Porażka ma twarz Mourinho, ale w Anglii to nazwisko ciągle oznacza wiarę w sukces

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2013, 14:07 • 4 min czytania

Chyba nie sam fakt odpadnięcia Realu z Ligi Mistrzów a pomeczowe reakcje Jose Mourinho stanowią dziś najgorętszy temat dnia w Hiszpanii i Anglii. Wszyscy dyskutują o Portugalczyku, który w kilku słowach dość wyraźnie odciął się od dalszej pracy w Madrycie. Nie obwieścił, że rezygnuje. Bez względu na swoje plany, nie mógł tego zrobić tu i teraz. Zadeklarował więc, że z szacunku dla klubu i jego prezesów zamierza wygrać Puchar Króla oraz zająć drugie miejsce w lidze. Ale jednocześnie całym sobą wysyłał sygnały: to już koniec. Mieliście rację, spekulując miesiącami o moim rychłym odejściu.
Kataloński Sport, zwykle skupiony na FC Barcelonie, nawet wczoraj, przed meczem Realu z Borussią, dziś akurat robi rzadko wyjątek i żegna Portugalczyka. Wbija szpileczkę rywalowi z Madrytu. Ł»ółty napis fracaso – klęska, wyraźnie bije po oczach. Podobnie jest zresztą na okładce El Mundo Deportivo.

Porażka ma twarz Mourinho, ale w Anglii to nazwisko ciągle oznacza wiarę w sukces
Reklama

Mourinho sam zgotował sobie ten los, mówiąc: „Wiem, że w Anglii jestem kochany. Wiem, że chcą mnie tam piłkarze, dziennikarze, że traktują mnie sprawiedliwie, krytykują mnie, kiedy muszą krytykować i doceniają, kiedy na to zasługuję. Wiem, że niektóre kluby mnie chcą. W Hiszpanii sytuacja jest inna, ponieważ niektórzy ludzie mnie nienawidzą” – brzmi dość jednoznacznie i żaden to przypadek czy wypowiedziany w nerwach słowotok. Coś, czego Mou mógłby później żałować. Kiedy kilka chwil wcześniej, kiedy stanął przed kamerą stacji ITV, też wyrażał się jasno. Reporter zagadnął:

Reklama

– Maybe next season with Real…
– Maybe not.

Na stronie madryckiej “Marki” widnieje dziś ankieta, w której 82 procent osób klika w opcję „Mourinho odejdzie z Realu”. Tylko 18 procent niedobitków zaznacza (z nadzieją, a może z naiwności), że zostanie. Anglicy reagują momentalnie. The Times już obwieścił, że The Special One deklaruje gotowość powrotu do Chelsea. Blask Portugalczyka w ostatnich tygodniach przykrył Juergen Klopp, który w sensie końcowego efektu wygrywał z nim każdą bitwę. Wielu zdaje się jednak wierzyć, że na Wyspach Jose znowu rozbłyśnie, że poczuje się jak w swoim naturalnym środowisku. W Hiszpanii często czuł się… ofiarą. Ofiarą pracy sędziów i agresywnej medialnej kampanii. Jeszcze wczoraj mówił przecież o tych, którzy go nienawidzą. O tym, że niektórych z nich widzi nawet w chwili, w której wypowiada te słowa, bo siedzą z nim w tej samej sali.

W Anglii jest inaczej. W jakimś stopniu to z pewnością sztuczna medialna pompa, ale wiara w Mou na Wyspach nie zgasła. „The Sun” rozkłada na części pierwsze jego pracę we wczorajszym meczu. Analizuje zmiany, taktykę, dobór zawodników i wydaje werdykt: to piłkarze zaprzepaścili szansę. Na łamach Daily Mirror wypowiada się Branislav Ivanović. Mówi dziennikarzowi, że piłkarze Chelsea nie mogą się doczekać nowego trenerskiego rozdania w Londynie. W Daily Mail tymczasem kolejna ankieta:

Jedno pytanie: Czy chciałbyś powrotu Mourinho do Chelsea?
Tak – 68 procent odpowiedzi
Nie – 32 procent odpowiedzi.

Brukowce mocno grają słowami z wczorajszej konferencji. Jose chce miłości? Abramowicz wyda 100 milionów funtów, żeby uczynić go szczęśliwym. Może uda się kupić Falcao, Schurrle i Fellainiego. Właśnie tyle rosyjski miliarder jest w stanie wydać na tę wielką trójkę. Mou oczekiwałby w Londynie pełnej kontroli nad transferami i 12 milionów rocznego kontraktu – pisze The Sun.

Mourinho nie pozostawi po sobie w Madrycie tyle, ile chciał zostawić. Głównie trzy niepowodzenia w decydujących starciach Ligi Mistrzów. Być może większość czasu spędzonego w Hiszpanii chętnie wymazałby z pamięci, zamienił na jakąś inną trenerską przygodę. W końcu od dawna wydawał się spakowany, trzymał tę walizkę w lewej ręce gotowy do wyjazdu. Nie da się jednak dowieść – jak niektórzy dziś próbują – że Mourinho się skończył, nie wygrał z Realem niczego, zupełnie nie kontrolował sytuacji, miotając się między jednym konfliktem a drugim.

Wygrał mistrzostwo w Hiszpanii w erze, w której wygrać cokolwiek z Barceloną było sztuką. Tym bardziej na dystansie 38 kolejek ligi. Kolekcjoner trofeów z pewnością wymagał od siebie więcej. Świat także wymagał i Jose miał sporo racji mówiąc, że jeśli Real odpadnie z Borussią, to będzie to głównie klęska Mourinho. Tak już jest z tymi największymi – porażki zawsze mają ich twarze. W Anglii, czy gdziekolwiek za moment trafi, znów jednak będzie pisać swoją historię. Niezmiennie jako jeden z największych autorytetów trenerskiego świata. Człowiek, którego jedni się obawiają, inni tylko czują respekt, ale wszyscy zdają się być ciekawi: jak to jest pracować z tym Mourinho? Bo jak mówił niegdyś Fabio Capello: respektu i szacunku się nie zdobywa. Respekt się ma. Po prostu wzbudza się go całym sobą.

Tak ciągle jest z Mourinho. Bez względu na tych kilka nieudanych kopnięć, które – jak wczoraj – decydują o tym, że w ogólnym rozrachunku do sukcesu brakuje jednej bramki.

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama