Nawałka ma zostać w Zabrzu, kibice oskarżają piłkarzy, Szczęsny atakuje sędziów

redakcja

Autor:redakcja

09 maja 2013, 08:47 • 12 min czytania

Zapraszamy na czwartkowy przegląd prasy. Dziś kilka niezłych materiałów w „Fakcie” i „Przeglądzie Sportowym”. W dwóch różnych tytułach Kuszczak wspomina Fergusona.

Nawałka ma zostać w Zabrzu, kibice oskarżają piłkarzy, Szczęsny atakuje sędziów
Reklama

FAKT

Młodzicy Wisły Kraków uczą się piłki na klepisku.

Reklama

Trochę trawy, kilka placków łysej ziemi, nierówności. Czy to opis boiska B-klasowej drużyny? Nie. W takich warunkach trenują młodzi piłkarze Wisły Kraków. „Cieszy mnie plan wybudowania kompleksu sportowego pod Krakowem”. Kto to powiedział? Franciszek Smuda (65 l.) w 1998 roku, gdy po raz pierwszy został trenerem krakowskiego klubu. Minęło 16 lat i nie stało się praktycznie nic. Podreperowane zostało boisko treningowe dla pierwszej drużyny, ale zespoły młodzieżowe nadal ćwiczą na klepisku. Na początku obecnego roku klub po raz kolejny był bliski podjęcia decyzji o budowie ośrodka treningowego z prawdziwego zdarzenia. – Powstały nawet stosowne plany. Niestety Bogusław Cupiał w ostatniej chwili zmienił zdanie i wycofał się z tego pomysłu – mówi Faktowi osoba z otoczenia właściciela klubu. – Jeśli miałaby powstać akademia piłkarska to musi być na nią specjalny budżet. To raczej temat dotyczący odległej przyszłości – powtarza Jacek Bednarz (46 l.) pełniący obowiązki prezesa Wisły. Nieoficjalnie wiadomo, że Cupiał najbardziej boi się menedżerów, którzy mieliby rozkraść wychowanków wiślackiej akademii.

Rozmowa z Andrzejem Czyżniewskim.

Powiedział pan, że obecny trener Lechii Gdańsk Bogusław Kaczmarek chciał kupić od pana mecz…
– I on teraz opowiada, że ja jestem niezrównoważony emocjonalnie. To metoda, jakiej używały władze komunistyczne. Jeśli chciano komuś zamknąć usta, to mu wmawiano chorobę psychiczną. Trener Kaczmarek w tamtych czasach żył i osiągał sukcesy. Musiał mieć naprawdę dobrych nauczycieli.

Mówił pan o Kaczmarku, ale nie wierzę, że on próbował korumpować jako jedyny. Pan przecież był sędzią.
– Oczywiście, że nie. Jest wielu innych, którzy dzisiaj uśmiechają się do kamery, mówią, że korupcja to wielkie zło i trzeba ją potępić, a jak ja ich słyszę, to zaczynam się śmiać. Bo dla mnie to świetny żart.

Ci inni to ludzie równie znani jak trener Kaczmarek?
– To wszyscy, którzy w latach 70., 80. i 90. aktywnie działali w polskiej piłce. Piłkarze, sędziowie, działacze. Wtedy w tym korupcyjnym gównie po prostu nie dało się nie ubabrać. I nie było żadnych kryształowych postaci.

Pan też taką nie był?
– A czy ja kiedyś mówiłem, że Andrzej Czyżniewski nie ma nic na sumieniu?

RZECZPOSPOLITA

Alex, ostatni król Szkocji.

Alexander Chapman Ferguson, szlachcic od ponad 13 lat – dostał tytuł po jedynej w historii brytyjskiego futbolu potrójnej koronie: Pucharze Europy, mistrzostwie i Pucharze Anglii – w sylwestra skończy 72 lata. Nienawidzi pytań o emeryturę. Sparzył się raz na przedwczesnym jej ogłoszeniu i potem mówił o niej niechętnie: że na emeryturę odchodzi się, żeby umrzeć, tak zapamiętał ostatnie lata życia swojego ojca, dokera z Glasgow. Oczywiście, że się droczył, ma co robić w wolnym czasie. To ten typ człowieka, który się zanurza we wszystko, co robi, po czubek głowy. Gdy się weźmie za historię rodu Kennedych, to musi o nich wiedzieć wszystko. Gdy zostaje smakoszem win, to musi mieć własną piwnicę na zbiory większą niż dom. Jak zostaje koniarzem, to takim, który na swoich ogierach zarabia miliony funtów. Ale ani konie, ani historia, ani biografie wielkich przywódców, ani pianino, na którym nieźle gra, ani nawet chęć nadrobienia z dziesięciorgiem wnuków tego, co go ominęło z trzema synami, czyli przyglądanie się, jak dorastają, nie było dotąd w stanie odciągnąć go od codziennego spalania się w futbolu. Był od tego uzależniony. Od zwyciężania, od udowadniania tym, którzy tyle razy ogłaszali kryzys jego imperium, że są idiotami, od kolejnych wojen z dziennikarzami, rywalami. Od wybuchów złości. Od bycia na świeczniku, od tego, że żaden jego barwny cytat nie przejdzie niezauważony. A były ich setki, poczynając od słynnego „Nie wierzę. Nie wierzę. Futbol, jasna cholera”, wypowiedzianego tuż po cudzie na Camp Nou w 1999 r., gdy United w ostatnich minutach finału Ligi Mistrzów wydarli zwycięstwo Bayernowi Monachium.

GAZETA WYBORCZA

Rozmowa po meczy ze Śląskiem z Markiem Saganowskim.

Jak smakuje pierwszy w karierze Puchar Polski?
– Dobrze. To był mój trzeci finał krajowego pucharu. Przegrałem w ostatnich minutach na Łazienkowskiej z Lechem. W Grecji też nie zdobyłem trofeum. Cieszę się, że do mistrzostwa dołożyłem Puchar Polski, ale mam nadzieję, że jeszcze jeden tytuł sobie dopiszę.

Wasza gra w rewanżu wyglądała jednak bardzo słabo. Drużyna powinna tobie podziękować, że strzeliłeś dwa gole we Wrocławiu.
– Nie wiem, czy to nas właśnie nie uśpiło. W środę zagraliśmy najgorszy mecz w sezonie. Jednak to jest dwumecz i trzeba tak zagrać, żeby ostatecznie wygrać.

Jednak klasowa drużyna w takich sytuacjach musi zareagować.
– Raz się można podnieść, a raz nie. Śląsk nas zdominował. Wrocławianom należą się gratulacje, bo zagrali bardzo dobry mecz. Dla nas to znakomita lekcja na przyszłość.

Tekst o rewanżu Pucharu Polski na trybunach.

– Prosimy wszystkich kibiców o uważne przeczytanie instrukcji. Do każdego krzesełka przyklejony jest karton z informacją, jak i kiedy należy go podnieść – przypominał przed meczem spiker Wojciech Hadaj. Kolejnym komunikatem, który Hadaj – jak sam przyznawał – musiał wygłosić – była informacja o drożności przejść komunikacyjnych. Wymagała tego policja i wojewoda. Na trybunach stadionu Legii na meczu ze Śląskiem zasiadł komplet publiczności – pusta była jedynie strefa buforowa, więc rekordu (30,7 tys. z meczu Ligi Europy z Rapidem Bukareszt) nie pobito. Frekwencja wyniosła dokładnie 29 416 widzów. Na wejście piłkarzy na murawę kibice przygotowali kartoniadę na trzy trybuny (Północną, Wschodnią i Południową). Na kolorowych kartonach znalazły się wszystkie lata, w których Legia zdobywała Puchar Polski, a także rok 2013 – sugerujący jasno, że kibice nie widzą innej możliwości, aby w środę 16. puchar w historii Legii nie trafił na Łazienkowską. Po zaprezentowaniu tej oprawy kartony, które do tego posłużyły, pofrunęły w powietrze. W drugiej połowie kibice z „Ł»ylety” zaprezentowali sektorówkę przypominającą witraż, która przykryła niemal całą trybunę północną. Na wielkiej fladze znalazła się podobizna Syrenki, herb Legii oraz napis „Niepokonane miasto, niepokonany klub”. Aby podnieść efektowność tej oprawy, kibice użyli stroboskopów, ale nie obyło się też bez kilku rac odpalonych na bokach flagi.

SPORT

Adam Nawałka ma nadal pracować w Zabrzu.

Oficjalnie nic jeszcze nie zostało podpisane, ale wszystko wskazuje na to, że Adam Nawałka pozostanie trenerem Górnika Zabrze. Takie deklaracje padają po wczorajszym spotkaniu w urzędzie miejskim. – My chcemy, by trener został. Trener też chce w Zabrzu budować zespół walczący o najwyższe lokaty. Interesuje go dłuższe związanie się z Górnikiem. Wszystko pozostanie na zasadach i warunkach podobnych do obecnych. Wiemy, że trener ma duże wymagania, ale mamy zaufanie do jego metod i profesjonalizmu – mówi Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza. Ponoć w otoczeniu prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik pojawiały się głosy, że obecna formuła już się wyczerpała, ale i tak raczej nie można tej decyzji odbierać z zaskoczeniem. Nie jest tajemnicą, że Nawałka rozmawiał z Wisłą Kraków. Jako jego potencjalnych następców przy Roosevelta wymieniało się m.in. Michała Probierza czy Jerzego Brzęczka. – Dopóki trener nie złożył deklaracji o chęci dalszej pracy w Górniku, dopóty nie rozmawialiśmy z żadnym trenerem – zastrzega Lewandowski. Na wczorajszym spotkaniu w ratuszu rozmawiano także o końcówce obecnego sezonu. – Wciąż jest szansa na podium. Trener deklaruje, że drużyna zrobi wszystko, by się na nim znaleźć. My również tego chcemy – kończy Adam Nawałka.

Piast negocjuje transfery Zbozienia i Oleksego

Damianowi Zbozieniowi i Pawłowi Oleksemu kończą się umowy wypożyczenia do Piasta Gliwice. Beniaminek chce obu bocznych obrońców zatrzymać, więc już zaczął rozmowy o transferze definitywnym. Szczególnie trudno będzie gliwiczanom pozyskać Zbozienia. – Zaproponowana nam przez Legię kwota jest przerażająco wysoka – przyznaje Jarosław Kołodziejczyk, prezes Piasta. Liczy jednak, że uda się z warszawianami dogadać. – Szanse na zatrzymanie Damiana oceniam na 80 procent – dodaje. Z Zagłębiem Lubin rozmawia natomiast o pozyskaniu Oleksego. Tu kwota transferu jest niższa, co nie znaczy, że mała.

DZIENNIK POLSKI

Cracovia znów potyka się w walce o Ekstraklasę.

W Bydgoszczy spotkanie to zapowiadano jako „mecz sezonu”. Gospodarze spodziewali się rekordowej frekwencji oscylującej wokół 12 tysięcy, ale ostatecznie mecz obejrzało ledwie 5 tysięcy widzów, choć i ta liczba wystarczyła, by doping fanów Zawiszy uskrzydlił w trudnej sytuacji piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza, pod którego wodzą „niebiesko-czarni” sięgnęli po trzecie z rzędu ligowe zwycięstwo, spychając Cracovię z miejsca premiowanego awansem do ekstraklasy. I połowa nie zapowiadała dramatu Cracovii, który stał się faktem po 90 minutach. Krakowianie zaczęli mecz z dużą pewnością siebie, w pierwszych minutach zdominowali rywali. Grali kombinacyjnie, ale tym razem głównie skrzydłami, gdzie Zawisza jest mocniejszy w ataku niż w destrukcji. Kiedy tracili piłkę, odzyskiwali ją przeważnie zanim rywal zdążył wymienić dwa podania. (…) Cracovii nie było stać na zagrożenie gospodarzom, którzy wyprowadzali groźne kontry. W 88 min Pilarz wygrał w sytuacji sam na sam z Mąką, ale w doliczonym czasie gry w podobnej sytuacji już go sfaulował, a rzut karny na gola pewnie zamienił Wahan Geworgian. Ta bramka może mieć kapitalne znaczenie dla końcowego układu tabeli I ligi – bilans gier Cracovii i Zawiszy Bydgoszcz jest teraz na zero, ale bydgoszczanie mają o wiele lepszy ogólny stosunek bramkowy od „Pasów”.

SUPER EXPRESS

Kuszczak o Fergusonie: Rozmawiałem z nim o Wałęsie i papieżu

Sir Alex Ferguson nie będzie już menedżerem Manchesteru United. Czy to dobry moment na rozstanie?
– Ten dzień kiedyś musiał nastąpić. Przecież już wiele razy deklarował, że odchodzi, ale później zmieniał zdanie. Teraz uznał, że czas skończyć. Zostawia drużynę w świetnej kondycji, jako mistrza Anglii.

Kto wydaje się najlepszym kandydatem, aby go zastąpić?
– Jestem przekonany, że Ferguson wskazał już następcę. To trener, który w jego ocenie idealnie odnajdzie się na Old Trafford. Może będzie to Jose Mourinho, może jego rodak David Moyes z Evertonu.

Jak wyglądało twoje pierwsze spotkanie z Fergusonem?
– Spotkaliśmy się w jego biurze w ośrodku treningowym. Pojechałem na nie w towarzystwie agenta i taty. Byłem podekscytowany, bo tak wielki trener docenił mnie jako piłkarza. Stwierdził, że chce mnie ściągnąć do Manchesteru. Spełniły się moje marzenia: poznałem Fergusona i przeszedłem do klubu, w którym chciałem grać od dziecka.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Szczęsny ostro o sędziach: „Są słabi. Nie wytrzymują presji”

Jeśli ktoś otwarcie i bezpardonowo krytykuje sędziów, można być pewnym, że jest to Maciej Szczęsny. Tak było przed laty, jest i pewnie będzie jeszcze długo. – Są słabi merytorycznie, takich, którzy wytrzymują presję jest tylko kilku – ocenia były reprezentacyjny bramkarz. Kiedy dokładnie wybuchła wojna Szczęsnego z sędziami? Dokładnie trudno określić. Wiadomo za to, że jedną z ważniejszych bitew Szczęsny stoczył w czasach, kiedy meczami handlowało się na lewo i prawo, a wszystko miało odbywać się pod patronatem Ryszarda F., wszystkim znany jako „Fryzjer”. To był 1999 rok, Polonia Warszawa ze Szczęsnym w składzie przegrała z Amicą Wronki, której działaczem był Ryszard F. – Jeśli sędzia Andrzej Dymek będzie chciał mnie za te słowa pozwać do sądu, to ja mam go serdecznie w d… Zasłużył dziś na fartuch z napisem „pomocnik Fryzjera” – mówił przed kamerą Canal+ Szczęsny. Czasy się zmieniły – dziś Dymek jest obserwatorem PZPN, wolnym od wszelkich podejrzeń, Szczęsny szkoli bramkarzy Korony – i zdaniem niektórych poziom sędziowania się poprawił. – Mamy czystą ligę. Błędów sędziowskich, nie mówię o decyzjach kontrowersyjnych, jest naprawdę mało. A jeśli już, mamy do czynienia z pomyłkami, są one rzeczą ludzką. Wszystko odbywa się w atmosferze uczciwości – przekonuje szef sędziów Zbigniew Przesmycki. Szczęsny wie jednak swoje. – W telewizji jest taka reklama: „Czy Eskimos, który ma cztery psy jest biedny czy bogaty?… Nie wiesz, bo nie masz porównania”. Jeśli więc punktem odniesienia miałaby być liczba błędów popełnianych niegdyś przez pana Przesmyckiego, to rzeczywiście, dzisiejsi sędziowie robią ich mało – kontruje były bramkarz Legii Warszawa, Widzewa فódź, Polonii i Wisły Kraków.

Wywiad z Łukaszem Madejem.

Po meczu z Polonią Warszawa miał pan ogromne pretensje do byłego menedżera Jarosława Kołakowskiego.
– I nadal je mam. Facet mnie oszukał. Wziął ode mnie kasę, której nie miał prawa sobie przygarnąć. Kiedyś z Kołakowskim współpracował mój obecny agent. Kiedy Kołakowski dowiedział się, że mam załatwiony nowy klub (Khazar Lenkoran – przyp. red.), przyjechał do hotelu w Azerbejdżanie i nagadał na mój temat takich głupot, że Azerowie nie sfinalizowali kontraktu. Chciał się zemścić na byłym koledze i to mu się udało. Mam nadzieję, że się opamięta, odda kasę i przeprosi.

Były reprezentant Polski Jacek Krzynówek powiedział, że jeśli PGE GKS utrzyma się w ekstraklasie, będzie to świadczyło o słabości polskiej ligi. Co pan na to?
– Użyłbym innego określenia: jeśli się utrzymamy, to zespoły, które spadną, będą sobie pluły w brodę i analizowały, co złego się stało. Według mnie, nie mamy aż tak słabej drużyny, by ktoś powiedział za kilka tygodni, że liga jest beznadziejna, bo Bełchatów w niej został. Gramy naprawdę nieźle, jesteśmy chwaleni, da się nas oglądać. Tworzymy zespół, który potrafi dłużej utrzymać piłkę, skonstruować fajną akcję ofensywną.

Gdyby nie fatalna skuteczność na początku rundy wiosennej, moglibyście już dziś zajmować miejsce w bezpiecznej strefie.
– To prawda, ale z drugiej strony, graliśmy na zero z tyłu. Wypracowaliśmy taki schemat, który pozwala nam tracić niewielką liczbę goli. Coś kosztem czegoś. Nie można nie doceniać tych remisów, one przecież dawały nam punkty.

Wojna kibiców Górnika z piłkarzami.

Fani Górnika podejrzewają, że piłkarze obstawiają mecze u bukmacherów. A najłatwiej zaplanować porażkę. Pojawiają się oskarżenia, że piłkarze obstawiają wyniki meczów w zakładach bukmacherskich. Prezes klubu Artur Jankowski zamierza spotkać się z kibicami i wyjaśnić sprawę. – Chcemy to załatwić wewnątrz klubu, drażliwe kwestie trzeba jak najszybciej rozwiązać, żeby nie ingerowało to w przygotowanie drużyny – mówi prezes. Kibice są sfrustrowani, bo jeszcze zimą piłkarze zapowiadali, że powalczą o tytuł mistrza Polski. Teraz Górnik ma szansę najwyżej na 3. miejsce. Musi jednak zdecydowanie lepiej grać. Ostry atak kibiców nie pomaga. Dlatego przewodniczący rady nadzorczej Górnika Tomasz Młynarczyk apeluje o zachowanie zimnej krwi. – Sympatycy mają prawo na emocjonalne reakcje, szczególnie w klubie, który ma piękną historię. Daleki byłbym jednak od snucia wizji, że drużyna sprzedaje mecze obstawiając swoje porażki w zakładach bukmacherskich. Radziłbym spojrzeć na całość racjonalnie. To, co dzieje się z Górnikiem, to sprawa psychologii. Kiedy zespół wychodzi na mecz ze słabszym przeciwnikiem, chce wygrać na stojąco. Potem traci bramkę, ale swojego nastawienia nie potrafi zmienić. Nie snujmy więc abstrakcyjnych i krzywdzących kogoś wizji, bo są one nieuprawnione – kwituje Młynarczyk.

Najnowsze

Polecane

Polski talent błyszczy w PŚ. Tomasiak z nawiązaniem do Małysza

Wojciech Piela
1
Polski talent błyszczy w PŚ. Tomasiak z nawiązaniem do Małysza
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama