Są takie osoby, które na temat sędziów nie powinny wypowiadać się nigdy i pod żadnym pozorem. Czy Jacek Zieliński tego chce czy nie – należy właśnie do tego grona. Do grona osób zhańbionych. Ilekroć najdzie go ochota, by cokolwiek zarzucić arbitrowi, powinien bardzo mocno ugryźć się w język. Niestety, ochota nachodzi go bardzo często, natomiast gryźć się nie ma zamiaru. Jego płacze dotyczące sędziów to już niemal stały element polskiej piłki – płakał nawet po wygranym 3:0 meczu z Widzewem, w którym arbiter przeciwnikowi wyrzucił z boiska zawodnika i przyznał Ruchowi rzut karny. Tym razem stwierdził, iż to przez sędziego nie będzie mu dane zagrać w finale Pucharu Polski.
Być może Tomasz Musiał nie miał w Warszawie najlepszego dnia. Piszemy „być może” ponieważ jeszcze raz obejrzeliśmy powtórki i sytuacje z meczu Legia – Ruch łagodnie mówiąc nie są łatwe do oceny. Na najbardziej naciągany rzut karny wygląda jednak ten dla „Niebieskich” – Łukasz Janoszka chyba zorientował się, że jest lepszym aktorem niż piłkarzem i że lepiej się przewraca niż strzela. Tego jednak Jacek Zieliński nie widział. Widział symulkę Jędrzejczyka, chociaż z powtórek telewizyjnych wynika, że Marcin Baszczyński chyba mógł go jednak podciąć. Chyba mógł. Po stu zbliżeniach nie jesteśmy do końca pewni, a Musiał na decyzję miał sekundę.
To w sumie nieważne dla istoty sprawy. Zgadujemy, że Zieliński woli mecze, w których karne dostaje tylko i wyłącznie jego drużyna. Przypominamy sobie przynajmniej jedno spotkanie, po którym nie krytykował trójki sędziowskiej – spotkanie Górnik Polkowice – Piast Gliwice, zakończone zwycięstwem gości 1:0 po bramce z rzutu karnego. Akurat wtedy Zieliński nie dość, że nie miał do arbitra pretensji, to jeszcze mu przekazał kopertę, w której znajdowało się 15 tysięcy złotych. Zacytujmy prokuraturę (za pilkarskamafia.blogspot.com):
W rozmowie telefonicznej Jacek Zieliński poinformował sędziego, że następnego dnia będzie przebywał w miejscu swojego zamieszkania w Tarnobrzegu i zaproponował spotkanie w tym mieście. Mężczyźni umówili się w Tarnobrzegu w okolicach dworca autobusowego. Zanim sędzia zadzwonił do Jacka Zielińskiego – do trenera podszedł Janusz B. i poprosił go, aby ten jadąc do swojego miejsca zamieszkania zawiózł sędziemu płytę z zarejestrowanym meczem, a ponadto kopertę z pieniędzmi. Przed wyjazdem oprócz płyty z meczem Zieliński otrzymał od działaczy Piasta obiecaną wcześniej sędziemu łapówkę – 15 tysięcy złotych z poleceniem przekazania tych pieniędzy sędziemu. Podczas spotkania z sędzią Jacek Zieliński poprosił, aby ten podwiózł go do jego domu znajdującego na obrzeżach Tarnobrzega. Sędzia spełnił tę prośbę trenera. Podczas rozmowy Jacek Zieliński przekazał sędziemu obiecaną płytę. Następnie, gdy wysiadał z samochodu sędziego położył na siedzeniu w samochodzie kopertę z pieniędzmi. Kładąc te pieniądze Jacek Zieliński oświadczył, że jest to podziękowanie za „dobre sędziowanie meczu”.
Jak rozumiemy, Musiał na kopertę nie ma co liczyć.
Naprawdę, ktoś kto został przez PZPN skazany za korupcję (2 lata dyskwalifikacji w zawieszeniu na 3 lata oraz 30 000 złotych kary), nie ma moralnego prawa NIGDY wypowiadać się na temat sędziów. Pod żadnym pozorem. Ciągłe jęczenie Zielińskiego jest tyleż męczące, co niesmaczne. Jeśli Musiał się pomylił (jeśli!), to raczej w dwie strony. I co najważniejsze – jeśli się pomylił, to dlatego, że jest tylko człowiekiem. Nie wierzymy w to, że ktoś zostawiał mu na siedzeniu 15 tysięcy złotych za „dobre sędziowanie meczu”.
Zieliński niech się zajmie trenowaniem własnych piłkarzy, a nie recenzowaniem pracy arbitrów, bo do tego powinien być ostatni. Niech się zajmie tym, by jego zawodnicy potrafili z szesnastu metrów chociaż trafić w bramkę. Niech popracuje, by wychodząc z kontrą czterema zawodnikami, chociaż sfinalizowali akcję uderzeniem. Gdyby piłkarze Ruchu tak grali jak Musiał sędziuje, naprawdę nie zajmowaliby 13. miejsca w lidze, tylko pewnie walczyliby o podium. A jeśli tak bardzo wszystkich w Chorzowie irytują wpadki arbitrów, to niech przestaną próbować tych arbitrów (czasami skutecznie) oszukiwać. Sędziom na pewno będzie łatwiej, jeśli Janoszka w sytuacji sam na sam pomyśli o zdobyciu gola, a nie efektownym przewróceniu się.
Szczyt hipokryzji: trener z wyrokiem oraz piłkarz naciągacz – i obaj się żalą, że przeciwnik dostał „jedenastkę”.
To naprawdę obrzydliwe, kiedy Jacek Zieliński szuka winnych wszędzie na około, w pierwszej kolejności u arbitrów. Apelujemy o odrobinę honoru. Odrobinę. Frustracja frustracją, ale czasami warto spojrzeć w lustro oraz przypomnieć sobie pewne niewygodne fakty z przeszłości. Chociaż rozumiemy, że trudno powstrzymać nerwy, gdy w zawodzie nie idzie. Bywały na pewno lepsze okresy w trenerskiej pracy Zielińskiego – np. w Górniku Łęczna, prawda? Ale nie, do tego tym bardziej lepiej nie wracajmy…