Kompletne szaleństwo ogarnęło Barcelonę po tym, jak Victor Valdes ogłosił, ze nie przedłuży kontraktu z klubem – czyli, zakładając, że wypełni ten obecny – opuści Katalonię za półtora roku. Te osiemnaście miesięcy nie działa zbyt mocno na wyobraźnię hiszpańskich dziennikarzy, którzy już zdążyli przepytać wszystkich czołowych bramkarzy świata (nie, nie było wśród nich Przyrowskiego, Cabaja, Pawełka, ani innych gwiazd, w których pokładacie nadzieję), czy przypadkiem nie mają w planach przenosin do Katalonii.
Nawet wczorajsza konferencja Andresa Iniesty niemal w całości została poświęcona… Tak, tak, Valdesowi. To w Hiszpanii norma. W świecie, gdzie kontakt z zawodnikami dziennikarze mają ograniczony do minimum, spotkanie w sali prasowej to czasem jedyna okazja, by uzyskać komentarz na grzejący media temat.
Kiedy Wisła Kraków grała z Barceloną w eliminacjach Ligi Mistrzów, też żaden z miejscowych dziennikarzy nie zawracał sobie głowy jakimś meczem z niewiele obchodzącym ich polskim klubem. Podczas konferencji na Camp Nou wszyscy witali Daniego Alvesa, który właśnie przechodził z Sevilli, więc na Wisłę siłą rzeczy już zabrakło czasu, natomiast w Krakowie padło jakieś 1238 pytań o ewentualny transfer Samuela Eto’o.
To były tematy na okładkę.
Wczoraj Iniesta musiał więc opowiadać, że Valdes to najlepszy bramkarz świata, ale jest w stanie zrozumieć, że zawodnik, który trenuje w Barcelonie od dziesiątego roku życia i zdobył z nią wszystkie możliwe tytuły, może chcieć spróbować sił gdzieś indziej. Dokładnie tę samą formułkę wygłosił też Fabregas, przekonując przy okazji, że decyzja Valdesa na pewno nie wpłynie na jego zaangażowanie. W końcu jest profesjonalistą.
W mediach padają kolejne nazwiska: Stekelenburg, De Gea, Ter Stegen, Reina, Courtois, Guaita.
Kto stanie w bramce Barcelony? Kibice w ankiecie „El Mundo Deportivo” typują Pepe Reinę, więc mikrofon od razu trafia w ręce Fransa Hoeka, byłego trenera bramkarzy Barcelony w czasach Louisa Van Gaala. Ten potwierdza, że Reina faktycznie mógłby się sprawdzić – bo rozumie klimat tego klubu, pasuje do niego stylem i ma „katalońskie DNA”. Ale podobno Ferguson szuka innego bramkarza? Może więc przyjdzie de Gea? Albo Guaita – w końcu Valencia nie śmierdzi groszem i od czasu do czasu musi kogoś sprzedać. A Courtois? E, wątpliwe. Na niego podobno już szykują oferty w Anglii. Poza tym dziennikarze dodzwonili się do jego ojca, który zapełnił z pewną stanowczością, że Thibaut nigdzie się nie wybiera.
Tak to się od kilku dni wszystko ładnie kręci.
Na ulicach Barcelony pada jeszcze kilka innych propozycji. Na przykład gra w pierwszym składzie Pinto albo szansa dla któregoś z zawodników cantery. O dziwo, wszyscy – poczynając od panów w podeszłym wieków, a na młodych dziewczynach kończąc – wiedzą o co chodzi i potrafią się rzeczowo wypowiedzieć.
Szaleństwo, jak w „Dniu na żywo” w TVN24. A wszystko to 1,5 roku przed końcem kontraktu Valdesa. Już nawet biednemu Mourinho na chwilę dali spokój.
