Jak Polska długa i szeroka, tak kluby mają problemy finansowe. Okazuje się jednak, że są problemy i „problemy”. Na jedno z najbardziej absurdalnych zdań w tym roku trafiliśmy dzisiaj w „Przeglądzie Sportowym”: „Widać, że sytuacja finansowa mistrza Polski pogarsza się. Na dziś zaległości wynoszą pięć dni, ale jeszcze niedawno był cały miesiąc poślizgu”.
Pięć dni?! Nie wiemy, jak piłkarze wytrzymają te niedogodności, czy trzeba im wysłać jakieś paczki żywnościowe, czy może zorganizować błyskawiczną zbiórkę? A do niedawna było przecież jeszcze gorzej – był CAŁY MIESIÄ„C poślizgu.
Teraz jest lepiej – już nie miesiąc, tylko pięć dni – ale wciąż dramatycznie. Dostać kilkadziesiąt tysięcy złotych o kilka dni za późno: który domowy budżet to wytrzyma? Całe szczęście, że na straży stoi dziennikarz i alarmuje: „Mistrzowie w poślizgu” (taki jest tytuł artykułu). Ktoś musi trzymać rękę na pulsie. Później piłkarz zagra źle, jest rozkojarzony, no ale jak ma grać dobrze, skoro konto puste, albo raczej nie tak pełne, jak być powinno. Jak kopać piłkę, jeśli klub od pięciu dni nie zapłacił?
Pięć dni, które wstrząsnęły Wrocławiem. Dobrze, że nie pięć minut.
Może czas na strajk? Wyjazd ze zgrupowania? To jednak ruch ryzykowny. Podać można przykład kilku piłkarzy Polonii, którzy naiwnie sądzili, że ktoś ich będzie chciał, jeśli porzucą obecnego pracodawcę. Niestety, rynek przyjął to z wymownym milczeniem. Teraz ci sami zawodnicy przypomnieli sobie, że przecież Polonię bardzo kochają. Nawet Sebastian Przyrowski oświadczył: – Jednak zostaję!
„Uff” – odsapnęła reszta ligi.