W Hoffenheim znów robi się gorąco. Siedem kolejek przed końcem sezonu drużyna Eugena Polanskiego dostała baty od Schalke (porażka 3:0 w Gelsenkirchen), do miejsca barażowego traci cztery punkty, a do gwarantującego utrzymanie – aż dziewięć. Dla działaczy to jasny sygnał: trzeba jeszcze powalczyć, ale na pewno nie z obecnym trenerem i dyrektorem sportowym…
Dziś posady stracili więc prowadzący zespół Marco Kurz, a także menedżer Andreas Mueller. W miejsce tego pierwszego melduje się Markus Gisdol, niedawny asystent Huuba Stevensa właśnie w Schalke.
Sama decyzja budzi jednak trochę kontrowersji. Po pierwsze, Schalke to akurat zespół z czołówki i trudno było się spodziewać, żeby Hoffenheim z trudnego terenu wywiozło jakiekolwiek punkty. Niedawny mecz o życie, z Greuther Furth drużyna wygrała (na wyjeździe). I po drugie, kwestia, która aż razi w oczy: brak jakiejkolwiek stabilizacji i strategii klubu. Gisdol to już czwarty – po Babbelu, Kramerze i Kurzu – trener w tym sezonie! I chyba nie ma też pewności, że już ostatni, choć umowę podpisał na trzy lata…
W jakim stopniu odejście trenera, który ściągnął do klubu Polanskiego, zmienia położenie reprezentanta PZPN? Ojgen przychodził zimą do Hoffenheim, żeby częściej grać i faktycznie grał od pierwszej minuty, ale tylko na początku. Ostatnio – użyjmy delikatnego słownictwa – szału nie było:
* mecz z Bayernem (0:1): absencja za kartki
* mecz z Greuther (3:0): na boisku od 80. minuty
* mecz z Mainz (0:0): na boisku od 77. minuty
* mecz z Schalke (0:3): poza kadrą meczową
No, czyli u Polanskiego może być już tylko lepiej. Chyba. Bo nie dość, że ostatnio przegrał walkę o skład, to jeszcze jedną nogą wszedł na zaplecze Bundesligi…
