Nieciecza bliżej Ekstraklasy niż kiedykolwiek. Maluch gotowy na wyjazd z kukurydzy?

redakcja

Autor:redakcja

29 kwietnia 2013, 01:21 • 7 min czytania

W mediach ciągle przedstawiana w ten sam sposób. Wieś. Niby inna niż wszystkie, ale jednak ciągle zabita dechami dziura. Piłkarski kopciuszek. Siedemset mieszkańców, dwa sklepy, kościół, no i stadion. Dookoła wszędzie łąki. Prezes Witkowska aż się krzywi: „wy znowu o tym?” Nie może słuchać już o polach kukurydzy. Marzy jej się, żeby Termalica Bruk-Bet Nieciecza kojarzyła się wyłącznie z piłką na poważnym poziomie.
Przez całą Niecieczę prowadzi jedna droga, która nie ma nawet nazwy. Bo i po co, kiedy naprawdę jest tylko jedna. Zielony znak drogowy wskazuje, że już blisko celu. Kilkaset metrów bezkresnej nicości. Szczere pola, a w jednym z nich figura słonia – logo firmy Bruk-Bet. Dalej kościół, tak przyklejony do stadionu, że mieszkańcy nieraz przychodzą na mecz prosto po mszy. Kilka kilometrów wcześniej mijamy miejscowość Ł»abno, gdzie efektowny rynek, cały wybrukowany kostką, nie pozostawia złudzeń czym zajmuje się lokalny potentat. To tu, właśnie w Ł»abnie, jeszcze parę miesięcy temu mieszkanie wynajmował Dusan Radolsky. Cenił sobie spokój. Dzisiaj Moskal czy Pawlusiński dojeżdżają z Krakowa. Niektórzy mieszkają w Tarnowie.

Nieciecza bliżej Ekstraklasy niż kiedykolwiek. Maluch gotowy na wyjazd z kukurydzy?
Reklama

O 12:15 Nieciecza gra z Dolcanem Ząbki. Niespodziewany szlagier kolejki I ligi.

Reklama

Na dwie godziny przed meczem z kościoła dochodzą jeszcze śpiewy. Tuż obok jest zresztą mały cmentarz, przy którym parkuje autokar piłkarzy Dolcanu. I boisko treningowe. Lepsze niż to, którym dysponuje wielokrotny mistrz Polski – Wisła Kraków. Pełnowymiarowe, oświetlone. Jedno z dwóch, na których może ćwiczyć Termalica. Na stadionie, jak na warunki pierwszej ligi, jest schludnie i porządnie. Choć, wiadomo, skromnie. Około dwa tysiące miejsc siedzących. Dach też tylko nad jedną z trybun. W budynku klubowym wąskie korytarze, za to tak czyste, że baraki فKS-u czy Polonii Bytom powinny same zawalić się ze wstydu.

Z głośników lecą radiowe hity. Najpierw Perfect, a zaraz po tym motyw z „Piratów z Karaibów” na wejście zawodników. – Lunęło, ale deszcz potrzebny – dyskutują starsi goście na trybunie. – Może chociaż Plastikowi będzie piłka siedzieć – odpowiada drugi. Kryta trybuna zapełnia się po brzegi. 1100 osób, mimo że w całej wsi mieszka niewiele ponad 700. „Tylko zwycięstwo, Nieciecza tylko zwycięstwo” – dochodzi z rogu. Mecz zaczyna się świetnie. Akcja za akcję. Przynajmniej pierwsze 20 minut na ekstraklasowym poziomie – gol i trzy inne okazje strzeleckie. Trybuny usytuowane są tak nisko, niemal na wysokości murawy, kilka metrów od linii bocznej, że walka na boisku od razu zdaje się być bardziej namacalna. Szybcy skrzydłowi Niecieczy robią przewagę. Pewnie gra duet stoperów Czerwiński – Pleva i w końcu Szymon Sobczak strzela na 1:0 po kuriozalnym błędzie bramkarza Dolcanu, który obija piłkę o plecy własnego kolegi.

Jest też klub kibica. Pojawia się na kilkanaście minut przed meczem, bo wcześniej większość osób zajmuje się zagryzaniem kiełbas z grilla. Najstarszy w tym niby-młynie wygląda prawie jak Bobo – „król kibiców”. W płaszczu, okazałym kapeluszu i z szalikiem Termaliki. Ale rządzi tu kto inny. Facet na oko lat 40. Rzadkie, lekko siwe włosy, dobrze zbudowany. Klnie jak szewc, że flaga wypalona cygarami w pięciu miejscach. Ale na trybunach spokój. Pani prezes ufundowała kibicom wyjazd na środowy mecz do Legnicy. W zamian za to na meczach ma być kultura. I jest. Kiedy Robert Podoliński protestuje przeciwko decyzji sędziego, pada najwyżej hasło „do budy!”. No, ewentualnie „sędzia, ty capie!”, kiedy ten gwiżdże na niekorzyść gospodarzy.

Chyba w normie? Trzeba zapytać pani prezes.

– Prowadzimy dziś doping bez bębna, więc nadrabiać to rękami! – krzyczy jeden z miejscowych przez megafon. Okrzyki są sporadyczne, ale w drugiej połowie nawet bęben jednak się pojawia. Na trybunach Krzysztof فętocha, były trener Okocimskiego Brzesko i Janusz Białek prowadzący do niedawna kadrę U-19. – Przyjechaliśmy, bo myśleliśmy, że wylatujesz – rzucają niewyszukanym żartem w kierunku Moskala, ale mecz dobrze się układa. Pani prezes ogląda go w zamkniętym, zaszklonym pomieszczeniu. Czymś na kształt sky-boxa, połączonego z kilkoma rzędami skórzanych foteli w sektorze dla VIP-ów. Jest zimno. Piekielnie wieje, ale jak mówią miejscowi – tutaj wieje zawsze. Za dużo otwartych przestrzeni. Witkowska na rozmowę namówić się nie daje. – Piłkarze i trenerzy są do dyspozycji. Ja nie chcę brylować w mediach – rzuca z życzliwym uśmiechem i wychodzi. Ludzie mówią, że nie działa na pokaz, że Witkowscy się nie wywyższają. Nie szpanują nadmiarem kasy, nie szukają popularności. – Wymyślili, że otworzą tu nawet taki mały teatr. Amatorski, ale coś się będzie działo – mówi jeden z tubylców.

„Najlepsze kostki dekoracyjne, największy wybór” – raz po raz wyświetla się na elektronicznej tablicy przymocowanej do trybuny. Ten klub to żywa reklama firmy. Emblematy i barwy są dosłownie wszędzie. W herbie, na strojach, na stadionie i wokół niego. W nazwie też, ale kibice się nie burzą. Wiedzą, że bez Bruk-Betu niczego by w Niecieczy nie było. A już na pewno nie byłoby szans na piłkarską Ekstraklasę. – Witkowscy dają pracę, to ludzie ich szanują. Ale płacą słabo – wsłuchujemy się w głos trybun. – No, ale w tym roku to już chyba ten awans będzie. Ostatnio to podobno sami zawodnicy nie chcieli. Bali się, że jak wejdą, to pół składu pójdzie do wymiany – przekonuje starszy facet. – Różne rzeczy się mówiło, koledzy trochę poopowiadali, ale teraz na sto procent chcemy awansować – zarzeka się Szymon Sobczak. Były zawodnik Górnika Zabrze, a w niedzielę strzelec pierwszego gola w spotkaniu z Dolcanem.

– Tu jest tak, jak wszyscy mówią. Organizacja – super. Pod tym względem klub bardzo zasługuje na Ekstraklasę. Pani prezes załatwia wszystko, żeby niczego nam nie brakowało. Chociaż wielkiego kontaktu z nią nie mamy. My to jesteśmy po to, żeby grać w piłkę – dodaje Sobczak.

Mecz kończy się wynikiem 3:1. Tuż po przerwie Dolcan dostaje drugiego gola i praktycznie do końca nie potrafi zagrozić bramce gospodarzy. Na boisku pojawia się znajoma twarz. Paweł Sasin, ale niestety wyróżnia się tylko fryzurą. W samej końcówce niespodziewanie pada gol kontaktowy. Jest 2:1 dla Niecieczy, więc na chwilę robi się nerwowo. W doliczonym czasie bramkarz Leszczyński idzie w pole karne, ale nadziewa się na kontrę. Pawlusiński przez dłuższą chwilę biegnie sam na pustą bramkę. 3:1. Koniec. „Plastikowi” piłka tego dnia nie siedziała, ale zrobił swoje. Ma 12 goli, jest wiceliderem strzelców. Po ostatnim gwizdku mówi: „Spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy. Dolcan miał świetną serię, ale przyjechał do drużyny, która może mieć jeszcze lepszą”. Nieciecza liderem. Dwa punkty przed Cracovią, mimo zaległego meczu. A przecież za chwilę dostanie jeszcze komplet punktów za walkower z ŁKS-em.

Podoliński gratuluje wyniku. Ledwo mówi, jakby ostatnie 90 minut zmasakrowało mu struny głosowe. – Graliśmy na terenie najlepszego zespołu ligi. Mecz potwierdził naszą przynależność do ścisłej czołówki, ale także, wydaje mi się, awans gospodarzy – mówi. Moskal wciąż tonuje nastroje: „Dolcan jest mocny, obawialiśmy się tego meczu, ale już powiedziałem w szatni, że on nie zadecyduje o awansie do Ekstraklasy”. Podkreśla moment, w którym Nieciecza prowadząc 2:0 miała swoje sytuacje, ale nie zdołała ich wykorzystać, a później zrobiło się nerwowo.

„Lidera mamy, nikomu go nie oddamy”. Skromna widownia chyba powoli zaczyna wierzyć. – Tu za bramką może być super trybunka. Brakuje jeszcze osiemset miejsc, żeby spełnić wymogi – pokazuje mi jeden z miejscowych. – No i dachu, oświetlenia, podgrzewanej murawy – mówię, ale facet nie daje się zbić z tropu. – Co to dla nich (mówi o sponsorach klubu). Zrobi się. Ja w Niecieczy nawet tego młodego Koseckiego pamiętam. Grał tu jeszcze z ŁKS-em. Fajnie jakby tu tacy przyjeżdżali częściej. – Niektórzy mówią, że nie byłoby gdzie grać, że trzeba byłoby jeździć do Tarnowa. Nie sądzę, myślę, że będziemy mogli zostać tutaj – mówi napastnik Szymon Sobczak. Termalica Bruk-Bet Nieciecza w przypadku awansu ani myśli grać gdzieś indziej niż u siebie.

Po meczu z Dolcanem jeszcze rozbieganie. Andrzej Bahr prowadzi krótki trening wyrównawczy dla tych, którzy zagrali niewiele albo wcale. Trener przygotowania fizycznego, który przez kilka ostatnich lat pracował z piłkarzami Wisły Kraków. W czasach Skorży czy Maaskanta, zanim do klubu trafił Probierz. Trenerem bramkarzy pierwszoligowca jest Mariusz Mucharski, również w przeszłości związany z Wisłą. No i oczywiście Kazimierz Moskal w roli pierwszego szkoleniowca. Mocna krakowska ekipa. W Niecieczy, z którą pierwszy bezpośredni kontakt wypada pozytywnie. Jest specyficznie, ale swojsko. Trochę wiejsko, no ale tego nie da się przeskoczyć. Niektórzy mówią, że taki klub w Ekstraklasie to koniec świata. Nie do pomyślenia. Może. Choć Marcin Jałocha, były trener Termaliki, odpowiada na to, że nawet Fiat 126p ma prawo wjechać na autostradę. Byle nie tamował ruchu. Jak z tym ruchem poradzi sobie małopolski „maluch” z kostki brukowej, przekonamy się niebawem. Pod warunkiem, że znajdzie odpowiednią bramkę…

Bramkę by w ogóle wjechać na tę autostradę.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama