Wrzutka do Zbigniewa Bońka: część druga

redakcja

Autor:redakcja

15 lutego 2013, 05:16 • 34 min czytania

Dzisiaj zamieszczamy drugą – i ostatnią – cześć odpowiedzi Zbigniewa Bońka na pytania czytelników Weszło. Padają między innymi pytania o Klub Kibica, pirotechnikę, Młodą Ekstraklasą, a nawet o podatki płacone we Włoszech. Zapraszamy do lektury. To pierwsza „wrzutka” od momentu, gdy pan Zbigniew został prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej, mamy nadzieję, że w przyszłości będą kolejne – a wtedy każdy, kto nie zadał pytania w tej serii, będzie miał kolejną szansę. W najbliższym czasie planujemy też „wrzutki” do innych osób, o czym będziemy na bieżąco informować. Bądźcie czujni.
Marcin Świacki: Jak obecnie wygląda współpraca z wojewódzkimi związkami piłki nożnej? Czy układa się współpraca z PZPN-owskim betonem, czy może są jakieś trudności?
Trudności nie ma, bo widzę u wielu osób chęci, by nasza piłka była bardziej przejrzysta i po prostu lepsza. Ale jak ktoś jest przyzwyczajony, że przez całe życie o 19.00 oglądał dziennik i nagle ktoś inny mu go wyłączy, to poczuje, że zmienia mu się świat. Tak samo jest w tych związkach – ci ludzie są do czegoś przyzwyczajeni i trzeba ich przygotować do innej koncepcji. Niedługo będziemy mieli centralną ligę juniorów, mamy wiele innych pomysłów. Za chwilę spotkam się z prezesami szefami wojewódzkich związków i będę się starał uzyskać ich aprobatę. Bardzo liczę na ich współpracę.

Wrzutka do Zbigniewa Bońka: część druga
Reklama

Kacperkopec: ostatnio dużo mówi się o transferze Wolskiego do Fiorentiny. czy Pana zdaniem Rafał może grać tam w pierwszym składzie?  Czy liga włoska to liga dla niego?
Mati77: Co Pan sądzi o możliwym „transferze” Bartosza Salomona do Milanu? Jest w stanie dać sobie tam radę? Czy raczej będzie kimś tam w rodzaju Mateusza Klicha?
Salamon ma tego samego agenta co Balotelli i trafili razem do Milanu. Mogło to być na zasadzie – płacisz za jednego, bierzesz dwóch. Ale Salamon to dobry, utalentowany piłkarz i jestem przekonany, że reprezentacja będzie wkrótce miała z niego pożytek. Przede wszystkim umie rozegrać od tyłu piłkę i dać dobry „pass”. Nie wiadomo tylko, czy ma grać już teraz, czy za miesiąc, czy za pół roku. Co do Wolskiego – każdy trener, który z nim pracował, opowiadał mi, że to przeszalenie ciekawy i inteligentny zawodnik. To samo mówią w Fiorentinie, ale tam dodali, że ma zaległości fizyczne. Nie są one jednak zbyt wielkie i sądzę, że skoro już siada na ławce, to za tydzień-dwa będzie grał. Jakości mu nie brakuje.

Damian: Wiem, że może niezbyt wypada Panu komentować decyzje selekcjonera Fornalika, ale też jest Pan kibicem i może pokusi się Pan o napisanie kilku zdań. Otóż sytuacja z Robertem Lewandowskim i jego pozycją w reprezentacji jest nieustannym przedmiotem sporów między dziennikarzami i kibicami, a Pan, jaki Pan miałby pomysł na efektywne wykorzystanie Roberta w reprezentacji?
Moim zdaniem Robert w każdym meczu reprezentacji – niezależnie czy to sparing, czy mecz eliminacyjny – daje z siebie wszystko. Nie strzela tylko bramek, ale pamiętajmy, że każda seria negatywna kiedyś się kończy. Jeszcze przyjdzie mecz, w którym strzeli trzy-cztery gole. Mam nadzieję, że niekoniecznie z San Marino (śmiech), wolałbym, żeby wpisał się kilka razy na listę strzelców w meczu z Ukrainą. Problemem reprezentacji Lewandowski na pewno nie jest. Kiedy oglądam go z trybun, to po samym zachowaniu i ruchach widać, że to piłkarz światowego formatu.

Reklama

Hhprofesja: czy jest coś co obiecywał Pan przed wyborami, a jednak okaże się to całkowicie niemożliwe do osiągnięcia (pomijam np. kwestie na zasadzie „nie w tym terminie tylko następnym”)? Drugie pytanie: czy brak negatywnych wiadomości dla dziennikarzy (afery, głupie wywiady) jest jednym z celów, które pan sobie i swoim ludziom postawił na pierwszym miejscu? I trzecie ostatnie pytanie, jak we Włoszech przyjęto Pana prezesurę?
Nie ma czegoś takiego, co wydawało się absolutnie do zrobienia, a zrobione nie zostało. Dziś wiele spraw zdążyliśmy wyprostować. Tylko my nie jesteśmy przyzwyczajeni do normalności. U nas pokłady głupoty są tak wielkie, że nauczyliśmy się żyć tylko nią. W ostatnim tygodniu żyliśmy faktem, że cztery prawie najważniejsze osoby w kraju dostały po czterdzieści tysięcy nagrody. I nagle afera w całym rządzie. Jakby ktoś się zastanowił, to jest chore! Skandal, brali, nie brali, ma odejść, nie ma odejść! Kto marszałkiem? Dlaczego ten albo ta? A wszystko z powodu takich sum, legalnie przyznanych… W PZPN-ie staram się, żeby było normalnie. Wiem, że nie wszystkim to się podoba, bo niektórzy tęsknią za skandalami. Jak chcecie, to mogę umówić się, że raz na cztery miesiące wykręcimy jakąś aferę. Ł»aden problem (śmiech).

Popełniamy błędy jak każdy, ale podejmując decyzje, zawsze analizujemy potencjalne konsekwencje. Ja osobiście mam tę przypadłość, że przez 24 godziny na dobę staram się myśleć, nawet podczas snu…

Są pomysły, które nie wszystkim się spodobają, ale które podobają się mnie. Na przykład… Kiedyś było tak, że reprezentacja U-21 grała jeden mecz tu, drugi tu, trzeci tam, czwarty jeszcze gdzie indziej. Jak cyrk objazdowy. Dziś chcemy, żeby grała wszystko na jednym stadionie, żeby mogła się czuć jak u siebie w domu. Przygotujemy bardzo tanie bilety, by przychodziło po dziesięć-dwanaście tysięcy na mecz. To samo chcemy zrobić z U-19, też będzie grała w jednym miejscu, zawsze tym samym. To kontrowersyjne, pewnie nie zabraknie krytyki, ale od 40 lat jestem przyzwyczajony, że dziennikarze mnie krytykują.

Jak przyjęto moją prezesurę we Włoszech? Moi najbliżsi znajomi trochę się zaniepokoili, bo mieliśmy swoją mocną grupę. Z telewizją włoską zawiesiłem współpracę na cztery lata i może kiedyś tam wrócę. Ł»ycie jest krótkie i trzeba spróbować wszystkiego.

Mati77: Jaki sens ma utrzymywanie tak licznej 1. ligi, w której zdecydowana większość drużyn ledwo wiąże koniec z końcem (albo go w ogóle nie wiąże)? Czy nie należałoby zmniejszyć liczby drużyn, ale np. dodać play-offy czy inną formułę, która pozwoliłaby na rozgrywanie określonej (ok. 36) meczów w sezonie?
W Polsce mamy szesnaście województw i w niektórych są po trzy-cztery stutysięczne miasta. Teraz pytanie – czy tak poważnego kraju nie stać, żeby w każdym większym regionie znalazła się jedna pierwszoligowa drużyna? Koszt utrzymania pierwszej ligi w skali roku to pięć-siedem milionów złotych. To nie są gigantyczne pieniądze. Nie możemy żyć tylko problemami. Ludzie muszą coś ze sobą robić – wyjść do kina, na spacer, na mecz, muszą żyć pasjami. Obowiązkiem lokalnych biznesmenów i władz jest zapewnić im jakąś rozrywkę.

Ale problem jest inny – nie potrafimy promować naszego sportu. Otwieram gazetę, czytam, ile bramek strzelił Dortmund, ile goli padło w Rosji, co zrobił Beckham i co powiedział Mourinho. Śmiać mi się chce! W żadnym innym kraju nie ma tylu informacji o sporcie zagranicznym w porównaniu z krajowym. Pałka zdobywa wicemistrzostwo świata w biathlonie i we wszystkich gazetach na ostatniej stronie jest małe zdjęcie. Promujmy polski sport! Może i jest słabszy, ale nie wstydźmy się! Promujmy też lokalne drużyny, informujmy o tych meczach.

Naprawdę, czy całego województwa nie stać na jedną drużynę w Ekstraklasie lub pierwszej lidze? Dochodzimy do wariactw, że pojawia się klub na pipidówce i pcha się z potężnym sponsorem do elity. A wiadomo, że jak sponsor podziękuje z dnia na dzień, to ten klub wróci do siódmej ligi. Kiedyś to było inaczej poukładane. Najsilniejsze drużyny znajdowały się w miastach wojewódzkich, potem w mniejszych były ligi okręgowe, i tak dalej… Każdy się z czegoś cieszył.

I kolejna sprawa – zarobki. Wiem, że od moich czasów wiele się zmieniło, ale kiedy grałem w piłkę, zarabiałem pięć pensji przeciętnego Polaka. Czyli jeżeli średnia krajowa to 3 tysiące, to ja dostawałem 15. A to był szczyt mojej kariery w Polsce! Nazywałem się Zbigniew Boniek, grałem w Widzewie فódź i reprezentacji Polski! Dziś te 15 zarabiają wszyscy. Wszyscy! Czy przeciętny piłkarz nie powinien dostawać dwa-trzy razy więcej niż przeciętny Polak, a nie dziesięć razy więcej, skoro nie jesteśmy bogatym krajem? Czy koszty pierwszej ligi – ale też ekstraklasy – naprawdę muszą być aż tak wysokie?

Mati77: Jaką funkcję będzie pełnił „Ambasador” w zreformowanych reprezentacjach młodzieżowych? I dlaczego akurat te osoby? Jaki był klucz?
Chcemy wykorzystać byłych piłkarzy, do których nie mamy zastrzeżeń, jeśli chodzi o moralność. Ambasador ma być opiekunem i twarzą reprezentacji pod względem wizerunkowym. Reprezentacja Włoch też ma swojego ambasadora – Luigiego Rivę. „Accompagnatore ufficiale” – jak mówią Włosi. U nas taki Juskowiak może nauczyć chłopaków z U-21 pewności siebie, obycia. Do jego kompetencji nie należy jednak doradzanie trenerowi. A dlaczego ci, a nie inni? Zawsze można zadać takie pytanie, po każdym wyborze. Może kiedyś będą inni.

DonCorrado: Panie Zbyszku, co z przyszłością kart klubu kibica reprezentacji Polski? Proszę o biznesmeńskie i logiczne wyjaśnienie, nie ukrywam, że tych kart już dawno powinno nie być, choćby pieniądze z nich szły na szczytny cel.
Nie ma już przede wszystkim firmy krzak, której kibice wpłacali trzydzieści złotych i nie wiadomo, dokąd te pieniądze szły. Po tym, jak przejęliśmy Klub Kibica, te kwoty idą do PZPN-u i przekazywane są m.in. na piłkarstwo młodzieżowe. Jesteśmy stuprocentowym właścicielem i żadne liechtensteińskie firmy nic z tego nie mają. To ogromna zmiana. Sama idea klubu nie jest jednak zła. Gdyby dołączyły do niego trzy miliony ludzi, to by tylko dobrze świadczyło o polskiej piłce. Mielibyśmy znakomitą bazę kibiców…

A po co on jest? Jeżeli gramy mecz na 50-tysięcznym stadionie, a 5 milionów chce kupić bilety, to pojawia się problem. Chcemy, aby ten „nowy” Klub Kibica miał swój portal społecznościowy, może nawet zmienimy nazwę, bo ta pierwsza jest już spalona, nie kojarzy się najlepiej. Jeśli chodzi o samo funkcjonowanie, zamierzamy premiować najbardziej zagorzałych fanów. Za dwa-trzy miesiące będzie to funkcjonowało naprawdę dobrze. Na przykład, hipotetycznie: jeśli ktoś pójdzie na mecz San Marino, to dostanie 100 punktów bonusowych, dzięki czemu będzie miał większe szanse na bilet na spotkanie z silnym rywalem. Chcemy nagradzać prawdziwych kibiców, fanatyków, dawać im pierwszeństwo w dostępie do wejściówek. O to przecież chodzi.

Kiedyś problemem było zapełnienie stadionu, dziś jest przeciwnie. Trzy czwarte stadionu na Ukrainę i połowa na San Marino zostało wykupione na pniu, a dopiero zaczęliśmy sprzedaż w Klubie Kibica. Ci, którzy nie są członkami, muszą poczekać, co dla nich zostanie.

Ada Ola: Co sądzi o burzy powstałej po zwolnieniu trenera Dawidowskiego, który niewątpliwie robił dobrą robotę (2 lata bez porażki), ale nie przypadł do gustu Koseckiemu i pożegnał się ze stanowiskiem? Czy takie działanie nie wystawia po raz kolejny na śmieszność PZPN-u mimo iż swoją kadencję zakończył już Grzesiu Lato? 
Rzeczywiście w projekcie reorganizacji można było trenera Dawidowskiego oszczędzić. Wypowiedział się jednak w tej kwestii Romek Kosecki i tyle. Mimo wszystko, nie wydaje mi się, żeby polska piłka miała z tym problem i była od trenera Dawidowskiego uzależniona.

Patryk Lipski: Czy planuje Pan jakieś reformy z rozgrywkami Młodej Ekstraklasy? Czy może całkowite jej zlikwidowanie? Zanim został Pan Prezesem PZPN Pańska ocena była „bardzo, bardzo negatywna”. Jak to wygląda teraz?
Młoda Ekstraklasa to rozgrywki podlegające Ekstraklasie, a nie PZPN-owi. Moim zdaniem przy centralnej lidze juniorów – a nawet bez niej – Młoda Ekstraklasa nie ma żadnej racji bytu. Chcieliśmy coś skopiować z Włoch, ale nie wiedzieliśmy jak.

Moim zdaniem można zagospodarować czas piłkarzom znacznie efektywniej. Jeżeli masz 25 zawodników w kadrze pierwszego zespołu, to wiadomo – gra 16. A pozostała dziewiątka – wzmocniona najzdolniejszymi juniorami – może przecież rozegrać w środę sparing, gdzie adrenalina jest nieporównywalna, bo chcesz się pokazać trenerowi. W „młodej” nie ma presji, mało tego – nawet nikt cię nie obejrzy, bo jeśli Wisła gra u siebie z Jagiellonią, a młodzi dzień później wyjazd, to trudno oczekiwać od szkoleniowca, by się tam razem z nimi wybrał. A gra bez adrenaliny nie ma sensu. Bez adrenaliny to gdy strzelasz karnego na treningu, to nie widzisz bramkarza. A na meczu, nie widać bramki, bo bramkarz jest taki duży.

Słyszę, że dzięki Młodej Ekstraklasie mamy wielu piłkarzy… Ale kogo? Milik? Teodorczyk? Wszołek? Borysiuk? Rybus? To produkty Młodej Ekstraklasy? I tak by grali! Dziś jak masz 18 lat, to w naszej nie za bogatej piłce idziesz albo do Ekstraklasy, albo do trzeciej, albo do czwartej, albo do drugiej ligi. Jeżeli nie łapiesz się do żadnej, to wracasz do domu i mówisz: „mama, kup książki, bo się nie nadaję do gry w piłkę”. Proste. A trzymanie kogoś na siłę w sztucznym tworze pt. zespół Młodej Ekstraklasy jest chore.

Mateusz Badeński: mówi Pan o zmianach w szkoleniu młodych piłkarzy, ale warto byłoby może zastanowić się nad zmianami w przepisach licencyjnych dla trenerów. Ł»eby zdobyć licencję typu C trzeba mieć ukończone studia pedagogiczne lub związane z wychowaniem fizycznym, albo ”przedstawić zaświadczenie wystawione przez macierzysty Związek Piłki Nożnej stwierdzający staż zawodniczy w rozgrywkach OZPN / ZPN” . W Anglii jest troszkę inaczej – wystarczy wejść na stronę FA i znajdziemy cała rozpiskę lokalnych kursów, a zdobyć licencję poziomu 1(odpowiednik naszego poziomu C) może każdy po sprawdzeniu czy nie jest osobą nieodpowiednią do pracy z dziećmi (coś w rodzaju kursu pedagogicznego- który można zrobić nawet online). Wiem, że Związek nie chce szkolić przypadkowych ludzi, ale czy nie warto zastanowić się nad dopuszczeniem do najniższego stopnia wtajemniczenia zwykłych ludzi?
Kapitalne pytanie i cieszę się, że pan Mateusz je zadał, bo ma stuprocentową rację. Ale my nie możemy zmienić zasad funkcjonowania szkoły w trakcie roku szkolnego. Później – tak. Zmiany są potrzebne jeśli chodzi o dostęp do zawodu trenera na każdym poziomie: od najniższego do najwyższego.

Prosta sprawa – Guardiola nie mógłby być w Polsce trenerem, bo nie spełniłby warunków licencyjnych. Wiecie co? Mnie nawet nie interesuje, czy ktoś ma maturę. Grając z wieloma zawodnikami na Zachodzie, nigdy nie pytałem ich o wykształcenie, bo żadnego nie mieli. Ich zawód to „piłkarz”. Można mieć wiedzę wyuczoną w szkole lub w życiu. Jeżeli mamy ex-piłkarzy, którzy mają serce do futbolu i chcieliby zrobić kurs trenerski, to ja mam ich pytać o maturę? Po co im ona? To jedna z pierwszych rzeczy, nad którymi chcemy pracować. Były zawodnik bez matury, ale z zawzięciem, profesjonalizmem i odpowiednim podejściem jest dla mnie trzy razy lepszym materiałem na trenera niż mówiący w czterech językach, elegancki i chodzący w czystych butach student. A w naszym systemie takich się promuje.

Weźmy takiego Jasia Urbana. Nie wiem, czy skończył szkołę – nie interesuje mnie to. Jeżeli Rumak jest dobrym trenerem, to mam w nosie jego wykształcenie. Ale u nas to wszystko bierze się z postkomunistycznego myślenia, z czasów, gdy ambicją rodziców było wykształcenie dzieci. Gdy wyjeżdżałem z Bydgoszczy, moja mama płakała: „pamiętaj synu, żebyś zdał maturę, żebym nie musiała się za ciebie wstydzić”. Skończyłem też wyższe studia, chyba się nie wstydziła.

Paweł Cisowski: Czy coroczne grudniowe wycieczki turystyczne, które funduje PZPN naszym piłkarzom ligowym za Pana kadencji będą dalej miały miejsce?
PZPN nie funduje żadnych grudniowych wycieczek, tylko firma SportFive. Nie mam nic przeciwko, by reprezentacja grała w krajowym składzie, ale musi to wszystko być lepiej zorganizowane. Zupełnie inaczej niż do tej pory. Takich pseudo-meczów jak do tej pory, na pewno już nie będzie. W tym roku były, ale dostaliśmy pewne rzeczy w spadku, musieliśmy je zaakceptować.

Jeszcze wspomnę o naszym ostatnim spotkaniu… Rumuni zachowali się nie fair w stosunku do nas, bo byli gospodarzem i protokoły wskazywały na mecz reprezentacji „A”, a oni za pięć dwunasta zaczęli sobie robić jaja, że zrobią osiem zmian, by nie był to mecz oficjalny. Gdyby o tym powiedzieli miesiąc wcześniej, to w ogóle byśmy z nimi nie grali. Na dzień dzisiejszy mocno korespondujemy z FIFÄ„, by uznała ten mecz za oficjalny.

فukasz: Panie Zbigniewie, czy PZPN stara się o organizacje imprez piłkarskich takich jak MŚ U-20 oraz mistrzostwa świata kobiet? Te dwie wymienione przeze mnie imprezy mają najbliższy wolny termin kolejno w 2017 i 2019 roku. Co łączy te imprezy? To, że są to bardzo popularne zawody i na pewno stadiony były by pełne, a Polska zyskałaby dodatkową promocje na świecie.
Staramy się o organizację finału pewnej imprezy europejskiej. Chcielibyśmy też zorganizować mistrzostwa świata w jakiejś kategorii. Ale po kolei… Pamiętajmy, że oprócz Euro, które nam załatwił Surkis, nie organizowaliśmy żadnej poważnej imprezy. Od czegoś trzeba zacząć. W każdym razie czuję, że będzie niespodzianka i dostaniemy coś ciekawego, dzięki czemu będziemy mogli promować nasz kraj.

Ricardinho: Nie myślał pan – pytam serio – o organizacji Klubowych Mistrzostw Świata?
Jakich Klubowych Mistrzostw Świata? Tych, które były w Emiratach lub Japonii? Ricardinho, zostań w Brazylii i naucz się geografii. Finał Klubowych Mistrzostw Świata jest w grudniu. A wtedy możesz ze mną w Polsce bałwany lepić lub skoczyć do Auchan po prezenty.

Adam: Panie Zbyszku, dlaczego pan płaci swoje podatki we Włoszech, a nie w Polsce? Oczywiście to sprawa prywatna, ale moim zdaniem to nie jest patriotyczne zachowanie. Słyszałem, ze komentował to Pan tak, że przecież dużo osób tak robi, no ale proszę Pana, to ja zaraz ktoś powie, że okrada sklepy, bo przecież sporo osób tak robi. To żadne tłumaczenie.
Mógłbym odpowiedzieć tak: „weź koło i walnij się w czoło”. Zaraz powiedzą, że czuję się Włochem… Jestem Polakiem, ale jeżeli trzydzieści lat mieszkam we Włoszech, mam tam dom i interesy, mam tam firmy, to mam płacić podatki w Polsce? Ktoś tu chyba jest chory. To co by Włosi powiedzieli? Ł»e ich oszukuję! Przecież ja swój kapitał mam u nich i tam wystawiam faktury, tam się rozliczam! To nie jest nawet mój wybór, tylko tak stanowi prawo. Ale mam też w Polsce kilka niezwiązanych z piłką firm i myślicie, że gdzie je rozliczam? W Polsce!

Jeżeli Kowalski wyjechał do Stanów i spędził tam pół życia, to przecież nie ma prawa płacić podatków w Polsce. Tak samo jest z Bońkiem. Ale to, co jest logiczne dla wszystkich, dla kilku osób jest nie do pojęcia. Mnie takie pytania nie denerwują – świadczą one tylko o głupocie. I niech się facet obrazi – mam to gdzieś. Chcesz zrozumieć, to zrozumiesz, a jak nie, to pozostaniesz taki, jaki byłeś.

Pglodek: widzi Pan realną możliwość zalegalizowania używania środków pirotechnicznych na obiektach piłkarskich w Polsce i przeprowadzenia tzw. abolicji dla kibiców wyjeżdżających w ramach rozgrywek piłkarskich odbywających się w Polsce? W dniu 21 stycznia 2013 r. Pani Prezes Mucha na antenie jednej z polskich stacji radiowych poinformowała, iż jest wobec powyższych pomysłów bardzo sceptyczna, a w szczególności nie widzi możliwości zalegalizowania pirotechniki w jakiejkolwiek formie. Czy widzi Pan szansę na wypracowanie wspólnego stanowiska PZPN i Ministerstwa Sportu w tej sprawie (korzystnego również perspektywy kibiców piłki nożnej)?
Szczerze, mnie pirotechnika nie przeszkadza. Ł»eby jednak nie wrzucać jej na boisko, stworzono sto kolejnych przepisów. My powiedzieliśmy już a, b i c, a teraz d, e i f muszą powiedzieć inni. Dziwi mnie tylko jedno – kiedyś wydawało mi się, że kibice reagują na to, co się dzieje na boisku. A teraz, jak idę na mecz, to widzę, że mają swój spektakl na trybunie, który nijak się ma do spotkania. Mecz to jedno, kibice drugie…

Nie uważam, by piłka z pirotechniką była lepsza od piłki bez pirotechniki, ale ogólnie nic do tego nie mam. Policja i straż mówią, że można pirotechnikę zalegalizować, więc jest szansa, że się to stanie. Jednak na tę chwilę cała ta sytuacja przypomina przeciąganie liny między kibicami i politykami. A jak się przeciąga linę, to na końcu ktoś leży. Nikt nie chce leżeć…

Kuba: Dlaczego polska nie może zorganizować finału LM w Warszawie? Czy 58,5 tys. miejsc to aż taki problem? Orzecież to tylko 1,5 tys. mniej niż wymóg UEFA. Nie mogli by przymknąć na to oka?
Po naszemu można byłoby oko przymknąć, ale jeżeli ktoś nigdy nie był na wycieczkę za granicą, to niech najpierw wybierze się do Berlina, Frankfurtu czy Paryża, a nie zaczyna od razu od Australii. Oczywiście, że chciałbym zorganizować finał Champions League, ale dla UEFA to olbrzymie biznesowe wydarzenie i nie tak łatwo je dostać, konkurencja jest olbrzymia. Zacznijmy np. od Ligi Europy.

Filip: Czy Piotr Nowak nie został trenerem kadry olimpijskiej przez wysokie wymagania finansowe?  Druga sprawa, dlaczego tą funkcję dostał Dorna? Rozumiem, ze odniósł sukces, ale On prowadził, tak na prawdę dzieci, które w 90% grali w zespołach juniorskich swoich drużyn, a teraz przyjdzie mu trenować niekiedy „gwiazdki” którzy zarabiają więcej niż on.
A co trenował poważnego Wójcik, zanim został tym Wójcikiem? Dorna to fajny, inteligentny facet. Rozmawiasz z nim i od razu widzisz – ma to coś! Nowak nie został selekcjonerem, bo został nim Dorna. Piotrkowi życzę wszystkiego najlepszego.

Stanislav Levy: jak Pan dowiedział się o niezbyt jasnych sprawach pozostawionych przez Pana poprzednika, czy był pan fioletowy ze złości?
Możemy się na drinka umówić, to pogadamy (śmiech). A mówiąc serio – to, co zostałem w związku, nie było dla mnie niespodzianką. Byłem przygotowany na wszystko.

k.andrew: Czy nie uważa Pan, że kluby powinny wydawać więcej pieniędzy na szkolenie młodzieży i te które są w ekstraklasie i tego nie robią powinny zostać zmuszone przez ostrzejsze wymogi licencyjne? Najlepszym przykładem jest Wisła Kraków, która ma 400 tys. euro za sezon dla Jaliensa, a nie ma kawałka prostego boiska dla młodzieży. Wydaje mi się, że proces licencyjny powinien obligować kluby do wydawania np. 5% rocznego budżetu na szkolenie oraz zapewnienia porządnej bazy.
فatwiej mówić, trudniej zrealizować. Dziś w procesie licencyjnym są zapisy o konieczności posiadania grup młodzieżowych, ale ja sam nie mogę narzucać innemu podmiotowi, jak ma wydać swoje sto tysięcy złotych. Legia szkoli juniorów i nie wstydzi się ich brać z całej Polski. Wisła ma inną taktykę, ale chyba też już rozumie, że lata temu popełniła błąd. Gdyby ten klub dekadę temu – gdy zaczął robić wielką piłkę – postawił na szkolenie i zaplecze, to dziś – przy takiej popularności w regionie – tysiące dzieciaków by się tam pchało na treningi.

Jack.ziolk: Czy nie boi się Pan, Panie Zbyszku, że z takim poparciem społecznym, a co za tym idzie z poparciem medialnym stanie się Pan osobą niewygodną dla naszych polityków. Rząd wydał wojnę kibiców i robi to metodami zaczerpniętymi od naszych wschodnich „przyjaciół”. A Pan nagle wspomina o tym, że z tymi kibicami trzeba się dogadać. Widzę tu konflikt interesów, a wiadomo za kim będzie społeczeństwo.
Jestem za kibicami, a nie za bandytami. Bandytów trzeba eliminować, a kibicom pomagać. Gdybym był traktowany jak oni podczas niektórych meczów wyjazdowych, to pewnie sam dostałbym białej gorączki i to jeszcze na długo przed pierwszym gwizdkiem… Kibice mają prawo pokrzyczeć, wyżyć się i trochę pobałaganić, ale – co podkreślam – w normie. Taki byłem ja i wielu z nas. Ale ten drobny procent odpowiedzialny za burdy powinien być eliminowany.

A co do rządu – jestem przekonany, że też chce zwykłej normalności.

Patryk: Jestem absolwentem 2 kierunków na dobrej uczelni, posiadam czynne prawo jazdy kat. b, czy jest możliwość zdobycia zatrudnienia w PZPN na stanowisku kierowca? 😉
Takiego stanowiska w PZPN nie ma. Jako prezes – gdy już naprawdę muszę gdzieś podjechać – korzystam z człowieka, który pracuje w dziale administracji. Ale jeżeli takie stanowisko powstanie, jak u poprzednika, poproszę pana Patryka o CV.

Eustahy66: W 2009 roku PZPN przejął (czyt. ukradł ) Polską Federację Beach Soccera. Od tamtego czasu wyniki reprezentacji i organizacja turniejów w Polsce drastycznie się pogorszyły. Co zamierzacie z tym zrobić żeby ta dyscyplina sportu była coraz popularniejsza i a wyniki na arenie międzynarodowej zaczynały wyglądać normalnie?
To jakieś nieporozumienie. Jeśli ktoś zakłada w Polsce swoją organizację Beach Soccera, to może ją mieć, ale nie ma prawa brać udziału w żadnych turniejach, bo nie pozwalają na tu przepisy FIFA ani UEFA. Dziś piłką plażową zajmuje się pan Tomek Iwan, jest komisja, budżet, robimy turnieje, nieźle stoimy w rankingu i funkcjonuje to dość dobrze. Ale nie jesteśmy Brazylią, w której przez dwanaście miesięcy jest ciepło, więc nie róbmy z „beach soccera” wizytówki polskiej piłki.

Gembsoon: Myślę, że większość z nas pamięta deklarację Vicente del Bosque w której obiecał, że jeśli Hiszpania zdobędzie Mistrzostwo Świata w 2010r. to zgoli swoje wąsy. Zastanawiam się czy Pan miałby odwagę na taką obietnicę jeśli przykładowo nasza reprezentacja awansowałaby na Mundial w Brazylii i tam udałoby jej się wyjść z grupy (co w naszym przypadku byłoby sukcesem, nie ma co wspominać o zwycięstwie)?
Vicente del Bosque to fajny trener i mój dobry znajomy, ale to, że wygaduje głupoty, nie znaczy, że i ja muszę je wygadywać. Co ma wspólnego awans na mundial z wąsem pana Bońka? To jest tak głupie, że aż nie wiem, co powiedzieć.

Vinnie Jones: Czy PZPN planuje powstanie ośrodka piłkarskiego (oczywiście na miarę swoich możliwości) na wzór Clairefontaine czy angielskiego St. George’s Park?
Nie mamy finansowo zasobów, by taki ośrodek wybudować i potem go finansować. Chcemy natomiast zlokalizować w Polsce 7-8 ośrodków, m.in. tych, które były na Euro, i wynegocjować z nimi korzystne umowy, by mogły z nich korzystać nasze reprezentacje. Piłka kobieca, futsal, juniorzy… Na samo budowanie jesteśmy zbyt biednym związkiem.

Mateusz Rokuszewski: Ze zdziwieniem przyjąłem informacje o składzie Komisji ds.Marketingu i Mediów PZPN. Obsadzają ją aktywni dziennikarze, sztandarowe twarze mainstreamowych telewizji, ludzie kreujący opinie. Głównym zadaniem mediów jest kontrola. Czy nie dostrzega Pan w tym konfliktu interesów? Jak dziennikarz ma oceniać to, co sam kreuje? Czy dziennikarze, którzy są członkami komisji pobierają z tego tytułu wynagrodzenie?
Pic na wodę, fotomontaż. Ustawa o stowarzyszeniach mówi, że w stowarzyszeniach mają działać komisje. Komisja ds. mediów nikogo nie nadzoruje i o niczym nie decyduje. Jest ciałem opiniotwórczym. Raz na cztery miesiące mogą się spotkać z szefem ds. marketingu, czyli Januszem Basałajem. Wzięliśmy znanych dziennikarzy, bo uznaliśmy, że ci najbardziej się nadają, by zwrócić nam uwagę, że np. komunikacja nie przebiega we właściwy sposób, ale żaden nie bierze za to kasy. I każdy ma prawo po PZPN-ie jechać. Jak Borek i Kołtoń mają coś do powiedzenia w „Cafe Futbol”, nie mamy z tym problemu. To nie jest żaden „gift” i nie mamy nic przeciwko krytyce. A nawet jak nas krytykują, to lepiej.


CZʌĆ PIERWSZA – ZAMIESZCZONA W CZWARTEK…

Wawel1: 28.10.2012 roku w Lidze Plus Extra Pan Stempniewski zapytał o możliwość promowania polskich sędziów. Czy w 2013 roku w meczu pucharowym (bynajmniej nie w Pucharze Polski) zobaczymy najlepszego sędziego 2012 roku Tomasza Musiała?
Rozmawiałem na temat Musiała ze Zbigniewem Przesmyckim i wiem, że jest bardzo dobrze postrzegany, ale sędziowie są ciałem niezależnym i podlegają bezpośrednio swojemu prezesowi. Nie chcę ingerować w decyzje tej „komórki”. Co do samego Musiała – też uważam go za jednego ze zdolniejszych arbitrów, ale moim zdaniem powinien zwrócić uwagę na jedną rzecz – czasami chce zawodnikom podczas meczu pomóc, co za granicą może zostać inaczej odebrane niż w Polsce. Byłem na meczu, na którym zawodnik popełnił faul, po dwóch minutach przypadkowo chwycił piłkę w ręce, a Musiał nie dał mu drugiej żółtej kartki, postępując z duchem gry. Gdyby tak postąpił w europejskich pucharach, to obserwator miałby do niego wielkie pretensje. Do takich zasad – słusznych czy niesłusznych – musi się dostosować. Ale podkreślam: to sędzia, który czuje grę i bardzo mi się podoba.

Pawel F: Jestem początkującym sędzią piłkarskim, a w kolegiach sędziowskich – przynajmniej naszym – już wyrobiliśmy sobie zdanie, że niestety nie zna Pan realiów tzw. terenu choćby w połowie tak dobrze jak szczebli najwyższych czy reprezentacji? Dlaczego na sędziów nakłada się tzw. sezonowe opłaty licencyjne (co potwierdził Pan swoim podpisem), będących wg mnie haraczem w stronę PZPN? Czyż swoich uprawnień nie potwierdzamy, poprzez zdawane przynajmniej dwukrotnie w roku egzaminy z przepisów i kondycyjne, a także regularne szkolenia? Ani wojewódzkie ZPN-y ani PZPN nie dostarczają wymiernej pomocy sędziom np. A, B klasy, ale chętnie wyciągają rękę po ich ekwiwalenty za sędziowanie.
Jeżeli chcesz być arbitrem, musisz zdobyć licencję, za którą trzeba zapłacić. A jeżeli ona kosztuje tyle co zapłata za jeden mecz, to nie wydaje mi się, żeby to było złe. Czy nie znam realiów sędziów na najniższym szczeblu? Muszą je znać ci, którzy tym zarządzają, czyli przedstawiciele wojewódzkich związków. Problem jest natomiast inny – co zrobić, żebyśmy mieli więcej arbitrów, a przede wszystkim żeby przekonać ex-piłkarzy, by garnęli się do sędziowania. Mamy na to – wydaje mi się – bardzo ciekawy pomysł, który chcemy wdrożyć. Dziś jeżeli chcesz sędziować, musisz zrobić kurs. W 99% robią go nie byli piłkarze, ale młodzi ludzie, którzy słyszeli, że to jest fajne. Chcielibyśmy, by czynni piłkarze mogli posędziować np. dziesięć meczów na najniższym szczeblu w ramach testu. Jeżeli 23-letni drugoligowiec, który gra w sobotę mecz dostanie od klubu zgodę, to mógłby sędziować C-klasę lub ligę juniorów. Jeżeli po dziesięciu próbnych meczach dojdzie do wniosku, że mu się to podoba, wtedy przejdzie dodatkowy kurs, zrobi licencję i jeśli będzie dobry, to będzie mógł sędziować wyżej. Zawodnik inaczej czuje piłkę niż licealista, który w życiu meczu z tej perspektywy nie widział. Chcemy, by zawodnicy w łatwy sposób mogli tej roboty posmakować.

Mateusz: Czy jest szansa na ustalenie rzetelnego regulaminu i sposobu nakładania kar finansowych przez wydział dyscypliny PZPN na kluby, których kibice przygotowują oprawy z udziałem pirotechniki, czy dalej będą to kary „per sufita” wyliczane przez pana X, którego jedynym kryterium będzie zamożność właściciela klubu?
Tutaj to zacznę od czerwonego światełka. Kibice muszą zrozumieć, że PZPN nie nakłada kar finansowych na kluby! Kluby Ekstraklasy za pirotechnikę i zachowanie kibiców są karane przez Komisję Ligi, czyli przez Ekstraklasę SA! Pod PZPN podlegają I i II liga, ale wydaje mi się, że autorowi chodziło przede wszystkim o najwyższy poziom rozgrywek, bo tam jest ta bogata pirotechnika. My jesteśmy jedynie ciałem odwoławczym. Jeżeli ktoś do nas przyjdzie ze skargą, że dostał 10-15-30 tysięcy, to nie jesteśmy od umarzania kar, bo skoro tyle dostali, to musieli zasłużyć… To kibice uważają, że kary są z kosmosu i mogą robić, co im się podoba. Czasami kibice nie rozumieją, że jeśli klub zostanie ukarany po raz piętnasty, to musi zapłacić inną kwotę niż ten, który dostał pierwsze upomnienie. Wiadomo też, że inne kary otrzymują pierwszoligowcy, a inne drużyny z Ekstraklasy…

Ale już nastąpiło spotkanie Wydziału Dyscypliny (PZPN) z Komisją Ligi (Ekstraklasa), by te kary zracjonalizować.

Wloody: jak się Panu mieszka w Polsce odkąd został Pan Prezesem PZPN zapewne więcej czasu Pan spędza w Warszawie niż „rodzinnym” Rzymie. Jak się Panu żyje , chodzi mi o pogodę o ludzi, obyczaje.
Ł»adnych problemów. Jak jestem w Rzymie, to podoba mi się Rzym, a jak w Polsce – to Polska. Ciężki okres pogodowy mamy już za sobą. Kiedy o trzeciej robi się ciemno, a o siódmej rano dalej nie jest jasno, to takie życie do najprzyjemniejszych nie należy. Tym bardziej dla kogoś, kto przez 30 lat przyzwyczaił się do innej pogody. Ale mnie to nie przeszkadza, szybko się przyzwyczajam.

Jarek_davout: Jakby mógł Pan porównać poziom dziennikarstwa sportowego z Polsce oraz we Włoszech? Jose Mourinho dla przykładu stwierdził, że na Półwyspie Apenińskim żurnaliści sportowi są najlepsi w Europie.. Może przy okazji kilka nazwisk najbardziej cenionych przez Pana dziennikarzy sportowych w Polsce, prasowych oraz telewizyjnych?
Jest kilka różnic, ale z czego to wynika – w Polsce nastąpiły pewne zmiany w mediach, prasie i internecie. Na Zachodzie ten proces trwa od wielu, wielu lat, bo tam system społeczny jest od dawna niezmieniony. Tam dziennikarze są dużo bardziej doświadczeni. Wytworzyła się pewna hierarchia. A u nas doszło do załamania, „ciach”, trzeba palnąć i od nowa. W Polsce do głosu doszło wiele młodzieży, która jest bardziej agresywna, dokuczliwa i bardziej gwałtowna w emocjach. Na Zachodzie czasem ciężko spotkać taką krytykę, jaka pojawia się u nas. Nie twierdzę, że jest ona zła – jest po prostu inna.

Inna sprawa, że gdy dzwonię w niedzielę o 20.00 do włoskiego dziennikarza i pytam, co się stało w drugiej i trzeciej lidze, to – skoro zajmuje się zawodowo piłką – na wszystko mi odpowie. A w Polsce: „słuchaj, nie wiem, bo byłem z żoną w kinie”. Nasi dziennikarze krzyczą, piszą, walą i jadą, a jak do niego zadzwonisz, to nie wie, jaki był wynik w meczu Piasta i Podbeskidzia. „Nie oglądałem, nie wiem”. We Włoszech to niemożliwe. We Włoszech tym się żyje. Ale u nas za pięć-dziesięć lat to też się wyrówna, bo nowych miejsc pracy nie będzie, zostaną najbardziej wartościowi ludzie.

Panda92: Panie Prezesie ostatnio ukazał się news, że produkcja kart EXTRANET został zakończony. W takim wypadku co będzie z pieniędzmi jakie kluby wydały na produkcję kart w tym systemie, jeśli są one teraz niepotrzebne?
We wszystkich niższych ligach pojawia się apel, by piłkarze na meczu dysponowali albo legitymacją, albo dowodem osobistym, albo kartą Extranet. Natomiast od pierwszego stycznia wstrzymaliśmy ich produkcję i nikt nie musi już wpłacać do związku 16 złotych, które według mnie były skandalem. Sam mechanizm jest dziwny – do związku wpłacasz 16 złotych, ale żebyś mógł wyrobić kartę, to najpierw wojewódzki związek musi przynieść protokół z formularzem. To wszystko przychodzi z opóźnieniem i trzeba czekać. Na dziś wszystkie karty zaplanowane do 31. grudnia PZPN wyrobił lub zrobi to wkrótce. Później koniec. Tamta koncepcja była chora i nastawiona na przynoszenie zysku nie wiadomo komu.

فukasz Maliszewski: Czy i kiedy będzie pan lobbował za zmianą prawa w Polsce odnośnie reklamowania firm bukmacherskich i wejścia ich na polski rynek. Co pan zrobił w tym zakresie do tej pory? Kiedy będziemy wreszcie normalnym krajem i bukmacherzy będą mogli zostawiać tu wielkie pieniądze, zatrudniać ludzi do reklamy, być sponsorami tytularnymi lig czy wspierać kluby?
Więcej niż robię, nie da się zrobić, przecież mówię o problemie oficjalnie. Ustawa, która reguluje wejście firm bukmacherskich jest absolutnie do nich niedostosowana. Te firmy pracują na bardzo niskiej prowizji i nie mogą się zgodzić na płacenie 20-30% od obrotu, bo groziłoby to wywróceniem interesu. Mogą natomiast zapłacić 15-20-25% od zysku, co jest zupełnie inną rzeczą. Dopóki nie dostosujemy naszych realiów do firm bukmacherskich, będzie tak jak dzisiaj – niby one na rynek nie wchodzą, ale korzystają z polskich klientów i bardzo dużo na nich zarabiają. Nic nie zarabia natomiast polski sport ani państwo. Mój wniosek jest taki – skoro firmy bukmacherskie działają w ten sposób, to dobrze byłoby, gdyby się podzieliły pieniędzmi z polskim rządem i sportem.

Wiecie, jak wygląda sytuacja – WF w naszych szkołach nie jest do trzeciej klasy obowiązkowy. Rodzic może zwolnić dziecko z WF-u, a z matematyki już nie. A w takim wieku, moim zdaniem, wychowanie fizyczne jest generalnie ważniejsze, bo to budowanie postawy ciała, mięśni i sylwetki. Jeżeli dziś wprowadzimy firmy bukmacherskie, to wpompujemy w Polskę ok. 100 milionów euro. I gdybyśmy powiedzieli, że cały ten zysk przeznaczymy na kulturę fizyczną, dopłacanie nauczycielom czy budowanie infrastruktury sportowej, to nie uważam, żeby było to złe. Nie chcę być populistyczny, ale wszyscy mówią, że papierosy szkodzą. Skoro tak, to dlaczego się je sprzedaje? Wódkę może kupić każdy wszędzie, tak naprawdę nawet jeśli nie ma osiemnastu lat. Tylko z bukmacherką jest problem, która – w przypadku internetu – bardzo broni się przed niepełnoletnimi graczami.

فK: Czy można ukrócić praktyki klubów, którzy w przypadku braku chęci przedłużenia kontraktu przez zawodnika zsyłają go do biegania po schodach, rozbierania choinki, czy innych bezsensownych zajęć? Czy nie można w takim przypadku rozwiązać kontraktu z winy klubu?
To jest skandal. Jeżeli zawodnik ma kontrakt do 30 czerwca 2013 i nie chce go przedłużyć, to w normalnym klubie do tego czasu ma prawo wykonywania zawodu. A u nas stworzono Młodą Ekstraklasę nie po to, by podnieść poziom, ale stworzyć możliwości dla „klubów Kokosa”. Jeżeli z kimś podpisuję kontrakt na cztery lata i na pół roku przed wygaśnięciem powie mi, że ma zamiar odejść, to nie wyrzucę go do magazynu, ani do kibla. Kluby często mówią, że nóż jest po stronie piłkarza, a one nie mają argumentów. Ale panowie, skoro macie skauting, to sprawdźcie wartość moralną piłkarza i jego charakter! Skoro ściągnęliście lewy towar, to wasz problem – trzeba było go nie podpisywać. PZPN ma narzędzia, żeby walczyć z takim postępowaniem, chcemy to robić, będziemy interweniować, ale nie możemy też wychodzić przed orkiestrę. Jeżeli słyszymy, że w Polonii są awantury, to dopóki ktoś się do nas nie zgłosi, jest to dla nas fakt medialny. Nie będziemy się wykazywali nadgorliwością, ale nie jest normalne, że ktoś gra w pierwszej drużynie, nie chce podpisać kontraktu i zmuszają go do biegania po parkach. To tzw. kultura piłkarska, która dopiero się u nas rodzi.

Weszło: Ta sprawa narasta z każdym kolejnym krokiem. Takich sytuacji jest coraz więcej.
Nie wiem, czy narasta, ale na pewno bardziej się odbija w mediach. Idzie kryzys, kluby muszą oszczędzać i „message” dla wszystkich jest jasny – bardziej opłaca się inwestować w młodzież. Bo na kim kluby zarabiają na transferach? Na naszych. Jakby ktoś podliczył, ile milionów euro zarobiono w ostatnich pięciu latach, to wyjdzie tego naprawdę sporo. I to głównie na naszych, na Polakach! A u nas wciąż bierze się wagony piłkarzy z zagranicy, potem nie wiadomo, co z tym wszystkim robić i czekamy, kto komu zrobi na złość.

Radek: czy już wiadomo gdzie zostanie rozegrany finał Pucharu Polski? Czy trwają rozmowy, aby ten finał rozegrać na Stadionie Narodowym? Pytam, bo wiemy jak to wyglądało w ostatnich latach.
Nie chcę wychodzić przed orkiestrę, bo jeszcze nie wszystko zostało ustalone. Naszym idealnym rozwiązaniem byłby finał na Stadionie Narodowym drugiego lub trzeciego maja. W tym roku nie ma takiej możliwości, bo obiekt jest w tych dniach zajęty. Jako że nie chciałbym przenosić meczu co roku w inne miejsca, wystosowaliśmy pisma do wszystkich ćwierćfinalistów, czy zgadzają się na organizację finału w systemie mecz i rewanż, trzeciego i ósmego maja. W ostatnich dziesięciu latach to były najlepsze finały. Tu było 30 tysięcy, tam 20. Skoro nie mamy do dyspozycji Narodowego, nie miałoby sensu szukania Krakowa, Wrocławia, Gdańska, by za rok wracać do Warszawy. Od przyszłego roku już na pewno chcemy finał Pucharu Polski rozgrywać na Narodowym, jedynym naszym neutralnym dla wszystkich stadionie.

Dawid Świątek: Jaki w relacjach czysto towarzyskich jest Francesco Totti i jak postrzegają go ludzie we Włoszech.
Fantastyczny chłopak, jak każdy dobry piłkarz. Ł»artowniś, uczestniczy w wielu akcjach charytatywnych. Sam lubi się z siebie pośmiać, wydał nawet kilka książek dotyczących swojego słownictwa. Bardzo fajny człowiek.

M: Jakie plany ma nowy PZPN względem szkolenia trenerów? Czy planujecie kontynuować jeden z nielicznych udanych pomysłów waszych poprzedników, czyli współpraca z DFB w zakresie szkolenia trenerów (m.in. kurs wykonawczy UEFA B w Grodzisku Wlkp. i Barsinghausen)? A może coś innego?
Mamy plany dotyczące szkoły trenerów, ale wiadomo, że obowiązują nas pewne daty. Jesteśmy w trakcie kursu UEFA Pro, który kończy się w czerwcu 2013, nie możemy zmienić zasad w trakcie „roku szkolenego”. Ale do maja chcemy przedstawić plan, jak ta szkoła ma wyglądać i kto ma nią zarządzać. Chcemy wiele rzeczy ulepszyć i poprawić pod względem organizacyjnym. Np. chcemy stworzyć szkołę trenerów bramkarzy, bo nie ma u nas żadnego szkoleniowca, który miałby tytuł: „specjalista od przygotowywania bramkarzy”. Kilku ex-bramkarzom moglibyśmy dać za zasługi takie miano. Najważniejsza jest metodologia treningu – trzeba mieć pojęcie, a nie tylko wymagać, by bramkarz się rzucał na lewo i prawo.

Paweł Najgebauer: Czy PZPN w przeciwieństwie do czasów minionych ma zamiar bezwzględnie i bezlitośnie egzekwować wobec klubów zapisy podręcznika licencyjnego tak żeby wyeliminować promowanie krótko mówiąc dziadostwa jakim jest przyznawanie licencji warunkowych, które według mnie powinny być przyznawane w absolutnie wyjątkowych przypadkach.
To nie jest mój biznes. Komisja Licencyjna jest absolutnie wolna. Ma dwóch szefów, z których jeden pracuje w Ernst&Young, a drugi w Grant Thornton, o ile się nie mylę. Oni podlegają prezesowi Biszofowi i przygotowują razem podręcznik. PZPN nie będzie ingerował w rezultaty ich działań. Jeżeli klub nie dostanie w pierwszym podejściu licencji, to nie ma po co przychodzić z płaczem do prezesa związku, bo mnie to nie interesuje. Takich scen w tym roku na pewno nie będzie. Aczkolwiek chcielibyśmy, by warunki były łagodniejsze. Nie ma sensu pokazywać, że tacy jesteśmy fajni i że nikogo nie dopuścimy.

Koncepcję pracy Komisja Licencyjna ma bardzo ciekawą, ale to nie jest też łatwa sprawa. Dam prosty przykład – przychodzi klub z planem finansowym na rozgrywki, z podpisami sponsorów i władz miasta, że w sezonie 2013/14 klub dostanie pięć milionów złotych. Zgłaszają się do PZPN, dostają licencję, a potem pieniędzy nie widzą, w związku z tym nie płacą piłkarzom i robi się burdel. Teraz tak – czy Komisja Licencyjna na podstawie tak poważnych deklaracji powinna dawać licencje czy nie? Papier przecież wszystko przyjmie – zarówno te prawdziwe deklaracje, jak i nieprawdziwe…

Aktualnie Komisja Licencyjna ma mieć narzędzia nacisku. „Dobra, kiedy dostaniecie pieniądze?”. „Do października”. „Jak tak, to OK, ale jeśli nie, to macie punkty ujemne i tak dalej…”.

Zdaję sobie sprawę, że na koniec odpowiada prezes związku. Pokłócą się sprzątaczki, zwolniono pracownika, reprezentacja U-14 przegrywa – odpowiada prezes. A tak nie jest. Zarządzam całym związkiem, opracowuję kierunki, ale sam proces licencyjny mnie nie interesuje. Ważne są dla mnie zasady – żeby były klarowne.

Turbanburban: Czy w Fifie 14 będzie licencja na T-mobile ekstraklasę i naszą kadrę? Czy ma pan na to jakikolwiek wpływ?
W Fifie? Nie interesują mnie gry komputerowe, poza tym to sprawa typowo dla Ekstraklasy. A jeżeli chodzi o reprezentację Polski, sprawdzę tę sprawę. Ale nie wierzę, żeby związek nie wyraził EA zgody na używanie koszulki. Zgaduję, że moi poprzednicy mogli po prostu nie wiedzieć, o co chodzi. Inna sprawa, że każda godzina przed grami komputerowymi to dwa lata życia mniej. Pobiegać w parku, pograć w piłkę!

Aa: Jaka będzie polityka nowego PZPN-u w sprawie „farbowanych lisów”? Nadal będziecie brali kogo popadnie i usilnie namawiali tych, którzy nie są zbyt chętni do gry dla Polski, czy będziecie wyszukiwali jedynie tych, którzy będą chcieli występować w biało-czerwonych barwach?
Sprawa jest prosta i przejrzysta. Ciągle mówimy to samo, a ludzie nie chcą słuchać. W polskiej reprezentacji mogą grać tylko ci, którzy czują się Polakami, mają polski paszport i mówią w naszym języku na takim poziomie, by można było z nimi swobodnie pogadać lub zrobić wywiad. Jeżeli ktoś nie zna języka, to nie jest Polakiem. Nie dotyczy to tych, którzy w reprezentacji grają, bo prawo nie działa wstecz. Jeżeli Perquis nie mówi po polsku, a selekcjoner go powoła, to jego problem. Natomiast gdyby dziś pojawił się drugi taki Perquis, to nie gra. Chyba że za cztery lata, jeśli Bońka zastąpi ktoś inny.

Piotr Burkhardt: Oto moje pytanie i Pana odpowiedź podczas poprzedniej wrzutki, prawie 10 miesięcy temu:

„Panie Zbyszku, osiągnął Pan niesamowity sukces jako piłkarz, jeden z największych w polskiej piłce. Czy nie uważa Pan, że właściwie to ma Pan obowiązek (!) bardziej zaangażować się w polską piłkę? Mówię przede wszystkim o zrobieniu porządku z PZPN-em. Wiem, że to trudne, ale jeśli nie Pan, to już chyba nikt. – Byłem już wiceprezesem PZPN i wtedy sporo spraw zaczynało się układać – centralizacja praw telewizyjnych, sponsorzy, pierwszy po latach wyjazd na finały mistrzostw świata. Ale każda demokracja ma jedną zaletę – ktoś jest przez kogoś wybierany. Ja podobno jestem z tych niewybieralnych, za to szanowanych. Wolę cieszyć się poparciem i szacunkiem kibiców niż być mile widzianym przez wąską, kilkudziesięcioosobową grupę, która decyduje, kto zostanie prezesem związku.”

Czy wtedy nie mówił Pan szczerze, czy z lekka kokietował, czy na prawdę nie myślał jeszcze o prezesurze? A jeśli jednak mówił Pan prawdę, to co się stało w tym czasie, że zmienił Pan zdanie? Na nasze szczęście oczywiście 🙂
Zdanie zmienili inni, a nie ja. Poza tym nikomu, kogo wziąłem do Zarządu, przed wyborami niczego nie obiecywałem. Mam z tego wielką satysfakcję. Koźmiński, Nowak i Kosecki dowiedzieli się o wszystkim po wyborach. Koźmiński nie wiedział, że będzie wiceprezesem, Nowak nie wiedział, no i Kosecki oczywiście też nie.

Chcę powiedzieć jedno: PZPN już wcześniej był prężną firmą, ale był źle zarządzany. Związek ocenia się przez pryzmat wyników, a akurat na nie mamy najmniejszy wpływ. Stwarzamy reprezentantom dobre warunki, pomagamy klubom, ale to, czy Legia i Wisła grają w pucharach i czy reprezentacja wygra mecz – to nie jest nasza odpowiedzialność. Gwarantuję, że teraz nasza piłka zaczyna być zarządzana całkiem całkiem, natomiast kiedy będziemy mieli wyniki, to inna sprawa.

Marcin Świacki: Przed wyborami do PZPN zdobył Pan publikę między innymi zapowiedzią zrzeknięcia się całkowicie wynagrodzenia, tłumacząc to wysokimi zarobkami z tytułu reklamowania firmy bukmacherskiej. Stąd moje pytanie – czy rzeczywiście Pan dotrzymał/dotrzyma obietnicy danej przed wyborami, czy może była to jedynie kiełbasa przedwyborcza?
Powiedziałem jasno – funkcja prezesa PZPN to nie praca, to misja. I tego się trzymam – Boniek nie brał, nie bierze i nie będzie brał pensji. Ale też – tu uwaga – nigdy nie powiedziałem, że jako prezes nie będę związku nic kosztował. Jeżeli mam wydać 20 tysięcy miesięcznie na pięć narad z prezesami związków wojewódzkich, przyjęcie zagranicznych gości czy na rozmowy telefoniczne z panią Muchą i klubami, na delegacje do innych miast, to oczywiście, że wezmę te pieniądze z kasy związkowej. To całkowicie normalne. Taki fundusz reprezentacyjny muszę mieć.

Ale jeszcze raz, głośno i wyraźnie – pensji nie brałem, nie biorę i nie będę brał. Mam 57 lat i w życiu jest mi bardzo dobrze. Czy chciałem być prezesem, by żonie przynieść na koniec miesiąca 30 tysięcy? Nie.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama