Zapraszamy na piątkowy przegląd prasy, w którym kilka naprawdę niezłych materiałów. Polecamy rozmowy z Ireneuszem Królem i Jackiem Wiśniewskim na łamach Przeglądu Sportowego. W Gazecie Wyborczej wypowiada się Sylwester Cacek. Z kolei w Super Expressie na sytuację w Polonii narzeka Paweł Wszołek.
FAKT
Jerzy Dudek sugeruje: Lewandowski i Klopp do Realu!
Nie ma lepszej reklamy dla umiejętności napastnika niż cztery gole strzelone w spotkaniu z Realem. Klubowy skarbnik Królewskich powinien jak najszybciej poszukać w budżecie dodatkowych pieniędzy, a działacze z Madrytu rozpocząć negocjacje z Robertem Lewandowskim – mówi Faktowi były bramkarz hiszpańskiego klubu Jerzy Dudek (40 l.). – Robert dałby Realowi więcej niż Benzema czy Higuain, bo po prostu jest od nich lepszym piłkarzem. Szkoleniowiec BVB także jest genialny w tym, co robi. To świetny analityk, który potrafi doskonale przygotować zespół. Jeśli Mourinho rzeczywiście ma odejść z Madrytu po zakończeniu sezonu, Klopp to idealny kandydat, by go zastąpić. Pressing w wykonaniu Borussii, szybkie przejście z obrony do ataku oraz bezradność Realu w półfinale wystawiają mu najlepszą wizytówkę – argumentuje „Dudi”.
Rozmowa z Lewandowskim po tym niesamowitym meczu.
Jakie myśli kłębiły się w pana głowie, kiedy z rzutu karnego po raz czwarty pokonał bramkarza Realu Madryt?
– Prawdę mówiąc, za wiele wtedy nie myślałem. Mieliśmy do zrealizowania swój plan i cieszyłem się, że krok po kroku wcielamy go w życie. Chyba nikt nie zarzuci nam teraz, że Borussia wygrywa w Lidze Mistrzów przypadkowo. „Królewscy” nie mieli pomysłu na grę, kiedy przycisnęliśmy ich w drugiej połowie, momentami byli po prostu bezradni.
Szybko dotarło do pana, że dzięki temu jednemu spotkaniu w historii polskiej piłki będzie obecny na zawsze?
– Kiedy patrzę na to, czego dokonałem w tym sezonie, dopiero teraz zaczyna to do mnie docierać, ale na pełną radość i wszelkie podsumowania będzie czas po sezonie. Po żadnym meczu nie zasypiam od razu, ale noc ze środy na czwartek była wręcz niesamowita. Fajnie, że kibice oglądali dobry mecz, który dla mnie ułożył się w taki sposób. Nie myślę jednak tylko o sobie. Wygraliśmy przede wszystkim jako drużyna i wspólnie cieszymy się, że droga do finału nie jest już tak daleka. Ł»eby nasza radość była jednak pełna, trzeba jeszcze zagrać na tym samym poziomie we wtorek i postawić w Madrycie kropkę nad i.
Legia chce Seweryna Michalskiego.
Kolejny utalentowany piłkarz ma trafić do Legii Warszawa. Jak dowiedział się Fakt, zarząd stołecznego klubu prowadzi rozmowy z GKS-em Bełchatów w sprawie transferu Seweryna Michalskiego (19 l.). Młody obrońca jest jednym z najlepszych zawodników GKS-u w rundzie wiosennej. Zawodnik wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie i radzi sobie bardzo dobrze. – W okresie przygotowawczym szukaliśmy środkowych obrońców, ale ja byłem przekonany do Seweryna. To nasz duży kapitał na przyszłość – mówił niedawno trener Bełchatowa, Kamil Kiereś (39 l.). Zespół Brunatnych jest bardzo blisko spadku do I ligi, dlatego bogatsze kluby zamierzają skorzystać z okazji i wyciągnąć najlepszych zawodników z GKS-u. Michalski i Emilijus Zubas (24 l.) znajdują się w kręgu zainteresowań Legii, Mateuszem Makiem (22 l.) interesuje się Wisła, a o Kamila Wacławczyka (26 l.) pytali już m.in. przedstawiciele Zagłębia, Piasta i Cracovii.
RZECZPOSPOLITA
Jeszcze raz Lewandowski.
Mówi o panu cała Europa.
– Mówi o Borussii, bo nasze wysokie zwycięstwo z Realem było jednak niespodzianką. Zagraliśmy niemal idealne spotkanie. W drugiej połowie Real nie istniał na boisku, był bezradny, a my robiliśmy to, co umiemy. Narzuciliśmy swój styl gry. Oczywiście mieliśmy rozpracowanego rywala, ale przecież nie zawsze wszystko udaje się przełożyć na boisko. Nam się jednak udało. Zawsze wierzę, że wszystko jest możliwe, ale cztery gole to rzeczywiście wielka sprawa, jestem dumny z całego zespołu. Zresztą, gdybym lepiej przyłożył nogę przy jednym strzale w drugiej połowie, mogłem mieć i pięć bramek.
Na boisku rzadko było widać samego Cristiano Ronaldo. Mieliście receptę, jak go zatrzymać?
– Łukasz Piszczek i Kuba Błaszczykowski nie pozwolili mu rozwinąć skrzydeł. Cała drużyna grała bardzo konsekwentnie, solidnie w obronie. Straciliśmy bramkę po naszym głupim błędzie, ale nawet na chwilę nie straciliśmy wiary w to, że możemy wygrać. Jesteśmy z siebie dumni. Byliśmy bardzo skuteczni, bramkarz Realu co kilka minut miał problemy z naszym atakiem. Na taką grę pozwalał nam oczywiście wynik, kiedy prowadzi się tak wysoko, na boisku jest spokojniej. Chyba do mnie jeszcze nie dociera, co osiągnąłem. Po sezonie usiądę sobie spokojnie i policzę, jakie trofea udało mi się zdobyć z Borussią.
GAZETA WYBORCZA
Rozmowa z Sylwestrem Cackiem.
Widzew to drużyna robiona tanim kosztem, tymczasem jest groźna dla wszystkich w ekstraklasie. Gdyby wiosną miała trochę więcej szczęścia, to mogłaby teraz być kandydatem do gry w pucharach.
– Czy w sporcie, czy w biznesie szczęście jest potrzebne. Aczkolwiek jego suma jest na końcu równa zeru. Dobrze by było, gdyby wszyscy w ekstraklasie szli w tym kierunku, starali się o wyższy poziom świadomości zarządzania. Szczególnie chodzi mi o marketing, który starzy działacze starają się dyskredytować. Bez niego nie ma pieniędzy. A bez pieniędzy nie będzie boisk, bez boisk nie będzie dobrego szkolenia. Na końcu są słabe wyniki. My zrobiliśmy ruch opisywany w podręcznikach. Powiedzieliśmy zawodnikom, że nie będzie premii za mecze, lecz za końcowy wynik. By coś osiągnąć, trzeba wszystko robić z pasją, a nie myśleć tylko o pieniądzach. One są ważne, ale w odpowiednim czasie. Zresztą w przeszłości w polskiej piłce premie za mecze były jednym z elementów wspierających korupcję. W nowoczesnych teoriach premiowania jest tak, że na stanowiskach wymagających wyższej świadomości, a piłkarze w mojej ocenie do nich się zaliczają, motywacja finansowa powinna być ustawiona w cyklu rocznym czy nawet dłuższym. Co z tego, że wygramy jeden mecz, skoro spadniemy z ligi. Za taki wygrany mecz nie chcemy płacić. Powiedzieliśmy wyraźnie, że do ósmego miejsca gracie za pensje. Zresztą czy widać różnicę w zaangażowaniu na boisku piłkarzy Widzewa np. w stosunku do piłkarz Zagłębia Lubin, które płaci wysokie pensje i premie?
Ale nawet bez premii sytuacja finansowa nie jest idealna.
– Są w klubie niewielkie opóźnienia w wypłatach. Tak być nie powinno, ale dopiero staramy się wychodzić na normalną drogę. Stawiamy na młodych zawodników, dobrych technicznie. Reszty da się nauczyć. U nas piłkarz musi być silny mentalnie, bo w Widzewie zawsze jest presja. To wszystko musi przynieść efekty. Podobnie zrobiła Borussia Dortmund. Postawiła na młodzież, zatrudniła trenera, który jest liderem w szatni, i teraz ma efekty.
W Zagłębiu trwa walka o nowe kontrakty.
– Ze Śląskiem zagramy nie tylko o prestiż, żeby pokazać, kto jest lepszy na Dolnym Śląsku – podkreśla Marek Bestrzyński, prezes Zagłębia Lubin. – My wciąż myślimy o europejskich pucharach i chcemy wygrać ze Śląskiem, aby awansować w tabeli, i do końca walczyć o udział w Lidze Europy. Do czwartego miejsca tracimy tylko pięć punktów, a do końca sezonu pozostało jeszcze siedem kolejek. Bestrzyński dodaje: – Pomijam fakt, że odebrano nam trzy punkty, a Cracovię za ten sam czyn potraktowano łagodnie i karne punkty przywrócono. My wciąż mamy szanse na wysokie miejsce w tabeli, bo z tuzami ligi, Legią oraz Lechem, już graliśmy. Zagłębie organizacyjnie i finansowo na tle większości polskich klubów prezentuje się doskonale. Klub nie ma żadnych problemów, piłkarze podpisują w Lubinie dobre kontrakty, które wypłaca im się na czas. Personalnie drużyna jest mocna. Zespół prowadzi ciekawy zagraniczny szkoleniowiec. Problem w tym, że komfortowe warunki pracy w Lubinie nie do końca przekładają się na wyniki, jakie Zagłębie osiąga.
SPORT
Prezes Górnika: Po części wyniki z jesieni już zaprzepaściliśmy
Nadchodzące derby zapowiadają się… wyjątkowo przygnębiająco. Zamiast na nowym stadionie Górnika – jak pierwotnie planowano – dalej na placu budowy. Zamiast starcia wicemistrza z kandydatem do pucharów, mecz dwóch drużyn, które zawodzą. – Wszyscy chcielibyśmy, żeby dolar był za dwa złotę, a litr benzyny za złotówkę, ale to niemożliwe. Poza tym, akurat w przypadku derbów Górnika z Ruchem miejsca w tabeli tak dużego znaczenia nie mają. Tutaj gra zawsze idzie o ogromny prestiż – uspokaja Artur Jankowski. Zabrzanie – wobec słabości ligowych rywali – mimo fatalnej formy, nadal mają szansę na miejsce na podium. I to już po meczu z Ruchem, bo do Śląska Wrocław tracą trzy punkty. Muszą jednak wygrać. – Nie ma co ukrywać, że już po części wyniki z jesieni zaprzepaściliśmy, ale z drugiej strony – tabela jest na tyle spłaszczona, że trzecie miejsce nadal jest w naszym zasięgu – dodaje prezes zabrzan.
Maciej Jankowski: wyskoczymy z majtek, żeby wygrać z Górnikiem
– Mój drugi występ w ekstraklasie miał miejsce w Zabrzu. Najbardziej utkwiło mi w pamięci, że… zapomniałem zabrać ze sobą spodenek – mówi Maciej Jankowski, który zapewnia, że teraz Ruch wyskoczy z… majtek. „Jankes” przyznaje, że odczuwa już przedderbową gorączkę. – To wydarzenie elektryzuje nie tylko kibiców na Śląsku, w klubie też już wszyscy żyjemy tylko tym spotkaniem. Przesłanie w szatni jest takie: wyskoczymy z majtek, by wygrać z Górnikiem. Mam już wiele przeróżnych derbowych doświadczeń. Mój drugi występ w ekstraklasie miał miejsce właśnie w Zabrzu. Przegraliśmy na Roosevelta 0-1, a ja – choć grałem tylko kilka minut – miałem klarowną sytuację na wyrównanie. Nie to jednak utkwiło mi najbardziej w pamięci, a fakt, że… zapomniałem zabrać ze sobą spodenek. Śmiać mi się chce, jak pomyślę sobie, jaki byłem wtedy zielony – uśmiecha się napastnik Ruchu.
DZIENNIK POLSKI
Cracovia zatrudnia nowego dyrektora sportowego.
Mając na uwadze relacje między trenerem Wojciechem Stawowym a Piotrem Burlikowskim, zatrudnienie tego drugiego w roli dyrektora sportowego to kontrowersyjna decyzja władz Cracovii.(…) Gdy opuścił Koronę, wydawało się, że zacznie pracę w jednym z dużych klubów – Lechu Poznań lub Wiśle Kraków, ale wybrał ofertę zdegradowanej z ekstraklasy Arki Gdynia, którą prowadził wówczas Stawowy. (…) Jak bardzo Stawowemu zależało na współpracy z Burlikowskim, niech świadczy fakt, że gdy w lutym 2008 roku zmieniał się zarząd Arki, wstawiennictwo trenera uratowało dyrektora przed zwolnieniem przez nowego prezesa Romana Waldera. Tymczasem dwa miesiące później Burlikowski odwrócił się od Stawowego przy pierwszej okazji i doprowadził do jego zwolnienia. Co ciekawe, kiedy w sądach toczyły się rozprawy na linii Stawowy – Arka, Burlikowski zeznawał na korzyść klubu. Sąd w każdym przypadku przyznał rację Stawowemu. Podobnie jak prezes „Pasów” Janusz Filipiak, Piotr Burlikowski pochodzi z Bydgoszczy. Korzenie w tym mieście mają też Stefan Majewski i Zbigniew Boniek, z których nieformalnymi radami Filipiak się liczy. Zresztą latem 2007 roku z namaszczenia Bońka Burlikowski był o krok od pracy w Widzewie Łódź.
SUPER EXPRESS
Wszołek: Agent daje mi pieniądze na życie, bo prezes nie płaci od miesięcy
Prezes Król od dobrych kilku miesięcy wam nie płaci. Z czego żyjesz?
– Trzeba było zacisnąć pasa. Ł»yje się skromnie. Od rodziny pieniędzy nie pożyczam, dlatego że bardzo pomaga mi mój menedżer. Od niego dostaję środki na przeżycie. Nie ma co ukrywać – jest ciężko, ale jakoś trzeba żyć.
Patrząc na obecną sytuację Polonii, pewnie żałujesz, że zimą nie skorzystałeś z oferty niemieckiego Hannoveru?
– Wcale nie! Wtedy nie byłem gotowy na zagraniczny wyjazd. Chcę, żeby moi najbliżsi byli dumni z mojej gry. Zimą byłem na zupełnie innym etapie przygotowań niż Niemcy. Zanim dopasowałbym się do ich poziomu, sezon trwałby w najlepsze. Pieniądze są ważne, ale nie mogą przesłaniać całego świata. Jestem na tyle młody, że jeszcze swoje zarobię, a doświadczeń, jakie zdobywam w polskiej lidze, nikt mi nie odbierze.
Pięknym golem przeciwko Ruchowi Chorzów (2:3) znów zwróciłeś na siebie uwagę skautów z Europy. Pojawiły się jakieś propozycje?
– Jeśli tak, to… nic o nich nie wiem. Ta bramka była o tyle ważna, że pozwoliła mi nabrać pewności siebie. Po całej tej awanturze z Hannoverem trudno było zachować równowagę. Do tego doszły kłopoty Polonii. Po golu w Chorzowie wierzę, że wracam do formy z jesieni i znów otworzy mi się droga do reprezentacji Polski.
Rozmowa z Grzegorzem Piesio, zawodnikiem Dolcanu.
Cudownym uderzeniem w okienko znów zdobył pan zwycięską bramkę. To najładniejszy gol w karierze?
– Wydaje mi się, że 2 lata temu strzeliłem Termalice jeszcze ładniejszego. Tu było trochę przypadku, bo w ostatnim momencie piłka dobrze podskoczyła mi na kępce trawy i idealnie naszła na stopę. Zaskoczony byłem, że tak ładnie wpadło (śmiech).
Na czym polega wasz fenomen?
– Sekret tkwi w defensywie. Przestawiliśmy się na rzadko obecnie stosowany system gry trójką obrońców, który świetnie się sprawdza. Rywale nie potrafią sobie z nim poradzić (wiosną Dolcan stracił tylko 2 gole, oba po rzutach karnych – red.). Poza tym atmosfera w zespole jest wspaniała. Tworzymy kolektyw, jak komuś braknie sił, to inni od razu depną mocniej za niego. Kolejne wygrane jeszcze bardziej nas nakręcają.
Jeszcze kilka kolejek temu o waszych szansach na awans do Ekstraklasy mówiło się w żartach. Teraz żarty się skończyły. Jesteście na 3. miejscu w tabeli…
– Tak, ale my o Ekstraklasie nie myślimy. Nas po prostu cieszy wygrywanie kolejnych meczów i chcemy, żeby ta seria trwała jak najdłużej.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Rozmowa z Ireneuszem Królem.
Majowa rata od telewizyjnego sponsora ekstraklasy nc+, jak napisaliśmy we wczorajszym „Przeglądzie Sportowym”, nie trafi do Polonii tylko do firmy pożyczkowo-windykacyjna w Bydgoszczy. Czy w ten sposób wyprowadza pan pieniądze z klubu?
– To jest spółka giełdowa, która pełni rolę takiego quasi factoringu i pożycza pieniądze pod cesję. A pożyczki trzeba spłacać. Sytuacja z pieniędzmi w klubie jest bardzo trudna. Zjadła je stara Polonia i pensje zawodników, którzy miesięcznie zarabiali po 120 tysięcy złotych netto. A nie można żyć na kredyt. Jedna transmisja, za którą zarabiamy 99 tysięcy złotych nie wystarczy nawet na zarobki jednego piłkarza, a co dopiero mówić o reszcie. Poza tym spółka jest po audycie i wszystko prawnie jest w porządku.
Po raporcie komisji licencyjnej PZPN sytuacja Polonii wygląda dramatycznie. Na razie wszystko wskazuje na to, że klub nie otrzyma licencji.
– Szukam partnerów. Walczę.
Z wiatrakami?
– Nie sądzę. Inni też mają duże problemy. Mamy czas do połowy maja i się wyrobimy. Posiadamy środki udokumentowane, a inni nie.
Jacek Wiśniewski przed meczem Górnika z Ruchem.
Pan kiedyś przelał krew za Górnika?
– W debiucie, ale to był akurat mecz z Zagłębiem Lubin. Zapomniałem korków i od kolegi pożyczyłem buty Adidasa. O trzy numery za małe. W przerwie meczu krew z tych butów wylewałem, a koledzy śmiali się, że Adidas dobry, bo do każdej stopy się dopasuje. Pamiętam, że kiedyś palnąłem też coś o krwi przelanej pod Grunwaldem. Reporterka Canal+ powiedziała po jednym ze spotkań Górnika, że krew się polała, a ja jej odpowiedziałem, że dziś przelaliśmy krew na darmo, bo przegraliśmy mecz, a potem ten Grunwald w to wszystko zamieszałem.
Derby to…
– Mecze, przed którymi i w ich trakcie dzieje się z człowiekiem coś dziwnego. Profesjonalista do każdego spotkania powinien podchodzić poważnie, bo gra o punkty i pieniądze, ale w derbach chodzi o coś więcej. Adrenalina skacze i zawsze iskry lecą. Ale proszę nie myśleć, że derby są brutalne. Ł»ycie jest bardziej brutalne niż derby. A jak się dostaje szkołę życia, to potem w takich meczach łatwiej się gra.
Derby przygotowały pana do walk w MMA?
– O tym nie porozmawiamy, bo to temat tabu. Nie jestem żadnym wojownikiem MMA, ale trenerem dzieciaków, które w przyszłości chcą kopać piłkę, i skautem Górnika. W środę oglądałem mecz Energetyka ROW Rybnik, gdzie grało kilku piłkarzy wypożyczonych z Górnika. W GKS Tychy jest Maciej Mańka. Wiele pochlebnych słów napisałem o nim w protokołach. Wiceprezes Krzysztof Maj mógłby potwierdzić. Ostatnie słowo należy jednak do sztabu szkoleniowego.