Dudek nie chce być działaczem, Małecki może wrócić do Turcji, Linetty w drodze do Legii?

redakcja

Autor:redakcja

22 stycznia 2013, 07:50 • 8 min czytania

Jak się okazuje, nie tylko Weszło poświęciło sporo artykułów sprawie Bereszyńskiego. Dziś o transferach między Lechem a Legią można też przeczytać w „Super Expressie” i „Fakcie”. Warto też rzucić okiem na wywiad „PS” z Jerzym Dudkiem, który wciąż nie zakończył kariery.
FAKT

Dudek nie chce być działaczem, Małecki może wrócić do Turcji, Linetty w drodze do Legii?
Reklama

– Aleksander Wandzel i Karol Linetty mogą przejść z Lecha do Legii
– Ireneusz Król wypłacił zaległości Dwaliszwiliemu
– Małecki może nie zagrać w Wiśle

Małecki miał grać w Turcji do końca obecnego sezonu. W grudniu zwrócił się jednak do szefów Eskisehirsporu z prośbą o wcześniejsze zakończenie współpracy. Dostał zgodę, ale turecki klub nie wywiązał się z wszelkich należności wobec piłkarza. W ciągu półrocznego pobytu w Eskisehirsporze miał zarobić 600 tysięcy złotych. Nie otrzymał pełnej kwoty, dlatego wypożyczenie wciąż nie zostało formalnie skrócone. Jeśli Małecki zrobiłby to już teraz, zrzekłby się należnych mu pieniędzy. Jeśli w ciągu najbliższych dni żadna ze stron nie zmieni swojego stanowiska, Małecki będzie musiał wrócić do Eskisehirsporu, by pozostać tam do końca sezonu.

Reklama

SUPER EXPRESS

Tekst o transferach z Lecha do Legii.

– Nie jestem spokojny o los Karola, tym bardziej po rozmowie z jego menedżerem. Tu się dzieją kuriozalne rzeczy – mówi zdenerwowany trener Mariusz Rumak, który miał ogromne pretensje i do Bereszyńskiego, i do Legii za wspomniany transfer. Lech drży o Linettego, tym bardziej że piłkarza reprezentuje ta sama agencja, Fabryka Futbolu, która wytransferowała Bereszyńskiego do Warszawy.

„Bereś” dostał w stolicy ponad 20 tysięcy złotych miesięcznie, czyli cztery razy więcej, niż oferował mu Lech. Jak jest w przypadku Linnettego? Z naszych ustaleń wynika, że dokładnie tak samo, czyli znów czterokrotna przebitka ze strony Legii.

Co zrobi piłkarz? Jeszcze nie wiadomo, decyzja ma zapaść w tym tygodniu. Dylemat musi mieć spory, bo jeśli pójdzie do Legii, to w Poznaniu, podobnie jak „Bereś”, nie będzie miał czego szukać. Z drugiej strony, co innego mieć 5 tysięcy miesięcznie, a co innego 20 tysięcy. Linetty ma też propozycje z zagranicy, ale uważa, że na wyjazd jeszcze za wcześnie. Najbliższe dwa lata chce spędzić w polskiej lidze. Albo Lech, albo Legia.

I rozmówka z Łukaszem Madejem.

– Chyba przychodząc do Bełchatowa, spodziewał się pan, że sytuacja będzie tak dramatyczna…
– Absolutnie nie brałem takiego scenariusza pod uwagę. Między innymi dlatego tu przyszedłem. Ale nie tak się to wszystko potoczyłoÂ… Zdobycie zaledwie sześciu punktów to niechlubny wynik, stać nas było na dużo więcej. Gdybyśmy mieli teraz nawet 12 punktów, nastroje byłyby zupełnie inne. W kilku meczach te punkty nam jednak pouciekały.

– Ł»ałuje pan teraz przyjęcia oferty z Bełchatowa?
– Wcześniej miałem różne propozycje, ale je odrzucałem, bo liczyłem na jeszcze lepsze. Byłem mamiony obietnicami, że za chwilę się pojawią, aż wreszcieÂ… zostałem z niczym. W końcu poszedłem do GKS, bo nie miałem innego wyjścia. Nie chciałem robić sobie pół roku wolnego od gry w piłkę. Do tego wszystkiego doszły jeszcze różne plotki o moim stanie zdrowia, które nie miały nic wspólnego z prawdą. Chciałem jak najszybciej pokazać wszystkim, że nic mi nie jest.

RZECZPOSPOLITA

Wywiad ze Zbigniewem Bońkiem.

Tylko że już na początku trudno znaleźć płaszczyznę porozumienia. Pan jest za odpalaniem rac na stadionach, a pani minister Joanna Mucha nie, bo to i niebezpieczne i utrudniające w dymie zidentyfikowanie rozrabiających kibiców. Stracił pan potencjalnego, ważnego sojusznika w swoich planach.
Nie powtarza pan dokładnie moich wypowiedzi. Nie uważam, aby pirotechnika, czyli używanie rac, flar, petard, świec dymnych była koniecznym elementem widowiska piłkarskiego. Można doskonale oglądać mecz bez tego rodzaju atrakcji. Ale niemal na każdym stadionie kibice ich używają. Są niebezpieczne, dym unoszący się nad boiskiem zasłania widok, zdarza się, jak ostatnio w Poznaniu na spotkaniu Lecha ze Śląskiem, że sędzia zmuszony jest przerwać grę. Jestem więc za innym wyjściem, znanym choćby z zawodów żużlowych. Tam urządza się pokazy pirotechniczne po zawodach. Myślę, że to samo można zrobić po meczu, pod warunkiem, że nie zagraża to bezpieczeństwu. Nie widzę powodu, aby kluby kibica nie mogły ze sobą rywalizować i w tej dziedzinie. Pod warunkiem, że spełnią warunki bezpieczeństwa, jakim podlegają imprezy masowe.

Może pan przejść do historii jako prezes, który umożliwi wejście na mecz każdemu, kto tego zapragnie. Bo jeśli ktoś, kto ma kartę kibica Legii nie może pójść na mecz Polonii, to nie jest normalne. Podobnie jest w innych miastach.
Całkowicie się zgadzam. Uważam to za złą praktykę, prowadzącą do tego, że grupa kibiców na stadionie jest wciąż taka sama, a nowych nie przybywa, bo nie mogą. Ale PZPN niewiele może w tej sprawie zrobić. To dotyczy bezpieczeństwa. W większości krajów europejskich są karty kibica, na podstawie których można zidentyfikować osobę, wchodzącą na stadion i przypisaną do konkretnego miejsca.

GAZETA WYBORCZA

Tekst o akademii Jerzego Dudka.

Szkółka z prawdziwego zdarzenia ciągle pozostaje marzeniem Bogusława Cupiała, choć właściciel Wisły o inwestowaniu w młodych zawodników poważnie mówił już 10 lat temu i w wywiadzie dla „Gazety” opowiadał m.in., że chce zbudować cztery boiska wraz z zapleczem. Dodał również, że klub nie może funkcjonować bez wychowanków.

Od tego czasu nic się nie zmieniło. – Ludzie myślą, że szkolenie to rola PZPN-u, ale to głównie rola klubów. Zawodnicy powinni być trenowani pod zespół i w przywiązaniu do herbu. Wcześniej czy później akademie będą prowadzili wszyscy, bo to najbardziej ekonomiczne. Na pewno bardziej niż zatrudnianie średnich obcokrajowców – podkreśla Dudek.

Ostatnio przy Reymonta można usłyszeć, że do takiego modelu budowania klubu przekonał się także Cupiał i nowi ludzie z rady nadzorczej oraz zarządu dostali zadanie stworzenia szkółki piłkarskiej. Problemem podobno nie jest znalezienie odpowiedniej lokalizacji, bo pomysłów jest sporo (raczej nie powstanie przy stadionie). Obecnie sprawami przyszłej akademii Wisły zajmują się jednak… prawnicy.

I o wychowankach Legii grających w innych klubach.

Schemat jest zwykle ten sam. Najpierw piłkarz trafia do niższej ligi, potem do słabszego zespołu z ekstraklasy. – Najważniejsze, by miał okazje do gry – mówi dyrektor sportowy Legii Jacek Mazurek, który jest twórcą warszawskiej akademii. – Dlatego żałujemy sytuacji jak teraz z Jakubem Szumskim – dodaje.

Szumski jest 21-letnim bramkarzem Legii, wypożyczonym w tym sezonie do Piasta. Ale w Gliwicach broni bardziej doświadczony Dariusz Trela. Mazurek zaznacza, że trener Piasta ma prawo decydować, kto będzie grał, ale z perspektywy Legii to nie jest dobra sytuacja.

Również wypożyczony do Piasta obrońca Wojciech Lisowski stracił pół roku, bo podejrzewano u niego wadę serca. W Gliwicach gra tylko obrońca Damian Zbozień, za to jest jednym z ważniejszych piłkarzy zespołu Marcina Brosza.

– W Legii, gdy trenowałem obok Miroslava Radovicia czy Danijela Ljuboi, to miałem poczucie, że na młodego chłopaka patrzą jednak trochę inaczej. Teraz nie miałbym takiego kłopotu – mówi Zbozień i tłumaczy, co daje mu gra w Piaście. Sezon 2010/11 spędził w drugoligowej Sandecji. Kolejny w Bełchatowie, gdzie nie grał regularnie, również z powodu kontuzji. W tym broni barw Piasta i jest wyróżniającym się obrońcą w lidze, strzelił gola Jagiellonii.

DZIENNIK POLSKI

Rozmowa z Tomaszem Kulawikiem.

– Z nowych piłkarzy mógł Pan skorzystać w drugim sparingu na razie tylko z Kamila Kosowskiego. Spełnia Pańskie oczekiwania na boisku i poza nim?
– Zdecydowanie. Kamil jest prawdziwym wzorem dla młodszych kolegów. Stale pytają go, jak to było, kiedy grał w tej wielkiej Wiśle, która wygrywała z wszystkimi jak chciała. Nie tylko jednak pod tym względem „Kosa” spełnia swoją rolę. Jest przede wszystkim przykładem, jak podchodzić do zawodu, jak ciężko pracować. Kamil ma drobne problemy zdrowotne, ale nie przychodzi do mnie, żeby zwalniać go zajęć, choćby z porannego biegania. Pracuje ciężko i pokazuje młodszym kolegom, jak wygląda profesjonalne podejście do zawodu piłkarza. Również w meczu z Ukraińcami pokazał kilka dobrych zagrań, które pozwalają wierzyć, że będzie dla nas bardzo pożyteczny, gdy już zaczniemy grać o punkty.

– Ciągle nie może Pan natomiast sprawdzić w sparingach Patryka Małeckiego, który co prawda trenuje z wami, ale sprawa jego formalnego powrotu do Wisły ciągle się przeciąga. Nie martwi to Pana?
– Oczywiście, że martwi, ale cóż mogę poradzić. Pewne spawy trzeba pozostawić swojemu biegowi i liczyć, że Patryk szybko będzie do naszej dyspozycji również w sparingach. O jego przygotowanie fizyczne jestem spokojny, bo Patryk trenuje bardzo sumiennie. Również wtedy, gdy koledzy grają sparingi, on wykonuje swoją pracę. Jedyne, czego może mu brakować, to ogrania. Nadrobi jednak to szybko w momencie, gdy wszystkie formalności zostaną załatwione. Wierzę, że na pierwszy mecz będzie gotowy w stu procentach.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Łukaszem Teodorczykiem.

Odetchnął pan z ulgą, że wiosny nie spędzi w Młodej Ekstraklasie?
Na pewno, bo nikt nie lubi się cofać, a ME byłaby krokiem wstecz. Ale odkąd rozpoczęliśmy przygotowania do sezonu, nic nie wskazywało na to, że miałbym zostać odsunięty. Takie pogłoski pojawiały się tylko w mediach.

Do startu ligi nic się nie zmieni, zostanie pan w zespole Piotra Stokowca?
Zapewnienia nie dostałem, na razie ćwiczę z pierwszą drużyną. Tyle wiem.

I z Jerzym Dudkiem.

Miał pan jakieś konkretne oferty po odejściu z Realu?
Były. Z Kataru i USA, ale dla mnie za daleko. Nie zamierzam się ruszać nigdzie bez rodziny.

W polskich klubach nikt pana nie chciał?
Miałem oferty, lecz nie jako bramkarz. Do innych ról.

(…)

Dla pana jednak zabrakło miejsca w tym nowym rozdaniu. Dlaczego? Nie było woli współpracy?
Wola współpracy zawsze jest, ale ja nie działam w żadnej oficjalnej strukturze, czyli w regionalnym związku lub klubie i dlatego nie mogłem być brany pod uwagę. Poza tym uważam, że jestem za młody na działacza. Gdy pojawiała się moja kandydatura w wyborach na prezesa PZPN, od razu zastrzegałem: są ode mnie lepsi. Poza tym mam przed sobą mnóstwo innych projektów.

Najnowsze

Anglia

Kolega Casha z klubu to specjalista od pięknych goli

Braian Wilma
1
Kolega Casha z klubu to specjalista od pięknych goli
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama