Bycie mistrzem to nie jest jakaś jednorazowa okoliczność. Bycie mistrzem to styl bycia. Ciągłe udowadnianie, umiejętność powtarzania. Mecz po meczu, finał po finale. Nie, nie każdemu jest to dane. Arian Mierzejewski w barwach Polonii Warszawa rozegrał ponad osiemdziesiąt spotkań. Po odejściu do Trabzonu kibice wybrali go nawet do „jedenastki na stulecie klubu”, choć jedyne trofeum jakie zdołał wygrać z Czarnymi Koszulami to – tak, tak – Puchar Weszło w kwietniu 2011 roku. Kolejne trzydzieści dwa spotkania „Mierzej” zagrał w kadrze. I co? Tu nie miał prawa wygrać czegokolwiek. Aż do dzisiaj.
Ledwie przed paroma dniami mówił na łamach Przeglądu Sportowego: – Chciałbym, żeby życie pozwoliło mi zagrać jeszcze raz na wielkiej imprezie… A potem dalej, na temat swojej obecnej pozycji w reprezentacji: – Nie jestem pewniakiem. W dniu powołań siedzę podekscytowany przed komputerem i odświeżam strony internetowe, żeby zobaczyć, czy będzie coś dla mnie.
Wtedy jeszcze nie spodziewał się, że ten dzień zbliża się wielkimi krokami. Tak, już za kilka godzin – szansa na pierwszy triumf na arenie międzynarodowej. Tomasz Jodłowiec i Artur Sobiech, byli koledzy z Polonii Warszawa, patrzą z zazdrością na „Mierzeja”, bo to właśnie on ma wszystko, aby zostać najbardziej utytułowanym piłkarzem w krótkiej historii Pucharu Weszło. Jedynym triumfatorem obu edycji. Nie wierzycie? Kto jak kto, ale akurat Adrian radzi sobie ostatnio z pucharami bez zarzutu. Weźmy taki Puchar Turcji – popularny Turkiye Kupasi – w którym tylko w tym sezonie ma pięć goli oraz dwie asysty.
Czy to przybliża go do miejsca w pierwszym składzie na mecz z San Marino? Już dawno temu zdradził w rozmowie z TVP, że docenia powagę sytuacji i wie czym jest gra w reprezentacji.
Już raz miał w rękach Puchar Weszło. Ale czyż nie inaczej będzie smakować obrona trofeum? W dodatku obrona (zakładając, że nie wygra jednak San Marino) na szczeblu międzynarodowym przy 43 tysiącach widzów. Nie jak kiedyś w Bytomiu, przy garstce fanatyków. Czy już dzisiaj Adrian Mierzejewski będzie mógł zaintonować radosne: „ten puchar jest nasz, ten puchar do nas należy” – przekonamy się około 22:30.