Powiedziałem Kubie: „weź się, wariat, nie stresuj. Nie twoja noga, jakoś dam sobie radę”

redakcja

Autor:redakcja

20 maja 2013, 14:43 • 4 min czytania

– Jak tylko się zderzyliśmy, byłem na sto procent pewien, że to złamanie. Wiesz, takie specyficzne uczucie, jakby coś ci rozrywało nogę. Duże ciśnienie. Zresztą, wiedziałem jak tylko zobaczyłem jak ta moja stopa jest wygięta. Od razu sobie pomyślałem: „tylko się Korzym nie załamuj, dasz sobie radę” – mówi w rozmowie z Weszło Maciej Korzym, który w wyniku zderzenia z Jakubem Słowikiem z Jagiellonii złamał kość strzałkową lewej nogi. Już na chłodno opowiada o wczorajszym zdarzeniu i kieruje kilka słów do kibiców Jagi.

Powiedziałem Kubie: „weź się, wariat, nie stresuj. Nie twoja noga, jakoś dam sobie radę”
Reklama

Nie możesz mieć do siebie najmniejszych pretensji, bo z twojej perspektywy tej historii nie dało się uniknąć. Jako napastnik musiałeś pójść za piłką. Sytuacja jakich wiele.
– Wiadomo, że ja nigdy nie kalkuluję. Mam piłkę w zasięgu, to zawsze do niej idę. Ale ok, przecież nie winię Kuby Słowika, że mi złamał nogę. To jest bramkarz, on też ma jakąś swoją intuicję. Poszedł na piłkę, trafił w coś innego – takie życie, czasu nie cofniemy. Widocznie tak musiało być. Mam teraz inne rzeczy w bani niż rozpamiętywanie tego, co się stało. Muszę zająć się rehabilitacją.

Mówisz o tym tak jakbyś się w stu procentach pogodził. Nie wierzę, że tak jest.
– Szczerze, wczoraj miałem delikatny chillout. Podszedłem do tego na luzie, powiedziałem sobie: „dobra, złamali mi nogę, trudno”. Dopiero dzisiaj parę łez mi poleciało, bo chyba wreszcie zdałem sobie sprawę z tego, co się stało. Wstałem z myślą: „kurwa, Korzym, ty naprawdę masz złamaną nogę”. No, ale skoro Bóg tak chciał, skoro coś mi się miało stać, dobra, pogodzę się z tym.

Reklama

Wiesz jakie są mniej więcej rokowania? Jaka czeka cię droga, żeby wrócić?
– W czwartek mam operację, dalej nie wybiegam i nie mam pojęcia ile mi to zajmie. Kość strzałkowa jest złamana, po kolejnych badaniach okaże się czy do tego dojdzie coś jeszcze. Mam nadzieję, że przy moim podejściem do piłki i do życia, wrócę jak najszybciej. Nie chcę się nad sobą rozczulać. Wiadomo, że jest ciężko, ale jestem człowiekiem, który nie lubi się wzruszać. Cały temat jest ciężki do przegadania. Siedzę sobie na balkonie, trzymam nogę na krzesełku i co ja teraz więcej mogę? Nic nie zrobię. Mam rodzinę, dwójkę zajebistych dzieciaków, żonka mnie wspiera. Dla nich żyję, a co będzie z nogą, to zobaczymy.

Rozmawiałeś z Kubą Słowikiem?
– Tak, zaraz po meczu powiedziałem mu: „weź się, wariat, nie stresuj. Zajmij się swoją robotą, jesteś jeszcze ode mnie trochę młodszy, masz parę rzeczy do zrobienia. To nie twoja noga, tylko moja”. Bo i co mogłem innego? Wiadomo, że nie zrobił tego specjalnie, przypadek losowy. Może się teraz bić z myślami, ale niech lepiej zajmie się grą. Ja znam swój charakter i dam z tym sobie jakoś radę.

Cała akcja składania tej nogi była błyskawiczna. Po godzinie wróciłeś na stadion.
– Szybka była już sama reakcja na stadionie. Nogę miałem wykrzywioną, więc od razu mi ją nastawili. Kiedy to puściło, to nawet już nie czułem bólu, bo przynajmniej wszystko miałem na swoim miejscu. Założyli mi szynę, no i co? Wróciłem na stadion, zobaczyć jak chłopaki grają. Jestem zżyty z tymi ludźmi, nie było sensu płakać w kącie, lepiej usiąść z innymi na ławce. Taki odruch. Co mogę jeszcze teraz powiedzieć? Chyba tylko to, że mi pewnie zaliczyli asystę przy karnym…

فadnie zachowałeś się w stosunku do kibiców Korony, oni zresztą też w stosunku do ciebie. Trochę gorzej fani Jagiellonii, bo od razu usłyszałeś z trybun kilka mocnych haseł.
– Jedyne o co mógłbym ich zapytać, to gdzie mają swoje flagi. Ale to wiesz, tak na marginesie (niedawno kibice Jagiellonii stracili na rzecz Legii 50 flag i transparentów – od red.). Ja nikomu źle nie życzę, szczególnie kiedy chodzi o zdrowie, no ale skoro są tacy twardzi, to w porządku. Zachowali się jak się zachowali. Jedyne, co później mogłem zrobić, to pomachać im kulami, kiedy wróciłem na stadion.

W tej chwili nie ma chyba nawet wielkiego sensu rozpamiętywanie w jakim momencie przytrafia ci się ta kontuzja, po jakim sezonie, ilu strzelonych golach…
– Teraz to już bez znaczenia. Czy strzeliłem dziewięć goli, czy ile, to od dziś mam inne priorytety. Dziękuję Bogu za to, co udało się zrobić. Jak uda mi się wrócić i powtórzyć taki wynik, będzie zajebiście. Próbuję do tego podejść w miarę lajtowo, bo co, mam się powiesić? Nie mogę. A kibice Jagiellonii niech sobie myślą, co chcą. Ci z Ruchu Chorzów kiedyś też mnie najpierw wyzywali, ale później zobaczyli, że jestem normalnym gościem i po meczu skandowali moje imię i nazwisko. Skoro ci z Białegostoku są tacy twardzi, że nie rusza ich to, że ich zawodnik złamał mi nogę – ok. Nie będę nad tym płakał. Przesyłam pozdrowienia, niech głośno dopingują. Miło mi było!

Rozmawiał PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama