Ronaldinho ciągle bawi się grą, strzela i asystuje, ale o mundial musi powalczyć

redakcja

Autor:redakcja

09 maja 2013, 11:25 • 2 min czytania

Atletico Mineiro awansowało dziś w nocy do ćwierćfinału Copa Libertadores, a R10 znów w Belo Horizonte grał pierwsze skrzypce. Robił show. Bawił się piłką, jak to ma ciągle w zwyczaju. Kto sądził, że przechodzi na spokojną emeryturę, że czeka go los Adriano, który w ostatnich występach stał się karykaturą piłkarza, ten musi wiedzieć, że na to jeszcze za wcześnie. – Chcę zagrać na przyszłorocznym mundialu i dopiero tym zamknąć pewien etap życia – deklaruje.
Atletico Mineiro dopiero w ostatnich miesiącach mocno nawiązuje do przykurzonych już czasów swojej świetności. Wygrywa mecz za meczem. Jest już w czołowej ósemce najważniejszych rozgrywek klubowych na kontynencie, a Ronaldinho mówi: – Mocno identyfikuję się z klubem i daję z siebie sto procent, gram jakbym miał przed sobą ostatnie mecze w karierze. Dla kibiców ciągle jest gwiazdą pierwszego formatu. Miejscowi dziennikarze śledzą każdy jego ruch i zapisują całe strony w gazetach, analizując kolejne mecze czy pojedyncze wypowiedzi.

Ronaldinho ciągle bawi się grą, strzela i asystuje, ale o mundial musi powalczyć
Reklama

W poprzednim roku w krajowych rozgrywkach zaliczył 10 goli i 15 asyst w 34 występach. Dziś – po ośmiu spotkaniach Copa Libertadores – ma na koncie 5 bramek i tyle samo asyst.

Reklama

Tłumaczy, że ma taką samą swobodę poruszania po boisku jak w czasach gry w Barcelonie. Liczy, że to zaprocentuje, że Luiz Felipe Scolari znajdzie dla niego miejsce w kadrze na mistrzostwa świata. Ostatnio powołał go na towarzyski mecz z Chile. Rozgrywany w składzie krajowym, zremisowany 2:2, po którym miejscowi kibice szydzili ze swoich piłkarzy, a w ostatnich minutach nawet krzyczeli „ole!”, kiedy Chilijczycy długo rozgrywali piłkę w środku boiska. Ronaldinho zagrał z opaską kapitana, choć Scolari zastanawiał się czy nie powinien dostać jej Kaka. Po meczu zadeklarował zresztą, że nie widzi ich obu na boisku, prawdopodobnie zrezygnuje z jednego. Zajmujący się dziś komentatorką były gwiazdor Canarinhos – Rivelino nie szczędził gorzkich słów pod adresem Neymara, Ronaldinho i innych powołanych z brazylijskiej ligi, którym jego zdaniem zwyczajnie brakuje jakości by odnosić sukcesy na najwyższym szczeblu.

„World Soccer Magazine” w niedawnym zestawieniu najlepszych lig świata umieścił brazylijską na wysokim piątym miejscu. Brał pod uwagę między innymi frekwencję, obroty klubów, średnią zdobywanych bramek, inwestycje w infrastrukturę czy tytuły kompletowane na kontynencie (co zdecydowanie winduję właśnie Brazylię). Ekonomiczna przepaść sprawia, że liga jest zdecydowanie najlepiej poukładana finansowo z wszystkich w Ameryce Południowej. Od roku 2000 roku zbudowano siedem nowych stadionów, choć ceny biletów sprawiają, że średnia frekwencja wynosi 13 tysięcy widzów na jedno spotkanie. To trzynasty wynik na świecie.

Ronaldinho, nawet jeśli nie błyszczy w reprezentacji, to w klubie – w tej RZEKOMO piątej piłkarskiej lidze świata – dostarcza argumentów by wciąż rozważać jego kandydaturę.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama