Jakby mało było folkloru – wraca pierwsza liga!

redakcja

Autor:redakcja

07 marca 2013, 17:04 • 9 min czytania

Choć od wznowienia Ekstraklasy minęły zaledwie dwie kolejki, czujemy się kompletnie wyczerpani śledzeniem tych jakże efektownych rozgrywek. Faworyci nie zawodzą, wszystkie składy wzmocnione, waleczne, silniejsze niż jesienią, sędziowie profesjonalni i fachowi, nawet ten Boguski jakiś taki szybszy. Jakby komuś mało było tych delicji, tych słodkości oferowanych przez Ekstraklasę – polska piłka przygotowała cios dobijający krwawiących jeleni zapatrzonych w rodzimy futbol kolejny przyjemny sposób na spędzanie wolnego czasu – oglądanie zaplecza Ekstraklasy.
Zgodzimy się – nie jest to ten poziom co najwyższa krajowa liga. Tam jednak byle kto nie trafia, w szesnastce najlepszych klubów w kraju nie ma miejsca dla słabeuszy, czy minimalistów. W pierwszej lidze – rzadko, bo rzadko – ale jednak zdarzają się ekipy delikatnie odstające poziomem sportowym, czy organizacyjnym. Nie umniejsza to oczywiście atrakcyjności rozgrywek, które co tydzień przyciągają przed telewizory całe rodziny, wprost nie mogące się doczekać kolejnych starć Kolejarza Stróże z Okocimskim Brzesko.

Jakby mało było folkloru – wraca pierwsza liga!
Reklama

Okej, mówiąc już zupełnie serio – trochę się stęskniliśmy. Pierwsza liga to taka Ekstraklasa, tylko w kilkakrotnym powiększeniu. Tutaj jeszcze bardziej widać wszystkie absurdy rodzimego futbolu, brak wypłat, brak umiejętności, ogromną rolę ambicji, woli walki i… zwykłego szczęścia. Lubimy to oglądać, bo poza oczywistymi upośledzeniami, drugi poziom rozgrywkowy to dość otwarty futbol, bardzo swojski, wzbudzający zainteresowanie, momentami śmieszny, a już na pewno – i to słowo klucz – bardzo sympatyczny. Dlatego w sobotę, tak jak i jesienią, wylądujemy przed odbiornikami zastanawiają się, dlaczego nie postawiliśmy na te wszystkie mocarne ligi, od Serie A, przez Premier League, po hiszpańską La Ligę.

Co nas czeka w nadchodzącej rundzie? Zapowiedź podzieliliśmy na dwie części – dzisiaj opiszemy dół tabeli, czyli dziewięć drużyn w teorii wciąż zagrożonych spadkiem, jutro zaś skupimy się na kandydatach do awansu, czyli czołowej piątce. Niestety, nie jesteśmy na tyle odważni, by pisać o GKS-ie Tychy, Olimpii Grudziądz, Arce Gdynia i Bogdance فęczna, które już w pierwszej kolejce będą grały o „pietruszkę”. Pomijamy też Dolcan Ząbki i Kolejarz Stróże – wobec słabości ligowych rywali, nie powinni się obawiać spadku.

Reklama

***

Warta Poznań

Największy atut: jesienny dorobek punktowy i zebranie składu na wiosnę. W Warcie w zimę było tragicznie, a sytuacja finansowo-organizacyjna klubu, choć przecież stabilniejszego, niż فKS, czy Polonia Bytom, wymusiła masową redukcję etatów. Pawłowski, Trochim, Mysiak, Kosznik, Bartczak, Giel, Grzeszczyk, Marciniak… Wypłynął prawie cały pierwszy skład i – co ciekawe – głównie w kierunku Ekstraklasy. Potencjał był więc nieprzeciętny, czego w sumie nie oddaje do końca tabela. 22 punkty, dziewięć oczek nad strefą spadkową. Wystarczy, czy nie? Uda się obronić pierwszą ligę przypadkową łapanką?

Największy mankament: Skład, styl przygotowań, liczba banknotów w portfelach klubowych włodarzy. Państwo Pyżalscy chyba trochę się przeliczyli, więc teraz rakiem wycofują się z budowania „zielonej rewolucji”, na rzecz „zielonej bitwy o życie”. O pomoc miasta apelował nawet Zbigniew Boniek. Momentami żal było patrzeć, jak tymczasowy trener rozpoczyna przygotowania ze składem wystarczającym co najwyżej na szóstki piłkarskie. Ile osób rozpoczęło treningi w terminie? Dziesięć?

Wyjście na prostą pod względem finansowym, sprowadzenie kilku w miarę ciekawych zawodników), załatwienie zgody na prowadzenie drużyny dla trenera Borowskiego – wszystko to wykonywano za pięć dwunasta. Pomijając, że wciąż nie wiadomo co będzie się działo dalej – twarz klubu i żona rzeczywistego zarządcy, Izabella فukomska-Pyżalska cały czas lamentuje w mediach o tragicznej sytuacji w poznańskim „Ogródku”. Dla Warty to będzie ciężka runda, a po każdym meczu główną rolę w meczowych relacjach będzie pełnić liczba punktów, która wciąż dzieli Zielonych od strefy spadkowej…

Weszło Watch: Przypatrzylibyśmy się tu przede wszystkim przeróżnym ruchom pani prezes i jej męża. Poznań huczy od plotek i teorii spiskowych, które z pewnością zostaną zweryfikowane w najbliższych tygodniach. No i jednak przypatrywanie się ruchom pani prezes jest przyjemniejsze od oglądania strzeleckich popisów Marcina Klatta.

Szanse na spadek: Ciężkie do ocenienia. Z jednej strony – był moment, gdy ten cały bałagan zdawał się rozsypywać na drobne kawałeczki. Dziesięciu zawodników na treningu i wieczne poszukiwania trenera, który weźmie na siebie odpowiedzialność za grę Warty wiosną, przyprószone dodatkowo dramatycznymi apelami o pomoc w wykonaniu pani prezes… Nie wyglądało to wesoło. Z drugiej strony – udało się zebrać kadrę, jest nawet paru obiecujących zawodników, no i przede wszystkim – dziewięć punktów przewagi nad strefą spadkową. Tego nie odrabia się w tydzień…

GKS Katowice

Największy atut: Wreszcie, po wielu miesiącach, przecinanie królewskiej pępowiny. Klub przechodzi coraz bardziej pod zarządzanie miasta, które nie szczędzi grosza na pierwszoligowy zespół. Wyzbycie się wszelkich układów z Ireneuszem Królem oraz powiązanymi z nim spółkami może wyjść Gieksie wyłącznie na dobre. A trauma z jesieni, gdy piłkarze zajadali się tynkiem ze ścian oraz polecanym przez posła Niesiołowskiego szczawiem z nasypów tylko scala zespół. Może daleko im do czarnego konia rozgrywek, ale z utrzymaniem nie powinni mieć problemu.

Największy mankament: Lichy dorobek z jesieni i absolutna nieprzewidywalność rodzimego futbolu. Ileż to już było przykładów, gdy biedne drużyny wspinały się na wyżyny umiejętności, a gdy wreszcie otrzymywały wypłaty – kompletnie się rozleniwiały? Gieksie teoretycznie nie powinno to grozić, do Katowic nie trafił bowiem żaden szejk, czy inny petrodolarowy inwestor, ale… Wystarczy porównać Polonię za Wojciechowskiego i tę aktualną, pod rządami nagiego Króla.

Weszło Watch: Deniss Rakels. Jak nie teraz to kiedy? Gość, który jako siedemnastolatek grał jedną z głównych ról przy zdobyciu mistrzostwa فotwy przez Metalurgs Lipawa, a rok później został królem strzelców tamtejszej ligi, w Polsce zupełnie przygasł. Jeśli nie odpali w tej rundzie – może już ostatecznie zostać zaklasyfikowany jako zagraniczny szrot i żużel.

Szanse na spadek: Niewielkie, raczej zerowe. Fonfara, Kowalczyk, Pitry, Chwalibogowski, Napierała… To nie są ludzie, którzy pozwolą na spadek do II ligi.

Sandecja Nowy Sącz

Największy atut: Przyzwoita jak na ten poziom kadra, choć tak naprawdę największym atutem Sandecji jest słabość czterech klubów ze strefy spadkowej i oczywiście wypracowane jesienią pięć punktów przewagi. Pawłem Nowakiem i Patrykiem Tuszyńskim raczej nie zaatakują podium, ale do utrzymania w tej lidze nie potrzeba armat. Nie potrzeba nawet fajerwerków. Właściwie wystarczą zimne ognie.

Największy mankament: Brak Arkadiusza Aleksandra. W teorii – nawet udało się jakoś załatać dziurę w przodzie. W praktyce – odszedł najlepszy strzelec, lider i jeden z najbardziej popularnych nowosądeczan.

Weszło Watch: Piotr Giel. Potrafi trzepnąć gola z przewrotki, a tydzień później skiksować na pustą bramkę. Joker z ławki, kompletnie niewidoczny, gdy grał w pierwszym składzie. Sami jesteśmy ciekawi, na co go właściwie stać.

Szanse na spadek: Umiarkowane. Wprawdzie ostatnia czwórka zapowiadała szeroko zakrojoną ekspansję i potężne zimowe zbrojenia, ale Sandecja też nie próżnowała. Jeśli istnieje życie w przodzie po odejściu Arkadiusza Aleksandra – nie powinni mieć problemów z utrzymaniem.

Stomil Olsztyn

Największy atut: Może to, że nie są Polonią Bytom?

Największy mankament: Kadra. Nawet w miarę udane transfery nie są w stanie przykryć łatwo zauważalnego szczegóły – to nie jest zespół na I ligę. Jeśli najlepszym żądłem jest Szymon Kaźmierowski, delikatnie rzecz ujmując snajper przeciętny, a drugiego w tabeli strzelców Kalonasa już w Olsztynie nie ma… Może być im bardzo trudno o punkty. Wzmocnienie w postaci Kaczmarka z równie beznadziejnego jesienią ŁKS-u to chyba za mało, by wyprzedzić któregokolwiek z rywali.

Weszło Watch: فukasz Suchocki. Typowaliśmy, że w zimę ktoś go wyrwie z Olsztyna, ale chyba skauci z czuba pierwszej ligi i dołu Ekstraklasy uznali, że jedna runda błysku to za mało na transfer. Cóż, wypadałoby dorzucić drugą. Albo o chłopaku wkrótce będzie głośno, albo zakopie się na długo gdzieś między drugim i trzecim szczeblem rozgrywkowym.

Szanse na spadek: Duże. Nie widzimy Stomilu odrabiającego straty do Sandecji, czy Gieksy. Jeszcze kilka tygodni temu można było liczyć na Wartę, ale ostatecznie „Zieloni” nieco się ogarnęli. Późno, bo późno, ale jednak ogarnęli. No i pozostaje jeszcze Okocimski i ŁKS, które – nawet jeśli strefa spadkowa zacznie odrabiać stratę do peletonu – też mogą przeskoczyć olsztynian.

Okocimski Brzesko

Największy atut: Spore, nawet niezłe jak na dno pierwszej ligi, zakupy. Dawid Kucharski, Piotr Koman, Bartosz Flis, Daniel Chyła, do tego jacyś stranieri, którzy zawsze mogą wyrosnąć na nowego Frohlicha. Sporo niewiadomych, ale i duże nadzieje. Na tle zimowych wędrówek w Sandecji, czy Warcie – Okocimski wychodzi mniej więcej na zero.

Największy mankament: No właśnie. Okocimski wychodzi mniej więcej na zero, a jednak w tabeli dzieli go od bezpiecznych zespołów 5 i więcej punktów. Nawet na papierze ten skład nie robi wrażenia niepokonanej paczki bajecznych techników i zaciekłych wojowników. Właściwie w ogóle nie robi wrażenia. Niby w pierwszej lidze to żadna nowość, ale rzucając się do odrabiania straty pięciu punktów, przy uwzględnieniu że całą wiosną zdobyło się ich trzynaście, trzeba mieć jednak jakieś argumenty. Jakiekolwiek.

Weszło Watch: Dawid Kucharski. Coś tam pograł w Ekstraklasie, spędził nawet kilkanaście miesięcy w Szkocji, nie na zmywaku, tylko w Hearts… Potem przewinął się w kadrze Pogoni, gdzieś zniknął i po raz kolejny atakuje pierwszą ligę. Człowiek zagadka. Warto śledzić. Ach, plus bonus – Czesław Kwaśniak i jego przeboje z organami ścigania. Były już prezes Okocimskiego wytoczył wojnę niesprawiedliwym decyzjom policji w kwestii wpuszczania na stadion kibiców. Po cichu mu dopingujemy, choć do jego zachowania mamy ambiwalentny stosunek (tekst o tamtej sytuacji w tym miejscu)

Szanse na spadek: Duże.

فKS فódź

Największy atut: W sumie trzy największe atuty:

1) Prawdopodobnie wystartują
2) Prawdopodobnie dokończą sezon
3) Nasprowadzana z SMS-u i Tura młodzież potrafi grać w piłkę

Tyle że poza tymi, bez żadnej wątpliwości, olbrzymimi atutami jest pewien drobny mankament.

Największy mankament: Jest nim bieda. Porażająca, absolutnie wykluczająca klub z grona profesjonalnych, czy nawet półprofesjonalnych. Zarządzanie w Łodzi to prowizorka, każdą złotówkę nie tylko ogląda się w ŁKS-ie po cztery razy, ale jeszcze dzieli na osiem części i rozdaje dobijającym się do klubu wierzycielom. Stadion się rozsypuje, piłkarze ostatnią wypłatę otrzymali „jak Michael był murzynem”, a pierwszoligowa licencja jest póki co zawieszona. فódzki 105-latek jest na ostatniej prostej i nawet jeśli sportowo prezentuje się całkiem nieźle, to organizacyjnie już dawno ułożył się w trumnie. Ta runda to raczej zamknięcie wieka.

Weszło Watch: Działacze klubu. Oni zawsze na coś fajnego wpadną – a to zapomni im się przedłużyć kontrakt z dyrektorem sportowym, a to wyszydzą piłkarzy dopraszających się o zaległe pieniądze w specjalnym oświadczeniu… Na pewno nie można się z nimi nudzić.

Szanse na spadek: Ogromne. Nawet jeśli sportowo się utrzymają (sparingi zdają się potwierdzać siłę tego młodego zespołu), nie ma szans na naprawę poharatanych finansów klubu. Zjazd jest niemal pewny, niezależnie od tego, które فKS zajmie miejsce w tabeli.

Polonia Bytom

Największy atut: Jacek Trzeciak. Krążą o nim legendy – ponoć kiedyś przez trzy miesiące zjadł jedno jajko-niespodziankę i dwa źdźbła trawy, a mimo to dzień w dzień trenował cztery razy dziennie. Inna historia – z agrafki i sreberka od czekolady skonstruował minivana, którym woził swoich podopiecznych na mecze wyjazdowe. Według gminnych przekazów zakładał Polonię Bytom i budował jej stadion z pustych pudełek po butach.

Mówiąc jednak zupełnie serio – jeśli istnieje ktokolwiek, kto ma z tych bytomskich chłopaków, którzy więcej wspólnego mają z przeciętnymi licealistami, niż profesjonalnymi piłkarzami, zrobić w miarę rozsądny zespół – jest to właśnie Jacek Trzeciak. Obecność Jarki, czy Sachy, którzy dołączyli do drużyny w zimowej przerwie niewiele zmienia. To wciąż młodzieńcy, którzy przed meczami raczyli się bułką z salcesonem.

Największy mankament: Wszystko, co nie jest Jackiem Trzeciakiem. Polonia miałaby pewnie problemy w II lidze, gdzie oryginalnie miała występować, a co dopiero na zapleczu Ekstraklasy. W Bytomiu pozostaje wiara w cuda oraz zdolności magiczne Trzeciaka.

Weszło Watch: Cały Bytom trzeba wnikliwie obserwować, bo utrzymania tak rozbitych organizacyjnie i finansowo zespołów to zjawisko porównywalne z kometą Halleya oraz uczciwymi wyborami na Białorusi.

Szanse na spadek: Nie wygłupiajmy się.

***

Jutro bierzemy na warsztat kandydatów do awansu.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama