425/380/15. Środowisko piłkarskie dzisiaj odmieni te trzy liczby przez wszystkie przypadki, będzie starało się rozwikłać co oznaczają, nadać każdemu z numerków nazwę, jak najszerzej opisać. 425 podejrzanych, 380 spotkań, 15 państw. Liga Mistrzów, eliminacje Mistrzostw Świata, wszystko, dosłownie wszystko. Największe światowe imprezy, najsłynniejsi zawodnicy, największe stawki. I klejnot koronny dochodzenia Europolu – Anglia. Tam też odbywa się „match-fixing”.
Jedyne co w tej sytuacji szokuje to wieczna naiwność kibiców spoza naszego kraju. Akurat pod tym względem jesteśmy wyjątkowo rozsądni – już od dawna nie wierzymy w uczciwość w sporcie, a wypowiedzi takie jak Listkiewicza o „czarnej owcy” przyjmowaliśmy, przyjmujemy i zapewne będziemy przyjmować jedynie śmiechem. Dlatego i mniej dziś w Polsce zaskoczonych twarzy. Konferencja Europolu wstrząsnęła jednak piłkarskim światem, nawet jeśli dla wielu będzie to jedynie potwierdzenie bardzo wiarygodnych hipotez i przypuszczeń. Dziś w Hadze, szef tej międzynarodowej siatki organów ścigania przyznał rację ludziom, których wielu nazywało oszołomami, czy zwolennikami teorii spiskowych. Na specjalnej konferencji dotyczącej wyłącznie korupcji w futbolu, Rob Wainwright pokazał „wierzchołek góry lodowej”. Ujawnił, że Europejski Urząd Policji zidentyfikował niemal pół tysiąca osób zamieszanych w ustawianie meczów inspirowane przez prawdziwe piłkarskie mafie działające na terenie Azji.
Jaki był algorytm działania tej szajki? Użycie czasu przeszłego jest tu zresztą nie na miejscu, bo skoro mecze ustawiane były jeszcze w 2011 roku, to możemy być pewni, że są ustawiane i dziś. Przebiega to w banalny wręcz sposób – z Azji, z której mafie uczyniły swoją bazę, wypływają pieniądze na korumpowanie każdego, kogo tylko da się skorumpować. Sędziów, piłkarzy, trenerów, działaczy, bez różnicy. Liczy się tylko ostateczny wynik – wynik, który ma „się zgadzać”. Może to być zwycięstwo jednej z drużyn, ale też liczba strzelonych goli, liczba żółtych kartek, czy jeszcze inne, bardziej wyrafinowane typy. Potężne pieniądze wygrane w ten sposób u bukmacherów trafiają na konta w rajach podatkowych. Zyski? Według Europolu, na wspomnianym wierzchołku góry, czyli wliczając w to niespełna czterysta meczów – około 8 milionów euro. Kolejne 2 miliony miały zostać wydane na łapówki.
Gdzie do tych kwot rodzimym ustawiaczom z 5 tysiącami w kole zapasowym jakiegoś starego poloneza, co?
Członkowie tej mafii działali grubo i niespotykanie efektownie. 100 tysięcy euro za ustawienie jednego spotkania, a im wyższa stawka meczu – tym lepiej. Ich prywatne „Hall of fame” otwierałyby zapewne spotkania eliminacji do Mistrzostw Świata i Mistrzostw Europy oraz mecze europejskich pucharów grane w miejscach, które sprawiają wrażenie dość cywilizowanych. Ułożenie spotkania któregokolwiek z angielskich topowych klubów musi robić spore wrażenie, nawet na nas, zakopanych w aktach z wrocławskiej prokuratury. A właśnie tak miało to wyglądać. W Anglii, w ojczyźnie futbolu! Nie wspominając o innych najsilniejszych ligach.
Od razu przypomniał nam się kanadyjski dziennikarz śledczy, Declan Hill, człowiek, który azjatyckie syndykaty poznał od wewnątrz, wspomnienia zaś spisał w książce demaskującej brudny świat ustawionego futbolu. Faceta kojarzymy przede wszystkim z łez obficie wylanych na meczu Brazylii z Ghaną. Widząc zachowanie afrykańskich obrońców, mając jednocześnie cynk o tym, że mecz jest ustawiony na wysokie zwycięstwo Brazylii, coś w nim pękło.
Wtedy niektórzy stukali się w głowę, wskazując raczej na wiecznie beztroski styl afrykańskich obrońców, którzy nigdy nie potrafili zastawiać pułapek ofsajdowych.
Wszystko jednak wskazuje na to, że w pułapkę wpadli przede wszystkim ci, którzy wierzyli w uczciwość tego sportu. Póki co Europol uniósł tylko chorągiewkę, ale możemy być pewni, że wkrótce zaczną się sypać czerwone kartki. Oby jak najszybciej.