Jeśli Lech wszystko wygra, będzie mistrzem

redakcja

Autor:redakcja

28 kwietnia 2013, 01:16 • 5 min czytania

Legia Warszawa prosi się o kłopoty. Jeśli Lech wygra wszystkie mecze do końca sezonu – zostanie mistrzem Polski. Dzisiaj legioniści po raz kolejny zagrali tak, żeby dodać „Kolejorzowi” wiary w walce o tytuł. Im bliżej „gry o tron” przy فazienkowskiej (18 maja, godzina 13.30), tym większe drżenie łydek u piłkarzy Jana Urbana. Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka, a trzeba przyznać, że do frajerskiego przegrywania ligi zawodnicy Legii są przyzwyczajeni jak mało kto. Tylko – no właśnie – czy w tej kolejce Lech aby na pewno doskoczy do lidera na dwa punkty? Przed poznaniakami dość trudny mecz, a wszystkiego na wyjazdach wygrywać się nie da. Chyba.
– ٹle weszliśmy w mecz – powiedział Urban, a my od siebie dodamy: nie tylko w ten. Napisać, że Legia gra wiosną nieprzekonująco, to jak napisać, że Janusz Korwin Mikke nieprzekonująco wypada w wyborach prezydenckich. Punkty jednak gromadzi dość regularnie, takie wpadki jak dzisiejsza – bo to była wpadka – zdarzają się dość rzadko. A to już efekt słabości przeciwników.

Jeśli Lech wszystko wygra, będzie mistrzem
Reklama

– To było niezłe spotkanie, prowadzono w szybkim tempie – stwierdził Marcin Brosz, raz jeszcze udowadniając, że jakieś kabelki mu nie stykają. Jedyne, co było niezłe, to interwencja sędziego Siejewicza przy nieprawidłowym golu strzelonym przez Danijela Ljuboję. Pisaliśmy niedawno, że to dobrze, gdyby wszyscy poczytali przepisy gry w piłkę nożną, ale niestety najwidoczniej kilka osób nie miało na to czasu. Nie miał czasu Ljuboja, nie miał czasu też Mirosław Szymkowiak, który beztrosko oświadczył, że przepisów nie czytał, a kiedy mu je zacytowano, to uznał, że się z nimi nie zgadza. To bardzo ciekawy przypadek: facet grał dwadzieścia lat w piłkę, od lat pracuje jako piłkarski komentator. I ktoś taki oświadcza, że przepisów nie zna. I mu nie wstyd! A co!

Facet poświęcił życie dyscyplinie sportu i nawet nie znał jej regulaminu…

Reklama

Tak jak nie można „zepchnąć” piłki z dłoni bramkarza (np. głową), tak nie można mu jej zabrać w momencie, gdy kozłuje. W myśl przepisów – nie ma żadnej różnicy między kozłowaniem a trzymaniem w rękach. Piłka jest w posiadaniu golkipera i już. Zwykły kibic może tego nie wiedzieć, ale jeśli ktoś siada za mikrofonem, przepisy powinien mieć w małym palcu. Słowo „ekspert” zobowiązuje, ale też coraz mniej znaczy. Najpierw „błysnął” Szymkowiak, a później poprawił w Lidze+ Węgrzyn („oblałbym kurs sędziowski”).

Ciekawie jest na dole tabeli, chociaż zastrzegamy, że Podbeskidzie już raczej nie goni innych zespołów, ale… broni pięciopunktowej przewagi nad jednodrużynową strefą spadkową. Oczywiście wszystko ze względu na to, że licencji na nowy sezon niemal na pewno nie otrzyma Polonia Warszawa. Regulamin jest niezbyt mądry (już raz w ten sposób utrzymała się Cracovia) i mamy nadzieję, że w przyszłości ktoś go zmieni. Naszym zdaniem idealne rozwiązanie byłoby takie, żeby w razie nieprzyznania licencji o wolne miejsce baraż zagrał przedstawiciel ekstraklasy z przedstawicielem pierwszej ligi. Wtedy wygrałby sport.

Najpierw na boisko wyszli piłkarze GKS-u Bełchatów i zgarnęli trzy punkty w spotkaniu z Polonią. Zespół Piotra Stokowca zaczął rundę od remisu i zwycięstwa, ale od tamtej pory dostaje w czapkę w zasadzie co tydzień. Polonia, do spółki z Pogonią, jest najgorszą drużyną rundy wiosennej. Kłopoty organizacyjne w oczywisty sposób szkodzą tej drużynie, ale jednak skład nie jest tam aż tak słaby, by notować aż tak złe wyniki. Piłkarze, nawet jeśli nie otrzymują wynagrodzeń, to walczą o jak najlepsze umowy w nowych klubach, w przyszłym sezonie. Jak tak dalej będą grali, to niech kokosów się nie spodziewają.

Podbeskidzie poczuło oddech Bełchatowa, ale tylko na chwilę – konkretnie na 90 minut, w czasie których bielszczanie rozprawili się z jak zwykle senną Lechią. Odkąd Michniewicz został trenerem tego zespołu, zanotował trzy zwycięstwa, dwa remisy i ani jednej porażki. Jeśli doliczyć jeszcze dorobek Kubickiego (jedno zwycięstwo, dwa remisy, jedna porażka), Podbeskidzie jest TRZECIÄ„ drużyną wiosny (może spaść na miejsce czwarte, jeśli Jagiellonia ogra Lecha).

W Gdańsku „Górale” zrobili dokładnie to co chcieli: ustawili się na własnej połówce, dali Lechii piłkę, żeby uśpiła widzów, a następnie czekali na szanse. W końcu się doczekali, ponieważ Bogusław Kaczmarek cały czas próbuje grać bez bramkarza (to znaczy z Buchalikiem), a bez bramkarza jednak gra się dość trudno. Ostatecznie dwa klopsy wystarczyły, by Podbeskidzie wywalczyło trzy punkty. Lechiści wiosną wygrali tylko jeden mecz i stracili aż szesnaście bramek. Coraz bardziej beznadziejny jest Ricardinho, a Duda ciągle sprawia wrażenie chłopaka, któremu ktoś wyrządza niezwykłą krzywdę, wpuszczając na boisko. O środku pomocy nawet nie ma sensu wspominać, bo grają tam ludzie tak nijacy, że aż trudno zapamiętać ich nazwiska. W Trójmieście na obu frontach (ekstraklasa i pierwsza liga) potwierdza się, że łatwiej zbudować stadion, niż drużynę.

Ani Bełchatów, ani Podbeskidzie nie zagrały wielkich meczów, ale czasami wystarczy się nie skompromitować, żeby wygrać spotkanie w naszej lidze. Warto zauważyć, że GKS wiosną zdobył jedenaście punktów, strzelając łącznie… trzy gole.

***

Do poniedziałku kluby ekstraklasy mają się opowiedzieć w sprawie reformy. Przypominamy, że forowany jest pomysł, by po sezonie zasadniczym nie dzielić punktów i by grupa spadkowa otrzymała „odszkodowania” w wysokości 300 – 500 tysięcy złotych. Taki wariant nie przejdzie, ponieważ nie dopuści do tego PZPN. Związek przyklepie tylko reformę w kształcie wymyślonym przez Ekstraklasę SA. Czyli – albo z podziałem punktów i bez „odszkodowań”, albo w ogóle (granie po staremu).

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
1
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama