Powoli wracają czasy, że jeśli najlepsi polscy piłkarze wyjeżdżają zagranicę, to znów do Niemiec. Do żadnej Turcji, jak to miało ostatnio miejsce, tylko właśnie do Bundesligi. Hannover po raz kolejny skutecznie przegląda polskie wyprzedaże – jak półtora roku temu wyjął Artura Sobiecha skłóconego z Józefem Wojciechowskim, tak teraz z biednej Polonii wyciągnął Pawła Wszołka. Niemcy ryzykują niewiele, bo za małe pieniądze biorą młodego chłopaka, który w sąsiedniej lidze wyrósł na gwiazdę i zdążył pokazać się w kadrze…
Jeśli by wziąć do serca niedawne słowa Edwarda Kowalczuka, trenera przygotowania fizycznego w Hannoverze, oceniać powinniśmy Wszołka… dopiero za rok. Bo tyle, jego zdaniem, potrzebuje polski piłkarz, aby przystosować się do Bundesligi. Wiadomo, dzieli nas przepaść, nie ma co porównywać gówna z czekoladą, ale to przecież dwanaście miesięcy. 365 dni. Dla zawodnika, zwłaszcza że to mówimy o młodych i ambitnych chłopakach, brzmi to jak wieczność.
– Musimy dać Wszołkowi czas. Powiedzmy, że pół roku. Niech w tym czasie przyzwyczai się do tempa gry, treningów i całego klubu – uważa Dariusz Pasieka, były trener niemieckich klubów. To właśnie pierwsze miesiące mają być najtrudniejsze, może nawet decydujące. Ł»e Wszołek nie jest jeszcze fizycznie przygotowany i nie wejdzie do składu z marszu, to wiadomo. Będzie musiał się przestawić na inny tryb pracy, a może i zupełnie inny futbol. Pytanie, ile to potrwa.
Jacek Krzynówek, wieloletni gracz Bundesligi i były piłkarz Hannoveru, twierdzi, że to dla Wszołka będzie test charakteru. – Cokolwiek się będzie działo, nie może się poddawać i tracić cierpliwości. A jeśli ją straci, to niech tego nie pokazuje. Bo myślę, że minie kilka miesięcy, zanim się „przełączy” na inny świat. W końcu, według najnowszego rankingu, to druga liga na świecie. No, ale jak już się uczyć, to tylko od najlepszych – mówi.
O to, że Wszołek test charakteru zaliczy, raczej się nie martwimy. O to, że mógłby wyrżnąć na glebę przy pierwszym starciu z Bundesligą, też nie. – Nie obawiam się, że będzie drugim Mateuszem Klichem. On zawsze był zawodnikiem bardzo zaangażowanym, nigdy nie odpuszczał. Ma większy charakter, niż Klich – nie pozostawia złudzeń Pasieka (całą rozmowę możecie posłuchać w wersji audio).
Powodów, że Wszołek nie podzieli losu Klicha, jest znacznie więcej. Mentalnie powinien dać radę, fizycznie prędzej czy później – bo tam naprawdę zatrudnieni są specjaliści, a on już i tak wygląda nieźle – również. Idzie do klubu, w którym bardzo lubią i szanują Polaków, a i na wstępie od dwóch z nich otrzyma wsparcie. Poza tym, sięga po niego trener Mirko Slomka, który ma bardzo silną pozycję, ceni sobie stabilizację, a niedawno przedłużył kontrakt do 2016 roku. I gdyby Wszołka w Hannoverze nie chciał, toby tam go na pewno nie było.
A czy stylem pasuje do Hannoveru? Czy znajdzie się dla niego miejsce w składzie, czy może będzie jak z Sobiechem, że jeden gorszy mecz i ławka, bo trzech następnych czeka w kolejce?
– Hannover jesienią grał bardzo ofensywnie, strzelał sporo goli. Każdy z pięciu napastników, również Artur, zdobywał bramki w lidze. Mimo to, chcieli być z przodu jeszcze silniejsi, potrzebowali skrzydłowego. Trener Slomka na lewej stronie jesienią miał Szabolcsa Husztiego, który najpierw grał fenomenalnie, potem dwa miesiące pozostawał bez gola i asysty, by pod koniec się przebudzić. Po prawej grywał Lars Stindl, który poniżej swojego poziomu nie schodził, ale jak go brakowało, to już pojawiał się problem. Wszołek szybko więc może otrzymać szansę – analizuje Andrzej Juskowiak.
Ariel Borysiuk, zawodnik Kaiserslautern, stwierdził na Twitterze, że Wszołek ma szansę na grę, ale „na lewej jest niezastąpiony Huszti”. I faktycznie Węgier miał tym sezonie przebłyski, momentami był wręcz genialny. Zdarzyło mu się na przykład w trzech meczach zanotować siedem asyst i dorzucić do tego trzy gole.
W Hannoverze, na co zwraca uwagę Juskowiak, skrzydłowi pełnią dość nietypową rolę. Większość czasu w meczu spędzają na połowie przeciwnika i ani nie grają często na jeden kontakt, ani nie biegną do linii, aby dośrodkować. Ich rolą jest zrobić przewagę – wejść w drybling, minąć rywala, przebiec kilkadziesiąt metrów czy zrobić indywidualną akcję. W Polsce Wszołek potrafił tę przewagę dać, robił różnicę, ale teraz puka do bram wielkiego świata.