W Rzymie na językach w tym tygodniu był głównie Św. Franciszek z Asyżu oraz Franciszek Ksawery, czyli dwie postacie z historii Kościoła, które będą patronować poczynaniom nowego papieża. Przyszły tydzień, przynajmniej w rubrykach dotyczących sportu, będzie jednak należał już do zupełnie innego Franciszka. Francesco Totti, długowieczny kapitan z Wiecznego Miasta przedarł się właśnie przebojem na miejsce numer dwa w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii Serie A.
Dzisiejsze trafienie z meczu Parmą nie miało może zbyt wielkiego znaczenia, nie należało też do najpiękniejszych – wszak Totti potrafił zdobywać gole sezonu, czy roku – ale i tak trafi na czołówki gazet. 226 goli. Więcej, niż genialny Szwed Gunnar Nordahl, więcej niż mediolańska legenda Giuseppe Meazza, więcej niż Baggio, Del Piero, Batistuta i szereg innych wieloletnich gwiazd ligi włoskiej, którzy może nie dorobili się stadionów nazywanych od swojego nazwiska, jak właśnie Meazza, ale na pewno zasłużyli na status włoskich legend.
Totti wniósł to o kolejny szczebelek wyżej. Urodzony kapitan. Rzymianin z krwi i kości. Wychowany, odchowany, ukształtowany i pokazany światu właśnie w stolicy, właśnie w Romie, która od dwóch dekad korzysta z jego usług. Z korzyścią dla obu stron. To w ogóle kwartał wielkich legend, od Giggsa rozgrywającego tysięczny mecz, przez dwusetny gol Lamparda, aż po podkreślenie tego wyśmienitego dorobku Francesco Tottiego. Swoją drogą, abstrahując już od samego awansu w klasyfikacji wszech czasów w wykonaniu rzymskiego kapitana, sama Roma przygotowała się znakomicie na fetowanie tego uroczystego momentu. Giallorossi w ostatnich pięciu meczach zaliczyli cztery zwycięstwa i jeden remis, solidnie mieszając w kotle, który bucha tuż za plecami Juventusu, Napoli i AC Milan. W tej chwili bowiem sytuacja w Serie A jest bardziej skomplikowana, niż sytuacja polityczna w tym samym kraju. O ile Juventus wygrywając pewnie z Bologną utrzymał dziewięciopunktową przewagę nad Napoli, o ile Napoli i Milan solidarnie zwyciężając w swoich meczach odskoczyły z powrotem gonitwie na odległość kilku „oczek”, o tyle to co dzieje się na miejscach 4-8 przypomina sytuację spod Bazyliki Św. Piotra sprzed kilku dni. Tłok niemiłosierny i atmosfera oczekiwania – czy komuś uda się doskoczyć do czołowej trójki? Czy ktoś obudzi drzemiącego kolosa z Interu Mediolan? Czy ktoś wreszcie zatrzyma rozpędzoną AS Romę?
Za plecami ucieczki trwa naprawdę poważne zamieszanie, w którym czwartą Fiorentinę od ósmej Catanii dzieli zaledwie sześć oczek, a oba rzymskie kluby i Inter mają równą ilość 47 punktów. Jak poukłada się tabela na końcu – trudno w tej chwili zgadnąć, choć przecież jeszcze kilka tygodni temu Serie A zdawała się dość przewidywalną i łatwą do obstawiania ligą. Teraz tymczasem Lazio wtapia jak gdyby nigdy nic z Torino (a Glik łapie w tym meczu żółtą kartkę za… próbę wymuszenia karnego), z kolei Inter przegrywa u siebie z Bologną (tydzień temu, w tej kolejce mecz Nerazzurri został odwołany z uwagi na warunki atmosferyczne).
Liga stała się ciekawsza, nawet jeśli kwestia tytułu jest już raczej rozstrzygnięta. Aha, warte odnotowania: Balotelli puknął kolejne dwa gole i obecnie ma na liczniku siedem trafień w sześciu ligowych meczach. I nawet ucichły na moment jego skandale. W tym tempie przegoni Tottiego jeszcze przed trzydziestymi urodzinami.
Jeśli chcecie sobie przypomnieć dwadzieścia lat Tottiego w Serie A – tutaj godzinna kompilacja. Gole. Dużo goli.