– Ja zarabiałem normalnie i przez ostatnich osiem lat mogłem utrzymywać się z piłki, ale nie wszyscy tak mieli. Na poziomie Segunda B żyjesz i grasz z pewnym ryzykiem. Jeśli zaliczysz słaby rok, w następnym możesz zacząć się rozglądać się za dodatkową pracą – opowiada w krótkiej, półgodzinnej rozmowie z Weszło najlepszy w ostatnich tygodniach piłkarz Jagiellonii, Dani Quintana.
Ilu piłkarzom z drugiej lub trzeciej ligi hiszpańskiej poleciłeś już Ekstraklasę?
Wielu, naprawdę wielu. Polecam wszystkim, którzy pytają (śmiech).
Wygląda na to, że Ekstraklasa jest stworzona dla drugo lub trzecioligowców z Hiszpanii, a ci z Primera Division, co ciekawe, radzą sobie u nas kiepsko.
Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym. Chyba trzeba się skupić na każdym indywidualnym przypadku. Polecam znajomym waszą ligę, bo poziom piłkarski jest podobny do Segunda B (trzeci poziom rozgrywek – przyp. TĆ).
Do Segunda B? Nieźle…
To znaczy – styl grania bardziej przypomina Segunda División, infrastruktura jest znacznie lepiej rozwinięta, na boisku masz więcej miejsca i murawy są w lepszym stanie. To, przy mojej charakterystyce, jest najważniejsze. Porównując pod względem piłkarskim, np. Legia poradziłaby sobie w Segunda Division, ale w Primera mogłaby walczyć jedynie z dołem tabeli, bo rytm gry w Hiszpanii zdecydowanie bardziej płynny.
W jaki sposób dowiedziałeś się o ofertach z Polski, bo poza Jagiellonią bardzo chciała cię ściągnąć Cracovia.
W lecie mój menedżer skontaktował się z niemieckim agentem i rozpoczęli współpracę. W styczniu dostałem propozycję czterodniowych testów w Jagiellonii. Pojechałem na Litwę, zagrałem w sparingu i poszło mi dobrze. O ofercie z Cracovii dowiedziałem się dopiero później i na początku brałem tę opcję pod uwagę, bo tam też mają profesjonalną infrastrukturę i bardzo ładny stadion. Każdy zawodnik z Segunda B rozważyłby przejście do Cracovii, m.in. ze względu na organizację, ale ja byłem zdecydowany na Jagiellonię, bo chciałem grać na wyższym poziomie. Wydaje mi się, że Ekstraklasa jest już traktowana jako normalna liga europejska, a nie jak jakaś egzotyka. W Hiszpanii sporo się mówi o Polsce od czasu Euro. Wszyscy wiedzą, jakie macie stadiony i że kraj się rozwija. Mistrzostwa zrobiły dobrą reklamę waszej lidze i nie miałem żadnych wątpliwości przed podpisaniem kontraktu z Jagiellonią. Robiłem, co mogłem, by Gimnastic pozwolił mi odejść. Na szczęście się udało.
W Hiszpanii zmieniałeś kluby wyjątkowo często. Osiem klubów w siedem sezonów.
Mój styl grania bardziej odpowiada Segunda División niż Segunda B i wydaje mi się, że na wyższym poziomie dziś bym sobie poradził. Tym bardziej, że przed rokiem wybrano mnie drugim najlepszym piłkarzem Segunda B, tuż za Paco Alcacerem, który teraz gra w Valencii. Dlaczego wcześniej się nie wybiłem? Brakowało mi szczęścia. Poza tym w Hiszpanii jest coraz trudniej. Zawodnicy z niższych lig muszą otwierać się na inne kraje, bo sytuacja wygląda źle. No, na pewno gorzej niż wcześniej. Plus jest taki, że na świecie panuje moda na Hiszpanów i tak, jak kiedyś wszyscy chcieli ściągać Brazylijczyków, tak teraz interesują się nami.
Na poziomie Segunda B da się normalnie zarabiać?
Ja zarabiałem normalnie i przez ostatnich osiem lat mogłem normalnie żyć z piłki, ale nie wszyscy tak mieli. Na poziomie Segunda B żyjesz i grasz z pewnym ryzykiem. Jeśli zaliczysz słaby rok, w następnym możesz zacząć się rozglądać się za dodatkową pracą.
Najbliżej poważnego futbolu byłeś w rezerwach Valencii, a wcześniej w juniorach.
Na to wygląda. Wtedy sytuacja ekonomiczna wyglądała bardzo dobrze, Valencia była zespołem z topu, ale niestety mnie się nie powiodło. Inni moi koledzy mieli więcej szczęścia. Michel i Jordi Alba trafili do Primera Division.
Cały czas mówisz o braku szczęścia. Tylko tego ci brakowało?
Nie, co ty. Oczywiście, że nie. Kilka lat temu byłem mniej wszechstronny. Przez ostatnie trzy lata np. bardzo poprawiłem grę w defensywie. Zawsze wyróżniałem się techniką, w Hiszpanii wszyscy za to mnie chwalili, jak w Polsce. Bo wiesz, nie mam zbyt dobrych warunków fizycznych, więc musiałem czymś nadrabiać. To naturalna umiejętność. Trening treningiem, ale człowiek chyba się z tym rodzi. Zresztą, technika to jedna z głównych cech futbolu Wysp Kanaryjskich. A mówiąc, że brakowało mi szczęścia, chodzi o to, że nie miałem okazji grać w zespole, który by awansował do wyższej ligi i w którym mógłbym się bardziej pokazać. W Hiszpanii nie da się przeskoczyć z Segunda B do Primera Division. Może gdybym trafił do poziom wyżej, poszłoby mi lepiej?
To chyba bolesny moment dla hiszpańskiego piłkarza, gdy zdaje sobie sprawę, że w kraju nie ma już szans na sukces.
Nie, naprawdę nie. Nie czułem żadnego żalu i jestem mega zadowolony, że trafiłem do Jagiellonii. Dwa lata temu byłem na wakacjach w Krakowie i bardzo mi się spodobało w waszym kraju.
Odwiedziłeś kogoś z Erasmusa?
Zgadłeś! Kumpel był na wymianie studenckiej i mnie zaprosił. Kraków to idealne miasto, przepiękne. Zakochałem się w nim przez te pięć dni. Wybrałem się też do Auschwitz, bo interesuję się historią i chciałem zobaczyć coś, o czym czytałem tysiąc razy. W Białymstoku jeszcze niczego nie widziałem, bo szukałem mieszkania i nie było na nic czasu. Na szczęście mogę liczyć na pomoc Alexisa i Gajosa.
Za to na boisku ty wykonujesz za nich całą robotę. Reszta ostatnio nie istnieje.
Ale co z tego, skoro te gole nic nie dały? Dodały mi może jedynie trochę więcej pewności siebie, ale dziś w ogóle mnie one nie interesują. Martwi mnie to, że nie wygrywamy i w głowie mam jedynie nasze niewykorzystane sytuacje. Zresztą w Hiszpanii grałem na podobnym poziomie. Ostatnio po prostu mam szczęście, że strzelam więcej goli. Nic w tym szczególnego.