PlzeŁˆ postrach Evropy. Jak to się robi w Czechach?

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2013, 16:27 • 5 min czytania

PlzeŁˆ = postrach Evropy! Co kopne na bránu, to padá do sítÄ› – tak swój piątkowy tekst zatytułował jeden z czeskich serwisów sportowych. Główny przekaz nie wymaga raczej tłumaczenia. Viktoria Pilzno, którą – na nieszczęście – w eliminacjach Ligi Europy musiał spotkać na swej drodze polski zespół, wyrasta na pucharową rewelację w skali kontynentu. Z jednej strony, nie zmienia to ciągle faktu, że porażka 0:7 w dwumeczu jest dla Ruchu Chorzów historycznym wstydem. Ł»aden inny zespół nie przegrał tak wysoko. Z drugiej jednak, lista ekip ogranych przez Czechów wydłuża się z każdym miesiącem. Na dziś zawiera belgijskie Lokeren, Atletico Madryt, Hapoel Tel Awiw, Academicę Coimbra i włoskie Napoli.
Jak do tego doszło? Kiedy w Pilznie narodził się tak nieobliczalny zespół? I czy nie powinien być przypadkiem wzorem zarządzania dla polskich prezesów? Warto o to pytać, bo jest coś, co znacząco odróżnia Viktorię choćby od cypryjskiego APOEL-u, który przed rokiem równie niespodziewanie szalał w Lidze Mistrzów.

PlzeŁˆ postrach Evropy. Jak to się robi w Czechach?
Reklama

Jedna sprawa: budżet.

Jeszcze do niedawna – około 100 milionów czeskich koron, czyli po naszemu 15-16 milionów złotych. Viktoria, odnosząc pierwsze sukcesy, dysponowała chudszą kasą niż pogrążona w kryzysie finansowym Wisła. Chudszą niż Zagłębie. Nie mówiąc nawet o Lechu albo Legii. Czescy dziennikarze, z którymi na ten temat rozmawiamy, twierdzą, że zeszłoroczny sezon, w którym Viktorii udało się awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, zagrać między innymi z Barceloną i Milanem, zapewnił szacunkowe zyski na poziomie 280 milionów koron. To trzykrotność rocznego budżetu, jakim do tej pory dysponowali w Pilznie.

Reklama

Paradoksalnie jednak, ten na obecny sezon wcale nie zmienił się diametralnie. Prezes Adolf Ł Ã¡dek do znudzenia powtarza frazy o trudnych czasach i konieczności rozsądnego gospodarowania. Podstawowa pensja najlepszych zawodników Viktorii oscyluje w granicach 40 tysięcy złotych. Słabsi albo wchodzący do zespołu nie mogą liczyć na zarobki powyżej 10 tysięcy. – Sam czytałem w prasie plotki o tym, jak to jeden z naszych graczy dostał 20 milionów koron rocznie (ok. 3,3 mln zł), ale to niestety absolutny nonsens. Oferujemy tylko takie pensje, na jakie możemy sobie pozwolić. 20 milionów zdecydowanie wykracza poza nasze możliwości – Ł Ã¡dek mocno to akcentuje.

Jest jednak pewne „ale”. Premie za wyniki.

Wysokie i wypłacane skrupulatnie – z dodatkowej puli. Większość umów skonstruowana jest w ten sposób, by piłkarze jak najwięcej mogli podnieść sobie z murawy, wybiegać, wywalczyć dobrymi rezultatami. W poprzednim sezonie niektórzy, przede wszystkim ci z niższymi kontraktami, zarobili dzięki premiom nawet więcej niż gwarantowały ich umowy. Za sam remis z Milanem w Lidze Mistrzów, szatnia dostała do podziału prawie milion złotych. Podstawowe finansowe ograniczenie ciągle stanowi stadion, który może pomieścić tylko 13 tysięcy widzów, jednak władze Pilzna już zadeklarowały pomoc w jego rozbudowie.

Kibice Viktorii są zachwyceni pracą, jaką z ich zespołem wykonał trener Pavel Vrba. – Miał możliwość prowadzenia reprezentacji Słowacji, ale został w klubie. Utrzymał skład, nie wyprzedał najlepszych zawodników. To jasno wskazało kierunek, w którym idzie zespół – mówi o nim na łamach czeskiej prasy Petr Ł vancara, doświadczony kapitan Zbrojovki Brno. – Viktoria jest w topowej dyspozycji. Cały skład znajduje się w najwyższej formie, bo żeby pokonać Napoli nie wystarczy trzech, czterech albo ośmiu dobrych piłkarzy. Zaraz po wyjściu z fazy grupowej mówiłem, że Viktoria może dotrzeć do półfinału i wcale nie żartowałem. Drużyna idzie do przodu na wielkim entuzjazmie. Ciągle chce więcej. Nikt nie zachłysnął się sukcesem.

Włoscy dziennikarze mają za złe piłkarzom Napoli, że w miniony czwartek zlekceważyli przeciwnika i nie byli przygotowani taktycznie. Vrba wprost przeciwnie – twierdzi, że dokładnie przeanalizował sześć ostatnich meczów i podał zawodnikom wszystkie informacje o rywalu, jak na tacy. – Najważniejsze, że nikt z nas się nie przestraszył. Czasem graliśmy nawet zbyt ofensywnie, ale wiedzieliśmy, że wynik 1:0 może nic nam nie dać. Moi zawodnicy zdali pierwszą część egzaminu. Cieszy, że taki David Limbersky niczym nie odstawał od najlepszych piłkarzy ligi włoskiej – mówił podczas konferencji pomeczowej.

Viktoria zbiera pochwały, bo w jej grze widać dużą powtarzalność. Pomysł na rozgrywanie akcji i konsekwencję wposzczególnych formacjach. Drużyna atakuje w wyjątkowo urozmaicony sposób, a przy tym jest nienagannie przygotowana motorycznie. Widzieliśmy to już zresztą w meczu z Ruchem.

W Czechach przekonują, że drużyna od początku jest budowana mądrze.

– Viktoria w zadziwiający sposób rekompensuje sobie straty zawodników i dobrze selekcjonuje nowych. Wybiera graczy o odpowiednich umiejętnościach oraz charakterze do ciężkiej pracy – to już opinia Stanislava Levego. Wielu zawodników „produkuje” sama. Wkomponowuje do pierwszego składu, a później wypuszcza za granicę. Tylko w ostatnich miesiącach z Pilzna wyjechali Petr Jirackek (za 5 milionów euro do Wolfsburga), Milan Petrzela (do Augsburga za 400 tysięcy) oraz Jan Rezek (do Anorthosisu). W ich miejsce szybko wskoczyli nowi. Chociażby bardzo chwalony za występy w Lidze Europy Vladimir Darida.

Przy dużych wpływach z gry w pucharach oraz ze sprzedaży zawodników, Viktoria zaczyna też coraz śmielej kupować. W ostatnich miesiącach była w stanie wydać 2,5 miliona euro na cztery wzmocnienia. Wcześniej sama wybiegała sobie te pieniądze na boisku. Co istotne, chętnie i skutecznie pozyskuje zawodników z rynku krajowego, sprawdzonych wcześniej w słabszych klubach.

– W ostatnim czasie wokół tej drużyny wytworzył się tak pozytywny klimat, że niewielu piłkarzy chce z niej odchodzić – twierdzi czeski trener FrantiŁ¡ek Cipro, pracujący obecnie w Czeskich Budziejowicach. – Krajowa piłka w naszym kraju zwykle jest synonimem wszystkiego, co najgorsze. Jednak czwartkowy wieczór chyba wreszcie pokazał, że nie jest tak tragicznie, jak się powszechnie uważa.

A więc jednak można. Nawet w klubie bez możnych sponsorów. W mieście mniejszym od Białegostoku.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama