Kto wierzy w awans Barcelony, ręka w górę! Jak o Realu mówiło się, że jeszcze ma szansę, a i tak do 80. minuty nie był w stanie nawet zdobyć gola, tak Messiemu i spółce pomóc może już tylko cud. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że Bayernu po prostu nie da się zlać tak wysoko. Ale przecież to samo mówili przed tygodniem, o Barcelonie…
– Gdy miałem siedem lat, to przegraliśmy z Milanem 0:4, a ja i tak nadal wierzyłem. Teraz trzeba znów stać się dzieckiem, porzucić rozsądek i uwierzyć. Uwierzyć, że jest to możliwe – mówi Gerard Pique.
Uwierzyć może być jednak ciężko, bo historia Ligi Mistrzów mówi wprost: drużyny, która odrobiłaby czterobramkową stratę , nie ma i nie było, ale… Jeszcze przed chwilą Milan miał i Barcelonę na widelcu, i awans do ćwierćfinału na wyciągnięcie ręki, a jednak w Hiszpanii przegrał. Ile? No, 4:0. Taki sam wynik padł też na Camp Nou cztery lata temu, w ćwierćfinale LM, kiedy z wizytą wpadł właśnie Bayern. – Dziś jest dużo silniejszy, niż wtedy – zauważa Pique. A Barca odwrotnie, silniejsza była akurat wówczas.
Barcelona będzie próbowała robić dziś to, co próbował wczoraj też Real – narzucić swój sty gry, narzucić szybkie tempo, zagrać wysokim pressingiem i stwarzać sobie jak najwięcej sytuacji. Szybki, otwierający spotkanie gol to podstawa. W przeciwnym wypadku w głowach pozostanie myślenie: zegar tyka, a Wembley odjeżdża. O ile jeszcze nie odjechało…
W Monachium wiedzą, że jeden zdobyty gol odłączy już Barcę od aparatury. – Musimy do tego dążyć, żeby trafić przynajmniej raz. To możliwe. Jesteśmy w komfortowej sytuacji, ale finału jeszcze nie mamy. Cały czas powtarzam piłkarzom, że w Hiszpanii działy się już nie takie rzeczy, a i na Camp Nou Barcelona wychodziła nie z takich opresji – przekonuje Jupp Heynckes i zapewnia, że bronić się nie zamierza. Strategię doradza też Franck Ribery: zróbmy powtórkę z Monachium, zagrajmy identycznie, to trafimy do finału.
Barcę na Wembley może zaprowadzić już tylko Leo Messi. W pierwszym meczu nie pokazał kompletnie nic, ale wtedy nie był w pełni gotowy. Dziś będzie. Vilanova nie ukrywa, że to od Argentyńczyka zależy gra całej drużyny, a lekko przestraszony Heynckes – przypominając, że to najlepszy piłkarz świata – mówi wprost: mamy się czego obawiać
Obawia się też – choć dziś schodzi to zupełnie na drugi plan – sześciu piłkarzy Bayernu. Jeśli Dante, Lahm, Martinez, Schweinsteiger, Gomez i Gustavo otrzymają dziś żółte kartki, to finał obejrzą w telewizji. I to niezależnie od tego, czy Bayern do niego awansuje, czy nie. Dla Gustavo byłby to prawdziwy pech, bo… pauzował już przed rokiem. – Będą nas prowokować, prowadzić swoje brudne gierki i używać wszelkich środków, żeby wyeliminować rywala – przestrzega Franz Beckenbauer.
Piłkarze Barcelony powtarzają, że jeśli do awansu potrzebny im jest cud, to oni w cuda wierzą. Ł»e jeśli słowo „niemożliwe” jest przeznaczone do ludzi, to tylko do ludzi słabych. Czyli nie do nich. – Jesteśmy Barceloną i nikt z nas nie może powiedzieć, że ten dwumecz już jest przegrany. Ale jeśli odpadniemy, to musimy trzymać głowę wysoko, żeby kibice byli dumni. Jeśli mamy polec z Bayernem, to tylko z podniesioną głową – mówi Tito Vilanova.
Borussia już czeka…

