Kabaret w obronie, Górnik przegrywa trzeci mecz z rzędu. Legia lepsza niż dotychczas

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2013, 23:26 • 4 min czytania

Górnik przegrywa trzeci mecz z rzędu, co nie zdarzyło mu się ani razu od momentu powrotu do Ekstraklasy. Jeśli Śląsk zdobędzie teraz u siebie choćby jeden punkt z Podbeskidziem, zabrzanie zjadą na piąte miejsce w tabeli, mimo że wiosnę rozpoczynali jeszcze na trzecim. Chyba mało kto się spodziewał, że dadzą się ograć Legii w aż tak łatwy sposób. Patrząc z perspektywy całego spotkania – praktycznie bez walki. Podopieczni Urbana zagrali zdecydowanie najlepszy mecz w rundzie, chociaż – umówmy się – poprzeczka do tej pory była zawieszona mniej więcej w okolicach kolan.
Mogła się podobać przede wszystkim pierwsza połowa. Legia grała fajną, dość szybką piłkę, a Górnik przynajmniej na początku próbował odpłacać się przynajmniej ambicją. W porównaniu z tym, co zwykli serwować nasi ligowcy, dziś narzekać byłoby dużą przesadą. Gdyby każda kolejka Ekstraklasy zaczynała się w taki sposób, do sobotnich szlagierów z 13:30 moglibyśmy przystępować bez kaca. Tego piłkarskiego, rzecz jasna. Trzeba podkreślić przede wszystkim robotę, jaką wykonał w dzisiejszym meczu Miroslav Radović, który jeszcze przed przerwą zagrał trzy piłki, po których za każdym razem mogła paść bramka. Za pierwszym jeszcze świetnie bronił Skorupski, ale w poprawce już lepszy był „Sagan”. Wypada też odnotować ważne podanie od Łukasika i trudny strzał Koseckiego, którego nie mógł lepiej obronić bramkarz Górnika. Choć akurat „Kosa” w przekroju całego spotkania znowu nas nie zachwycił.

Kabaret w obronie, Górnik przegrywa trzeci mecz z rzędu. Legia lepsza niż dotychczas
Reklama

Dużym ukłonem byłoby stwierdzenie, że nie zachwycał nas także Ljuboja. Właściwie przez całe 65 minut Serb grał dość irytującą padlinę, choć na koniec i tak schodził z ładną bramką na koncie. Wspaniale popisali się dziś obrońcy Górnika. Danch zaliczył chyba jeden z najgorszych występów jakie jesteśmy sobie w stanie przypomnieć, a i Szeweluchin nie bardzo mu chciał ustępować. Drugi i trzeci gol legionistów to jeden wielki piłkarski kryminał. Nie chcielibyśmy być w skórze piłkarzy Górnika, kiedy Nawałka po meczu wparuje do szatni. Także tych ofensywnych, bo zabrzanie w przodzie nie mieli dziś Ł»ADNYCH, absolutnie żadnych argumentów. Najlepszą (jedyną?) szansę zmarnował Zahorski, znowu próbując uderzeń z krzyżaka.

Może jeszcze kiedyś zrozumie, że chyba jednak nie jest do tego stworzony.

Reklama

Otwarty mecz, całkiem niezły jak na standardy polskiej ligi, obejrzeliśmy też w Białymstoku. Jagiellonia w ostatnich miesiącach potrafiła wygrywać tylko z Górnikiem, Legią oraz Lechem i dziś znów zgarnęła punkty rywalowi znajdującemu się (jeszcze) w czołówce tabeli. Chociaż gdyby nie kilkanaście ostatnich minut, napisalibyśmy pewnie, że na trzy punkty tym razem nie zasłużyła. W pierwszej połowie sił i inwencji starczyło jej góra na 20 minut gry w ofensywie. Po przerwie też się głównie broniła i dopiero w końcówce przeprowadziła kilka niezłych kontrataków. Nareszcie można pochwalić drużynę Hajty za postawę linii obrony, bo praktycznie nie popełniała dziś wpadek, które poloniści mogliby wykorzystać. Bezbłędnie, co zdarza się mniej więcej tak często jak objawienia fatimskie, grał Pazdan. Ba, nawet Ukahowi udało się niczego nie wywinąć, poza kilkoma faulami.

Polonia przegrała oczywiście na własne życzenie, tracąc gole po głupich błędach. Najpierw Pawełka, który już raz strzelił gola Jagiellonii plecami (dla przypomnienia – TUTAJ) i dziś próbował ten wyczyn powtórzyć, a później Todorovskiego, który wystawił piłkę Quintanie jak na tacy.

Trzeba przyznać ludziom z Białegostoku, że transfer udał im się jak mało który. Hiszpan był dziś absolutnie najlepszym piłkarzem na placu. Asystował przy drugim golu, później obsłużył Plizgę jeszcze jednym świetnym podaniem, ale ten zamiast mijać Pawełka, wykopał piłkę w maliny i sam ratował się nędzną symulką. Ale już abstrahując zupełnie od tych dwóch sytuacji – po Quintanie po prostu widać, że ma to „coś”, czego nie ma polski, statystyczny ligowiec. Podanie, prowadzenie piłki, nawet drybling czyli element, który u naszych kopaczy oznacza w najlepszym razie zwód na zamach albo kop przed siebie i bieg na złamanie karku. Quintana ma odrobinę więcej i to już wystarczy, żeby w Ekstraklasie uchodzić za postać nietuzinkową.

Ogólnie, mamy dość mieszane uczucia co do występu Polonii, która przez większość meczu niby próbowała coś zdziałać, grała do przodu, ale wiele okazji się z tego nie narodziło. Najlepszą zmarnował Hołota, kiedy trochę szczęśliwie zabrał się z piłką i nagle znalazł się tuż przed Słowikiem, ale strzelił tak, że kapcie nam pospadały z wrażenia. Niestety, Polonia miała dziś w składzie też Piotra Grzelczaka, co w żaden sposób nie mogło się przełożyć na bramki. Gdybyśmy go tylko nie znali, pomyślelibyśmy, że Stokowcowi musiał go podrzucić niejaki Jarosław M. z Bielska – Białej.

Jagiellonia Białystok – Polonia Warszawa 2:0
Tomasz Frankowski 3, Dawid Plizga 81

Jagiellonia: Słowik 6 – Modelski 4, Ukah 5, Pazdan 6, Norambuena 4 – Maciej Gajos 5, Dźwigała 4 (56. Bandrowski 4), Grzyb 4, Plizga 6, Quintana 7 (90. Kowalski) – Frankowski 5 (69. Kupisz).

Polonia: Pawełek 2 – Todorovski 1, Baran 3 (81. Gliński), Szymanek 3 (33. Kiełb 6), Morozov 3, Tosik 4 – Przybecki 4, Hołota 5, Piątek 4, Wszołek 4 – Grzelczak 2 (66. Gołębiewski 3)

Legia Warszawa – Górnik Zabrze 3:0
Marek Saganowski 33, Danijel Ljuboja 67, Wladimer Dwaliszwili 90

Legia: Kuciak 6 – Bereszyński 6, Jędrzejczyk 6, Astiz 5, Wawrzyniak 5 – Radović 7, Vrdoljak 5 (68. Furman 5), فukasik 6, Saganowski 7 (86. Dwaliszwili), Kosecki 5 – Ljuboja 5 (74. Brzyski).

Górnik: Skorupski 5 – Olkowski 4, Danch 1, Szeweluchin 2, Gancarczyk 3 – Mączyński 3, Kwiek 3, Iwan 3 (67. Nakoulma 3), Przybylski 3, Zahorski 2 (68. Bonin 2) – فuczak 3 (75. Jeleń).

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama