Pakistańczyk przerabia samochody Szczęsnemu, Wisła chce zagrać z Barceloną

redakcja

Autor:redakcja

04 maja 2013, 09:03 • 10 min czytania

Zapraszamy na sobotni przegląd prasy. Najwięcej ligowej sieczki w Przeglądzie Sportowym. Przynajmniej dwa ciekawe materiały znajdujemy w Fakcie. Nową informację podaje też Dziennik Polski.

Pakistańczyk przerabia samochody Szczęsnemu, Wisła chce zagrać z Barceloną
Reklama

FAKT

Materiał o Pakistańczyku, który przerabia samochody gwiazdom angielskiej piłki.

Reklama

Yanni Charalambous w swoim fachu nie ma sobie równych, dlatego zgłaszają się do niego wszyscy piłkarze Premier League, którzy pragną zrobić coś szalonego ze swoim samochodem. Przez warsztat Yanniego Charalambousa w Enfield na obrzeżach Londynu przewinęły się samochody warte kilkadziesiąt milionów funtów i nazwiska przyprawiające każdego kibica o zawrót głowy. – Wszystko zaczęło się przez przypadek. Poznałem kiedyś zawodnika Arsenalu Bacary’ego Sagnę, który poprosił, aby zrobić coś z jego samochodem. Dałem z siebie wszystko. Wyszło naprawdę dobrze. Na tyle dobrze, że kiedy Sagna pojawił się w ośrodku treningowym Arsenalu wszyscy pytali, gdzie tak odpicował swoją brykę – chwali się Faktowi Charalambous. Zapytał także Wojciech Szczęsny, który u Yanniego tuningował już kilka samochodów: Audi A3, Audi A5, a ostatnio Porsche Cayenne. – Najpierw dodałem do niego zderzaki, a ostatnio zmieniałem kolor z białego na czarny. Wojtek to fajny gość. Trochę szalony, jak to bramkarz. Chyba musi być trochę kontrowersyjny – dodaje Charalambous.

Graham Hunter dla „Faktu”: FC Barcelona potrzebuje Lewandowskiego

– Barcelona musi teraz sprowadzić dwóch środkowych obrońców i Roberta Lewandowskiego. Wasz napastnik jest silny, dobry w pressingu, wygrywa piłki. Przypomina mi Samuela Eto’o z najlepszych lat – mówi w rozmowie z „Faktem” Graham Hunter. To mieszkający od 2002 roku w Katalonii angielski dziennikarz, który o Barcelonie wie wszystko. Kilka lat temu Josep Guardiola (42 l.) wpuścił go za kulisy swojej drużyny, która wygrywała prawie wszystkie możliwe trofea. Hunter rozmawiał więc z najlepszymi piłkarzami świata, a potem napisał książkę, zatytułowaną „Barca. Za kulisami najlepszej drużyny świata”.

Mats Hummels?
– To jeden z kandydatów. Wybrałbym kogoś z czwórki Hummels, Thiago Silva, Vincent Kompany, Jan Vertonghen. Barcelona potrzebuje dobrze zbudowanych obrońców, wygrywających główki, ale też zwrotnych i potrafiących rozegrać piłkę do przodu.

Ktoś jeszcze?
– Środkowy napastnik. Tutaj Barcelona potrzebuje Roberta Lewandowskiego. On reprezentuje te wszystkie cechy, których w tej chwili bardzo brakuje z przodu. Silny, ciężko pracujący, dobry w pressingu, wygrywający piłki. Przypomina mi Samuela Eto’o z najlepszych lat.

RZECZPOSPOLITA

Dłuższy tekst o Robercie Lewandowskim.

Zrobił karierę w amerykańskim stylu, wbrew tym, którzy mu powtarzali, że nie nadaje się do wielkiej piłki, bo jest za chudy i ma za cienkie nogi. Jako ośmiolatek zaczynał treningi w Varsovii, na boisku, na którym trawa pojawiała się tylko we wrześniu, kiedy drużyna wyjeżdżała na obóz. Latem kurzyło się tak bardzo, że w trakcie gry nie było widać bramki. – Zamiast szatni stał barak z nieszczelnymi oknami. Nie działało ogrzewanie, więc najgorzej było zimą. Po treningu uciekałem do samochodu rodziców i przebierałem się w drodze do domu. Kiedy nie mogli przyjechać i wracałem sam, trzeba było się ochlapać pod małym kranikiem i wyjść na mróz – opowiadał Lewandowski w rozmowie z „Magazynem Sportowym”. Często wracał sam, a do domu nie było blisko. 30 kilometrów do podwarszawskiego Leszna leżącego na granicy Kampinosu pokonywał w dwie godziny, z dwiema przesiadkami. To był poważny test na wytrwałość, a Robert wtedy nie upierał się, że musi zostać piłkarzem. Reprezentował szkołę niemal we wszystkich dyscyplinach, biegał przełaje, grał w siatkówkę i piłkę ręczną. Jest z domu, w którym żyło się sportem, rodzice poznali się na badaniach lekarskich na AWF, tata Krzysztof grał w piłkę w Hutniku Warszawa i ćwiczył dżudo, mama Iwona jako siatkarka AZS Warszawa wywalczyła mistrzostwo Polski. Kiedy Robert trochę podrósł, zdarzało się, że nielegalnie występował w meczach Partyzanta Leszno, gdzie jego ojciec był prezesem. Strzelił kilka goli.

GAZETA WYBORCZA

Tekst przed meczem Lecha z Wisłą.

Wisła w każdym meczu nie powinna grać jednak o międzynarodowe rozgrywki, ale o pokazanie charakteru. A najlepszą okazję będzie miała do tego właśnie w sobotnim szlagierze z Lechem. W Lechu też zmieniano trenera i też postawiono na szkoleniowca, który wcześniej prowadził Młodą Ekstraklasę. Mariusz Rumak początek miał niezbyt udany i w Poznaniu narzekano, że opcja oszczędnościowa nie przyniosła efektów. W końcówce zespół zaczął grać jednak zdecydowanie lepiej i awansował do europejskich pucharów (w trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Europy odpadł ze szwedzkim AIK-iem Solna). Do tego wzmocnił się kilkoma niezłymi graczami (فukasz Teodorczyk, Kasper Hämäläinen, Kebba Ceesay, GergŁ™ Lovrencsics) i dziś depcze po piętach Legii Warszawa, która już zimą była koronowana na mistrza, a teraz ma tylko dwa punkty więcej od poznaniaków. W Wiśle plan z Tomaszem Kulawikiem na razie nie przynosi pożądanych efektów i już chyba sam szkoleniowiec pogodził się z myślą, że po sezonie odda zespół innemu trenerowi. Ale może to zrobić z podniesioną głową, jeśli tylko zaliczy taką końcówkę jak rok temu Rumak.

Stokowiec mocno wzburzony po meczu z Koroną.

– Mam dosyć tej huśtawki nastrojów. Chwalicie mnie w pierwszej rundzie, wytykacie błędy w drugiej. Ani nie jestem tak dobry, ani tak słaby – zaczął Stokowiec. – Dajcie spokój, dajcie normalnie popracować – ciągnął dalej trener. – Może nie powinienem tego mówić, bo jestem wzburzony, ale my tu udajemy wielką ekstraklasę. Sędziowie są zawieszani po naszych meczach, ale co z tego? Potem zwalnia się trenerów. – Pan Sławek przeanalizuje akcje, oceni błędy, pośmieje się, ale co z tego, jak cierpią niewinni ludzie – mówił Stokowiec, odnosząc się do programu „Liga+ Ekstra”, w którym Sławomir Stempniewski, członek kolegium sędziów, analizuje w każdą niedzielę kontrowersyjne sytuacje. W końcu Stokowiec odniósł się do decyzji personalnych dotyczących Wszołka i Kiełba. – To normalni zawodnicy, a nie jakieś gwiazdy. Niech zagrają parę dobrych sezonów, parę dobrych meczów z rzędu – mówił trener Polonii. – Paweł pracuje i niech pracuje. Ja staram się do niego dotrzeć, z jednej strony mi się udaje, ale z drugiej strony dociera ktoś inny. Nie wiem, może menedżer.

SPORT

Jacek Zieliński zrobił mały „casting” wśród graczy Młodej Ekstraklasy.

– To był bardzo fajny mecz. Mogłem w nim zobaczyć siedmiu zawodników z kadry pierwszego zespołu, którzy do tej pory grali trochę mniej od innych – mówi Jacek Zieliński, trener Ruchu Chorzów, o spotkaniu z Zagłębiem Lubin (2-2). Zaprezentowali się m.in. Kamil Lech, Marcin Kikut, Martin Konczkowski, Jakub Smektała, Robert Chwastek, Arkadiusz Lewiński i Gregorz Kuświk. – Wszyscy zagrali pół meczu, więc nie ma absolutnie żadnej obawy, że będą bardziej zmęczeni od pozostałych kolegów przed poniedziałkowym występem. Wręcz odwrotnie; taki mecz był doskonałą okazją do przetarcia się, sprawdzenia swojej formy. Także do rozwikłania znaków zapytania, jakie mam przed Piastem. Nie zdradzę jednak swoich refleksji; nie powiem, kto mnie zawiódł, a kto dał sygnał, że warto na niego postawić – zaznacza trener „Niebieskich”.

DZIENNIK POLSKI

Wisła ma zagrać towarzysko z FC Barceloną w Gdańsku.

Wszystko wskazuje na to, że piłkarzy Wisły Kraków drugi rok z rzędu zabraknie w europejskich pucharach. Kibice na pocieszenie dostaną jednak wyjątkowy prezent. Wygląda na to, że ich zespół 20 lipca rozegra towarzyskie spotkanie z półfinalistą Ligi Mistrzów, Barceloną. Do meczu ma dojść na PGE Arenie w Gdańsku. Rozmowy w tej sprawie wchodzą w fazę finalizacji. Wisła ma mieć m.in. zagwarantowany udział w tym spotkaniu Lionela Messiego. Dlaczego do meczu dojdzie w Gdańsku, a nie w Krakowie? Tłumaczy to wiceprezes „Białej Gwiazdy”, Janusz Kozioł: – Sprowadzenie do Polski takiego zespołu jak Barcelona to kosztowne przedsięwzięcie. Organizacji tego spotkania podjęła się jedna z firm. Ł»eby sprawa była opłacalna, na meczu powinno być co najmniej 40 tysięcy widzów. W Krakowie takiego obiektu nie mamy, dlatego musieliśmy szukać innego stadionu. W tej sytuacji wybór Gdańska jest naturalny, bowiem wiadomo, że kibice Lechii i Wisły od lat żyją w przyjaźni. To powinno zagwarantować nam pełne trybuny na meczu i dobrą atmosferę. Liczymy oczywiście również na to, że wielu kibiców z Krakowa pojedzie na ten mecz. Będzie lipiec, wakacje, więc wyjazd nad morze, połączony z zobaczeniem jednej z najlepszych drużyn świata, będzie na pewno atrakcyjny. Teraz musimy jeszcze tylko uzyskać zgodę Ekstraklasy na przełożenie naszego meczu ligowego, ale mamy nadzieję, że nie będzie z tym problemu.

SUPER EXPRESS

Roger: Chciałbym asystować Lewemu w kadrze.

Widziałeś popis Lewandowskiego w meczu z Realem?
– Widziałem i bardzo się cieszyłem, bo Robert to mój kolega. Graliśmy razem w reprezentacji Polski, zetknęliśmy się w Legii. Od dawna wiadomo było, że to wielki talent, ale chyba nikt, włącznie z samym Robertem, nie miał pojęcia, że któregoś dnia strzeli cztery gole Realowi! Moim zdaniem, aby zagrać taki mecz, trzeba dostać pomoc od Boga. A tego dnia Bóg wskazał właśnie na „Lewego”.

W Borussii idzie mu świetnie, ale w kadrze brakuje mu podań. Nie chciałbyś wrócić i asystować „Lewemu” przy kolejnych bramkach?
– Pewnie, że chciałbym! Zawsze podkreślałem, że jestem do dyspozycji polskiego selekcjonera, bez względu na to, kto nim jest. Choć AEK Ateny ma za sobą fatalny sezon, bo po raz pierwszy w historii klub spadł z greckiej ekstraklasy, to swojej gry nie muszę się wstydzić. Wiele razy byłem wybierany na gracza meczu, a greccy dziennikarze, widząc moją formę, nieraz pytali, kiedy wrócę do reprezentacji Polski. Nie miałem sygnału z polskiej federacji, ale się nie poddaję. Mam niecałe 31 lat i uważam, że mogę pomóc kadrze.

Z Grecji napływały alarmujące sygnały w ostatnim czasie. Jako piłkarz AEK ledwie uniknąłeś linczu. Potem spadliście z ligi, wszyscy płakaliÂ… Co się tam dzieje?
– AEK od dłuższego czasu miał kłopoty finansowe. Klub dostał zakaz transferów i musiał się posiłkować piłkarzami z własnej szkółki. Tyle że ci chłopcy nigdy wcześniej nie grali na poziomie ekstraklasy. Robiliśmy wszystko, co możliwe, choć na końcu i tak spadliśmy. To i tak cud, że walczyliśmy do ostatniej kolejki.

PRZEGLĄD SPORTOWY

16 milionów złotych mają zarobić kluby na nowym kontrakcie z T-Mobile

To wzrost w porównaniu ze stanem obecnym – w tej chwili umowa gwarantuje 12 mln złotych, a reszta to bonusy uzależnione m.in. od frekwencji na stadionach podczas ligowych spotkań. Nowy kontrakt powinien być podpisany już kilka miesięcy temu, ale wciąż trwają negocjacje. Dopiero teraz są na finiszu. Obie strony – Polska Telefonia Cyfrowa (czyli operator sieci T-Mobile) oraz Ekstraklasa – nie chcą zdradzać żadnych szczegółów, zasłaniając się tajemnicą handlową i interesem negocjacji. – Mogę tylko potwierdzić, że niebawem zamierzamy ogłosić podpisanie kontraktu sponsorskiego na kolejne dwa sezony – mówi prezes zarządu ligowej spółki, Bogusław Biszof. Finalizacja umowy, która gwarantuje klubom większe pieniądze, jest częścią większego planu realizowanego od kilku miesięcy przez władze Ekstraklasy. Chcą one pokazać klubom, że dzięki swej operatywności i dyplomatycznym zabiegom zapewniają lidze – mimo kryzysu gospodarczego – coraz większe pieniądze, dlatego warto im zaufać. Chodzi głównie o zgodę na reformę rozgrywek z podziałem w fazie zasadniczej na dwie grupy i ze zwiększeniem dawki ligowych meczów do 37 kolejek. Biedne kluby są niechętne tym zmianom, ale już wiadomo, że trochę je uspokoiła obietnica większych pieniędzy. Teraz z praw telewizyjnych od Canal+ dostają 87,3 mln złotych, w przyszłym sezonie ma to być ponad 101 mln złotych, a jeszcze w następnym – już ponad 111 mln.

Po sezonie posypie się zespół Górnika Zabrze?

W drugiej połowie kwietnia działacze mieli zająć się negocjacjami z piłkarzami, których kontrakty wygasają 30 czerwca. Efektów nadal nie ma, a przecież na liście zagrożonych odejściem są postacie kluczowe dla zespołu, jak trener Adam Nawałka, rozgrywający Aleksander Kwiek, boczni obrońcy Michał Bemben i Seweryn Gancarczyk, defensywny pomocnik Krzysztof Mączyński czy napastnik Ireneusz Jeleń. W sumie chodzi aż o 7 zawodników. – Najpierw musimy zamknąć temat licencji, dopiero potem będziemy prowadzili rozmowy z zawodnikami – powtarzają działacze. Sęk w tym, że potem może być za późno. Jeleń podkreśla co prawda, że chciałby zagrać w następnych Wielkich Derbach Śląska (w ostatnich strzelił gola, a Górnik pokonał Ruch 2:0), ale jego menedżer Tomasz Kaczmarczyk sugeruje, że ostateczne decyzje zapadną dopiero po sezonie. Mówi, że teraz piłkarz ma się skoncentrować na graniu i zdobywaniu bramek, a o przyszłości porozmawiają w czerwcu.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama