Andrzej Kobylański o swojej nowej pracy i przyszłości Martina…

redakcja

Autor:redakcja

11 stycznia 2013, 16:43 • 4 min czytania

Od wczoraj Korona Kielce ma nowego dyrektora sportowego. Po tym, jak z robotą pożegnał się znienawidzony przez kibiców Jarosław Niebudek, tę posadę objął Andrzej Kobylański. Z olimpijczykiem z Barcelony i byłym napastnikiem m.in. Widzewa i Hannoveru porozmawialiśmy o jego nowych obowiązkach oraz przyszłości syna, którego media kreowały na jeden z największych talentów polskiej piłki.
Na początku pracy w Koronie powinien pan chyba złożyć przysięgę Hipokratesa. Po pierwsze – nie szkodzić.
(śmiech) Czemu tak?

Andrzej Kobylański o swojej nowej pracy i przyszłości Martina…
Reklama

Klub wygląda na dość poukładany i stabilny, a pan przychodzi na gotowe.
Nie wiem, czy na gotowe… Korona faktycznie od lat jest bardzo dobrze postrzegana w polskiej lidze i prawie wszystko właściwie funkcjonuje, ale małe korekty trzeba zrobić. Chcielibyśmy postawić na młodych zawodników, z regionu. Wiadomo, że nie tylko na nich, bo trzeba to połączyć z doświadczeniem, ale właśnie w takim kierunku chcielibyśmy iść. Potrzebujemy czasu i wyników. Ostatnio nie były oszałamiające, ale ten sezon tak się układa, że zdobędziesz dwa-trzy punkty więcej i jesteś cztery miejsca wyżej w tabeli. Z charakterem i wybieganiem, które widziałem w poprzednim sezonie, stać nas na dużo więcej.

Wspomniał pan o stawianiu na młodzież, to ostatnio modna kwestia. Pytanie tylko, czy macie na kogo stawiać.
No dobrze, ale czy ta nasza młodzież była gdzieś pokazywana?

Reklama

Nie.
No właśnie. Sam też muszę się przekonać o jej potencjale, bo jeszcze nie widziałem jej treningów ani meczów. Szkolenie młodzieży to podstawa. Teraz zamierzam się tym zainteresować, bo na pewno mamy kilku zdolnych chłopaków, tylko trzeba ich eksponować. Nie sztuką jest wziąć pieniądze i wydać na zawodnika doświadczonego. Lepiej wyciągnąć kogoś ze swojego otoczenia. W tym zamierzam pomóc trenerowi Ojrzyńskiemu.

Stan Valckx, kiedy jeszcze pracował w Wiśle, powiedział, że 20-latkowie grający w Młodej Ekstraklasie już nie rokują i można ich spisać na straty.
Bo wie pan, u nas jest taki mit – zawodnik ma 24 lata i dalej talent, wieczny talent. Zamierzamy monitorować 17-18-19-latków i dawać im szansę treningów i meczów.

Można też wypożyczać do klubów satelickich, co pewnie za kilka lat stanie się w Polsce regułą.
To nie jest zły pomysł. Jeżeli chłopak nie gra tyle, ile potrzeba, parę miesięcy wypożyczenia może mu sporo dać.

Ale widzi pan takie kluby w regionie?
Będziemy szukać. Możliwości są, tylko trzeba popytać. Cierpliwości.

Trafił pan do Korony na trzymiesięczny okres próbny. Dziwnie to brzmi w przypadku dyrektora sportowego.
A tam, to normalne procedury, absolutnie mi to nie przeszkadza. Mam tylko większą motywację do pracy.

A może wiedział pan o tej pracy dużo wcześniej? Dyrektor sportowy rozpoczynający pracę tuż po otwarciu okienka transferowego?
Nie, absolutnie nie wiedziałem. Szybkie zapytanie, szybka odpowiedź. A pracy faktycznie jest dużo. Kontrakty, tysiące telefonów, przypominają się starzy przyjaciele, menedżerowie… Jak to w okienku.

Na powitalnej konferencji zapytano pana o syna, Martina, na co odpowiedział pan, że nie może wykluczyć, iż Martin zagra w Koronie. Kurtuazja?
Wszystko jest możliwe. Nie wiadomo, co się wydarzy.

Jego kariera nie potoczyła we właściwym kierunku.
Zgadza się. Przeszedł z Energie do Werderu, ale zmieniając otoczenie, nie zrobił okresu przygotowawczego, do tego doszła kadra i to wszystko się nałożyło. Najbliższe pół roku będzie dla niego bardzo ważne. Ostatnio złapał w drugim zespole, tym U-23, stabilność i ciągłość grania, i jeśli to utrzyma, to kwestia czasu, kiedy zapuka do pierwszego zespołu. Był już tam na kilku treningach i się spodobał.

W wieku 18 lat transfer do Polski byłby dla niego krokiem wstecz.
Na razie coś takiego nie przychodzi nam nawet do głowy. Martin jest w Bremie od czterech miesięcy i jeszcze nie pokazał, co potrafi.

A wiadomo, w której reprezentacji chciałby zagrać w przyszłości?
To już jest przesądzone, tylko wy dziennikarze to rozdmuchujecie i naciągacie. Przecież on od dwóch lat jeździ tylko na kadrę Polski, co chyba o czymś świadczy. A nie jakieś wymysły w prasie. Ktoś rozpoczyna dialog, potem to ciągnie, pogłębia i tylko szkodzi Martinowi.

We wrześniu, w rozmowie z „Super Expressem”, mówił, że jeszcze się waha.
To młody chłopak, co on może dyskutować? Najprościej powiedzieć: „nie wiem, do widzenia”. Sprawa jest praktycznie przesądzona. Praktycznie… Przesądzona! Martin chce grać dla Polski.

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama