Zadzwonił do nas oburzony Mariusz Piekarski. Oburzony, ponieważ w najnowszym felietonie Pawła Zarzecznego przeczytał następujący fragment na swój temat: Taki żarcik, bo akurat Mario Piekario mocno filozofuje na temat transferów, jest w tym dobry, bo ma podobny język, zainteresowania i zasób słów jak jego klienci… Kolega opowiada historię, jak to Mariusza sądzą za bigamię i sędzina pyta: – Panie Mariuszu, to nie wiedział pan, że już ma jedną żonę? I że drugiej nie wolno? A na to oskarżony: – Wysoki sądzie! Tak się zakochałem, że… zapomniałem! Podobno sędzina mało nie spadła ze śmiechu z krzesła. I dała litościwie zawiasy.
– Ja wiem, że Paweł Zarzeczny przeczytał milion książek, ale rozumiem, że na Weszło nie miał pisać kolejnej, w stylu fantasy, tylko coś opartego na faktach, tak? Wymyślać historyjki, które nie mają nic wspólnego z prawdą, to niestety potrafi każdy głupi, tylko mało komu się chce. Dla mnie Zarzeczny to nie jest dziennikarz, tylko autor powieści fantasy publikowanej w odcinkach w internecie! Jak można być tak nierzetelnym?! – grzmiał. – Nigdy nie byłem w sądzie w sprawie o bigamię, więc ani nie mogłem w żaden sposób odpowiedzieć na pytanie sędziego, ani też sędzia nie mógł spaść z krzesła. Nie było sądu, sędziego i krzesła. Moja sprawa zakończyła się układem, który zawarłem z prokuratorem, zapłaciłem grzywnę. I wcale nie zapomniałem, że miałem ślub w Brazylii, tylko byłem przekonany, że jestem już po rozwodzie. Jeśli Zarzecznego tak interesuje moje prywatne życie, chociaż wolałbym, żeby zajął się swoim, to mogę mu raz na zawsze to wytłumaczyć: jako młody chłopak zostałem “skręcony” przez stronę brazylijską. Przedstawiono mi dokumenty, podpisałem je, byłem przekonany, że to dokumenty rozwodowe, a była to tylko formalna separacja. Tyle. A teraz proszę się zająć swoimi sprawami, bo już mam serdecznie dość czytania o tym, co to niby robił i mówił młody Mariusz Piekarski. Paweł, jak ci się skończyły prawdziwe historyjki, to może po prostu skończ pisać, zamiast te nowe fabrykować!