Czas na prawdziwą szkołę przetrwania, panie Mou

redakcja

Autor:redakcja

25 stycznia 2013, 01:39 • 4 min czytania

Ani Mourinho, ani Messi, ani nawet dziennikarze „Marki” – wypuszczający informacje o rozłamie w zespole z Madrytu – nie muszą podgrzewać dziś atmosfery wokół Realu i Barcy. W Hiszpanii atmosfera podgrzewa się sama. Przed nami czterdzieści dni, w czasie których Królewscy nie tylko zmierzą się w Lidze Mistrzów z Manchesterem United, a Barca pojedzie zdobywać Mediolan. W międzyczasie oba zespoły zaserwują nam jeszcze potrójne Gran Derbi. Trzy mecze – jeden po drugim – decydujące o awansie do finału Pucharu Króla i być może w istotnym stopniu o układzie ligowej tabeli. Kogoś trzeba przekonywać, że będzie się działo?
Trudno w to pewnie uwierzyć, ale będzie to piętnaste, szesnaste i wreszcie siedemnaste spotkanie Barcelony z Realem od kiedy tych drugich przejął Jose Mourinho. Jeszcze moment i dobijemy do granicy sześciu tego typu batalii w jednym sezonie. A jednak, one tak prędko się po prostu nie nudzą.

Czas na prawdziwą szkołę przetrwania, panie Mou
Reklama

Co w takim razie o tym pierwszym, pucharowym Gran Derbi wiemy już teraz? Hm… Znamy terminarz.

Możemy więcej przynajmniej mniej więcej szacować, jakie obciążenia będą mieć za sobą oba zespoły w momencie, gdy przyjdzie im się zmierzyć w decydującym spotkaniu pod koniec lutego. Pod tym względem na papierze nieco lepiej wygląda sytuacja Realu, który bezpośrednio przed rewanżem na Camp Nou (prawdopodobnie odbędzie się 27 lutego) zagra w lidze z Rayo Vallecano oraz Deportivo La Coruna. Barca pojedzie z kolei na wyjazd do Granady, a potem podejmie u siebie Sevillę, jednak…

Reklama

No właśnie, jest drobne „ale”.

Tydzień przed decydującym meczem w pucharze, zespół Vilanovy ma jeszcze wyjazdowe spotkanie w Lidze Mistrzów z Milanem. Realowi, zgodnie z terminarzem europejskich rozgrywek, intensywny okres z trzema meczami w ciągu siedmiu dni przypadnie o tydzień wcześniej – wtedy zmierzy się z Manchesterem United. Krótko mówiąc: dla Realu jakimś plusem może okazać się parę dni więcej na odpoczynek (choć to oczywiście tylko gdybanie, które nie musi przełożyć się na to, co na boisku), natomiast dla Barcelony – rewanż na własnym stadionie i kwestie kadrowe przed pierwszym spotkaniem (już w najbliższą środę o 21.). Real zagra w nim bowiem bez pięciu piłkarzy: kontuzjowanych Casillasa i Pepe oraz zawieszonych: Ramosa, Di Marii i Coentrao. Vilanova będzie miał więc w porównaniu ze swoim kolegą po fachu pełen komfort wyboru.

Generalnie – w ostatnich dniach kibiców obu klubów grzały zupełnie różne tematy.

W Katalonii – do momentu sensacyjnej porażki z Realem Sociedad, jedynym i na tę chwilę nawet lekko wydumanym problemem była decyzja Victora Valdesa o nieprzedłużaniu kontraktu. W międzyczasie doszły jednak wyniki dwumeczu z Malagą i nagle okazało się, że obrona Barcelony przecieka. Trudno zaprzeczać, siedem goli straconych w trzech meczach to wynik daleki od wyznaczanych w tym klubie standardów.

Wciąż nijak ma się to jednak do zawieruchy w Madrycie…

Media spekulują o spisku piłkarzy przeciwko Mourinho. Real gra kiepsko w trzech kolejnych spotkaniach, po czym nagle zmiata Valencię z ligowej powierzchni pięcioma golami strzelonymi w trakcie jednej połowy. – My tacy silni, czy oni tak słabi? – myślą sobie pewnie w Madrycie, jednak kolejne spotkanie z Valencią – to środowe w pucharze – nie dostarcza jasnej odpowiedzi. Remis, dający awans, po grze bez wielkiego błysku to wynik, po którym i optymiści, i pesymiści w dalszym ciągu mogą bronić swoich racji…

Ale słowo jeszcze o Barcelonie. Spodobało nam się zdanie, które przeczytaliśmy gdzieś w hiszpańskich mediach po wczorajszym awansie Katalończyków do półfinału: – Malaga zmusiła Barcę, by znowu była tą najlepszą Barcąâ€¦ Po dwóch wpadkach z rzędu (z Malagą w pucharze i w lidze z Sociedad), faktycznie tak było. Przez chwilę, kiedy Roque Santa Cruz po raz drugi dziurawił bezradnego Pinto, pachniało dogrywką, ale w końcu faworyt zwolnił hamulec i wykonał swoją robotę jak trzeba. Najpierw konstruując akcję jakby ściągniętą prosto z Youtube’a – coś w stylu „Best skills & dribles Fifa13”, a później drugą, już nie tak w stylu Barcy, skoro zakończoną golem Messiego strzelonym głową. Ponoć dopiero piętnastym w jego karierze klubowej.

Pierwsze towarzyszące Gran Derbi emocje już w środę. Przed nami 180 minut fajnego, miejmy taką nadzieję, piłkarskiego spektaklu, decydującego o składzie finałowym pucharu – o „być albo nie być” w Copa del Rey dla jednego z zespołów. Chyba wypada więc odłożyć na bok historie o kryzysach i innych chwilowych problemach. To nie polska liga. Ci goście nawet w dołku wielkości leju po bombie staną na wysokości zadania – i pewnie będzie się działo. A przecież już drugiego marca zagrają ponownie. Jakby dla szybkiego wyrównania rachunków.

Jeśli Jose Mourinho, coraz bardziej bezpardonowo luzowany przez media ze swojej posady, przetrwa ten trójbój siłowy, to chyba w tym sezonie nic już nie będzie w stanie wyrządzić mu dotkliwszej krzywdy.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama