Dwanaście meczów, jedenaście zwycięstw. Na szybko nie jesteśmy sobie w stanie przypomnieć, kto mógłby się legitymować równie znakomitym bilansem. Dolcan, który jeszcze w końcówce października uchodził za ekipę, którą czeka długa i ciężka walka o utrzymanie w Ząbkach pierwszej ligi, właśnie zgolił na swoim stadionie bydgoskiego Zawiszę, prawdopodobnie kończąc marzenia podopiecznych Szatałowa o Ekstraklasie. Chłopaki od trenera Podolińskiego z kolei, całkiem wygodnie rozsiedli się na podium…
Ł»elazna taktyka, doskonała organizacja, konsekwencja – aż nieco dziwnie ogląda się tak regularną, tak powtarzalną drużynę w tej szalonej lidze. W lidze, gdzie Zawisza potrafi sklepać 5:1 Miedź Legnica, a kilka tygodni później przegrać u siebie ze Stomilem Olsztyn. Dolcan nie ma takich wahań, w jego grze nie ma jakichkolwiek wątpliwości i znaków zapytania. Od listopada, tydzień w tydzień, jak dobrze nastrojony „jednoręki bandyta”. Start, play, 90 minut walki i koniec. Nie zawsze na ekranie pojawiają się same „siódemki”, ale poza wpadką z Legnicą, zawsze grający wychodzi na plus.
Zastanawiamy się, czy to już ten moment, gdy Dolcan staje się nie „jednym z klubów, które można brać pod uwagę w kontekście rozmów o potencjalnych kandydatach do awansu”, tylko po prostu, bez ogródek, jednym z największych faworytów do ogrania tej ligi. Charakterystyczny, wyrazisty trener, świetni zawodnicy, konsekwencja, a po dzisiejszym meczu – na rozkładzie kolejny z „możnych” ligi, którzy kilka tygodni wstecz układali sobie ekstraklasowe budżety. Jedno jest pewne – warto śledzić co się u nich wyrabia, bo jeśli w osiem kolejek Dolcan z dwunastego wskoczył na trzecie miejsce, mając ledwie trzy punkty straty do lidera… Jadą na bogato.
Na drugim biegunie od czterech meczów wspomniany Zawisza, od spektakularnego zwycięstwa nad Miedzią bezustannie w poszukiwaniu utraconej formy. Termalica – kolejny mecz bez porażki, ale remis z przebywającym w strefie spadkowej Stomilem Olsztyn zapewne nie wyprowadzi mieszkańców Niecieczy na ulice ulicę w oczekiwaniu na powrót z północy swoich piłkarskich bohaterów. Miedź – z przełamaniem, ale chyba nieco zbyt późnym. No i wreszcie Flota oraz Cracovia, czyli „ścisłe czoło”. Ci pierwsi – tradycyjnie, zgodnie z przewidywaniami, jak przystało na zespół z podium, wtopili w meczu z Gieksą Katowice. Drudzy – zremisowali z Olimpią Grudziądz, a gdyby Ruszkul miał więcej opanowania (lub Smoliński więcej szczęścia) – mogli nawet sensacyjnie przegrać.
Choć tak naprawdę „sensacyjnie” czy „niespodziewanie” to słowa, które z pierwszoligowego słownika należałoby chyba raz na zawsze wykreślić. Ewidentnie tu nie pasują.
Aha, co Się tyczy dołu tej ligi – Polonia standardowo w plecy, Okocimski w plecy w arcyważnym meczu z Sandecją (ci drudzy mogą chyba już powoli wypuszczać powietrze, mają osiem punktów przewagi nad strefą spadkową i Wartę w roli bufora), Warta – po dramatycznej końcówce i wyrównaniu w 88. minucie – remisuje i utrzymuje przewagę nad kreską. Przynajmniej tutaj bez większych zaskoczeń.
Pytanie na najbliższe dni? Czy Dolcan zatrzyma się choć na chwilę w niedzielnym starciu z liderem tabeli, Termaliką Bruk-Bet Nieciecza…