Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd prasy, a w nim poza standardową ligową młócką, między innymi obszerny wywiad z Michałem Probierzem, teksty o problemach Hiszpanów z Piasta, niewypłacalności Korony czy Wszołku, który nie może znaleźć motywacji.
FAKT
Tekst o Piaście Gliwice, który (rzekomo) rozsądnie gospodaruje w Ekstraklasie.
Nie należą do finansowych krezusów, są beniaminkiem, a mimo to walczą z najlepszymi jak równy z równym. Na czym polega fenomen Piasta w tym sezonie? Przede wszystkim na dobrym zarządzaniu klubem. Zamiast rozdmuchanych kontraktów piłkarze są nagradzani za dobre wyniki. Na tle swoich wielkich górnośląskich rywali Ruchu, Górnika czy GKS Katowice Piast wyróżnia się nie tylko zbudowanym za 55 milionów nowym stadionem przy ulicy Okrzei. To przede wszystkim klub, który regularnie płaci. Tak było jeszcze za czasów drugiej czy pierwszej ligi. W środowisku piłkarskim mówiono, że lepiej iść grać za mniejsze pieniądze do Piasta, niż gdzie indziej, gdzie obiecywano dużo, ale obiecanej kasy i tak się w końcu nie dostawało. Dziś jest podobnie. – Pierwszego każdego miesiąca na naszych kontach wszystko jest popłacone. Nie tylko pensje, ale też meczowe premie. Pod tym względem jest tak, jak się mówi. Piast to bardzo solidny klub pod względem finansowym – mówi Faktowi Mariusz Zganiacz (29 l.), jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Piasta, który grał już w niejednym ligowym klubie w Polsce. Potocznie mówi się, że w Gliwicach zawodnicy nie mają wysokich kontraktów. Z taką opinią nie zgadza się jednak prezes Kołodziejczyk. – Mówię chłopakom tak: może wasze podstawy nie są najwyższe, ale nie zapominajcie o premiach. One są przecież bardzo wysokie. I tak, za wywalczenie określonej liczby punktów jesienią (chodziło o 16 punktów – przyp. aut.) wypłaciliśmy zawodnikom premię w wysokości pół miliona złotych.
Finansowe problemy ciągle dotykają Koronę Kielce.
Prezes Tomasz Chojnowski (56 l.) braki w klubowej kasie tłumaczy… zaległościami od sponsorów. Nieuregulowane pensje z tego roku nie mają jednak wpływu na to, czy klub otrzyma licencję na kolejny sezon. Dla trenera Leszka Ojrzyńskiego (41 l.) problemy finansowe w klubie to nic nowego. – Miałem okazję się już przyzwyczaić do kłopotów z wypłatami. Z drugiej strony, to jest ekstraklasa, pewne rzeczy powinny być zagwarantowane. Wiadomo, że po to pracujesz, żeby zarabiać. Jesteś głową rodziny, odpowiadasz za nią. Jakbym był sam, mógłbym inaczej patrzeć na życie. Dlatego też wymagam od działaczy, żeby stawali na głowie, żeby się wywiązać z umów, które podpisali. Jak ja coś mówię, odpowiadam za swoje słowa. Jak podpiszę – tym bardziej. Tego samego wymagam od innych – mówi „Faktowi’ trener Korony.
RZECZPOSPOLITA
Monako chce pozostać rajem dla piłkarzy
Klub z małego księstwa broni się przed płaceniem podatków we Francji i zapowiada, że skieruje sprawę do sądu. W marcu władze ligi (LFP) przegłosowały wprowadzenie przepisu, który zakłada, że od czerwca przyszłego roku wszystkie kluby będą musiały mieć siedziby we Francji i podlegać tamtejszemu systemowi fiskalnemu. Systemowi, który tylko za Zlatana Ibrahimovicia wyciąga rocznie z kieszeni katarskich właścicieli PSG 30 mln euro. AS Monaco jeszcze ma przewagę nad konkurencją, bo dzięki polityce księstwa nie musi odprowadzać podatków od pensji zagranicznych zawodników, a za tych z Francji płaci mniej niż rywale. Ale dobre czasy mogą się wkrótce skończyć. Wiceprezydent klubu Jean-Louis Campora działania władz ligi porównał do „przyłożenia komuś broni do głowy”. – W ciągu dwóch godzin niektórzy próbowali zniweczyć to, czym Monaco zasłużyło się przez 90 lat dla francuskiego futbolu – denerwował się Campora. Postraszył też, że rosyjski właściciel Dmitrij Rybołowlew, zwany królem nawozów, który zamierzał ponoć pomóc całemu francuskiemu futbolowi, być może będzie musiał ze swoich planów zrezygnować. Zdementował natomiast plotki, że Monaco rozważa przeniesienie drużyny do włoskiej Serie A.
GAZETA WYBORCZA
Stokowiec: Wszołek ostatnio nie może znaleźć motywacji do pracy.
Co się dzieje z Wszołkiem? – Nie mam zwyczaju oceniać personalnie zawodników w mediach. Może należy się spytać jego menedżera? Jest bardzo blisko Pawła i on powinien coś na ten temat wiedzieć – mówi Stokowiec. – Paweł ostatnio nie może odnaleźć motywacji do pracy. Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. W pierwszym składzie często grają piłkarze o nieco gorszych umiejętnościach, ale którzy pracują zawsze na 120 proc. – dodał trener Polonii. Słowa o braku usprawiedliwienia odnoszą się zapewne do krytycznej sytuacji „Czarnych Koszul” – w klubie nie ma pieniędzy, piłkarze grają za darmo. Wszołek, który jesienią strzelił dla Polonii pięć goli w lidze, wiosną do siatki trafił tylko raz. W drużynie, z której w zimie odeszło wielu kluczowych graczy, nie jest już liderem, graczem przebojowym, który wykorzystuje szybkość, siłę i technikę na prawym skrzydle i pod bramką rywali. Sam Wszołek też mógł odejść z klubu, do Hannoveru 96, ale ostatecznie nie zdecydował się na transfer.
Jakub Kosecki po wczorajszym meczu z Lechią.
To, że wejdziesz w drugiej połowie, było zaplanowane, czy nie zagrałeś od pierwszej minuty, bo nie doszedłeś jeszcze do siebie po starciu z Sergiejem Pareiką?
– Z doktorem zrobiliśmy wszystko, co możliwe, by postawić mnie na nogi. Jestem dopiero po trzech treningach. Gramy teraz mecze co trzy dni i nasze zajęcia nie są na tyle intensywne, abym przygotował się szybko na 100 proc. Trener wpuścił mnie na boisko w drugiej połowie i robiłem wszystko, aby mu udowodnić, że w następnym spotkaniu zasługuję na miejsce w pierwszym składzie.
W niedzielę zaliczyłeś ostre starcie z Deleu. Ostatnio skopał cię Pareiko. Przyzwyczaiłeś się?
– Przed rundą rewanżową trener uczulał mnie, że będzie mi się grało ciężej. Ł»e rywale będą robić wszystko, aby mnie powstrzymać. Będą mnie kopać, szarpać, a nawet szczypać. Po starciu z Deleu się otrzepałem i za chwilę strzeliłem gola. Do Pareiki mam trochę pretensji o to, że wszedł we mnie korkami, a nie kolanem. Ale się nie obrażam. Nie jestem dziewczyną. Mam chłodną głowę.
Z Ugo Ukahem w jesiennym meczu z Jagiellonią jednak się o mało nie pobiłeś…
– W następny weekend gramy w Białymstoku, ale tym razem muszę być spokojny. Mam trzy żółte kartki i nie chciałbym wyeliminować się na Lecha, bo to jest dla mnie szczególny mecz. Na pewno zostawię na boisku serce, ale nie będę już na tyle głupim gówniarzem, aby startować do kogoś i później żałować, że osłabiłem zespół.
SPORT
Nakoulma podpadł kibicom Górnika Zabrze.
„Sport” przypomina, że fani mają za złe Nakoulmie nie tylko słabą grę, ale i zachowanie po niedawnych derbach z Ruchem Chorzów. Nakoulma wymienił się wtedy koszulką z z zawodnikiem niebieskich, a na dodatek założył ją jeszcze na murawie. Piłkarz nie chciał wtedy również podejść po meczu do kibiców. „Sytuacja nie jest przyjemna. Nakoulma to słyszał i prawdopodobnie latem jeszcze bardziej będzie chciał odejść z klubu” – usłyszał dziennikarz od jednego z działaczy klubu. Kibice zarzucali również piłkarzom obstawianie meczów u bukmachera. „Sytuacja robi się więc coraz bardziej napięta, choć – paradoksalnie – zabrzanie wciąż maja szanse na najlepszy wynik w lidze od 19 lat.
Brosz ciągle wierzy w skuteczność Rubena Jurado.
Trener Marcin Brosz skrytykował wprawdzie Rubena Jurado po niedawnym meczu z Legią Warszawa, ale nadal w niego wierzy. – Ruben nie strzelił wiosną żadnej bramki, ma tylko dwie asysty, ale pozostaje kluczową postacią zespołu. On nadaje mu jakości, dlatego nie przestaniemy na niego liczyć – mówi Brosz. Szkoleniowiec wymienia dwie przyczyny obniżki formy Hiszpana. Jedna to przebyta zimą świnka i związane z tym zaległości treningowe. Druga to brak kontuzjowanego Wojciecha Kędziory, z którym Ruben Jurado był świetnie zgrany. Potrzeba czasu, aby piłkarz tak samo rozumiał się na boisku z Marcinem Robakiem i Tomasem Docekalem. Kontrakt Hiszpana w Piaście wygasa z końcem sezonu.
DZIENNIK POLSKI
17-latek Stolarski po raz pierwszy zagrał w takim meczu jak z Lechem.
Po zakończeniu meczu Stolarski przyznał, że mecz z Lechem był dla niego sporym przeżyciem. – Przy tak licznej publiczności jeszcze nie miałem okazji grać – mówi piłkarz Wisły. – Była fajna atmosfera, był też lekki stres na początku. Rzeczywiście, jeśli oceniać grę Stolarskiego w tym meczu, to lepiej radził sobie po przerwie. Na początku miał problemy, szczególnie z szybkim Aleksandarem Tonewem. – Trudno się kryje takiego zawodnika – przyznaje Stolarski. – Jest szybki, dobrze wyszkolony technicznie. Myślę jednak, że po słabszej pierwszej połowie w drugiej radziłem sobie już nieźle. W pierwszej połowie Stolarski mógł być również wdzięczny sędziemu. W odstępie zaledwie kilku minut zanotował bowiem dwa faule i arbiter śmiało mógł pokazać wiślakowi żółtą kartkę. Hubert Siejewicz oszczędził jednak młodego zawodnika „Białej Gwiazdy”. – To były moje głupie błędy – dodaje Stolarski. – Zamiast spokojnie poczekać, zareagowałem zbyt nerwowo. Na szczęście sędzia nie pokazał mi kartki. Mimo młodego wieku Stolarski nie unikał oceny gry całego zespołu. – Wydaje mi się, że w pierwszej połowie nie graliśmy do końca tego, co zakładaliśmy przed meczem – uważa piłkarz. – W drugiej części pokazaliśmy się już z lepszej strony i można tylko żałować, że nie udało się doprowadzić do remisu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Obszerny wywiad z Michałem Probierzem.
Czy trenowanie Wisły Kraków przerosło pana?
– To złożony temat. Trudno wyjaśnić w kilku zdaniach.
Niech pan spróbuje w kilkunastu.
– Sam byłem zdziwiony propozycją z Krakowa. Ale jak to się mówi – Wiśle się nie odmawia. Trafiłem do klubu w najtrudniejszym z możliwych okresów. Mój błąd, że przyszedłem po Kaziu Moskalu.
Ktoś musiał.
– Kazio to świetny facet, bardzo lubiany przez piłkarzy. Wszyscy się zdziwili, że został zwolniony. Nie pomogło, gdy głośno mówiłem o potrzebie zmian w zespole i wprowadzaniu młodzieży. Kilku zawodnikom kończyły się umowy. Plan był taki, że stawiam na tych, którzy mają długie kontrakty. Ale nagle czterech-pięciu złapało kontuzje i musieli grać inni. Do tego doszła frustracja tych, którzy chcieli odejść.
Na co pan liczył, sprowadzając Daniela Sikorskiego, napastnika, który w całym poprzednim sezonie nie strzelił gola w Polonii?
– Daniel miał być uzupełnieniem. W Górniku grał dobrze. Myślałem, że po zmianie klimatu się odbuduje. Nie wyszło. Może w innym klubie będzie inaczej. Napastników chciałem innych, też z ligi polskiej (m.in. Prejuce’a Nakoulme i Macieja Jankowskiego – przyp. red.), ale się nie udało. Wiele negocjacji przegraliśmy, za wolno się odbywały.
Hiszpanie z Piasta na cenzurowanym.
Hiszpańscy piłkarze Piasta Gliwice są na cenzurowanym. Grę Rubena Jurado ostro skrytykował trener, a Alvaro Jurado zmniejszono pensję. Jeszcze na początku ubiegłego roku prezes Jarosław Kołodziejczyk mówił, że piłkarze z III-ligi hiszpańskiej mogą być wzmocnieniem klubu i ozdobą polskiej ligi. Teraz trener Marcin Brosz ostro ruga Rubena Jurado, a pensja Alvaro Jurado na wniosek zarządu zostaje znacznie zmniejszona. Warto przypomnieć, że w kadrze nie ma już Fernando Cuerdy, z którym kontrakt został niespełna miesiąc temu rozwiązany. Hiszpanie są więc w odwrocie. Nie można wykluczyć, o czym niedawno wspominał Brosz, że w najbliższym czasie Piast przerzuci się na niemieckich piłkarzy. Pod lupą gliwickiego klubu jest kilku młodych zawodników Borussii Dortmund. – Nie jest prawdą, że już nie kochamy hiszpańskich piłkarzy i tamtejszej piłki – wyjaśnia prezes Kołodziejczyk. – Tematu Alvaro nie chciałbym roztrząsać w mediach, bo to wewnętrzna sprawa klubu. Co do Rubena, to trener musi być naprawdę mocno rozczarowany jego postawą, skoro oficjalnie zdecydował się skrytykować gracza. Nigdy przecież tego nie robił, wręcz roztaczał parasol ochronny nad swoimi zawodnikami. Wydaje mi się jednak, iż Ruben zasłużył na krytykę – dodaje szef gliwickiego klubu.
Robert Lewandowski po weekendowym meczu z Bayernem.
Czy remis 1:1 z Bayernem Monachium ma jakieś znaczenie przed finałem Ligi Mistrzów?
– Na pewno było to inne spotkanie z Bayernem niż zazwyczaj, co jednak nie oznacza, że nie chcieliśmy wygrać. Rywale też planowali zdobyć trzy punkty, dlatego nie brakowało emocji i nawet złości. Niby mecz o nic, a jednak nikt nie chciał odpuścić przetarcia przed Ligą Mistrzów.
Kto zyskał przewagę psychologiczną przed meczem na Wembley? Borussia nie przegrała z Bayernem w lidze od trzech sezonów, ale też nie wygrała czterech ostatnich meczów z rywalem z Monachium.
– To, co widzieliśmy w Dortmundzie, nie będzie miało znaczenia przed naszym kolejnym starciem. Finał Ligi Mistrzów to zupełnie inny mecz. Zagramy w innym składzie, zresztą Bayern teraz też oszczędzał kilku ważnych zawodników. Na Wembley emocji będzie zdecydowanie więcej, większe też będą oczekiwania kibiców. Teraz to była tylko rozgrzewka przed finałem.
Niewykorzystany rzut karny ma dla pana znaczenie? Bo to się zdarzyło w meczu z Bayernem, do którego może pan latem trafić, bo to rywal w Lidze Mistrzów, bo to w końcu też walka o tytuł króla strzelców.
– Przestrzelony karny zdarza się niemal każdemu. Ale nie chcę dłużej się na tym skupiać, tylko koncentrować na kolejnych spotkaniach.