Był już Vinnie Jones, swoją przygodę z filmem wciąż ma Eric Cantona i wygląda na to, że teraz swoich sił na ekranie spróbuje John Carew. Norweg, po tym, jak latem bez żalu rozstał się z nim West Ham, jakoś nie ma po drodze do powrotu na boisko. Jeszcze nie tak dawno się mówiło, że może wyjechać nawet do… Malezji, wcześniej negocjował w kraju – z Valerengą Oslo, ale ta nie była w stanie spełnić jego wygórowanych oczekiwań finansowych. I wygląda na to, że zimowe okno transferowe może w jego sytuacji niewiele zmienić, bo Carew najbliższą przyszłość wiąże raczej z planem filmowym. – Mamy dużo pracy, spędzę na nim najbliższy miesiąc – informuje dziennikarzy. Do sieci wrzucił już nawet jedną fotkę z planu.

Trudno stwierdzić, co to za przedsięwzięcie, ale mamy swoje, niczym niepoparte przekonanie, że Carew uczestniczy w produkcji jakiegoś spektakularnego gniota. Wprawdzie najbliższe tygodnie spędzi na urywaniu głów w bliżej niezidentyfikowanym thrillerze, ale nie zakłada, że nie wróci już do piłki. Najchętniej wprosiłby się do Aston Villi, choć jednocześnie zdaje się mieć świadomość swojej obecnej wartości, bo deklaruje, że może grać w niej nawet za darmo. Pod warunkiem, że byłby w stanie pogodzić swoje nowe obowiązku.
Niech próbuje. Vinnie Jones początki też miał trudne, a potem było tak…