Patryk Kniat, trener Lecha w Młodej Ekstraklasie, powoli zaczyna wyrastać na osobę, która próbuje rządzić na prawo i lewo rozgrywkami ME. Dopiero co porażkę jego zespołu z Bełchatowem przypilnowali sędziowie z Warszawy przy znacznym udziale Legii, a teraz…
W piątek 26. kwietnia Lech Poznań podejmuje Jagiellonię Białystok. Gospodarze prowadzą 2:0, w 60. minucie meczu goście dokonują trzeciej zmiany, a mecz kończy się remisem 2:2. Ten, który melduje się na boisku, to 16-letni Emil Gajko (w nieznaczny sposób wpływa na wyniku meczu). Chłopak, którego na murawie być nie powinno, ponieważ od jego występu w juniorach młodszych upłynęło mniej niż dwie doby.


Skontaktowali się z nami pracownicy Jagi i to im oddajmy głos: – Popełniliśmy błąd. Ale to nie był błąd, żeby kogokolwiek oszukiwać. Niestety, trener Lecha nie mógł pogodzić się z tym, że zdobył u siebie jeden punkt, więc zaczął węszyć, jak zdobyć trzy. I wywęszył, że chłopiec od nas między jednym a drugim meczem nie odpoczywał czterdziestu ośmiu godzin, a chyba czterdzieści pięć. No, i na nas doniósł, a za chwilę jego drużynie przyznano walkowera! Szczerze, jesteśmy tym zbulwersowani i zniesmaczeni. To ma być pójście z duchem sportu i zachowanie fair play? Młoda Ekstraklasa jest od rozwoju tych chłopaków, promowania ich do pierwszego zespołu, bo przecież tu nie gra się o nic. Ale nie, to byłoby zbyt proste. Trener Lecha chciał błysnąć i się pokazać, to się pokazał. Czy naprawdę to, że chłopak między jednym meczem a drugim miał przerwę krótszą o trzy godziny niż powinien, jest dla kogoś tak wielkim problemem? A piłkarzom to niby co mamy teraz powiedzieć? Ł»e remis, który wywalczyli na boisku, zmienił się w porażkę ustaloną przy zielonym stoliku? – pytają trenerzy Jagiellonii i pytają, gdzie się podział honor ludzi z Lecha.


– Cała ta sytuacja jest wielkim absurdem, bo oprócz odebranego zwycięstwa dostaliśmy pięć tysięcy kary. Pytanie tylko: za co?! Przecież to chore. Chłopcy grają u nas praktycznie za darmo, a nam wlepiają taką karę? Usiedli panowie z Ekstraklasy SA i nagle sobie zdecydowali: pięć tysięcy dla Jagiellonii!


- Trener Lecha mówi: sami chcieliście grać o 12. No, chcieliśmy, bo w niedzielę gramy kolejny mecz i znowu będziemy mieli problem. Mamy dwie drużyny juniorów na centralnym szczeblu rozgrywek i przy tak napiętym terminarzu – wszystko się skomplikowało przez długą zimę – powstają takie paradoksy. Zresztą, my w Młodej Ekstraklasie mamy czterech piłkarzy, gramy właściwie samymi juniorami. I jak nam teraz Hajto nie da dziesięciu, to nie mamy po co wychodzić na boisko… A na miejscu pana Kniata, prowadząc drużynę w klubie z wielkimi aspiracjami, siedzielibyśmy cicho zamiast szukać dziury w całym. No, ale on akurat znany jest z takich zachowań. Zero skromności – dodają.


Lech – jak mówią nasi rozmówcy – już nie od dziś jest drużyną, która zupełnie nie potrafi przegrywać. Nie potrafi też przegrywać (albo remisować) Kniat, który pewnego razu, jeszcze pracując z zespołami juniorów, stwierdził, że… jego piłkarze przegrali, ponieważ zostali otruci przez rywala przy posiłku.

Sugerujemy wszystkim, żeby ochłonęli. Kniatowi – bo jemu to się przyda najbardziej. Ale trenerom z Jagiellonii też. Tak naprawdę, jakie znaczenie ma, czy wygraliście, zremisowaliście, czy przegraliście walkowerem? Liczy się to, czy dobrze gracie w piłkę i co z tej gry wyniknie w perspektywie kilku lat. Tabela jest zupełnie nieistotna. Tylko ta kara finansowa faktycznie boli – bo niedorzecznie wysoka.