę władz Warszawy w obecnej sytuacji? Czujecie ich wsparcie?
– Oba warszawskie kluby powinny być traktowane przez władze miasta równorzędnie. Zarówno Polonia jak i Legia występują w ekstraklasie i promują Warszawę. Jeżeli przy Konwiktorskiej byłby ładny stadion, tak jak ma Legia, to na pewno byłoby zupełnie inaczej. Przecież Czarne Koszule też mają swoich kibiców! W tej sytuacji miasto powinno wyciągnąć rękę do Polonii.

GAZETA WYBORCZA

Rozmowa z Dominikiem Furmanem.

Trener Jan Urban mówił po meczu z Lechem, że jeśli nie zdobędziecie tytułu, to będzie kryminał. Czujecie się już mistrzami?
– Jest blisko, ale musimy zdobyć jeszcze cztery punkty w trzech meczach. Lech nie odpuści. Będzie walczył do upadłego, dopóki będzie miał matematyczne szanse. My w sobotę po meczu z Widzewem usiądziemy przed telewizorami i zobaczymy, jak mu wyjdzie.

Z Lechem zagraliście bardzo agresywnie, wyłączyliście z gry Rafała Murawskiego. Taki był plan?
– Plan był taki, by wygrać. Prosty, ale o to chodziło. Mieliśmy pokazać siłę. I w pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie lepsi. Druga była bardziej wyrównana, ale i tak stworzyliśmy lepsze okazje do strzelenia gola.

Powiedziałeś niedawno, że na boisku czasem trzeba być chamem, ale jak się na ciebie patrzy, to trudno uwierzyć, że możesz taki być.
– Nie można odstawiać nogi, bo rywale też nie będą jej odstawiali. Szczególnie grając przeciwko Legii. Na boisku nie jestem grzecznym chłopcem. Czasem jestem wręcz wybuchowy. Ostatnio dostałem czerwoną kartkę w meczu młodzieżówki z Łotwą [Furman został wyrzucony z boiska za awanturę z jednym z rywali – przyp. red.]. W lidze pamiętam sytuację z GKS Bełchatów. Zatrzymałem rywala, sędzia odgwizdał faul i pokazał żółtą kartkę. Byłem przekonany, że to kartka dla mnie, więc coś tam sędziemu powiedziałem… Potem okazało się, że to była kartka dla rywala.

DZIENNIK ZACHODNI

Wywiad z Arkadiuszem Milikiem.

Jak wygląda pana typowy dzień treningowy w Bayerze?
– O 9.30 jestem już w klubie, gdzie czeka na mnie śniadanie. Ono nie jest obowiązkowe – zjada je ten, kto chce. Trening zaczyna się punktualnie o 11 i trwa maksymalnie półtorej godziny. Wcześniej mamy specjalną rozgrzewkę w szatni służącą stabilizacji stawów i kolan, dzięki czemu jest później mniej urazów. Po zakończeniu zajęć część zawodników ćwiczy jeszcze indywidualnie. Po wspólnym obiedzie rozjeżdżamy się do domów, bo w trakcie sezonu nigdy nie ma dwóch treningów dziennie.

Na początku pobytu w klubie z Leverkusen pomagał panu były reprezentant Polski i zawodnik „Aptekarzy”, Andrzej Buncol. Na czym ta pomoc polegała?
– Andrzej przez pierwsze 2-3 miesiące mojego pobytu w Niemczech pomagał mi w szatni tłumacząc np. polecenia trenera. Teraz coraz lepiej radzę sobie z niemieckim i dużo więcej rozumiem w tym języku, więc radzę sobie już sam.

W rundzie wiosennej Bundesligi zagrał pan w sześciu meczach wchodząc na boisko w końcówkach spotkań. Do tego zaliczył pan dwa występy w Lidze Europejskiej z Benefiką. Jest pan zadowolony z tego dorobku?
– Nie do końca, ale to przecież moja pierwsza runda w Niemczech, takie pierwsze koty za płoty. Na pewno chciałbym grać więcej, ale najważniejsze jest to, żebym się rozwijał jako piłkarz, a myślę, że tak właśnie się dzieje. W Bundeslidze na razie wchodzę na boisko w końcówkach spotkań, ale już same treningi w Bayerze wiele mi dają. Na zajęciach cały czas trwa zacięta rywalizacja, gra się bardzo szybko i człowiek cały czas uczy się czegoś nowego. Myślę, że mimo tej małej ilości rozegranych spotkań i tak zrobiłem w mojej karierze krok do przodu. Jestem zawodnikiem trzeciej drużyny Bundesligi, która właśnie zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów. W tym roku zadebiutowałem w Lidze Europejskiej, a jesienią chciałbym po raz pierwszy wystąpić w Lidze Mistrzów.

SPORT

Górnik poważnie myśli o pucharach? Nowe premie i samolot

Górnik nie otrzymał pozwolenia na grę w europejskich pucharach z powodu braku odpowiedniego stadionu. Obiekt przy Roosevelta jeszcze nie jest gotowy, dlatego też zabrzanie musieli wybrać inne miejsca rozgrywania spotkań. „Trójkolorowi” mają wstępne zgody na korzystanie ze stadionów w Katowicach, Sosnowcu i Krakowie (Cracovia). Małe szanse są na to, że komisja cofnie śląskiemu klubowi zakaz kupowania nowych zawodników oraz ograniczenie podpisywania nowych kontraktów z górną granicą 25 tys. zł. Poszukiwanie stadionu na europejskie puchary to dowód na to, że w klubie poważnie myślą o czołowych miejscach w ekstraklasie. Działacze chcieli też zmotywować zespół – lepszymi premiami. O ile wcześniej obowiązywał system „blokowy” (premia za dwa mecze), tak przed spotkaniem z Polonią Warszawa ustalono, że ostatnie cztery spotkania będą płacone osobno za każdą ewentualną wygraną. Jak widać, na razie to nie pomaga. Zabrzanie myślą też o wynajęciu samolotu na ostatni mecz z Lechią Gdańsk. Na takim rozwiązaniu bardzo zależy trenerowi Adamowi Nawałce. I nic w tym dziwnego, w końcu Górnik 30 maja zagra u siebie z Wisłą Kraków, a już 2 czerwca musi stawić się na potyczce nad morzem. Pomysł ten może zostać wcielony w życie, ale pod jednym warunkiem – trzeba wygrać w najbliższej kolejce w Szczecinie z Pogonią.

DZIENNIK POLSKI

Wisła interesuje się Masłowskim z Zawiszy

Wisła Kraków jest zainteresowana sprowadzeniem jednego z najlepszych pomocników I ligi, 23-letniego Michała Masłowskiego z Zawiszy Bydgoszcz. Piłkarza obserwowali już kilka razy skauci „Białej Gwiazdy” i otrzymał on pozytywną rekomendację. Trudno się zresztą temu dziwić, bo Masłowski to czołowa postać walczącej o ekstraklasę Zawiszy. Jest wyróżniającym się piłkarzem praktycznie w każdym meczu. W ostatnim spotkaniu, z Kolejarzem Stróże, wygranym przez Zawiszę 2:0, Masłowski był najlepszy na boisku, a komplementami obsypywał tego gracza trener Kolejarza, Przemysław Cecherz, który powiedział: – Bardzo miło się patrzy na grę takiego zawodnika jak Masłowski. W tym meczu to był człowiek z innej bajki. Gratuluję temu chłopcu.
Co ciekawe, Masłowskim, zanim trafił w 2011 roku do Zawiszy, interesowała się Cracovia. Piłkarz ten rozegrał nawet jeden sparing w barwach „Pasów”, z MSK Ł»ilina, w którym pokazał się z bardzo dobrej strony, ale ostatecznie nie trafił do klubu z ul. Kałuży. Kto wie, może latem przeprowadzi się jednak do Krakowa, choć na drugą stronę Błoń. Pamiętać jednak należy, że w przypadku Masłowskiego trzeba będzie sięgnąć do kasy, bo zawodnik ten ma jeszcze przez kolejny sezon ważny kontrakt z Zawiszą.

SUPER EXPRESS

Mirko Slomka o nowym kontrakcie Polaka: Artur Sobiech to dobra inwestycja

Czy w nowym sezonie będzie już podstawowym napastnikiem Hannoveru?
– To zależy wyłącznie od niego. My chcemy się nim opiekować i mu pomagać, żeby zrobił kolejny krok do przodu, zarówno w hierarchii klubu i całej Bundesligi.

Czy jest w stanie zastąpić waszego najlepszego strzelca Mame Dioufa, który latem najprawdopodobniej odejdzie?
– To pan wie więcej o moim zespole niż ja sam (śmiech). Najważniejsze jest to, że Artur nie boi się rywalizacji w zespole, dużo pracuje i chce ciągle iść do przodu. Co do zmian personalnych, to nawet jeśli ktoś odejdzie z zespołu, to zapewne dojdą nowi piłkarze.

Artur bardzo poprawił takie elementy, jak szybkość startowa i skoczność. Czy to były warunki do spełnienia, żeby mógł grać na poziomie Bundesligi?
– Musiał wszystko poprawić! Nie tylko te elementy atletyczne, ale także rozumienie gry, taktykę. Już kiedyś powiedziałem panu, że Artur ma instynkt strzelecki oraz jest bezpardonowy w pojedynkach jeden na jeden z obrońcami. To wszystko sprawia, że jego potencjał jest naprawdę wielki.

Mateusz Mak: Po jesieni byliśmy już w grobie, a grabarz sypał na nas ziemię

Jeśli Bełchatów nie spadnie, to zasłuży na tytuł drużyny roku?
– Po jesieni byliśmy już w grobie, a grabarz sypał na nas ziemię. Kiedy jechaliśmy na wyjazd, to nasi przeciwnicy się cieszyli: „Przyjeżdża Bełchatów, już można sobie dopisać trzy punkty”. Teraz to się zmieniło. Decydująca okazała się zima. W klubie nie było pieniędzy na zagraniczne zgrupowanie. Trenowaliśmy w kraju, czasami w śniegu po pachy. Trener Kiereś dał nam solidnie w kość, świetnie nas przygotował i teraz to procentuje. Przed pierwszym meczem rundy wiosennej siedliśmy w szatni i powiedzieliśmy: „Dość! Nikt nas nie będzie poniżał!”. Wychodzimy na boisko i walczymy na maksa.

Kiedy uwierzyliście, że wbrew wszystkiemu możecie pozostać w lidze?
– Kluczowy był mecz z Pogonią. Graliśmy pod dużą presją, na wyjeździe, o 6 punktów, i nie pękliśmy. Wiosną na każde spotkanie wychodzimy jak na wojnę. Ale trzymamy się razem, gdy będzie trzeba, jeden za drugiego będzie się bił albo wskoczy w ogień. Nie boimy się nikogo.

Z Bełchatowa wycofał się sponsor. Wspomniałeś, że nie macie ustalonych premii za utrzymanie. A co z pensjami, są płacone czy czekacie na kasę?
– Pobory otrzymujemy na czas. O premie nie walczyliśmy. Jak zostaniemy w lidze, to nasz kapitan Kamil Wacławczyk pójdzie do działaczy i w imieniu drużyny upomni się o nagrody (śmiech).

PRZEGLĄD SPORTOWY

Hajto na wylocie! Zastąpi go… Dariusz Pasieka?

Z wypowiedzi Kuleszy można wywnioskować, że głównym powodem, dla których trener Hajto pozostaje na swoim stanowisku, jest ważna umowa. Jednak kończy się ona 30 czerwca. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że po sezonie zespół przejmie ktoś z dwójki: Michał Probierz – Piotr Stokowiec. Nam udało się ustalić, że dzisiaj najpoważniejszym kandydatem na opiekuna Jagiellonii jest Dariusz Pasieka. Podobno białostoccy działacze kontaktowali się już z byłym trenerem Arki Gdynia i Cracovii. – Nie rozmawiałem z żadnym z tych panów, których media widzą jako kandydatów do pracy w Jagiellonii od nowego sezonu. Do panów Stokowca i Pasieki nawet nie mam numerów telefonów. Co innego Michał Probierz. Zapewniam jednak, że jeżeli będą mi oba numery potrzebne, to poproszę „Przegląd Sportowy” o ich udostępnienie – kończy prezes Kulesza. – Nie wiem za bardzo, dlaczego miałbym wypowiadać się o sprawach Jagiellonii – powiedział niespełna 48-letni trener, gdy do niego zadzwoniliśmy. – Niezręcznie jest mi mówić teraz o drużynie mojego kolegi po fachu Tomka Hajty. Co innego po sezonie. Jagiellonia to klub z ekstraklasy, jeżeli będzie konkretna propozycja z jego strony, będę się musiał nad nią solidnie zastanowić. Na razie jednak oficjalnie nikt się ze mną nie kontaktował – przyznał nieco zaskoczony naszą wiedzą trener Pasieka.

Przegląd proponuje – nowi do kadry Fornalika.

Jakie nowe twarze mogą pomóc odmienić oblicze kadry? Kto zastąpi Ludovika Obraniaka, który w zeszłym tygodniu zrezygnował z gry w reprezentacji? To najważniejsze pytania, na jakie Fornalik musi znaleźć odpowiedź. Szansę rywalizacji o miejsce po Obraniaku warto dać Piotrowi Zielińskiemu i Mateuszowi Klichowi. W drugiej linii czas odkurzyć nieco zapomnianego Adama Matuszczyka. Z kolei w obronie cały czas niezłą formę w Rumunii prezentuje فukasz Szukała i na pewno zasługuje na sprawdzian w narodowych barwach. Zieliński wiosną był jednym z odkryć Serie A. Jego dobra postawa została zauważona przez sztab kadry. Na niedzielny mecz Udinese z Interem (5:2) wybrał się asystent selekcjonera Marek Wleciałowski. Miał nieco pecha, bo po raz pierwszy od marca 19-letni Polak nie zagrał. – Ale to nie był dla nas problem. Już wcześniej obserwowaliśmy go za pośrednictwem mediów, teraz chodziło bardziej o to, by z nim porozmawiać – powiedział nam Wleciałowski. Szansę na powołaie ma też Klich. Jemu posłużyło wypożyczenie z Wolfsburga, gdzie nie mógł się odnaleźć, do holenderskiego Zwolle. Selekcjoner oglądał go w meczu z Ajaksem (0:3 w marcu). Klicha chwali też Wleciałowski. – Miał niebagatelny udział w sukcesie, jakim dla Zwolle było znalezienie się w środku tabeli. Holendrów zaskoczyła solidność Mateusza. Po ostatnim meczu został owacyjnie pożegnany – mówi współpracownik selekcjonera. Liczby wskazują, że z Polakiem drużynie idzie znacznie lepiej niż bez niego. Z Klichem Zwolle zdobyło 19 punktów w 13 meczach, a bez niego 20 „oczek” w 21 spotkaniach. – Poza tym dobrze znam Mateusza ze wspólnej pracy w Cracovii (w sezonie 2009/10 – przyp. red.). Na pewno to ciekawy zawodnik. Zastanawiamy się tylko, czy już powinien zostać powołany, czy to kandydat do reprezentacji w dalszej perspektywie – mówi Wleciałowski.

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama