Artjoms Rudnevs może nie wchodził do Bundesligi w wymarzonych okolicznościach, może jesienią przesadnie nie błyszczał, ale w końcu i on ma swoje pięć minut. Dwa gole, które w znacznym stopniu przyczyniły się do wyjazdowego zwycięstwa nad mistrzem Niemiec, zauroczyły kibiców z Hamburga. Bo jak w tamtejszych mediach 25-letni Łotysz jest po prostu chwalony, bez haseł w stylu „Koenig Artjoms”, tak wśród fanów zapanowała prawdziwa Rudnevsomania.
Ł»e co chwila znajdujemy nowe nagrania z jego występami z tego sezonu, kolejne kompilacje goli i asyst, mimo że praktycznie identyczne już istnieją – to jedno. Ale że dwójka sympatycznych fanów HSV postanowiła specjalnie o nim nagrać piosenkę – no, to już zupełnie inna bajka. Może nie jest to „Grzegorz Piechna duma ligi, hej!”, ale…
A skoro już było o tych kompilacjach – kto nie widział, niech obejrzy:
Przez cały dotychczasowy sezon Rudnevs pozostawał w zdecydowanym cieniu. Po pierwsze, bo rundę jesienną faktycznie miał mocno przeciętną. Po drugie, bo jeśli już w niemieckich mediach pisano o HSV to o wszystkim, tylko nie o nim – a to kolejne kłótnie i afery, często z dyrektorem sportowym na czele, a to kolega z zespołu zdzielił żonę na imprezie sylwestrowej (to była czołówka „Bilda”), a to znowu błysnął na boisku ktoś z dwójki van der Vaart-Son.
Trudno obojętnie przejść obok tego, co w ostatnim czasie prezentuje Rudnevs. Osiem ligowych meczów i siedem goli (lepsza statystyka niż Roberta Lewandowskiego), a w dotychczasowych rozgrywkach tych goli Artjoms ma łącznie dziesięć, plus trzy asysty. A warto wspomnieć, że HSV wcale nie jest drużyną z gigantycznym potencjałem w ofensywie, która zdobywa mnóstwo bramek. Taki Bayern, choć wiemy, że to porównanie nieco na wyrost, strzelił ich 55, a hamburczycy – 26. Tym większe znaczenie ma bilans Łotysza.