Warto też zaznaczyć, że we Wrocławiu frekwencję bardzo często ratowały dzieci, które przychodziły na 43-tysięczny stadion za darmo. Przy pierwszych tego typu akcjach (które stricte są godne pochwały) klub jeszcze chwalił się, ile to dzieci przyszło dopingować Śląsk (na mecz Pucharu Polski przybyło kiedyś ponad 8,5 tysiąca dzieciaków). Potem była cisza, bo w tym przypadku matematyka jest prosta – jeśli na ligowe spotkanie przyszło łącznie 12-13 tysięcy ludzi, to w tym kilka tysięcy dzieci. Odliczając od tego najmłodszych, wychodzi na to, że klub zarobił na niecałych 10 tysiącach sprzedanych biletów, co jest wynikiem kompromitującym, porównywalnym z obiektem przy ul. Oporowskiej.
(…)
W końcu na mecze w stolicy Śląska, na mecze w 700-tysięcznym mieście, w którym galerii handlowych mamy pod dostatkiem. Centra zakupowe to jedno, miejsca typu Rynek, Hala Stulecia czy Ostrów Tumski to drugie. Nie sposób uświadczyć tam oddziałów sprzedających bilety czy też reklamujących mecze Śląska. Zwiększenie ilości miejsc umożliwiających zakupienie wejściówek to podstawowe zadanie dla nowych osób zajmujących się promocją Śląska we Wrocławiu i całym regionie…
Aby przeczytać całość, kliknij TUTAJ.
Jeśli chcecie opublikować swój tekst w dziale „Blogi kibiców”, wyślijcie go mailem na [email protected].