Remontada es imposible!

redakcja

Autor:redakcja

30 kwietnia 2013, 23:10 • 3 min czytania

Borussia Dortmund, a wraz z nią trzech polskich zawodników, jest już w finale Ligi Mistrzów. Choć w końcówce fani z Niemiec przeżyli prawdziwy horror, a pięć minut doliczonego czasu gry było potężną nerwówką – dowieźli do ostatniego gwizdka zaliczkę z pierwszego spotkania i wyeliminowali z gry Real Madryt. Największy zawód? Cristiano Ronaldo, który po raz kolejny w decydującym momencie był zagubiony jak przeciętny Polak w Urzędzie Skarbowym. Zresztą, niemoc dotknęła dzisiaj nie tylko portugalskiego geniusza, ale też fenomenalnego w pierwszym spotkaniu Lewandowskiego, o Błaszczykowskim czy Ozilu nie wspominając.
Zwycięzców jednak nie wypada sądzić, cóż z tego, że „Lewy” zmarnował dzisiaj trzy „setki”, które w ostatnich sekundach mogły kosztować Borussię nieco drożej, niż wycenia polskiego snajpera „Przegląd Sportowy”. Cóż z tego, że Gundogan z odległości kilku metrów od bramki dał Diego Lopezowi okazję do kandydowania do robinsonady roku. Ten pierwszy spełnił swoją rolę w pierwszym spotkaniu, ten drugi niepodzielnie rządził dzisiaj w środku pola. I to oni pojadą na Wembley.

Remontada es imposible!
Reklama

Real tak naprawdę przegrał ten dwumecz w pierwszym kwadransie pierwszej połowy, gdy przez kilkanaście minut stworzył sobie więcej sytuacji, niż w całym spotkaniu w Dortmundzie. Cristiano Ronaldo, Gonzalo Higuain, Mesut Ozil – każdy z nich stawał oko w oko z Weidenfellerem i przegrywał swój pojedynek. Ta ostatnia spośród stuprocentowych sytuacji w pierwszej odsłonie, najbardziej klarowna, wręcz wymarzona, ale jednak zmarnowana przez Ozila skończyła pewien okres w meczu. Real siadł, Borussia zaczęła całkiem groźnie kontrować, z kolei „Królewscy” z każdą minutą atakowali coraz mniej składnie, coraz chaotyczniej i w efekcie – bez zagrożenia dla bramki dortmundczyków. Skuteczni byli wyłącznie w defensywie – punktując kolejnymi łokciami Roberta Lewandowskiego.

Swoją drogą w tej części spotkania to BVB mogło sobie zapewnić komfortową końcówkę, zamiast thrillera gwarantującego dziś bezsenną noc. Lewandowski dwukrotnie powinien definitywnie przekreślić marzenia Królewskich, ale w pierwszej połowie w dość ciężkiej sytuacji trafił w Lopeza, w drugiej zaśâ€¦ W drugiej zaś zagrał tak jak przystało na kadrowicza reprezentacji PZPN-u, napieprzając z kilku metrów z całej siły w poprzeczkę. Kilkanaście minut później kolejną „setkę” miał jeszcze Gundogan, ale obłędną interwencją popisał się Diego Lopez. Tak jak pudło Ozila kompletnie ścięło „Królewskich” z nóg w pierwszej połowie, tak interwencja Lopeza poderwała ich do walki.

Reklama

Sił, umiejętności, szczęścia wystarczyło na zdobycie dwóch goli, w ostatnich siedmiu minutach spotkania. Co byłoby gdyby w pierwszym kwadransie trafił CR7? Higuain? Ozil? Gdyby nieco wcześniej celniejszy był Kaka, albo Ramos? Real zasłużył na zwycięstwo, Real odniósł zwycięstwo, ale z taką skutecznością ciężko myśleć o pogromie. A właśnie pogrom był dzisiaj niezbędny. Real Madryt, Cristiano Ronaldo oraz Jose Mourinho będą musieli zadowolić się Pucharem Króla. Po takim sezonie, przy tak – zdawałoby się – pomyślnym losowaniu. Triumfuje więc Juergen Klopp, triumfuje Borussia, a poza tym, co chyba równie ważne, triumfuje niemiecki futbol.

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama