Zdarzają się w Polsce – rzadko, bo rzadko, ale jednak – zespoły, które na boisku rywala czują się znacznie lepiej, niż przed własną publicznością. Ale drugiej takiej drużyny, jak Lech Poznań, która wyjazdy potrafiłaby przekształcać we własny atut, w naszej Ekstraklasie nie ma i dawno nie było. Bo dziś, gdy Kolejorz wyrusza w teren, to jeszcze przed wejściem do autokaru może dopisać sobie trzy punkty.
Lech na wyjazdach punktuje znakomicie. Jego bilans jest naprawdę imponujący na skalę całej Europy. Dwanaście meczów, jedenaście zwycięstw, jedna porażka, dwadzieścia zdobytych goli i tylko pięć straconych (dla porównania: Legia straciła trzynaście). O, albo statystyka z rundy wiosennej, która też robi ogromne wrażenie. Komplet punktów w czterech spotkaniach i… bilans bramkowy 10:0.
Z ciekawości wzięliśmy pod lupę piętnaście lig w Europie (angielska, hiszpańska, niemiecka, francuska, włoska, holenderska, belgijska, portugalska, grecka, ukraińska, rosyjska, turecka, szwajcarska, austriacka, duńska) i sprawdziliśmy, jak na ich tle właśnie w meczach wyjazdowych wypada Lech:
1. Bayern Monachium – 2.87 (43 punkty w 15 meczach)
2. Lech Poznań – 2.75 (33 punkty w 12 meczach)
3. Benfica Lizbona – 2.69 (35 punktów w 13 meczach)
4. Szachtar Donieck – 2.62 (34 punkty w 13 meczach)
5. Olympiakos Pireus – 2.60 (39 punktów w 15 meczach)
Średnia wyjazdowa prowadzącej w tabeli Legii wynosi dwa punkty na mecz.
Co nam się rzuciło w oczy przy tych wyliczeniach, to fakt, że ci najlepiej punktujący na wyjazdach albo mistrzostwo już zdobyli, albo za chwilę zdobyć je powinni. Ł»eby w przypadku Lecha znalazło to zastosowanie, musieliby jeszcze dorzucić odpowiednie wyniki u siebie.