Jagiellonia myśli o Probierzu, Śląsk musi oddać miliony, Ojrzyński o pustce w kasie

redakcja

Autor:redakcja

10 maja 2013, 08:30 • 12 min czytania

Zapraszamy na piątkowy przegląd prasy, a w nim przede wszystkim kilka ciekawych materiałów w Przeglądzie Sportowym i Super Expressie. Warto też zajrzeć do Faktu i Rzeczpospolitej, by przeczytać tekst o następcy Sir Alexa Fergusona.

Jagiellonia myśli o Probierzu, Śląsk musi oddać miliony, Ojrzyński o pustce w kasie
Reklama

FAKT

Dziennik donosi, że Michał Probierz jest bliski powrotu do Jagiellonii.

Reklama

Wielkie zamieszanie z trenerami w klubie z Białegostoku! Murowanym kandydatek do zastąpienia nie najlepiej radzącego sobie z Jagiellonią trenera Tomasza Hajty (41 l.) był Piotr Stokowiec (41 l.) z Polonii Warszawa. Tymczasem okazuje się, że bliski powrotu do Jagi jest Michał Probierz (41 l.)! Za kulisami ekstraklasy prawdziwa trenerska układanka, w którą jest zaangażowanych kilka klubów i kilku szkoleniowców. Jeszcze do niedawna wydawało się, że w nowym sezonie bezrobotny ostatnio Michał Probierz poprowadzi Górnika, gdzie miałby zastąpić Adama Nawałkę (56 l.). Tymczasem po spotkaniu z władzami Zabrze, zabrzański magistrat jest większościowym udziałowcem śląskiego klubu, okazało się, że trener Nawałka ma przedłużyć swoją umowę z 14-krotnymi mistrzami Polski. W tej sytuacji ponoć przesądzone jest to, że po dwóch latach przerwy Probierz wróci na trenerską ławę zespołu z Białegostoku, z którym odnosił wielkie sukcesy, zdobywając choćby w 2010 roku Puchar Polski. – To że Probierz będzie pracował w Jagiellonii jest przesądzone. Stokowiec to była przysłowiowa zasłona dymna – mówi Faktowi jeden z piłkarskich informatorów.

Boniek o kibicach podczas finałowego meczu Legii ze Śląskiem.

Jest pan zadowolony z finałowego meczu o Puchar Polski w Warszawie?
– Mecz był fajny, ciekawy i przede wszystkim mieliśmy emocje. Legia zagrała dobrze we Wrocławiu, Śląsk zagrał dobrze w Warszawie. W środę Legia cierpiała na boisku, ale niósł ją doping kibiców. To jest piękne, że drużynie nie idzie, a oni cały czas dopingują. Mieliśmy tylko te półtorej minuty blackoutu spowodowane wybrykami kibiców Śląska.

Co pan sobie pomyślał, kiedy fani gości zaczęli bombardować murawę racami?
– Dla takich kibiców i takich zachowań – zero tolerancji. Zasada jest prosta: jeśli ktoś łamie prawo to muszą być wobec niego wyciągnięte konsekwencje. Nie będziemy się w takich sprawach uginać. Jest Komisja Dyscyplinarna, która będzie za tego typu bezmyślne zachowania karać. Do tego są jeszcze odpowiednie organy, jak policja. Działają, już wiem, że po meczu złapano ponad dwudziestu kibiców. Zrobiono im specjalne testy chemiczne, aby sprawdzić, kto używał rac.

Ten problem się kiedyś rozwiąże?
– To jest jakiś problem w psychice tych ludzi. Mnie do szczęścia nie są potrzebne race. Jest ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych. My jesteśmy tu po to, aby kibicom pomagać, ale prawa trzeba przestrzegać. Można to robić w sposób kontrolowany, jak na przykład na stulecie Polonii. Kibice Legii pokazali w finale, że mecz bez rac może być meczem fantastycznym. Doping, kartoniada, szaliki. To zagrało razem kapitalnie bez rac.

Kolejny tekścik o rozbiórce Polonii.

Prezes Polonii chce doczekać do zakończenia rozgrywek, ponieważ liczy na wpływy z transferów Pawła Wszołka (21 l.) i Miłosza Przybeckiego (22 l.). Problem w tym, że Wszołek gra wiosną fatalnie, a Przybecki zaliczył tylko kilka dobrych występów. – Na pewno ich głównym atutem jest wiek, talentu też nie można odmówić zarówno Pawłowi, jak i Miłoszowi. Przy Wszołku postawiłbym jednak wielki znak zapytania. Skoro sam trener Stokowiec mówi, że piłkarz ma problemy z motywacją, to coś jest nie tak – mówi w rozmowie z Faktem Radosław Gilewicz (42 l.), były napastnik Polonii. Zdecydowana większość zawodników zamierza odejść za darmo, ponieważ od początku sezonu nie dostają pensji. Być może jeszcze w maju kontrakt z klubem rozwiąże فukasz Piątek (28 l.). – Dla mnie to właśnie Piątek jest najbardziej niedocenianym i najlepszym piłkarzem Polonii w ostatnim czasie. Jego gra jest zazwyczaj niezauważalna, a Łukasz haruje w każdym spotkaniu. Podobnie jest z Tomkiem Hołotą. Jeśli on trafi do bardziej poukładanego klubu, to powinien zrobić kolejny krok do przodu w rozwoju swojej kariery – przekonuje Gilewicz.

RZECZPOSPOLITA

Szkocki bez lodu – tekst o Davidzie Moyesie.

Już trzy lata temu pierwszy raz pojawiły się spekulacje, że sir Alex właśnie 50-letniego dziś Szkota upatrzył sobie na następcę. Mówią o Moyesie, że jest uszyty z tego samego sukna co Ferguson. A skoro z tego samego, to i z tego, co Matt Busby, też wielki budowniczy United pochodzący z Glasgow. I z tego co Jock Stein, mentor Fergusona, który zdobył z Celtikiem Puchar Europy, mając w drużynie piłkarzy urodzonych nie dalej niż 30 mil od Glasgow – miasta, które było kiedyś jednym z najważniejszych miejsc na mapie futbolu, a Szkoci do dziś chwalą się, że wprawdzie Anglicy skodyfikowali przepisy, ale to w Szkocji wymyślono futbolowi taktykę. I przez dziesięciolecia wychowywano tam dla siebie i dla ligi angielskiej fantastycznych trenerów. Bywało tak jeszcze całkiem niedawno, że co czwarty trener w Premiership był z Glasgow albo po pracy w Glasgow. Moyes urodził się na przedmieściach, ale wychował w Partick, dzielnicy Glasgow, którą rzeka oddziela od Govan, gdzie dorastał Ferguson. Obaj mieli ojców pracujących w miejscowych stoczniach. Ojciec Moyesa był też trenerem, w dziecięcej drużynie trenował syna. Moyes był piłkarzem Celticu (Ferguson kibicował Rangers), potem grał jeszcze w kilku przeciętnych klubach, aż zakończył karierę w Preston North End i został tam trenerem. A w 2002 roku przeszedł do Evertonu i tam wyrósł na kandydata do wejścia w buty Fergusona na Old Trafford. Są teraz razem w trójce najdłużej pracujących trenerów w Premiership, rozdziela ich tylko Arsene Wenger.

GAZETA WYBORCZA

Tomasz Frankowski przed meczem z liderem Ekstraklasy.

W sobotę rozegrasz mecz numer trzysta w polskiej ekstraklasie. To dobrze, że rywalem będzie Legia?
– Bardzo dobrze. To będzie ważne spotkanie, gramy z liderem i jednym z dwóch kandydatów do mistrzostwa Polski. Nie wiem, kto: Lech czy Legia ma więcej szans ma tytuł. Będę mądrzejszy po sobotnim spotkaniu. Legia to idealny przeciwnik, by się przełamać i przerwać niekorzystną passę. Nie wygraliśmy trzech ostatnich meczów – z Lechem i Wisłą u siebie oraz na Widzewie. Z drugiej strony, w tym sezonie najlepsze spotkania rozegraliśmy na boiskach Legii, Wisły czy Lecha. Chcemy wreszcie wygrać, by umocnić się w górnej połowie tabeli.

Przywiązujesz wagę do jubileuszy?
– Niespecjalnie, gol byłby taki sam jak każdy inny, a trzy punkty identyczne. W środę dziennikarz przypomniał mi, że setny mecz w lidze grałem w koszulce Wisły z Widzewem i wygraliśmy, a dwusetny już w barwach Jagi przegraliśmy z Wisłą. Gola w nich nie zdobyłem, może do trzech razy sztuka?

Mecz z Legią traktujecie wyjątkowo?
– Będziemy dodatkowo zmobilizowani, bo jest liderem. Nieco inaczej się traktuje zespół z pierwszego miejsca, a inaczej ze środka tabeli. Kiedy Wisła rządziła w lidze, wszyscy się na nią spinali, każdy wiedział, że gra z liderem. Teraz, gdy jest w środku czy dolnej części tabeli, nie mówi się o niej „wyjątkowy rywal”, bo obsunęła się w lidze. Na obcokrajowców ta nazwa już nie działa. Ale za rok pewnie wróci na szczyt.

Śląsk dostał nakaz zwrotu 12 milionów pożyczonych od miasta.

Na początku kwietnia władze Wrocławia przesłały do Śląska pismo, w którym domagały się natychmiastowego zwrotu 12 mln zł pożyczki. Miasto pieniądze pożyczyło klubowi w 2012 roku. Klub długu nie oddał, gdyż nie ma z czego. Władze miasta oddały sprawę do sądu. W tym tygodniu do Śląska trafił sądowy nakaz zwrotu pieniędzy. – Miasto wypowiedziało nam 12 mln zł pożyczki i teraz podejmuje kolejne kroki prawne, aby zabezpieczyć swoje interesy – potwierdza Piotr Waśniewski, prezes Śląska, i dodaje: – Nie mamy możliwości, aby tę pożyczkę teraz oddać. Klub nie ma takich pieniędzy. Przypomnijmy, że na początku 2012 roku Śląsk utracił płynność finansową. Na pewien czas konto klubu zajął komornik i pożyczka był jedynym wyjściem z beznadziejnej sytuacji. Miasto, ratując klub, pożyczyło mu 6 mln zł za siebie oraz drugie 6 za Zygmunta Solorza, większościowego właściciela spółki. Nieoficjalnie wiemy, że w zabezpieczeniu Solorz zastrzegł, że odda 6 mln zł z pieniędzy, jakie odzyska za nakłady poniesione na działce obok Stadionu Miejskiego. Problem w tym, że działka do dziś nie została sprzedana, więc Solorz swojej części długu nie oddał. A Śląsk – zgodnie z zapisem w umowie – powinien zwrócić pieniądze do końca 2012 roku.

DZIENNIK POLSKI

Ja „staruszkiem”? Tego nie daruję – rozmowa z Dariuszem Pawlusińskim.

Niecieczanie, zwyciężając w Krakowie, mogą w praktyce zapewnić sobie historyczny awans do ekstraklasy. To by dopiero było: klub z liczącej mniej niż tysiąc mieszkańców wioski spełni swoje marzenie, przekreślając tym samym plany wielkiej Cracovii i to na jej terenie. – Każdy na nas patrzy jako na klub z małej miejscowości, ale chcemy utrzeć nosa wszystkim, którzy nas skreślają, dlatego że gramy dla Niecieczy – mówi najlepszy strzelec Termaliki Dariusz Pawlusiński i dodaje: – Szampanów nie chłodzimy, bo trochę kolejek zostało, ale wyjdziemy w Krakowie na boisko po to, by wygrać i przybliżyć się do awansu. Jesteśmy w komfortowej sytuacji punktowej i to nasza przewaga psychologiczna nad Cracovią, która jest pod ścianą. Pomocnik „Słoników” to były gracz Cracovii, którego w grudniu 2010 r. skreślono w „Pasach” jako nierokującego na przyszłość. W niedzielę może przypomnieć się przy Kałuży, grzebiąc szanse krakowian na awans. Nie ukrywa, że jest ktoś, komu chciałby zagrać na nosie. – Awansu życzę Termalice i Cracovii, ale chciałbym coś udowodnić pewnej osobie, która stwierdziła wtedy, że już się klubowi nie przydam.

SUPER EXPRESS

Leszek Ojrzyński o finansach w polskiej piłce: Mam już dosyć życia na kredyt

Kiedy ostatnio dostał pan pensję z Korony?
– Kilka dni temu. Ale dopiero za luty. Skoro ja daję z siebie wszystko, angażuję się w pracę w stu procentach, to mam prawo domagać się w miarę terminowego wynagrodzenia. W przeszłości w siedmiu klubach na własnej skórze przekonałem się, co to znaczy bieda i życie na kredyt i nie chcę tego przeżywać ponownie.

Gdzie było najgorzej?
– Poza Wisłą Płock nigdzie się nie przelewało. W Błękitnych Stargard Szczeciński odzyskałem tylko część zaległości. Podobnie w Odrze Wodzisław. Tam podpisałem kontrakt na dwa lata, a zapłacono mi za niespełna trzy miesiące pracy. Po czasie wyegzekwowałem należności od Zagłębia Sosnowiec, w części – od ŁKS فomża. W pewnym okresie nieciekawie było też w Legionovii, a w Rakowie Częstochowa straciłem cierpliwość i sam zrzekłem się tego, co mi się należało. Można by tak długo wymieniać.

Skąd wzięły się sięgające kilku miesięcy opóźnienia w wypłatach w Koronie?
– O to trzeba pytać działaczy. Podobno sponsorzy jeszcze się nie wywiązali z zobowiązań i powstał zator. To nie musi być wina szefów klubu, ale to na nich ostatecznie spada odpowiedzialność.

Manuel Arboleda: Za Henriqueza dałbym się pokroić

O kontuzji
– Do niedawna wszystko było w porządku. Wróciłem do treningów z drużyną, zaczynałem czuć piłkę, ale wrócił ból w nodze, tej kontuzjowanej. Na szczęście nie ma to związku z zerwanymi więzadłami. Zrobiliśmy rezonans, z więzadłami wszystko jest okej. Te bóle w nodze nie pozwalają mi jednak trenować na sto procent. Mam indywidualne zajęcia i rehabilitację. W klubie spędzam po 7-8 godzin.

O powrocie na boisko
– Chciałbym wrócić jeszcze w tym sezonie, bo czasem to aż mi wstyd przed kibicami Lecha. Spotykają mnie na ulicy, pytają, kiedy wrócę, a ja nie mogę im powiedzieć nic konkretnego, bo sam nie wiem. Czy chciałbym zagrać z Legią? Oczywiście, mecze z Legią są wyjątkowe. A ja nie mam do nich szczęścia. To właśnie przed meczem z Legią doznałem ciężkiej kontuzji, a żółta kartka wyeliminowała mnie z gry w finale Pucharu Polski przeciw nim. Tak, bardzo chciałbym zagrać przeciw tej drużynie.

O konflikcie na linii Henriquez – Hajto
– Trener Hajto powinien zajmować się swoim, bardzo dobrym zresztą, zespołem, a nie wdawać w takie utarczki. Jeśli Hajto oskarża Luisa o to, że ten go obraził, to niech to udowodni. Tylko że chyba nie ma żadnego nagrania wskazującego na winę Luisa. A jest mnóstwo dowodów na brzydkie zachowanie Hajty.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Duży wywiad z Dariuszem Czykierem.

W karierze był pan głównie związany z Jagiellonią i Legią. Pierwsze skojarzenie z tymi klubami?
– Obóz w Kamieniu. Pierwszy po moich przenosinach do Legii, spotkały się tam oba zespoły. I wiecie, jak to jest na obozie.

Możemy się domyślać.
– Jagiellonię prowadził trener Karalus. Rygorysta, cisza nocna zaczynała się u niego o 22. W Legii o tej godzinie dopiero szykowali się do imprezy, ale tam z kolei jeszcze nie było grupy hazardowej. Musiałem to jakoś połączyć. Do 22 grałem w karty u chłopaków z Białegostoku, a potem przenosiłem się do kolegów z Legii. Stworzyłem z nimi, jak to powiedział później Szczęsny, grupę lambada. Po tygodniu Jagiellonia szykowała się do wyjazdu. Akurat rozeszły mi się pieniądze, jak to w kartach bywa – raz wygrany, raz przegrany. Częściej, żeby być szczerym, to drugie. Z Legią zostawałem jeszcze tydzień w Kamieniu. Trzeba było pożyczyć, a koledzy z Jagiellonii nie śmierdzieli groszem. Zapukałem do pokoju Karalusa: „Jest taka sprawa, zostałem bez pieniędzy. Pożyczy trener?” – zapytałem.

Pożyczył?
– Pewnie, parę milionów. Porządny facet.

Dla Jagiellonii mecze z Legią są najważniejszymi w sezonie?
– To było święto – dla piłkarzy, miasta, regionu. Stadion wypełniony, przychodziło 30 tysięcy ludzi. I spiker pytał: – Suwałki są? – Są! – odpowiadała grupa kibiców. – Bielsk jest? – Jest! – podnosili się z drugiej strony trybun. – Hajnówka obecna? – Obecna – krzyczeli inni. I można było zaczynać.

Stokowiec jedzie, choć ma pusty bak

Jeśli naprawdę tego chcecie, to Wojtek Szymanek może wrócić. Ale wtedy ja odchodzę – ogłosił w szatni trener Piotr Stokowiec. Zamknął w ten sposób usta piłkarzom, którzy solidaryzowali się z odsuniętym od drużyny zawodnikiem. Bo choć nie rozumieli decyzji swojego trenera, nie wyobrażali sobie, by w tym sezonie prowadził ich jeszcze ktokolwiek inny. Stokowiec jest bezkompromisowy. W trakcie 26 poprowadzonych meczów odsunął od drużyny czterech zawodników. Stawia na swoim nawet wtedy, gdy wiąże się to z dużym ryzykiem. Z Szymankiem zagrał va banque. Wiedział, że eliminuje osobę, która trzyma szatnię, że piłkarze jego decyzji nie poprą. Poloniści po całym zajściu spotkali się z Szymankiem, usłyszeli jednak od niego, że nie ma sensu, by reagowali. Zadedykowali mu zdobytą w meczu z Widzewem bramkę i na tym ucięli temat. Chwile trwało, zanim rana się zagoiła. Solą, która ją rozdrażniała, były wyciągane na światło dzienne wspomnienia sprzed lat, gdy Stokowiec sam upominał się o pieniądze, a teraz, gdy publicznie uczynił to Szymanek, odsunął go od zespołu. Piłkarze nie przyjęli tej sytuacji ze zrozumieniem, ale wybaczyli. I zapewniają, że nadal podążają w jednym kierunku.

I na koniec tekst pt. „Jak się zarabia na młodych talentach”

W Serie A w drużynie Udinese właśnie do pierwszego składu awansował Piotr Zieliński. Włosi liczą, że na wyłowionej w Polsce perełce zarobią ogromne pieniądze. A co z tego ma polska piłka? Zagłębie Lubin oddało piłkarza za jedyne 150 tys. euro. Prezesem, który dwa lata temu sprzedał gracza, był Jerzy Koziński. – Przepisy są takie, że nie ma możliwości zatrzymania młodego piłkarza, jeśli chcą tego jego rodzice. Zachodni klub zrobi nam co najwyżej łaskę i dorzuci trochę więcej do ekwiwalentu. I tak było w przypadku Zielińskiego – narzeka. W Polsce piłkarz może podpisać kontrakt profesjonalny już w wieku 15 lat, ale tylko za zgodą rodziców. Takimi umowami coraz częściej zabezpieczają swoje interesy np. w Legii czy Lechu. Jednak każda taka umowa przestaje być ważna po rundzie, w której zawodnik kończy 18 lat. Wtedy cała rozgrywka rozpoczyna się od nowa: zostanie, czy wyjedzie? Wtedy kluby analizują każdą wypowiedź i zachowanie zdolnego zawodnika z wygasającym kontraktem. Często, do czasu ukończenia 18 lat, żąda się za zdolnego gracza astronomicznych kwot. Ale potem z dnia na dzień wszystko znów jest w rękach zawodnika, jego agenta i rodziców.

Najnowsze

Polecane

Polski talent błyszczy w PŚ. Tomasiak z nawiązaniem do Małysza

Wojciech Piela
0
Polski talent błyszczy w PŚ. Tomasiak z nawiązaniem do Małysza
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama