Chyba wypadałoby napisać coś o dzisiejszych meczach ekstraklasy. Chyba, bo pewni nie jesteśmy. Tak naprawdę, trudno to nawet nazwać meczami. Najpierw telewidzów katowali pracownicy Widzewa Łódź i Piasta Gliwice, a później na dobitkę wyszli na boisko mieszkańcy Kielc i Zabrza. Jeśli piątkowe spotkania można traktować jako wstęp do całej kolejki, to sugerujemy w sobotę i niedzielę serial „Ranczo”, krzyżówkę „Jolkę” albo spacer po lesie. A jeśli ktoś wytrzymał dzisiaj podwójną dawkę ekstraklasy i czeka na więcej – warto odwiedzić przychodnię.
Gdybyśmy mieli o tych meczach coś pisać, znowu musielibyśmy się wyżywać. To nudne jak gra Widzewa i przewidywalne jak akcje Piasta. Pójdziemy więc śladem Marcina Brosza, któremu chyba ktoś dosypał czegoś do napoju. Trener Piasta po tym bezwzględnie żenującym spotkaniu stwierdził: – Zobaczyliśmy dzisiaj niezłe spotkanie, toczone w szybkim tempie, kilka ciekawych rozwiązań, indywidualnych akcji zakończonych strzałami. Kibice mogą być zadowoleni z tego, czego byli świadkami.
Czyli da się znaleźć pozytywy. Wprawdzie najpierw trzeba się chyba nieźle ujarać, ale – da się! Brosz to niekwestionowany mistrz konferencji prasowych i największy optymista w polskim futbolu. Kiedyś zaskoczył jakże optymistycznym „Wciąż mam nadzieję, że Odra się utrzyma” (wypowiedzianym po spadku), niedawno uwierzył, że łamaga z jego drużyny mogłaby dostać powołanie do reprezentacji Czech, no i teraz też błysnął. Facet z uśmiechem idzie przez życie. Nie widzi przeszkód. Jak ślepy koń na Wielkiej Pardubickiej.
No to – naśladujmy Brosza!
W Łodzi fantastyczne widowisko. Piłkarze wznieśli się na wyższy poziom – nie tylko grali na klepkę, bo na klepkę to umie grać każdy głupi. Oni grali na klepkę z przeciwnikiem! Pawłowski strzelił niemal z zerowego kąta, tak zaskakująco, że bramkarz Trela aż podskoczył z wrażenia – tym samym przepuszczając piłkę. Piast wyrównał po świetnym uderzeniu głową Marcina Robaka. Piłkę mógł wybić Krystian Nowak, ale na szczęście dla Piasta wyskoczył dwie minuty za wcześnie. Publika, widząc popisy swoich pupili, domagała się nowego stadionu – by podobne widowiska oglądać w bardziej komfortowych warunkach.
Później mieliśmy – jak zapewniali komentatorzy – świetne widowisko w Kielcach. Piłkarze obu drużyn oddali aż dwa celne strzały, a przecież mogli nie oddać żadnego. Jedyna prawidłowa bramka, jaka w tym spotkaniu padła, akurat nie została uznana, ale międzynarodowy sędzia Siejewicz szybko naprawił ten błąd i uznał nieprawidłową (wprawdzie dla przeciwnej drużyny, ale sztuka jest sztuka). Górnik przegrał jesienią tylko jeden mecz z piętnastu, a wiosną sześć z ośmiu, ale ciągle walczy o europejskie puchary. – Nie załamujemy się – powiedział twardo trener Adam Nawałka. Wielu by się załamało, ale prawdziwi sportowcy – nigdy! Tak jak nie załamuje się też trener Wisły Tomasz Kulawik, który stwierdził, iżâ€¦ jego zespół wciąż ma szansę na europejskie puchary, bo przecież do czwartego miejsca – które może dać promocję do LE – traci tylko siedem punktów. On o puchary będzie walczył już jutro. Aż nie możemy się doczekać.
* * *
AKTUALIZACJA: z oceną, czy gol dla Korony padł po nieprawidłowym ustawieniu piłki w narożniku boiska jednak zaczekamy do Ligi+ Extra. Dlaczego? Ano dlatego… Czy na zdjęciu poniżej piłka przekroczyła linię bramkową? Na pierwszy rzut oka – oczywiście! Na drugi i trzeci też.
A jednak w rzeczywistości nie przekroczyła…

