Czy to już szczyt ligowej desperacji? Luka Gusić na testach (!) w Bielsku

Nie od dziś całe to polskie okno transferowe przypomina jedno wielkie buszowanie po second-handzie na zasadzie: „piłkarz X rozwiązał kontrakt z klubem Y, więc idzie za darmo do trochę słabszego klubu Z”. Spodziewaliśmy się, że tej zimy Podbeskidzie z Bełchatowem nie będą szukać ratunku nigdzie indziej jak po okolicznych śmietnikach, ale „Luka Gusić na testach w Bielsku” to informacja, którą próbujemy przetrawić od dłuższej chwili i ciągle bez skutku. To nie szukanie ratunku, to wręcz błaganie o wyrok.
Już wiosną apelowaliśmy do Tomasza Hajty: jeśli nie chcesz zrobić sobie (i jemu) jeszcze większej krzywdy, odeślij chłopaka czym prędzej do drugiej ligi chorwackiej, bo albo on kompletnie nie umie grać w piłkę, albo się z kimś założył i co tydzień, konsekwentnie robi wam na złość. Gusić przez całą rundę był pierwszym hamulcowym Jagiellonii Białystok. Jak ktoś miał zaliczyć jakiegoś babola w obronie, to Chorwat pierwszy pchał się na ochotnika.

Hajto z Kuleszą ogarnęli się w porę – przepędzili faceta przy pierwszej nadarzającej się okazji. Ale jak widać w tej lidze jak bumerang nie wracają tylko Boniny i Zahorskie. O zgrozo, wracają nawet Gusicie!

Najbardziej w tym wszystkim nurtuje nas jednak fakt, że Gusić przyjechał do Podbeskidzia na testy (!) Przez pół roku kopał się w czoło w najwyższej lidze, transmitowanej cztery dni w tygodniu, co weekend organizował darmowe video-testy, nie pozostawiając nawet złudzeń jaki mógłby być ich wynik, ale nie – jednak znalazł się taki desperat, który musi go jeszcze obejrzeć w jakimś sparingu. I nagle co? Jak nie strzeli swojaka na śniegu, to Kubicki uzna, że Gusić już grać się nauczył?

Szkoda, że później ruszy liga i będzie zaskoczenie: o, jednak dalej nie umie!