Ekstraklasa SA stara się o koncesję, co oznacza, że plany wprowadzenia płatnego kanału nabierają konkretów. Jak już kiedyś pisaliśmy, jest to ruch niezwykle ryzykowny – gdyby taki projekt nie wypalił (a jak nam wyliczał ekspert rynku telewizyjnego, raczej nie wypali), zbankrutować mogłoby 3/4 ligi, o ile nie cała. Okazuje się jednak, że możliwy jest scenariusz stworzenia takiego kanału razem z partnerem zewnętrznym.
W przyszłym tygodniu na ważne spotkanie do Londynu leci delegacja Ekstraklasy – Bogusław Biszof i Leszek Miklas. Spotkają się z dyrektorem Sky. Tej telewizji jeszcze w Polsce nie ma, ale niewykluczone, że mogłaby wkroczyć. W końcu mowa o gigantycznym rynku, blisko 40-milionowym rynku. Sky zainteresował się Polską po wizycie, jaką przedstawiciele Ekstraklasy SA złożyli w Holandii, gdzie ligowy kanał funkcjonuje. Ekstraklasa przyglądała się rozwiązaniom przyjętym w Holandii, a tam właśnie Sky wykupił 51 procent udziałów kanału ligowego i płaci klubom rocznie 80 milionów euro. Mówi się, że ta telewizja mogłaby albo pomóc w stworzeniu kanału i odpowiednio sfinansować przedsięwzięcie, lub też mogłaby wkroczyć na rynek jako niezależny gracz.
Zamiarem Ekstraklasy SA jest uniezależnienie się od Canal+, który po fuzji z nSportem będzie miał jeszcze mocniejszą pozycję na polskim rynku. A brak konkurencji oznacza niższe kwoty w przetargu. Jeśli więc w Polsce Canal+ do spółki z nSportem zbyt dużej konkurencji nie ma (Polsat raczej nie ma zamiaru się wykrwawiać finansowo), to trzeba ją sprowadzić lub stworzyć.
Odbieramy obecne ruchy jako podbijanie stawki, za jaką Canal+ miałby wykupić prawa do pokazywania ligi i wywieranie presji („staramy się o koncesję, więc nie blefujemy”), chociaż zauważamy, że opcja z własnym kanałem staje się coraz bardziej kusząca dla coraz większej liczby osób z Ekstraklasy.