Kiedyś punkty stracić trzeba, a Sociedad wyjątkowo mocno dziś na nie zasłużył

redakcja

Autor:redakcja

19 stycznia 2013, 20:18 • 2 min czytania

Barcelona miewa momenty słabości. Nieczęste, a jednak – są takie mecze, w których można odebrać jej punkty. Dziś po raz pierwszy w sezonie ligowym ktoś jej odebrał te punkty w komplecie. Piłkarze Realu Sociedad mogą wracać do domu z poczuciem cholernie dobrze wykonanej roboty.
Raz – że wygrali, po prostu. Dwa – że odwrócili losy spotkania w sposób wzorcowy.

Kiedyś punkty stracić trzeba, a Sociedad wyjątkowo mocno dziś na nie zasłużył
Reklama

Nic nie zapowiadało Barcelonie problemów na Estadio Anoeta. Może ten remis sprzed półtora roku, kiedy Sociedad zdołał odrobić dwubramkową przewagę. Ale kto przejmowałby się historią, kiedy faworyt – tu i teraz – notuje serię dwunasty wygranych spotkań z rzędu. A co więcej, też to trzynaste zaczyna w swoim stylu, od prowadzenia 2:0 w 25. minucie.

Barca już w pierwszym kwadransie miała trzy świetne okazje. Jedną zmarnowaną przez Messiego, drugą już wykorzystaną (gol w 10. meczu z rzędu) i słupek Pedro. Później jeszcze kolejny słupek Argentyńczyka i szybkie drugie trafienie. Po świetnej akcji, typowej dla tego zespołu, kiedy rywal ósemką zawodników czujnie broni się tuż przed linią piłki, a jednak nie potrafi upilnować któregoś z rywali – tym razem Daniego Alvesa.

Reklama

Sociedad wysyłał pojedyncze sygnały. Raz świetnie rozegrał rzut wolny, kilkakrotnie wyprowadzał ciekawe kontry, łapiąc kontakt bramkowy jeszcze przed przerwą. Przede wszystkim jednak, im dłużej w mecz, tym grał mniej bojaźliwie. Gospodarze jakby zupełnie nie przestraszyli się lania. Tego, że jest już 2:0 i za chwilę może być gorzej. Ewidentnie wyszli z założenia, że może być lepiej.

Czerwona kartka dla Pique – który nie dopuścił się wprawdzie ani jednego ostrego faulu, ale dwukrotnie dał sędziemu pretekst – pokrzyżowała plany Barcelonie, choć niesprawiedliwym byłoby stwierdzić, że to ona podcięła jej skrzydła. Problemy zaczęły się wcześniej – już od początku drugiej połowy gospodarze istnieli głównie w ofensywie, powoli przejmując kontrolę nad meczem.

To była – chyba nie sensu się sprzeczać – najgorsza druga połowa Barcy w tym sezonie.

Sociedad miał trochę szczęścia, choćby przy rykoszecie Mascherano, ale na punkty zasłużył. Wypracował je sobie jakością – wrzutka Carlosa Martineza przy trzecim golu była wzorcowa. Ale wydarł je też odwagą i pomysłowością, której w ostatnich czterdziestu pięciu minutach zabrakło ludziom Vilanovy. Bo tak właściwie, czy ktoś pamięta choć jedną naprawdę świetną okazję Barcy stworzoną po przerwie? Chyba takiej nie było.

I pierwszy raz w tym sezonie nie ma też punktów.

Najnowsze

Anglia

Kolega Casha z klubu to specjalista od pięknych goli

Braian Wilma
0
Kolega Casha z klubu to specjalista od pięknych goli
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama